Książka Piotra Semki „Recydywa? Lewy czerwcowy po 24 latach”, wydana w lecie tego roku przez Editions Spotkania, to dwie książki w jednej; pierwsza jest kontynuacją tej „drugiej” sprzed ponad dwudziestu lat, która teraz została dołączona do całości jako nieodzowny suplement (w formie reprintu). Obydwie stanowią bardzo szczególną, nierozdzielną całość. A w istocie to ta pierwsza książka jest suplementem drugiej – powstała w 2016 r. po to, by z żalem unaocznić, jak bardzo niezmienne pozostają wszystkie opisane 24 lata temu fundamentalne patologie III RP.
„Lewy czerwcowy” Jacka Kurskiego i Piotra Semki ukazał się w styczniu 1993 r. jako publicystyczno-dokumentalna odpowiedź na obalenie rządu Jana Olszewskiego pamiętną nocą 4 czerwca 1992 r. Mimo dużego nakładu (200 tys.) potrzebne były pirackie dodruki książki, a na jej podstawie powstał film „Nocna zmiana”, który również wywołał niemałe poruszenie opinii publicznej: przede wszystkim zdumienie i zaciekawienie tym, co naprawdę dzieje się w polskiej polityce, ale także przeogromne oburzenie dominującego w mediach okrągłostołowego establishmentu oraz następującą potem falę bezprzykładnej agresji wobec „prawicowych oszołomów wszelkiej maści”, „ciemnogrodu”, aż po Bogu ducha winne „moherowe berety” i „sektę smoleńską”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Zbyt wąski strumyczek
Reklama
Książka Kurskiego i Semki z 1993 r. to pięć analitycznych wywiadów ze świeżo przegranymi bohaterami tej strony prawicy, którą można ściślej opisać jako antywałęsowską, prodemokratyczną, niepodległościową, prozachodnią i która z powodu tychże „przypadłości” w późnych godzinach nocnych 4 czerwca 1992 r., po półrocznych rządach, została na długo zmieciona z głównej sceny politycznej III RP. Gdyby nie ferment wywołany właśnie tamtą książką, być może dominujące do niedawna bez reszty lewicowo-liberalne media ugruntowałyby ostatecznie swoją prawdę o tym, że obalając rząd Olszewskiego, uratowano Polskę i wszystkich Polaków przed wszechogarniającym pożarem lustracji prokurowanej wówczas przez Antoniego Macierewicza.
„Lewy czerwcowy” to w owym czasie jedyna tak mocna publikacja jasno wykazująca, że rząd Olszewskiego był z góry skazany na zagładę, jako zupełnie niekompatybilny z dość dziwnymi pomysłami prezydenta Lecha Wałęsy na Polskę. Przyjęta wówczas przez sejm uchwała lustracyjna – zresztą zgłoszona przez Janusza Korwin-Mikkego, bez uzgodnienia z szefem MSW Antonim Macierewiczem i ku jego niezadowoleniu – stała się natomiast tylko poręcznym propagandowo pretekstem. Lustracją można było straszyć miliony.
Reklama
„Lewy czerwcowy” znakomicie tłumaczy wszystkie trwające do dziś animozje polityczne. Po lekturze tej książki – którą naprawdę warto ponownie przestudiować – łatwiej zrozumieć choćby nienawiść Lecha Wałęsy do środowiska dzisiejszego PiS, a wtedy do Porozumienia Centrum. Wtedy powszechnie dziwiono się, dlaczego ci Kaczyńscy – „te kaczory” – tak bezceremonialnie podkopują autorytet prezydenta Wałęsy, noblisty, wielkiego Polaka... Na hasła rzucane przez media, zwłaszcza przez „Gazetę Wyborczą”, Polacy zaczęli szydzić z „prawicowych nieudaczników”. I dziś wśród elit politycznych oraz towarzyskich stworzonych przez propagandową retorykę magdalenkowo-okrągłostołową nie tylko ożywają zwielokrotnione nadzieje na to właśnie nieudacznictwo, ale też powtarzają się te same, dobrze w ciągu minionego ćwierćwiecza wypróbowane mechanizmy politycznego przeciwdziałania. Mamy więc powtórkę z historii, a raczej recydywę.
Jarosław Kaczyński podczas tegorocznej promocji książki „Recydywa?” o jej poprzedniczce mówił, że była wyzwaniem rzuconym przez polską młodzież postkomunistycznemu establishmentowi, który próbował stworzyć nową formację polityczną z nowoczesnych ekskomunistów i chętnych członków opozycji komunistycznej. Taka nowa Rzeczpospolita jako PRL bis miała na wiele dziesięcioleci ustabilizować Polskę w kształcie pozornym.
Piotr Semka we wstępie do książki „Recydywa?” pisze skromnie o „Lewym czerwcowym”, że ta książka wolno, ale skutecznie zmieniła myślenie dziesiątek tysięcy osób; była jednym ze strumyczków, które z biegiem lat pozwoliły przekonać Polaków do innego kursu, do zmiany. Szkoda tylko, że mimo dość wysokiego nakładu nie przebiła się do milionów, bo media oczywiście ją ignorowały lub wyśmiewały i w ten sposób blokowały jakąkolwiek szerszą debatę społeczną na tematy w niej poruszone.
Autorzy „Lewego czerwcowego” zostali, oczywiście, skazani na długoletni dziennikarski ostracyzm, znaleźli się poza „Polską w kształcie pozornym”. Dziś Jacek Kurski przyznaje, iż ma poczucie, że gdyby nie „Lewy czerwcowy” i nie „Nocna zmiana”, nie byłby nigdy prezesem Telewizji Polskiej.
Warto przypomnieć
Reklama
„Recydywa?” to sześć obszernych wywiadów przeprowadzonych przez Piotra Semkę już po zwycięstwie PiS w ubiegłorocznych wyborach z pięcioma rozmówcami z „Lewego czerwcowego” – Jarosławem Kaczyńskim, Janem Parysem, Adamem Glapińskim, Grzegorzem Kostrzewą-Zorbasem i Antonim Macierewiczem – oraz z premierem Janem Olszewskim.
Z tych rozmów przebija nie tyle poczucie satysfakcji z powodu zwycięstwa po wielu latach politycznej poniewierki, ile przede wszystkim obawa, wynikająca z tego, co zostało stracone, czasem bezpowrotnie. To także przypomnienie w dzisiejszej perspektywie zasług rządu Jana Olszewskiego, który wcale nie był niewiele znaczącą efemerydą.
Warto dziś przypomnieć, a może po raz pierwszy poinformować szerszą opinię publiczną, że po 1989 r. dopiero w ciągu owych sześciu miesięcy – między grudniem 1991 a czerwcem 1992 r. – podniesiono kwestię prozachodniej orientacji i zaczęto – już wtedy! – rozważać ewentualność wprowadzenia Polski do NATO, w czasie kiedy prezydent Wałęsa snuł swoje plany NATO bis i stawiał na prorosyjskość. To rząd Olszewskiego nalegał na jak najszybsze wyprowadzenie wojsk radzieckich z Polski – poprzednie rządy bardzo się ociągały – podczas gdy prezydent godził się na odwlekanie sprawy i był o krok od podpisania z Kremlem umowy o tworzeniu eksterytorialnych, ponadnarodowych spółek na terytorium sowieckich baz...
Reklama
„Wszyscy do dziś uważają – mówi premier Jan Olszewski w rozmowie z Piotrem Semką – że plan Balcerowicza odniósł wielki sukces, jednak jesienią 1991 r. Międzynarodowy Fundusz Walutowy ocenił stan finansów jako taki, który uniemożliwia współpracę z polskim rządem. Jedną z decyzji Balcerowicza, którą podjął jesienią 1991 r., było uruchomienie maszynki drukarskiej, czyli powrót do tego, co robił rząd Mieczysława Rakowskiego – drukowanie pustego pieniądza”.
Podobnych wątków pookrągłostołowej polskiej tkaniny – bardzo znaczących dla zrozumienia historii III RP – jest w książce „Recydywa?” całe mnóstwo. Wszystkie składają się na diagnozę obecnej sytuacji Polski.
Wiele z nich wyciąga Jarosław Kaczyński. Choćby pomysł regionalizacji Polski – ówcześni liberałowie mówili wręcz o federalizacji, a nawet landyzacji – wspierany ochoczo przez prezydenta Wałęsę. Kaczyński przypomniał też o swoistym rozumieniu bezpieczeństwa Polski, które tak bardzo zaciążyło na dwu następnych dziesięcioleciach: pomysł premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego likwidacji Wojska Polskiego wpisywał się w plan stworzenia systemu autorytarnego w Polsce, który w EWG (a potem w Unii Europejskiej i NATO) nie miałby szans, doprowadziłby do całkowitej utraty podmiotowości Polski.
Reklama
Jan Parys, minister obrony w rządzie Jana Olszewskiego, wyjątkowo zaciekle zwalczany przez obóz prezydenta Wałęsy, otoczony czerwonymi generałami, przypomina, co wówczas robiono, by zostawić Polskę w szarej strefie między Rosją a Zachodem: Wałęsa w przemówieniu w Bundestagu mówił o budowaniu NATO bis w sojuszu z Rosją. Mimo że prozachodni rząd Olszewskiego został obalony – mówi Parys – społeczeństwo polskie bardzo chciało iść w tę stronę, a ten rząd pozostawił testament w postaci prozachodniej polityki obronnej, którą wobec słabości Rosji realizowały potem, nie zawsze najmądrzej, kolejne rządy.
Grzegorz Kostrzewa-Zorbas, analityk spraw międzynarodowych, w 1992 r. dyrektor MON ds. polityki obronnej, mówi: „Niepełnowartościowe członkostwo w NATO ciąży do dziś. Osłabia Polskę, inne państwa Europy Środkowo-Wschodniej i cały sojusz atlantycki. (...) nie mamy baz ani stałego stacjonowania większych oddziałów bojowych, brak nam też taktycznej broni jądrowej w Polsce. To, że tego wszystkiego nie mamy, to skutki błędów polityki lat 90.”.
Byliśmy ostatnim krajem postkomunistycznym w Europie – przypomina Adam Glapiński, minister współpracy gospodarczej z zagranicą w gabinecie Jana Olszewskiego, obecnie prezes NBP – który miał wolne wybory dopiero w październiku 1991 r. Gdyby one odbyły się od razu, wraz z odważną reprywatyzacją, silną budową polskiego kapitału, bylibyśmy teraz w zupełnie innym miejscu. Istniałyby zróżnicowane media, tymczasem – mówi Glapiński – nie mamy swoich Rupertów Murdochów, wielkich magnatów medialnych, którzy wspierają konserwatywne media; mamy jednowymiarową gospodarkę polityczną, w której istnieją jedynie różne odcienie lewicowego myślenia.
Antoniego Macierewicza, obecnego ministra obrony narodowej, który w czasie „Lewego czerwcowego” był ministrem spraw wewnętrznych, Piotr Semka pyta, oczywiście, o lustrację i o nigdy niekończące się kłopoty z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi (powołanymi w 1991, rozwiązanymi w 2006 r.).
Reklama
Gdybym nie podjął w roku 1992 decyzji o przeprowadzeniu lustracji – mówi Antoni Macierewicz – nie powstałby Instytut Pamięci Narodowej, który był próbą rozwiązania dylematów lustracyjnych. W tym wywiadzie wiele mówi się o głośnym i budzącym kontrowersje przypadku lustracji prof. Wiesława Chrzanowskiego.
W sprawie WSI Macierewicz podtrzymuje m.in. tezę o współpracy tych służb z terrorystami w latach 90. ubiegłego wieku i później: „nad funkcjonariuszami WSI nikt poza Moskwą nie panował. Ludzie wprost wywodzący się z partii komunistycznej nie mieli woli kontrolowania działalności WSI (...). Problem nielegalnego handlu bronią, dostarczania broni przez ludzi WSI dla mafii rosyjskiej, dla organizacji terrorystycznych na całym świecie jest powszechnie znany”.
Rozwiązanie WSI – mówi Antoni Macierewicz – sprawiło, że byli funkcjonariusze tej służby nie mogą już używać aparatu państwowego do realizacji swoich celów. Pozostały, oczywiście, personalne struktury paramafijne, gospodarcze czy polityczne próby oddziaływania, sięgające swą mocą aż do dziś.
Nieodparte podobieństwo
Wszyscy rozmówcy „Recydywy?” zwracają uwagę na liczne podobieństwa między rządami Jana Olszewskiego i Beaty Szydło. Na podobnie nieżyczliwe otoczenie medialne, które – jeśli nie liczyć pojawiających się od pewnego czasu niezależnych mediów – tylko nieco zmieniło się po „rządowym przejęciu” mediów publicznych.
Reklama
„Jak dziś, z perspektywy czasu, patrzy Pan na kłopoty obecnego rządu?” – pyta Piotr Semka premiera Olszewskiego i dodaje od siebie, że wtedy, 24 lata temu, nikt nie wpadł na pomysł, by angażować w naszą sytuację zagranicę, a dziś jest to na porządku dziennym... Fragment odpowiedzi Jana Olszewskiego: „W trakcie mojej wizyty w USA pan ambasador Kazimierz Dziewanowski zadzwonił do mnie po rozmowach z prezydentem Wałęsą i powiedział, że otrzymał polecenie, by nie brać w niej udziału. To był sygnał dla Amerykanów, że nasz rząd nie jest wiarygodny, że o wszystkim decyduje Wałęsa”.
Dziś tego rodzaju interwencje za granicą odbywają się na dużo niższych szczeblach i są równie, o ile nie bardziej, skuteczne. Podobnie udoskonalonych podobieństw jest znacznie więcej. Rozmówcy Semki je punktują.
We wstępie do swej książki Piotr Semka pisze, że większość problemów sprzed 24 lat wcale się nie przedawniła. Bo chociaż już od 17 lat należymy do NATO, to kwestia stałych baz zachodnich wojsk na terenie Polski wciąż jest przedmiotem dyskusji. Nie doszło do likwidacji zbioru zastrzeżonego IPN zawierającego dokumenty byłych służb PRL. Dalej dyskutujemy o sprawie Wałęsy, o suwerenności Polski czy kwestii rosyjskiej infiltracji polskich elit. Itd., itp.
Tytułowe pytanie o recydywę jest w istocie pytaniem o mechanizm polskich zmian w minionym ćwierćwieczu, o głęboko ukryte – ale czasem negatywnie eksponowane – przyczyny dzisiejszych skutków. Dzisiejsza konkluzja: mogłoby być znacznie lepiej, gdyby nie kontynuowane do dziś działania wskazywanych w tej książce recydywistów. To pytanie o głupotę i premedytację, o cynizm i interesowność.