Listopadowa zaduma nad życiem i śmiercią, światem doczesnym i wiecznością, zachęca do stawiania ważnych pytań dotyczących naszego życia ziemskiego i wieczności. Liturgia Słowa Bożego niedzieli i uroczystości listopadowych mówi o śmierci, zmartwychwstaniu, Sądzie Ostatecznym, królestwie niebieskim i o życiowej drodze ludzi, by w końcu postawić nam przed oczy postać Chrystusa Króla, który przyszedł na ziemię w postaci Dziecięcia, dał się ukrzyżować z miłości do nas i pragnie ciągle przychodzić w Eucharystii, by w nas i przez nas budować w świecie swoje królestwo. Listopadowa zaduma nad przemijaniem i przyszłością prowadzi w końcu do pełnego nadziei i radości wołania adwentowego: „Przyjdź, Panie Jezu!”. O, jaka mądrość zawarta jest w liturgii Kościoła! Słowo Boże każe nam konfrontować ciągle na nowo naszą wiarę z codziennością; stawia pytania o jakość tej wiary, o sposób spojrzenia na świat i wartości, którymi powinniśmy się kierować. W tym świetle jawią się pytania: „Kto tak naprawdę rządzi tym światem?”, „Czy Chrystus jest dla współczesnych naszych braci i sióstr żyjących nad Wisłą naprawdę Królem?”, „Czy pragniemy Jego królowania?”…
Chrystusowe królowanie jest pełne miłości i pokory. On szanuje wolność człowieka, ale pragnie też naszego zbawienia, więc cierpliwie puka do drzwi serc ludzkich. Wielu tego pukania nie chce usłyszeć. Pozostają głusi na Jego wołania i prośby. Chrystus działa dzisiaj w Kościele i przez Kościół. Wielu naszych rodaków należąc oficjalnie do Kościoła gardzi tym Kościołem, odrzuca Kościół z jego nauczaniem, stawiając się w swojej pysze ponad Kościołem. Politycy uważający się za wielkich chcą odebrać Kościołowi prawo do nauczania, do nazywania złem tego, co w świetle naszej wiary złem jest.
Prymas Wyszyński będąc w więzieniu i bolejąc nad tym, jak ówcześni wielcy tego świata chcieli zniszczyć Kościół, a przynajmniej podporządkować go sobie i uniemożliwić głoszenie Bożej prawdy, napisał słowa pełne nadziei w zwycięstwo Chrystusa i Jego Kościoła, przedstawiając alegoryczną opowieść o wronie i jodle: „Siadła wrona na czole wyniosłej jodły. Spojrzała władczo wokół i wydała okrzyk zwycięstwa. Tej wrzaskliwej zjawie wydaje się prawdziwie, że jodła zawdzięcza jej wszystko: swój byt, wysmukłą piękność, trwałą zieleń, siłę w walce z wichrami. Godny podziwu jest ten tupet wrony. Wielka dobrodziejka stojącej cicho jodły. A jodła ani drgnie; zda się nie dostrzegać wrony; pogrążona w zadumie, wyciąga gałązki ramion swoich ku niebu. (…) Nic nie zmąci jej myśli, jej powagi, spokoju. (…) Nie czujesz się pewna i dlatego krzykiem nadrabiasz brak męstwa. To ja wyrosłam z ziemi i trwam korzeniami w jej sercu. A ty, wędrowna chmuro, co rzucasz cień smutku na złociste me czoło, jesteś igraszką wichrów. Trzeba cię spokojnie wycierpieć. Wykraczesz swoją nudną, bezduszną, jakże ubogą pieśń - i odpłyniesz. (…) Był las, nie było was - i nie będzie was, będzie las”. (Stefan Kardynał Wyszyński, „Zapiski więzienne”, Warszawa 2006, s. 67.) Rządy ludzkie są przemijające, a prawdziwa mądrość powinna prowadzić do poszanowania tego, co Boże.
Chrystus Król stoi pokornie i puka… Czy wielcy tego świata nie zapragną jednak zatrzasnąć przed Nim „drzwi systemów politycznych i gospodarczych”? Czy nie przekonają społeczeństwa do tego, że można zbudować lepszy, nowoczesny i szczęśliwy świat bez Chrystusa? Jeśli tak się stanie, to biada tym społeczeństwom, systemom politycznym i gospodarczym; biada tym narodom… Wieża Babel, o której pisze Pismo Święte też wyglądała początkowo imponująco, tak iż budujący uwierzyli, że może ona sięgnąć nieba i człowiek będzie równy Bogu; będzie dyktował Mu prawa i warunki współistnienia. Pycha i władza często czynią człowieka ślepym, a z Biblii wiemy, jak ta historia się zakończyła… Choć wydaje się, że Chrystus milczy i śpi, jak wówczas w łodzi z Apostołami, podczas burzy szalejącej na Jeziorze Galilejskim, to pamiętajmy, że On jest królem, i jak mówi liturgia Wielkiej Soboty „On jest początkiem i końcem, do Niego należy czas i wieczność, Jemu należy się chwała panowanie przez wszystkie wieki wieków”.
Nie lękajmy się przy tym, że Chrystus i Kościół jest słaby. Chrystus jest mocny! On zwyciężył na krzyżu szatana i jego panowanie w świecie, a przez swoje zmartwychwstanie pokazał, że jest Panem (gr. Kyrios). Jedno Jego słowo wystarczyło, aby burza na jeziorze umilkła. Kto opowie się po Jego stronie, ten nie przegra, choćby tak na zewnątrz wyglądało i choćby musiał przejść do Jego królestwa drogą męczeństwa, jak bł. ks. Jerzy Popiełuszko. Słabość Kościoła jest więc pozorna. On jest mocny o tyle, o ile jego członkowie przyjmują tę moc Chrystusa Zmartwychwstałego i pragną żyć z Nim w jedności. Kościół jest Chrystusowy i „bramy piekielne go nie przemogą”. To prawda, że to zwycięstwo przyjdzie jednak drogą paschalną: do Wielkanocy droga wiedzie przez Wielki Piątek. W Katechizmie Kościoła Katolickiego czytamy: „Królestwo wypełni się więc nie przez historyczny triumf Kościoła zgodnie ze stopniowym rozwojem, lecz przez zwycięstwo Boga nad końcowym rozpętaniem się zła, które sprawi, że z nieba zstąpi Jego Oblubienica. Triumf Boga nad buntem zła przyjmie formę Sądu Ostatecznego po ostatnim wstrząsie kosmicznym tego świata, który przemija”. (KKK nr 677). Nie chciejmy więc Kościoła triumfującego za cenę kompromisu ze złem i za cenę zdrady Chrystusa. Można zaryzykować nawet stwierdzenie, że sprzeciw ze strony możnych tego świata wobec Kościoła i jego nauki jest sprawdzianem i dowodem jego wierności Chrystusowi, który też został odrzucony. Triumf Kościoła zostanie dany z góry po wcześniejszym jego prześladowaniu i poniżeniu. Prawdziwe zwycięstwo Kościoła, w tym każdego z nas, zależy więc jedynie od wierności Chrystusowi, choćby ta wierność miała wiele kosztować. Uczyńmy więc naszą modlitwą słowa: „Jezu cichy i serca pokornego, uczyń serca nasze według Serca Twego!”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu