Reklama

Głos z Torunia

Miłosierni (I)

Wędka dla każdego

Pracują w różnych miejscach. Czasem znamy ich z sąsiedztwa. Są wytrwali w tym, co robią. A robią rzeczy małe, zwyczajne: są z drugim człowiekiem, idą do niego, podają szklankę wody. Albo przynoszą Pana Jezusa. Leczą lub karmią. Rzeczy zwyczajne stają się wielkie, kiedy są wykonywane z miłością. Ale oni wzbraniają się, by mówić o nich w kategoriach wielkości. Zwyczajni miłosierni... Zapraszamy do zapoznania się z serią wywiadów i reportaży dotyczących ludzi, którzy w szarej codzienności zapalają światło miłości miłosiernej

Niedziela toruńska 36/2016, str. 6-7

[ TEMATY ]

wywiad

stowarzyszenie

stowarzyszenie

Archiwum stowarzyszenia

Wojciech Przybysz (pierwszy z prawej) z wolontariuszami miłosierni (I) i podopiecznymi w busie „Wędki” podczas animacji w terenie

Wojciech Przybysz (pierwszy z prawej) z wolontariuszami
miłosierni (I) i podopiecznymi w busie „Wędki” podczas animacji w terenie

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Na toruńskiej Starówce przy ul. Jęczmiennej 10 swoją siedzibę ma Stowarzyszenie Dzieciom i Młodzieży „Wędka” im. każdego Człowieka.

Łowią ludzi, bo – jak piszą na swojej stronie internetowej – „każdy może stać się wędką dla drugiego, każdy może stać się inspiracją do działania”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Z Wojciechem Przybyszem, prezesem stowarzyszenia, rozmawia Joanna Kruczyńska

* * *

JOANNA KRUCZYŃSKA: – Co to jest „Wędka”?

WOJCIECH PRZYBYSZ: – „Wędka” to stowarzyszenie skupiające wolontariuszy poświęcających swój czas dla dzieci, które tego czasu z różnych przyczyn mają dużo: rodzice nie za bardzo dzieckiem się interesują albo są zapracowani. Naszym celem jest przygotowanie dzieci i młodzieży do wchodzenia w dorosłość i samodzielność bez zniekształceń, uprzedzeń, zahamowań i zranień poprzez bycie z nimi na co dzień.

– Kto jest założycielem stowarzyszenia?

Reklama

– Założycielem „Wędki” jest Pan Bóg. Nawróciłem się z wiary katolickiej na wiarę katolicką, a swoją drogę do Boga odnalazłem na kursie Alfa. Owocem kursu był udział w rekolekcjach ignacjańskich. Podczas adoracji Najświętszego Sakramentu patrzyłem na opłatek mieniący się w świetle. Zacząłem pytać: Boże, gdzie Ty tu jesteś? To był czas Bożego Narodzenia, był żłobek, a w nim figurka Jezusa. Usłyszałem wtedy w sercu: „Zajmij się moimi dziećmi, a odnajdziesz Mnie”. Wydawało mi się to bez sensu, ale mój kierownik duchowy mi to wyjaśnił: „Wojtek, jak pytasz, to dostajesz odpowiedź”. To był styczeń 2011 r. Wróciłem z rekolekcji z nastawieniem, że założę stowarzyszenie pomagające dzieciom. Zaraziłem tym pomysłem kilkoro znajomych. Spotkanie założycielskie odbyło się pod koniec stycznia, a stowarzyszenie zostało założone 1 kwietnia 2011r.

– I to nie był żart?

– To nie był i nie jest żart, a Boże działania przewracające życiorysy wielu osób. Tutaj trzeba połamać swoją schematyczność, bo trudnością jest to, że wolontariusz do każdego musi podchodzić indywidualnie. To często budzi frustracje, bo chciałem tak, a wyszło inaczej. Jednakże te frustracje kształtują charakter. I w „Wędce” tak właśnie jest: dostajesz odrobinę, by na resztę móc sobie zapracować samemu. Czasem to, co wypracujesz, okazuje się, że jest niefajne, nieakceptowalne. Uczymy się, co zrobić z tym poczuciem, że praca, którą w to włożyłeś, jest ciężarem, a nie sukcesem.

– Taka walka ze sobą dotyczy zarówno wolontariuszy, jak i podopiecznych?

