Mistrzostwo absolutne
W szukaniu pieniędzy - czytaj nakładaniu nowych podatków - ten rząd nie ma sobie równych. Trudno nie zauważyć, że podatki rosną wprost proporcjonalnie do ilości odkrywanych przez media afer. Teraz przyszła kolej na szkoły i przedszkola, które rząd chce opodatkować (Gazeta Wyborcza, 4 września). Z rezerwami krucho. Pozostały jeszcze tylko żłobki. Aha, można jeszcze opodatkować kieszonkowe dzieciaków.
Spełniania oczekiwań
Trwa heroiczny bój postkomunistów z czarnymi owcami we własnych szeregach - w skrócie: weryfikacja. Trudny orzech do zgryzienia napotkał kolektyw weryfikatorów w Opolu. Czarnych owiec na tamtejszej eseldowskiej niwie zalęgło się bowiem całe stado. Wśród nich: były prezydent, jego zastępca, przewodniczący Rady Miasta i cały zarząd. Dwóch już siedzi w więzieniu. Inni jeszcze nie, choć niektórzy są już tam jedną nogą. Kolektyw chce paru wyrzucić z partii, a jego szef tak to tłumaczy: „Wychodzimy naprzeciw oczekiwaniom naszych członków i opinii publicznej” (Gazeta Wyborcza, 1 września). Ośmielamy się zauważyć, że większość opinii publicznej optowałaby raczej za eliminacją całej SLD, a nie tylko osób, na których ciąży prokuratorski zarzut.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Chory wicestarosta
Reklama
Ostrożnie odnawiają się także eseldowcy w Starachowicach. Otrząsnęli się już po utracie dwóch zapuszkowanych kumpli i wybrali nowe władze powiatu. W ich decyzji wyborczej dostrzegamy daleko idącą ostrożność, a chyba i podejrzliwość. Na stanowisko wicestarosty wybrali kolegę, który - sądząc po długości zwolnienia lekarskiego - ledwo co żyje. Nazywa się Marian Mróz, był dyrektorem szpitala, ale jak się dowiedział, że chcą go zwolnić, to się rozchorował i aż do tej pory (od stycznia) słabuje (Gazeta Wyborcza, 4 września). Może wychodzą z zasady, że tylko chorowity nic nowego nie wykręci.
Kierunek: władza
Do władzy śpierzy się Platforma Obywatelska. I to zdaje się mocno. Ofensywa idzie całym frontem. PO ogłosiła swoich kandydatów na prezydenta i premiera, a wkrótce potem ogłoszono wieeeelką aferę, w której główne role przypadły kilku jej warszawskim członkom. Grunt to popularność. Z grubsza rzecz biorąc, chodzi o korupcję, którą generowały związki warszawskich polityków PO z biznesmenem dostającym potężne kontrakty na inwestycje w stolicy (Rzeczpospolita, 3 września). Dla klarowności: sprawa ma kilka lat, a działa się w czasie, kiedy Warszawą PO - wcześniej Unia Wolności - rządziła razem z SLD. Zero zdziwień.
Napaść słowna
Teraz lżejszy kaliber. Poseł SLD Zbigniew Zaborowski nawytykał w Łaziskach Górnych policjantowi. Nie, nic takiego. Słownie tylko: od chłystków, smarkaczy - do takiego tam straszenia, że go z roboty wyrzuci. Poszło o to, że policjant nie pozwolił mu wjechać samochodem w tłum protestujących akurat ludzi, tylko kazał czekać, aż przejdą (Gazeta Wyborcza, 3 września). Mohikanin jakiś. Wierzący w równość obywateli i służebny charakter władzy. Tacy są najgorsi.