Skromny pałacyk w centrum Oslo
Piszę o Nagrodzie Pokojowej, o której właściwie decyduje niewielki, 6-osobowy Komitet, składający się z samych Norwegów i kreowany przez norweski parlament. Ale odnotować trzeba ważny aspekt w funkcjonowaniu tej Nagrody. Ściśle określone osoby, wymienione w Statucie norweskiego Instytutu Nobla, usytuowanego w niewielkim pałacyku nieopodal ogrodu i pałacu królewskiego, mogą dotrzeć do niektórych lektur potwierdzających poszlaki, że istniały w przeszłości pewne naciski i uwarunkowania polityczno-społeczne. Tu, w archiwum, gromadzi się całe dossier - wszystkie zgłoszenia i materiały napływające przez cały rok, związane z dokonywanymi nominacjami. Tu też żmudnie selekcjonuje się postaci i dokonuje ostatecznego wyboru.
W czołowym dzienniku norweskim (Aftenposten 8/12/02) Francis Sejersted, przez ostatnie 9 lat przewodniczący Komitetu Nobla w Oslo, poddał rzeczowej krytyce niektóre aspekty działalności Komitetu. Wysunął zarzut, że dobór członków Komitetu odbywa się według klucza partyjnego i postulował, by parlament norweski znacznie większą wagę przywiązywał do wyboru członków Komitetu Noblowskiego. Większą wagę powinno się także przywiązywać do kwalifikacji członków Komitetu, by posady w Instytucie Nobla nie stawały się synekurą dla norweskich polityków.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Zgłoszenia, nominacje
Reklama
W Norwegii przyjęto z zadowoleniem wiadomość, że przygotowywany jest nowy statut norweskiego Instytutu Nobla. Wzięto m.in. pod uwagę fakt, iż przy wielu państwowych uniwersytetach od dawna funkcjonują fakultety teologiczne, a w byłych krajach komunistycznych przywraca się te instytucje. Dlatego postanowiono rozszerzyć grupę osób z całego świata, które będą mogły nominować kandydatów do Nagrody, wysyłając uzasadnione wnioski do Instytutu Nobla w Oslo. Obok obecnych parlamentarzystów, polityków, profesorów historii, prawa, politologów uprawnieni zostaną również do nominacji uniwersyteccy profesorowie teologii.
W 2002 r. do Pokojowej Nagrody Nobla było 156 zgłoszeń z całego świata, a nominacji wpłynęło ponad 500. Wśród nich nominowany był, jak wiadomo, Polak - charyzmatyczny misjonarz z Indii o. Marian Żelazek. Rok wcześniej nominowany do Pokojowej Nagrody Nobla był również płk Ryszard Kukliński. W poprzednich latach zgłaszano także innych Polaków: Papieża Jana Pawła II i kard. Stefana Wyszyńskiego (jeszcze za jego życia).
Opinia publiczna w Norwegii z zadowoleniem przyjęła tegoroczny werdykt Komitetu Nobla. Nie ma bowiem wątpliwości, że wraz z nim Komitet Noblowski uhonorował też ideę, tj. obronę praw człowieka w szerokim znaczeniu tego określenia. Działanie Cartera w czasie ostatnich 20 lat było całkowicie podporządkowanie określonym zasadom. Postulował on, by wszędzie tam, gdzie występuje krwawy wojenny konflikt, szukać drogą dialogu sposobu jego pokojowego rozwiązania. W 1982 r. eksprezydent USA założył wraz z żoną Rosalyn w stanie Georgia Ośrodek Cartera i Fundację stawiające sobie za zadanie troskę o zapobieganie wojnom, ale i realizację praw człowieka w bardzo rozszerzonym znaczeniu. Carter bowiem bardzo często przypomina, że nie chodzi mu tylko o prawo do życia w pokoju, lecz także o prawo wszystkich ludzi do odpowiedniej opieki zdrowotnej, mieszkania, wyżywienia i możliwości ekonomicznych, by żyć na poziomie godnym człowieka.
Wielorakie osiągnięcia Laureata
Reklama
W ostatnich tygodniach w Oslo pisano i mówiono o osiągnięciach Cartera. Przypominano m.in., że prezydentura Cartera przypadła w USA na okres kryzysu bliskowschodniego (ograniczenie dostaw i wzrost cen paliw z krajów Bliskiego Wschodu), jak również negatywnych skutków wojny w Wietnamie, gdzie Amerykanie zaangażowali tysiące żołnierzy i ogromne środki materialne. Różne przeszkody nie pozwoliły prezydentowi wprowadzić wielu planowanych reform wewnętrznych, jego osiągnięcia są jednak liczne. W polityce międzynarodowej Carter skoncentrował się na obronie praw człowieka. Sformułował tzw. doktrynę Cartera, która pozbawiała pomocy amerykańskiej te państwa, które łamały prawa człowieka. Prezydent Carter w 1979 r. ustanowił pełne stosunki dyplomatyczne z ChRL i zapoczątkował w ten sposób otwarcie Chin na handel z krajami demokratycznymi oraz dopływ zagranicznego kapitału, co spowodowało powolną transformację w doktrynerskim myśleniu komunistów chińskich. W tym samym roku Carter odniósł wielki sukces, doprowadzając do zawarcia egipsko-izraelskiego porozumienia pokojowego w Camp David pod Waszyngtonem. Przez dwa tygodnie prezydent USA krążył między skłóconymi politykami, podsuwając im przesłanki do koniecznego dialogu.