Reklama

– Tak. Wolontariuszy, bo człowiek miewa tendencje do realizowania własnych ambicji pod przykrywką pomocy drugiemu. I podopiecznych, bo są z różnych domów. To poligon wychowawczy i moralny. Dzieci, które tu dłużej przychodzą, potrafią być ostre wobec tych nowych. No bo jeżeli ja dbam o miejsce, do którego przychodzę od roku, a ty przychodzisz od niedawna i plujesz, czy wyzywasz, to ja cię upomnę. Mamy np. fundusz pizzowy. Dzieci zbierają pieniądze z przekleństw: każdy, kto w „Wędce” użyje przekleństwa, płaci złotówkę. To są zasady, które one same ustaliły i chętnie według nich funkcjonują. Na bieżąco więc widzimy owoce naszej pracy nad sobą i nad nimi, czy też owoce pracy Bożej nad nami.

– Do „Wędki” można przyjść codziennie oprócz niedzieli?

– Działamy od poniedziałku do soboty od godz. 13.30 do godz. 20, 21. Niedziela jest wolna, bo wtedy świętujemy, a kto chce, to idzie z nami na Mszę św., a potem razem np. na plac zabaw. Większość naszych dzieci ma rodziców może wierzących, ale na pewno „niekościołowych” i od nich nie dowiedzą się, że w niedzielę idzie się do kościoła, a tym bardziej, że się modli. My im to pokazujemy.

– Modlitwa jest jedną z zasad funkcjonowania „Wędki”?

– Dzieci wiedzą od początku, że w „Wędce” fundamentem jest Pan Bóg, jest więc też modlitwa, choć do niczego nie zmuszamy. Mamy ok. 250 dzieci. Ok. 170 z nich ma swojego duchowego opiekuna, który się za niego modli. To taka duchowa wędka. Pragniemy, aby każde z naszych dzieci miało takiego opiekuna, więc poszukujemy chętnych do modlitwy wśród znajomych, na rekolekcjach. Łowimy ich dla tych dzieci. W przyszłości chcemy, by dzieci poznały swoich opiekunów duchowych i również zaczęły modlić się za nich. W ten sposób chcemy stworzyć pomost z niebem, wędkę zarzuconą aż do nieba.

– Jakie zatem są inne zasady, według których postępujecie?

Reklama

– Do „Wędki” można przyjść w godzinach jej otwarcia, ale korzystać z niej można jak się ma odrobione lekcje lub jak się je odrobi w naszym tzw. cichym pokoju. Po lekcjach dzieci wykonują kolejną pracę. Same nie wiedzą, co to jest bałagan, więc mówimy im, co mają zrobić. Na karteczkach piszemy, że trzeba pozamiatać, odkurzyć, umyć schody. Każdy losuje karteczkę i robi to, co jest na niej napisane. Zasada jest jasna: bez zrealizowania zadania z karteczki nie korzystasz z „Wędki”. I dzieci pierwsze, co robią, jak przychodzą, to pytają o karteczki. Jedną z naszych zasad jest też, że dzieci nie jedzą tu chipsów, zupek chińskich czy nie piją energetyków. Najwięcej jest dzieci w wieku 8-12 lat, ale są też 2- i 3-latki – dzieci starszych naszych podopiecznych. Często mówią, że tu jest ich drugi dom.

– Lekcje odrobione, praca z karteczki wykonana i co wtedy?

– Jest szycie, elementy gotowania. Mamy męskie wyprawy z ojcami i wujkami, zaczynamy też spotkania, gdzie dziewczynki będą się uczyć tego, jak być dziewczynką. Wiele zależy od tego, co przyniesie dzień. Czasem ktoś zadzwoni i mówi, że ma 15 wejść do muzeum, więc idziemy. Czasem przyjeżdżają do nas ciekawi ludzie, którzy opowiadają nam o swoim życiu i dają świadectwo wiary. Funkcjonujemy projektowo, bo dzięki temu mamy pieniądze. Wolontariusze wraz z podopiecznymi „Wędki” wyruszają na animacje podwórek w Toruniu. Poszukiwanie skarbów z wykrywaczem metali, ciekawe sprzęty przyciągające uwagę, zabawy podwórkowe, grill – po prostu spędzamy razem czas, bawimy się z dziećmi i zapraszamy do „Wędki”. Również rodzicom opowiadamy, kim jesteśmy. Otrzymaliśmy wsparcie od MOPR-u i przez najbliższe 3 lata chcemy zajrzeć na każde podwórko w Toruniu.

– Aby zajrzeć na każde podwórko w Toruniu potrzeba ludzi…

– Owszem. I to ludzi, którzy nie szukają gotowych rozwiązań, a takich, którzy chcą dochodzić do celu mozolną pracą. Praca ta jest zauważana i doceniana, bo np. otrzymaliśmy nagrody marszałka województwa i prezydenta miasta. Potrzeba wolontariuszy na dzisiaj, ale i na tzw. jutro, bo chcemy stworzyć dom całodobowy. Chcielibyśmy też, aby zawiązała się wspólnota wędkowa. Wysyłamy naszą ofertę do gminnych świetlic, w których dzieje się niewiele. Wystarczy tam pojechać raz na tydzień, pobawić się, poanimować. Przygotowujemy się też do realizacji projektu, który nazywa się „Uczuś”. To autobus z wnętrzem edukacyjnym do odrabiania lekcji i sprzętem do animacji. Chcemy nim wyjeżdżać w teren, pomagać w lekcjach i bawić. Marzeniem jest również ranczo pod Toruniem, gdzie będziemy wyjeżdżać z naszymi dziećmi na weekendy, by miały tak jak było kiedyś podczas wakacji u babci na wsi.
Jednak naszym największym pragnieniem jest, by w końcu przestać funkcjonować. Chcielibyśmy, żeby nie było potrzeby istnienia takiej „Wędki” i aby nasz świat zainteresował się dziećmi, które gubi.

2016-09-01 09:56

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Duchowy fitness przez Internet

W diecezji gliwickiej rozpoczyna się inicjatywa „Zamiast wad – cnoty… według Serca Twego” – nietypowa akcja duszpasterska, której celem jest aktualne odczytanie kultu Serca Jezusowego. Nowość polega na sprzężeniu tematyki nabożeństw czerwcowych z cyfrowym przekazem dźwiękowym z sieci. W czerwcu we wszystkich kościołach w Polsce odbywają się tradycyjne nabożeństwa do Serca Pana Jezusa. W diecezji gliwickiej zrodził się pomysł na odczytanie istoty tej praktyki na nowo. Modlitwę w świątyniach wierni będą mogli odbyć regularne ćwiczenia duchowe, który w małych porcjach znajdą na specjalnej stronie w sieci. Cel akcji jest prosty: przeżyć czerwiec tak, by zmieniać się na wzór cnót Jezusowego Serca, wyliczonych w Litanii do Najświętszego Serca Pana Jezusa.
CZYTAJ DALEJ

Rozważania na niedzielę ks. Mariusza Rosika: Wtorkowe wesele

2025-01-16 10:27

[ TEMATY ]

rozważania

Ks. Mariusz Rosik

źródło: pixabay.com

Cud jest nie tylko przrekroczeniem naturalnych praw, ale zawiera Boże orędzie. Świadkowie cudów Jezusa nie tyle pytali: "Jak to jest możliwe?", ile raczej: "Co Bóg chce nam przez to powiedzieć?".

CZYTAJ DALEJ

Francja/ Małżeństwo obdarowało w testamencie zamek - miejsce, gdzie rozpoczęła się ich miłość

2025-01-16 19:51

[ TEMATY ]

małżeństwo

Francja

zamek

testament

wikipedia/Président

Zamek Sille-le-Guillaume

Zamek Sille-le-Guillaume

Średniowieczny zamek Sille-le-Guillaume w północno-zachodniej Francji został obdarowany kwotą 600 tys. euro przez parę, która poznała się w nim w dzieciństwie, gdy w miejscu tym działała szkoła. Zgodnie z testamentem państwa Guittet kwota zostanie przeznaczona na renowację zabytku.

Historia, którą opisały w ostatnich dniach francuskie portale informacyjne, rozpoczęła się w 1939 r., gdy w zamku mieściła się szkoła. Andre i Jeanne - wówczas w szóstej klasie - poznali się na dziedzińcu szkolnym i już się nie rozstali, aż do śmierci Andre w 2014 r. Nie mieli dzieci i w 2009 r. sporządzili testament, w którym zapisali cały swój majątek na rzecz zamku. Gdy w 2024 r. w wieku 97 lat zmarła Jeanne, wolę tę wykonano. Jesienią 2024 r. mer Gerard Galpin otrzymał list informujący o spadku.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję