Czy napływające informacje o sukcesach w walce z tzw. Państwem Islamskim w Iraku czy Syrii i o wyzwalaniu spod panowania dżihadystów kolejnych terenów to dobra informacja dla chrześcijan? No właśnie – niekoniecznie. Owszem, bitwa może i jest wygrana, ale rezultat wojny nie musi być dla chrześcijan pełną wiktorią. Byłoby tak, gdyby mogli powrócić do swoich domów, a na to na razie się nie zanosi.
Według organizacji monitorujących sytuację chrześcijan na Bliskim Wschodzie, w ostatnich dwóch dekadach z Iraku „wyparowało” 80 proc. chrześcijańskiej populacji. W Syrii nie ma już połowy chrześcijan, którzy mieszkali na tych ziemiach przed 5 laty. Duża część z nich przebywa w obozach poza granicami kraju. Może i chcieliby wrócić, ale powstrzymuje ich przed tym nadal niepewna sytuacja. Przed chrześcijanami staje również zadanie odbudowy populacji, co oznacza konieczność rodzenia się większej liczby dzieci. Tego jednak nie będzie dopóty, dopóki ryzyko będzie takie jak dziś. Chrześcijanie na Bliskim Wschodzie nadal czują się opuszczeni przez wspólnotę narodową i wyczekują zdecydowanego działania – także chrześcijańskich państw i ich dyplomacji – w ich obronie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu