Jest popołudnie 25 września 2013 r. Znajdujemy się przed pałacem na Miodowej, gdzie 60 lat temu podjechali funkcjonariusze SB. - Nasza wycieczka zaczyna się przed drzwiami, do których około godziny 22.30 zapukali panowie w czarnych „ceratach” - tłumaczy zwiedzającym Michał Rukat z Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego. Dzięki tej instytucji można zobaczyć oryginalną scenerię dramatycznych wydarzeń uwiezienia Prymasa w 1953 roku.
- Pierwszy raz zobaczyłem kard. Wyszyńskiego, gdy przyjechał do mojego kościoła św. Stanisława Kostki na Żoliborzu w 1974 r. Wówczas jako 12-letni chłopiec zafascynowałem się postacią Prymasa - mówi Witold Świerczyński. - Chciałem zobaczyć to miejsce, o których wiele słyszałem i czytałem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Sala tronowa
Następny odcinek podróży w czasie zorganizowano w pałacowym holu. Zwiedzający oglądają kilkuminutowy film, w którym ukazany jest kontekst historyczny aresztowania Prymasa Polski. Wspomniano o tym, że kard. Wyszyński doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co mu grozi.
Reklama
W przeddzień aresztowania 24 września 1953 r. przyszedł do niego bowiem Bolesław Piasecki, twórca PAX-u. Przedstawił „kilka wyjść”, informując co Prymas powinien uczynić, aby uratować zagrożoną wolność Kościoła. Jego propozycje nosiły znamiona kolaboracji z komunizmem. Prymas wysłuchał tego ze spokojem, a potem powiedział: „Zapomina Pan o tym, że dla biskupa katolickiego jest jedno wyjście.” „Jakie?” - nerwowo zapytał Piasecki. Prymas odpowiedział krótko: „Więzienie”. - To jest właśnie pokój, w którym Prymas przyjął Piaseckiego, a później panów z SB - pokazuje Michał Rukat.
Kolejnym i największym pomieszczeniem Domu Arcybiskupów jest sala tronowa, gdzie Prymas oficjalnie przyjmował gości. To tu niegdyś odbywały się obrady biskupów podczas Konferencji Episkopatu Polski. W tym miejscu również ks. Karol Wojtyła dowiedział się, że został minowany biskupem. W późniejszych latach bywał w tych pomieszczeniach wielokrotnie, jako metropolita krakowski, a później Jan Paweł II.
Kazania pisał w altance
Kolejne kroki śladami Prymasa Tysiąclecia kierują nas w miejsce, które jest zupełnie niedostępne dla oczu ciekawski. To ogród znajdujący się za pałacem. Podziwiamy piękne krzewy, kwiaty, dostojny starodrzew, a pośród zieleni niewielki posąg Matki Bożej z dzieciątkiem. - Z relacji świadków wynika, że kard. Wyszyński często przesiadywał w tym miejscu kontemplując z różańcem w ręku - mówi Rukat.
Prawdziwą perełką jest barkowa altanka ogrodowa, gdzie Prymas lubił czytać, pisać listy i kazania. - To jest jedyny budynek, który przetrwał w nienaruszonym stanie od 1770 r. - tłumaczy przewodnik z muzeum. Teraz to miejsce również służy jako podręczna biblioteka obecnemu metropolicie warszawskiemu kard. Kazimierzowi Nyczowi.
Reklama
Zwiedzanie kończy się na dziedzińcu, który widoczny jest z ulicy Miodowej. Z tego miejsca patrzymy jeszcze na balkon, z którego Prymas Tysiąclecia pozdrawiał i błogosławił Polaków, którzy przyszli go witać, gdy powrócił do Warszawy w 1956 r. - Kardynał wychodził, co godzinę, aby znakiem krzyża pobłogosławić niezliczony tłum wiernych - pokazuje Michał Rukat.
Osób, które chcą zobaczyć dom Prymasa Wyszyńskiego nie brakuje. Co kilkanaście minut rusza kilkunastoosobowa grupa zwiedzających.- Pamiętam, jak w tym miejscu żegnałem się z Prymasem przy jego trumnie w 1981 r. - wspomina Witold Swierczyński.
Czas wzrastania
Wielu z tych, którzy przyszli 25 września zobaczyć Dom Arcybiskupów Warszawskich, później można było zobaczyć przy grobie Sługi Bożego kard. Stefana Wyszyńskiego w archikatedrze św. Jana. Nie brakuje też osób, które przyszły specjalnie na Mszy św. w intencji beatyfikacji Prymasa. Jest wielu księży, siostry zakonne, członkinie Instytutu Prymasa Tysiąclecia, Archikonfraterni Literackiej oraz mieszkańcy Warszawy.
- Dziś wspominamy dramatyczne wydarzenie sprzed 60 lat, które okazało się brzemienne w skutkach dla Prymasa Wyszyńskiego. Te trzy lata więzienia były dla niego czasem wzrastania do świętości - podkreśla o. dr Gabriel Bartoszewski, wicepostulator procesu beatyfikacyjnego. Przypomniał on, że później kard. Wyszyński mówił: „Lepiej, że te 3 lata upłynęły w więzieniu, niż miałbym ten okres spędzić w pałacu przy Miodowej”.
* * *
Ks. infuat Jan Sikorski
Wspominamy 60. rocznicę uwiezienia Prymasa Polski kard. Stefana Wyszyńskiego. To był moment spięcia dwóch władz - władzy duchowej, pochodzącej od Chrystusowego Kościoła i władzy państwowej, która pochodziła z nadania Moskwy. Wówczas władza duchowa ustąpiła, ale ostatecznie objawiła się jej inna moc.
Pamiętam czasy, gdy byłem w seminarium, a do Polski docierały informacje z innych krajów komunistycznego obozu. O tym, że zamykano seminaria, klasztory i aresztowano biskupów. Jednak nam się wydawało, że nas to nie spotka, bo przecież mamy Prymasa Wyszyńskiego. On na to nie pozwoli. Wieść o tym, że aresztowano Kardynała była więc dla nas mocną próbą wiary.
W tym dniu trzeba przypomnieć postawę Prymasa, gdy mówił „nie pozwolę siadać carom na ołtarzu”. Dziś tęsknię za tymi, którzy na to nie pozwalają, bo ta pokusa powraca i są ludzie, którzy chcieliby rządzić ludzkimi duszami, więc mącą w głowach zwłaszcza młodym ludziom i zapewniają, że jest nowa moralność, która wyparła dotychczasową. Dziś patrzymy jak to „lewactwo” próbuje usiąść na ołtarzu. Dlatego znów trzeba uderzyć pięścią i stanowczo powiedzieć: Nie pozwolę siadać carom na ołtarzu!
Z kazania wygłoszonego z okazji 60. rocznicy uwięzienia kard. Wyszyńskiego