Myślę, wiaro moja,
że Chrystus
na nasze przebudzenie
ciągle z nadzieją czeka,
jak w Wieczerniku kiedyś,
aż do późnej pory,
do Judaszowego wyjścia
w mrok nocy.
Czeka na nadejście
naszej właściwej godziny
zbliżenia się do Niego.
Czeka na nasze oczy,
które Go dostrzegą
w tłumie przeróżnych oblicz,
i na drogach dzisiaj
tak ożywionych i zaludnionych, które kiedyś przemierzał
w kurzu ludzkich trosk
i największej troski o nasz los.
I będzie po nich kroczył,
zda się niewidocznie,
będzie przechodził
nawet kilka razy
obok nas,
prawie że tykając nas za ramię.
Tak, wiaro moja,
tak będzie po ostatni dzień,
bo taki już On,
będzie niewidocznie
nękał człowieka,
by wreszcie zdobyć go,
by przytulić do serca
płonącego miło:
wziąć za rękę
i poprowadzić,
gdzie Ojca wieczny jest dom.
Cremisan - Jerozolima
10 października 2002 r.
Pomóż w rozwoju naszego portalu