"Polskie obozy śmierci"
Reklama
Wybielanie Niemców i świadoma kampania antypolskich oszczerstw
przybiera rozmiary na skalę światową. Szczególnie szokujący jest
fakt, że do kampanii tej włączyło się nawet żydowskie Centrum Szymona
Wiesenthala. Jak pisze w Naszym Dzienniku z 22-23 czerwca Robert
Popielewicz (w tekście Kłamstwa Centrum Wiesenthala): "Według żydowskiego
Centrum Szymona Wiesenthala, to nie Niemcy stworzyli obozy koncentracyjne,
a Polacy. Na swoich stronach internetowych Centrum używa zwrotu ´polskie
obozy śmierci´ (...) Pismo do dyrektora Centrum Wiesenthala Efraima
Zuroffa, z żądaniem sprostowania tego sformułowania ´rażąco niezgodnego
z prawdą historyczną´ wystosował 19 czerwca prof. Leon Kieres, prezes
IPN". Do sprawy tej nawiązuje również dr Krzysztof Borowiak na łamach
Rzeczpospolitej z 24 czerwca pt. Znów "polskie obozy koncentracyjne"
. Dr Borowiak pisze m.in.: "Od czasu do czasu, niby to przypadkiem,
pojawia się tu i ówdzie w światowych mediach określenie ´polskie
obozy koncentracyjne´. Tak się dziwnie składa, że określeniem tym
posługują się najczęściej środowiska żydowskie, które przecież -
jak mało które - powinny wiedzieć, w jakich obozach ginęli między
innymi także ich rodacy. Wydawałoby się również, że Centrum Wiesenthala
zajmujące się profesjonalnie holokaustem, dalekie będzie od tego
typu obrzydliwych przeinaczeń historii.
Jednak nie, na stronie internetowej Centrum (...) mamy
w angielskim tekście aż dwa rodzynki: polskie obozy koncentracyjne (
Polish concentration camps) i polskie obozy śmierci (Polish death
camps). Centrum Wiesenthala zasłynęło już kiedyś zrównaniem Armii
Krajowej z faszystami (...) Nikczemna to niewdzięczność w stosunku
do narodu, który dostał najwięcej odznaczeń Yad Vashem Sprawiedliwy
wśród Narodów Świata".
Niemieckie presje na Polskę
Reklama
Nasz rzekomo najlepszy "adwokat" w Europie - Niemcy - zaczynają
odsłaniać coraz bardziej niechętne oblicze wobec Polski. Pisze o
tym KWM w tekście Alarmująca wypowiedź Niemca (Nasz Dziennik z 24
czerwca), stwierdzając: "Kandydat CDU/CSU do urzędu kanclerza Niemiec,
Edmund Stoiber, wezwał Czechy i Polskę do anulowania aktów prawnych,
które stanowiły podstawę do przymusowego wysiedlenia oraz wywłaszczenia
Niemców z obu krajów po II wojnie światowej. - Jak długo te dekrety
są ważne, tak długo rany pozostają otwarte - powiedział Stoiber w
Lipsku podczas wczorajszego zjazdu ziomkostwa Prus Wschodnich". Z
kolei Trybuna z 25 czerwca w tekście Podważyć Poczdam? pisze, że: "
Dziennik Neues Deutschland cytuje obecnego na zjeździe w Lipsku przewodniczącego
Parlamentu Europejskiego - socjaldemokratę Klausa Haenscha: ´Dekrety
Benesza w Czechach oraz analogiczne dekrety w Polsce i Słowenii muszą
zostać anulowane. Wypędzenie Niemców po II wojnie światowej to etniczna
czystka´".
Do sprawy tej nawiązują również Bernadeta Waszkielewicz
i Marcin Dominik Zdort w tekście Miller odrzuca argumenty Stoibera.
Politycy zachęcają rząd do oficjalnej reakcji na słowa kandydata
na kanclerza Niemiec (Rzeczpospolita z 25 czerwca). Według pary autorów
Rzeczpospolitej: "Rząd nie będzie reagował na wypowiedź Edmunda Stoibera,
zapowiada szef MSZ Włodzimierz Cimoszewicz. Politycy nalegają jednak,
aby gabinet Millera jak najszybciej zajął w tej sprawie stanowisko"
. Rzeczpospolita cytuje stwierdzenie Józefa Oleksego z SLD, iż: "
Rząd jednak powinien odnieść się do słów pana Edmunda Stoibera, zdając
sobie sprawę, jakie reakcje wywołują one w społeczeństwie. Im więcej
będzie takich wypowiedzi, tym bardziej powinniśmy się ich obawiać"
. Rzeczpospolita cytuje również opinię Mariana Piłki z PiS-u. Komentując
wypowiedź Stoibera, Piłka stwierdza: "Polski rząd powinien reagować
natychmiast i bardzo ostro. Jeśli tak się nie stanie, to możemy ośmielić
Niemcy do eskalacji żądań (...)". W innym tekście, publikowanym w
tym samym numerze Rzeczpospolitej z 25 czerwca, pt.
Nie chować głowy w piasek Bernadeta Waszkielewicz i Marcin
Dominik Zdort cytują wypowiedź polityka PSL Janusza Dobrosza, iż: "
Trzeba pamiętać, że o ile Niemcy po układzie poczdamskim pogodziły
się ze zmianami terytorialnymi, o tyle nigdy nie zaakceptowały zmian
własnościowych (...). Dlatego na wszelkie prowokacje powinien odpowiedzieć
nie tylko polski rząd, ale również Sejm, podejmując odpowiednią uchwałę.
- Brak reakcji osłabia naszą pozycję. Trzeba robić w Europie szum,
że Niemcy kolejny raz kwestionują porządek europejski". Z kolei komentator
Głosu Wybrzeża z 25 czerwca - Michał Pruski w tekście Stoiber budzi
upiory pisze: "Od polskiego rządu powinniśmy wymagać coraz większej
czujności, bo choćby wypowiedź Edmunda Stoibera traktować jako element
kampanii wyborczej, to przecież nie sposób nie zauważyć, że z drugiej
strony coraz głośniej brzmią żądania ´Korytarza´ do rosyjskiej enklawy
w Obwodzie Kaliningradzkim. Te podwójne roszczenia wywołują podwójny
niepokój, a spokój rządzących nie wydaje się uzasadniony".
Z kolei komentator Naszego Dziennika z 25 czerwca Waldemar
Moszkowski ostrzega w tekście Jak przed Monachium, iż: "Nawet polska
sejmowa Komisja Spraw Zagranicznych nie okazała instynktu samozachowawczego,
by poprzeć osamotnionych Czechów, broniących dekretów konfiskujących
majątek hitlerowskich kolaborantów. Polski serwilizm życzliwie dostrzegł
kandydat na kanclerza i przewodniczący bawarskiej CSU Edmund Stoiber,
który na zjeździe ziomkostw z Prus Wschodnich pochwalił polski rząd
za większą niż czeska ´otwartość na problematykę wypędzenia i gotowość
do dialogu´. Od Czechów Stoiber zażądał cofnięcia dekretów Benesza,
jeśli chcą wstąpić do UE, a od Polaków unieważnienia dekretów, które
spowodowały wypędzenie Niemców po drugiej wojnie światowej (...)
Zmierzamy do sytuacji podobnej do tej, która miała miejsce przed
układem monachijskim (1938 r.), gdy Polska nie chcąc pogorszyć ´mocarstwowych´
stosunków ze swoim przyszłym agresorem, pomogła mu najpierw rozebrać
Czechosłowację, jednak dzisiaj Niemcy wcześniej odkrywają karty (
...) Dlatego kontynuowanie samobójczej polityki proniemieckiej przez
przedstawicieli władzy z SLD, UP i PO oznaczałoby nie tyle głupotę
czy niegodziwość wobec Czechów, ile czytelną zdradę Polski".
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Polskie milczenie
Reklama
Świetny znawca Niemiec, socjolog Zdzisław Krasnodębski, profesor
Uniwersytetu w Bremie, opublikował szczególnie godny uwagi tekst
Polskie milczenie na łamach Plus-Minus (dodatku do Rzeczpospolitej
z 22-23 czerwca. Prof. Krasnodębski akcentuje: "Republika Federalna
Niemiec zmierzała przez ostatnie 12 lat w odwrotnym kierunku niż
Polska. Gdy w Polsce słabły narodowe uczucia, w Niemczech się wzmacniały.
Gdy w Polsce dokonywano krytycznej rewizji historii, w Niemczech
pojawiła się wyraźna tendencja, aby widzieć w niej rzeczy pozytywne"
. Pisząc o tym, jak bardzo Niemcy zapomnieli o zbrodniach popełnionych
wobec Polaków, prof. Krasnodębski stwierdza: "Ubolewając nad zniszczoną
różnorodnością Europy Środkowej, mówi się jednym tchem: ´Żydzi zostali
zabici, Niemcy wypędzeni´. Te dwie kategorie ofiar wyraźnie wybijają
się na
plan pierwszy, reszta zaczyna tonąć w anonimowości (wspomina
się jeszcze Romów i homoseksualistów). (...) Tak i dzisiaj wszyscy
są ofiarami - zbombardowano i Drezno, i Warszawę, i wszyscy są sprawcami
- jedni mordowali w Auschwitz, inni w Jedwabnem, a jeszcze inni w
Brnie (...). Niestety Polacy milczą.
Milczą nawet wtedy, jeśli niemiecka opinia publiczna
wzywa ich do dyskusji - na przykład na temat pomnika w Berlinie lub
przywrócenia nazwy Prusy. A gdy się odzywają, to najczęściej po to,
aby potakiwać albo wzbijać się w nieboskłon banalnej uniwersalności,
bo każda artykulacja własnej narodowej perspektywy wydaje im się
aktem antyeuropejskim i ksenofobicznym prowincjonalizmem (...)".
Spada poparcie dla rządu Millera
Ewa Szadkowska w tekście Przybywa krytyków rządu (Życie Warszawy
z 24 czerwca) pisze o galopującym spadku poparcia dla rządu Millera.
Według niej: "Kurczą się szeregi zwolenników rządu i premiera. Już
ponad dwie trzecie społeczeństwa krytycznie ocenia działalność sprawującej
władzę ekipy (...) Poparcie dla rządu zaczyna spadać po kilku miesiącach
od jego powstania - ta zasada sprawdza się w Polsce od lat. Gabinet
Leszka Millera bije jednak wszelkie rekordy. Najwyraźniej nie pomagają
ani przyjazne media publiczne, ani stosunkowo dobre kontakty polityków
z dziennikarzami, a nawet skuteczne ukrywanie przed opinią publiczną
wewnątrzpartyjnych kłótni (...) Liczba osób deklarujących, iż są
zwolennikami rządu, nie przekracza obecnie 30%, podobny odsetek stanowią
przeciwnicy. Tymczasem ekipa Jerzego Buzka przez pierwsze kilkanaście
miesięcy kierowania państwem miała dwa razy więcej sympatyków niż
adwersarzy. Także pod względem oceny działalności rząd Millera wypada
kiepsko. Według najnowszego sondażu, grono jego krytyków stanowi
aż 71% Polaków. Oznacza to, że nawet spora część zwolenników gabinetu
uważa, że pracuje on źle".
Gazeta Wyborcza z 25 czerwca w tekście sygnowanym KNYSZ
pt. CBOS. Nie chcemy blokad pisze, iż: "Osiemdziesiąt procent rolników
ocenia, że polityka rolna rządu Leszka Millera jest niekorzystna
dla rolników".
Rząd łupi biednych
Znamienny jest fakt, że nawet w lewicowej Angorze listy czytelników jednoznacznie krytykują politykę rządu Millera. Oto charakterystyczne stwierdzenia w dwóch z tych listów, otwierających rubrykę korespondencji do Angory w numerze z 16 czerwca. W pierwszym pt. Na kogo myśmy głosowali czytamy: "Chcę napisać, co tam na padole my, robole, mówimy o naszych kolegach rządzących. Mówimy - kabaret! Mało - burdel od gminy aż do władz centralnych! Szczególnie drażni nas to, że biednego człowieka karze się za byle co, a tych złodziei - rekinów nie. No bo oni mają miliony - wykupią się (...) Cytuję wypowiedź człowieka lewicy, autorytetu - pana Jaskierni (byłego SLD-owskiego ministra sprawiedliwości - J.R.N.) (...) To się nie mieści w głowie, że pan Jaskiernia broni aferzystów, mówiąc, że nie będziemy konfiskować zrabowanego majątku, bo to nie podobałoby się Europie (...)". Autor kolejnego listu do Angory pt.: Kto podjął tę decyzję? pisze: "Głosując we wrześniu ub. r. na SLD, mieliśmy nadzieję, że głosujemy na lewicę, która będzie reprezentować interesy ludzi szeroko rozumianej pracy najemnej. Niestety okazało się, że rząd pochodzący z SLD był lewicowy, dopóki nie rozpoczął urzędowania. Natychmiast po jego rozpoczęciu wszystkie działania zostały skierowane na napychanie własnych kieszeni i ludzi zasobnych, a skubanie i łupienie ogromnej większości biednych (...) A tak naprawdę, to trzeba być skończonym idiotą, żeby podjąć taką decyzję o podwyższeniu emerytur i rent o 3-4 zł (...)".
Koszty ustępstw wobec UE
"Trybuna" z 25 czerwca w tekście pt. Ryby niezgody pisze, że: " Rybacy zrzeszeni w Krajowej Izbie Rybackiej zapowiadają we wrześniu blokadę portów, jeżeli rząd nie zacznie ratować polskiego rybołówstwa. Zdaniem rybaków, udostępnienie UE naszych stref połowowych to klęska polskiego rybołówstwa". W lewicowej Angorze z 30 czerwca warto przeczytać uwagi stałych komentatorów tego tygodnika - Sobczaka i Szpaka w tekście pt. To ci szefowa. Obaj autorzy piszą m.in.: "Oczywiście fakt, że Unia zachowuje się tak, a nie inaczej, jest ewidentnie naszą winą. My nie negocjujemy. My zgadzamy się na wszystko i merdamy radośnie ogonkiem na każdą propozycję unijnego pana (...)".