Po zakończeniu swej prezydentury Carter podejmował różne heroiczne podróże po całym świecie w celach mediacji pokojowych. Dzięki jego rozmowom doszło np. do ustąpienia junty wojskowej na Haiti bez rozlewu krwi; doprowadził również do demokratycznych wyborów w kilku krajach Afryki, a jego Fundacja realizowała wielorakie programy zdrowotne i ekonomiczne w najbiedniejszych częściach świata. Dzięki zabiegom Cartera sfinalizowano także olbrzymią akcję uwolnienia jeńców wojennych w Etiopii. W 1994 r. Carter pojechał na Półwysep Koreański i cierpliwie podróżował między Północną a Południową Koreą, nakłaniając polityków z obu krajów do zainicjowania dialogu i pojednania. Efekty tego dialogu wkrótce docenili Norwegowie, przyznając w 2000 r. Pokojową Nagrodę Nobla prezydentowi Południowej Korei.
Ostatnio media donosiły, że Carter postulował zawieszenie przez USA embarga gospodarczego wobec Kuby oraz zakazu podróży do tego kraju obywateli amerykańskich. Podczas wizyty na Kubie Carter namawiał Fidela Castro do demokratyzacji jego dyktatorskich rządów i pojednania się ze Stanami Zjednoczonymi. Castro zgodził się na wystąpienie radiowe Cartera i spotkanie z dysydentami domagającymi się wolnych wyborów na wyspie.
Dynamiczny oręż - prawa człowieka
W aspekcie naszej polskiej historii chciałbym w tej korespondencji przypomnieć, że Carterowska koncepcja walki o prawa człowieka bardzo nam pod koniec lat 70. pomogła. Na konferencji helsińskiej z udziałem przedstawiciela Watykanu w dokumentach odnotowano prawa człowieka, a wśród nich prawo do wolności religijnej. Dało to polskiej opozycji demokratycznej i Kościołowi pewne wsparcie - niezwykle ważne w warunkach komunistycznych rządów. Natychmiast zwróciły uwagę na te prawa człowieka - zapisane w międzynarodowym układzie europejskim - różne organizacje opozycji demokratycznej, z których w następnym dziesięcioleciu, już za pontyfikatu Jana Pawła II i po jego pierwszej wizycie w Ojczyźnie w 1979 r., wyrósł ogromny ruch społeczny - polska "Solidarność". Prezydent Carter podczas podróży po Europie w 1977 r. złożył krótką wizytę w PRL. Wówczas to w publicznym wystąpieniu odważnie przypomniał rządzącym komunistom, że - niestety - "Polska znajduje się pod sowiecką dominacją". My, Polacy, nie powinniśmy zapomnieć, że w końcu 1980 r., gdy 1grudnia ruchy wojsk radzieckich i wojsk Układu Warszawskiego wyraźnie otoczyły Polskę, by zastraszyć "Solidarność", i gdy wręcz groziła zbrojna interwencja na wzór tej z 1968 r. na Czechosłowację - prezydent Carter wystosował do Breżniewa list z ostrzeżeniem. Zbigniew Brzeziński, doradca Cartera ds. bezpieczeństwa narodowego, napisał w związku z zaistniałą sytuacją, że Rosjanie wycofali się w ostatniej chwili pod wpływem nacisków USA.
Uroczyście, ale skromnie
Oslo przygotowało się - jak co roku - bardzo solidnie i uroczyście na przyjęcie Laureata. Oprawę artystyczną stanowił koncert w wykonaniu artystów z różnych narodów świata. Tegoroczny Laureat przyleciał z Atlanty, gdzie w stanie Georgia dynamicznie funkcjonuje jego Fundacja społeczna, spiesząca z różnymi programami pomocy ludności z ponad 65 krajów. Fundacja ma m.in. swój oddział w Korei Północnej i Chinach.
Norwegowie są ludźmi skromnymi i znacznie mniej było tu, w Oslo, niż ma to miejsce w Sztokholmie - przesadnej pompy. Nobliści w Oslo mogą odbierać Nagrodę Pokojową w zwykłych garniturach, nie obowiązują ich fraki czy smokingi. Wiele Norweżek, nawet panie będące ministrami, przybywa na uroczystość wręczenia Nagrody w strojach ludowych, a nie w sukniach z ekskluzywnych domów mody. Norwegowie są dumni ze swojej kultury i nie wstydzą się jej, co - niestety - zdarza się w Polsce, gdzie zwyczaj noszenia strojów ludowych zanika.