W całkowitej tajemnicy – skrycie, bez kamer i publiczności – odbyło się zaprzysiężenie Alaksandra Łukaszenki na kolejną kadencję prezydencką. Zostało ono nazwane przez część białoruskich decydentów „koronacją mafiosa”, a nie dopełnieniem aktu wyborczego.
Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że obserwowane masowe protesty w Mińsku, Grodnie, Pińsku czy Lidzie uświadomiły nam, Polakom, iż mamy w ogóle takiego sąsiada jak Białoruś oraz że Białorusini są zdolni do tego, by z determinacją, poświęceniem, ofiarą krwi, a nawet życia zorganizować protesty nie tylko przeciw fałszerstwu wyborczemu, ale i przeciw nadal istniejącemu, postsowieckiemu układowi, który te fałszerstwa umożliwia, który od 26 lat utrzymuje bardziej gubernatora, dyktatora i strażnika interesów Kremla niż prezydenta – ojca narodu. W czasie demonstracji na ulicach białoruskich miast nie ma flag unijnych ani rosyjskich. Powiewają tylko te biało-czerwono-białe, pokazując, że Białoruś chce być państwem wolnym i niezależnym, zarówno od strony zachodniej, jak i wschodniej.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Białoruś, której ziemie wchodziły od końca XIV wieku w obszar Rzeczypospolitej, była kształtowana, budowana i rozwijana pod wpływem naszej, zachodniej cywilizacji. Stanowiła istotną część II RP, uznawanej przez wielu z nas za wzorzec państwa i przykład nadludzkiej determinacji w walce o niepodległość oraz wskrzeszenie ze zgliszczy gospodarki. Odnoszę wrażenie, że o tym zapomnieliśmy, a rozdarte wspomnienia Kresów podzieliliśmy między Litwę z ostrobramskim Wilnem a czarnoziemską Ukrainę z bohaterskim Lwowem. To wspomnienia karmione pamięcią wielkich bitew, Sienkiewiczowskim snem o potędze, utrwalane mitem rycerstwa oddanego sprawie ku pokrzepieniu serc, Mickiewiczowskim Panem Tadeuszem zanurzającym się w nasze szlacheckie, choć nie tylko, tradycję i obyczaje. O Białorusi w zasadzie cisza, choć to państwo, z rdzennymi Polakami stanowiącymi blisko 10% populacji, bardziej dla nas kluczowe niż wspomniane Litwa czy Ukraina. Położone na wschód od Polski, graniczy zarówno z nami, jak i z Moskwą, ryglując historyczną Bramę Smoleńską, nazywaną kluczem do Moskwy, która, począwszy od XIV wieku, była i pozostaje najważniejszym miejscem w kampaniach wojennych.
Pytaniem retorycznym jest, czy powinniśmy wspomagać Białoruś. Jak wspomniałem, stanowi ona dla nas ostatnie wrota przed Moskwą, które będą zamknięte od naszej strony lub od tej rosyjskiej – albo Moskwa, albo my będziemy decydowali, czy i kiedy te wrota mają się otworzyć. To my musimy wyznaczyć kierunki oraz scenariusze działań, stać się liderem w pomocy Białorusinom w budowaniu demokratycznego państwa.
Cenne i właściwe jest zaangażowanie Polski w wypracowanie szerokiej reakcji międzynarodowej, przy wykorzystaniu stanowiska Trójkąta Lubelskiego, Grupy Wyszehradzkiej oraz państw bałtyckich, do nieuznania ważności wyborów oraz wzywania prezydenta Łukaszenki do zaprzestania walki z narodem białoruskim i rozpoczęcia rozmów z opozycją. Powinna być realizowana droga angażowania struktur unijnych, Rady i Komisji Europejskiej, w tworzenie politycznego planu dla Białorusi i sankcji dla urzędników Łukaszenki, przy jednoczesnym wdrażaniu zaproponowanego przez premiera Mateusza Morawieckiego „planu Marshalla” dla Białorusi, który przez szereg działań gospodarczych i mechanizmów finansowych ma wspomóc, zabezpieczyć oraz uaktywnić Białoruś.
Od wydarzeń za naszą wschodnią granicą i tego, jak ten konflikt się zakończy, będzie zależeć przyszłość nie tylko Białorusi, ale także Polski. Pamiętajmy, że chęć dominacji Rosji i ekspansji na Zachód nie będzie słabła, jeśli nie będziemy się starali temu przeciwstawić. A teraz nadarza się do tego najlepsza okazja.