Ten rok jest dla naszej rodziny czasem wyjątkowym. Synek przygotowuje się do przyjęcia sakramentu Eucharystii, co w pewnym uproszczeniu oznacza całoroczne rodzinne rekolekcje. Piękny to czas i zaskakujący zarazem.
Podczas jednej z „przygotowawczych” Mszy św. dzieci otrzymały książeczki do modlitwy. Książeczka synka wylądowała na półce i spędziła tam kilka tygodni, pokrywając się coraz grubszą pierzynką kurzu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Pewnego dnia podczas obiadu synek zagadnął:
– Mamo, a siostra na religii powiedziała, że ta książeczka do modlitwy powinna być naszym przyjacielem. Czemu tak powiedziała?
Chwilę milczałam, zastanawiając się nad odpowiedzią. Wówczas przed oczami stanął mi obraz mojej babci. Odkąd pamiętam, miała problemy z chodzeniem i niemal we wszystkich wspomnieniach widzę ją siedzącą na kanapie... z książeczką do modlitwy. W tej samej chwili przypomniałam sobie, że to właśnie ta książeczka stanowi moją jedyną materialną pamiątkę po babci.
Opowiedziałam o tym synkowi, a on natychmiast poprosił, żebym mu ją pokazała. Zdjęłam z półki maleńką, pożółkłą, rozpadającą się książeczkę do modlitwy.
– Była wydrukowana jeszcze przed wojną – powiedziałam, pokazując synkowi datę wydania – 1925 r.
– I widać, że twoja babcia była z nią bardzo zaprzyjaźniona – odparł w zadumie.
Reklama
– Dużo się modliła, zwłaszcza za swoją rodzinę – uśmiechnęłam się do wspomnień. – Za życia wyprosiła nam wiele łask, ale i teraz też na pewno się za nas modli.
– Modlitwami z książeczki? – dopytywał synek.
– Kto wie... św. Franciszek Salezy powiedział: „Przyjaźnie, które się rozpoczęły na tym świecie, zostaną uniesione w górę i nigdy już nie będą zerwane”.
Następnego dnia wieczorem synek przyniósł na modlitwę rodzinną swoją książeczkę.
– No, co?! – zapytał, widząc nasze zdziwione miny. – Zaprzyjaźniamy się.
* * *
Maria Paszyńska
Pisarka, prawniczka, orientalistka, varsavianistka amator, prywatnie zakochana żona i chyba nie najgorsza matka dwójki dzieci