Reklama

Wiara

Podpatrzone

Szczęście po polsku

Nawet jeśli nie chcemy się do tego przyznać, każdy z nas szuka sposobu, by wieść wygodne i szczęśliwe życie. Pomijając próby definiowania szczęścia, które dla każdego znaczy coś innego...
Czy możemy się go nauczyć, czerpiąc z pomysłów innych narodów?

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Gdy jesień zaczyna przybierać swoje mniej przyjazne oblicze, a temu, co za oknem, bliżej już do zaawansowanej (czyt. mokrej, wietrznej i coraz bardziej zimnej) zimy, człowiek odczuwa coraz silniejsze skłonności do popadania co najmniej w przygnębienie, a wyjściom z domu – ba, wyściubianiu nosa z łóżka! – towarzyszy uporczywa myśl: „czy to naprawdę konieczne?”. Zamiast tego wolelibyśmy zakopać się pod kocem, z gorącą herbatą w jednej ręce, a z książką w drugiej, i przeczekać w ten sposób do nadejścia wiosny. Można zaryzykować twierdzenie, że tak właśnie na ponurą końcówkę roku reaguje spora część naszego społeczeństwa.

Jaki naród, taki sposób

Ile narodów, tyle sposobów na szczęśliwe i wygodne życie – bez pośpiechu i problemów. Japończycy twierdzą, że każdy ma swoje „ikigai”, czyli siłę napędową ludzkiej egzystencji, która wcale nie jest równoznaczna z osiąganiem sukcesów, a raczej wiąże się z czerpaniem drobnych radości z codzienności. Z tą koncepcją korespondują skandynawskie filozofie szczęścia i to one są bodaj najbardziej znane również na naszym polskim gruncie (na ich temat powstały niezliczone ilości poradników). Duńczycy mają swoje „hygge”, Szwedzi – „lagom”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

O mieszkańcach Danii mówi się, że są najszczęśliwszym narodem na świecie (w Kopenhadze istnieje nawet Instytut Szczęścia). „Hygge” nie da się jednoznacznie zdefiniować, bo tak naprawdę dla każdego to pojęcie może oznaczać coś innego. Najprościej mówiąc, „hygge” to spędzanie czasu w miłym towarzystwie (niekiedy swoim własnym), tworzenie swoistego ogniska domowego, które kojarzy się z przytulnością, poczuciem bezpieczeństwa, ciepłem i prostotą, to wszechobecna biel. W tej filozofii chodzi nie tylko o przedmioty, którymi się otaczamy (a tych powinno być tylko tyle, ile to naprawdę konieczne!), ale o styl życia: aktywność na świeżym powietrzu, spędzanie maksymalnie dużo czasu z rodziną i przyjaciółmi (lepiej, gdy jest ich mniej, ale prawdziwych), celebrowanie posiłków – itd. Kulminacja „hygge” następuje w okresie Bożego Narodzenia, gdy zima przybiera na sile (w krajach skandynawskich jest to naprawdę odczuwalne), a dni są najkrótsze w roku. Duńczycy wówczas wspólnie grzeją się przy kominkach i popijając korzenne napoje i gorącą czekoladę, czerpią radość z bieżącej chwili. Tak po prostu. Nie może przy tym, oczywiście, zabraknąć świec! Mówi się, że statystyczny mieszkaniec Danii zużywa ich rocznie 6 kg, i to tylko tych niezapachowych, organicznych, bo życie w zgodzie z naturą również jest jednym z wyznaczników „hygge”.

Szwedzkie „lagom” w największym skrócie oznacza „w sam raz”, „z umiarem”. To w pewnym sensie złoty środek: skromność, brak przesady we wszystkim, co się robi, poczucie stosowności, poszukiwanie harmonii w każdym aspekcie życia – co jednocześnie nie oznacza dążenia do doskonałości, bo ta jest zwyczajnie nieosiągalna. To zaspokajanie swoich potrzeb na tyle, na ile jest to możliwe, realizowanie pasji i stopniowe uwalnianie się od nadmiaru dóbr materialnych, które potrafią przytłoczyć.

Podsumujmy: w ujęciu skandynawskim, aby osiągnąć szczęście, trzeba otaczać się bliskimi ludźmi, dbać o to, by wokół nas było miło, ciepło i przytulnie, i żyć w jasnych barwach, w szeroko pojętej zgodzie ze sobą i ze światem. Wszystko to brzmi pięknie, wręcz sielankowo. Tylko czy da się przenieść na polski grunt?

Polski pomysł eksportowy

Gdyby spojrzeć na sprawę stereotypowo, przeciętny Polak haruje ponad siły za nieproporcjonalnie małe pieniądze, których brak jest źródłem większości jego problemów. Na wakacje jeździ co kilka lat – bo są pilniejsze wydatki, do restauracji zagląda od święta – bo jedzenie w domu bardziej się opłaca, z przyjaciółmi spotyka się rzadziej, niż by chciał, bo jeśli nawet ma czas, to często zmęczenie bierze górę... Nie w głowie mu myślenie o harmonii i umiarze. A Szwedzi czy Duńczycy w jego oczach to ludzie, którzy żyją w krajach dobrobytu i nie wiedzą, co to prawdziwe problemy.

Reklama

Przed dwoma laty na rynku wydawniczym pojawiła się książka o wiele mówiącym tytule: „«Jakoś to będzie». Szczęście po polsku”, autorstwa Beaty Chomątowskiej, Doroty Gruszki, Urszuli Pieczek i Daniela Lisa. Publikacja ta została zauważona również poza granicami naszego kraju – spory artykuł nią zainspirowany pojawił się nawet na BBC Travel, i to z jasnym przekazem: Zapomnij o „hygge”, bo „jakoś to będzie!”. Zainspiruj się narodem, który przetrwał mimo tak trudnych zawirowań historii. Czy zatem rzeczywiście nasza polska filozofia szczęścia może konkurować z „hygge” czy „lagom”?

Jakoś to będzie

Nie ma się co oszukiwać, Polacy ze Skandynawią mają niewiele wspólnego. Podczas gdy Szwedzi czy Duńczycy istotnie nie mogą narzekać na zarobki, wsparcie socjalne czy stabilność polityczną, my – jako naród – mamy za sobą całe mnóstwo historycznych doświadczeń, których skutki często odczuwamy do dziś, a które niejednego mogłyby doprowadzić na skraj załamania. Obiektywnie rzecz biorąc, naród z taką historią nie powinien istnieć – a jednak wciąż trwa i ma się dobrze. Czy można to wytłumaczyć inaczej niż właśnie dążeniem do szczęścia na przekór wszystkiemu i wszystkim? Z trudnych losów własnego kraju wyciągnęliśmy pozytywne wnioski – i właśnie to sprawia, że można chyba powiedzieć, iż szczęścia, jakkolwiek by go nie definiować, w naszym narodzie nie brakuje.

Reklama

Polski sposób na szczęście? Czerpanie radości ze wszystkiego, co tylko na to pozwala, na przekór przeciwnościom, za to stosownie do okoliczności. Hasło: „jakoś to będzie!”, które tak często da się usłyszeć z polskich ust, nie ma na celu taniego pocieszania, a raczej podkreślenie, że my, Polacy, naprawdę wierzymy w to, że choćby rozum podpowiadał, iż nie ma na to szans, wszystko się jeszcze ułoży. Zaradność, gościnność, celebrowanie tradycji rodzinnych, wytrwała ufność w to, że cokolwiek się zdarzy, damy radę – to cechy, które można nazwać polskim znakiem rozpoznawczym. A że przy tym sporo się nanarzekamy? Cóż, efekt uboczny!

Każdy naród ma swoją specyfikę. Polacy są pracowici, spontaniczni, odważni i wytrwale dążą do celu; gdy sprawy idą nie po naszej myśli, często ratujemy się ironią, sarkazmem czy wręcz czarnym humorem, ale to właśnie pozwala nam zachować optymizm.

Przysłowie głosi: cudze chwalicie, swego nie znacie. I trudno się z nim nie zgodzić, przynajmniej w kwestii poszukiwania sposobu na osiągnięcie szczęścia. Dopasowywanie tradycji, obyczajowości i mentalności jednych narodów do wzorców wypracowanych w innych krajach (notabene to, czy u samego źródła są one wprowadzane w życie, stanowi osobną historię) wydaje się mało sensowne, jeśli weźmiemy pod uwagę choćby historyczne zawieruchy czy położenie geopolityczne. To trochę jak koloryzowanie rzeczywistości, a co za tym idzie – oszukiwanie samych siebie. Zresztą: czy obce zawsze musi oznaczać lepsze...?

Cała sprawa wydaje się banalnie prosta: wystarczy otaczać się ludźmi, których kochamy, bezinteresownie czynić dobro i nie gonić ślepo za niedoścignionym ideałem wyczytanym w poradnikach, a przede wszystkim starać się dążyć do... świętości. Do tego nie potrzeba gorącej czekolady, grzanego wina, ciepłego kocyka ani śniegu za oknem. Ot, cały przepis na szczęście. Nie tylko po polsku.

2019-12-10 08:48

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wiara i emocje – niebezpieczeństwa

Niedziela Ogólnopolska 36/2016, str. 34

[ TEMATY ]

wiara

fotolia.com

Życie religijne bez przeżyć, wzruszeń, uczuć, bez smutku i żalu, bez radości i uniesień byłoby niepełne i niedojrzałe.
Czy jednak emocje czasami nie deformują doświadczenia wiary?

Rzeczywiście. Dzieje się tak wtedy, gdy doświadczenie religijne zostaje zredukowane tylko do przeżycia. Oznacza to, że akcent położony jest nie na prawdę obiektywną, lecz na subiektywne jej doświadczenie, i to takie, w którym dominują stany emocjonalne. Wówczas emocje stają się cenne same w sobie, nawet te negatywne, gdyż decydują o dynamice stanów i dają złudne poczucie bogatego życia wewnętrznego. W wymiarze społecznym może się to przejawiać w poszukiwaniu ludzi, którzy podzielają te same doświadczenia. Powstają grupy, których członkowie wzmacniają wzajemnie lub wręcz indukują własne emocje. W swych wyrafinowanych formach może to dawać początek zamkniętym, „wybranym” wspólnotom. Wszystko zaś, co według tych „wybranych” sprzeciwia się takiemu rozumieniu wiary, odbierane jest jako kwestionowanie autentyczności człowieka. Wtedy w miejsce Boga pojawić się może bożek, czyli własne ego, własna osobowość czy stany uczuciowe. W każdym przypadku jest to własna subiektywność. Antropocentryzm, tak cenny w relacjach międzyludzkich, stojący na straży godności i wolności człowieka, a przeakcentowany w rozumieniu wiary, religijności i doświadczenia religijnego, obraca się przeciw człowiekowi, czyniąc z tego, co w człowieku skończone i przygodne, miarę rzeczy i istotę sensu. Innymi słowy – nie Pan Bóg, ale człowiek i jego przeżycia stają się wtedy najważniejsze, a adorując samego siebie, żyje się złudzeniem, że kontempluje się Stwórcę.
CZYTAJ DALEJ

Diecezja sosnowiecka: Sąd aresztował jednego z księży podejrzanego o przestępstwa seksualne

2024-10-02 14:08

[ TEMATY ]

diecezja sosnowiecka

Adobe Stock

ZDJĘCIE ILUSTRACYJNE

ZDJĘCIE ILUSTRACYJNE

Sąd Rejonowy w Sosnowcu aresztował w środę na trzy miesiące jednego z zatrzymanych księży z diecezji sosnowieckiej. Prokuratura zarzuca mu przestępstwa o charakterze seksualnym.

Informację o uwzględnieniu w wniosku o aresztowanie przekazała PAP rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Sosnowcu Dorota Pelon.
CZYTAJ DALEJ

Papież: Synod znakiem gotowości Kościoła do słuchania głosu Ducha Świętego

2024-10-02 17:31

[ TEMATY ]

synod

papież Franciszek

PAP/EPA/ETTORE FERRARI

„Nasze zgromadzenie tutaj jest znakiem gotowości Kościoła do słuchania głosu Ducha Świętego" - stwierdził Franciszek otwierając pierwszą kongregację generalną XVI Zwyczajnego Zgromadzenia Ogólnego Synodu Biskupów. Ojciec Święty wyjaśnił także znaczenie czynnego udziału w tym wydarzeniu osób, które nie są biskupami. Przestrzegł przed przeciwstawieniem hierarchii wiernym świeckim.

Papież podkreślił rolę Ducha Świętego w obradach Synodu, a także w dziele misyjnym Kościoła. Przypomniał wymowę wczorajszego czuwania pokutnego i zaznaczył, że pokora jest także darem Ducha Świętego, a Kościół zawsze potrzebujący reformy musi być otwarty na Jego natchnienia.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję