Reklama

Sztuka

Ślad niebiańskiej muzyki

Chorał gregoriański, choć pozostaje oficjalną muzyką liturgii, wykonywany jest rzadko. Wielu wiernych nie wie w ogóle, czym on w istocie jest. O to, czym może być dla chrześcijanina chorał, pytamy o. Bernarda Sawickiego OSB, opata tynieckiego i inspiratora wydania na CD ośmiu tonów gregoriańskich w monumentalnej serii „Barwy chorału”.

Niedziela Ogólnopolska 47/2012, str. 22-23

[ TEMATY ]

muzyka

chorał gregoriański

GRAZIAKO

Bazylika katedralna Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Sandomierzu - posąg św. Cecylii

Bazylika katedralna Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Sandomierzu - posąg św. Cecylii

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

MARCIN KONIK-KORN: - Jakie jest miejsce chorału w Kościele?

O. BERNARD SAWICKI OSB: - Powiedziałbym, że jest to symbol tego, co dzieje się w ogóle z liturgią. Symbol rozdźwięku pomiędzy tym, co powinno być, a co jest. Strażnikiem i kustoszem chorału pozostają głównie mury i środowiska klasztorne. W benedyktyńskiej Kongregacji Zwiastowania, do której należy opactwo tynieckie, jest ono jedynym klasztorem, w którym chorał zachował się w takim stopniu. Generalnie wszyscy poprzechodzili w liturgii na języki rodzime i na melodie, które są o wiele bardziej przystępne. Owszem, trwa debata i niektóre środowiska próbują coś z tym zrobić, przynajmniej zauważyć problem, pojawia się jednak ból, że nie ma konkretnych perspektyw. Wszystkie te ruchy są chaotyczne. Chorał na co dzień w Kościele w zasadzie nie istnieje.

- Wierni mogą argumentować, że po Soborze Watykańskim II liturgia powinna być bardziej dostosowana do możliwości odbioru przez szersze grupy wiernych. Chorał jest elitarny...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

- To zagadnienie dotyczy w ogóle poziomu duchowego czy też klasy duchowości, jaką prezentujemy. Ludzie wolą dziś rzeczy łatwe, a kultura muzyczna, intelektualna czy literacka tak naprawdę jest na szerszą skalę bardzo niska. Żyjemy w czasach cywilizacji obrazkowej, szybkich i mocnych bodźców, które nie sprzyjają głębszej refleksji. W szkole nie ma sensownego wychowania muzycznego. Teraz powoli ono wraca, ale jedno czy dwa pokolenia nie miało takich zajęć. Katecheza jest na marginesie szkolnictwa. Religijność sprowadza się do emocji czy „ludowości”, a więc i do świadomości bardzo elementarnej. Chorał natomiast, jako twór wielu wieków, wymaga wiedzy i wrażliwości. Bazuje na języku łacińskim. Ten typ ekspresji wymaga pewnych kompetencji. To paradoks, że chorał jest powszechnie niedostępny, a jednocześnie zawiera on w sobie te rzeczy, których ludzie szukają w obcych nam kulturach. Dlatego, według mnie, chorał wymaga popularyzacji, przypominania, reedukacji. Trzeba popatrzeć na niego z innej strony, z inną wrażliwością.

- Czy chorał to muzyka, która może towarzyszyć czytaniu książki, obiadowi z rodziną, czy raczej tylko modlitwie?

Reklama

- Marzy mi się, aby nagrane przez nas w przyszłości osiem tonów chorału stanowiło coś w rodzaju recepty na nasze różne stany duchowe, nastroje, potrzeby egzystencjalne i emocjonalne. Tak chorał funkcjonuje w liturgii. Mamy przecież święta bardziej radosne i takie, które są pełne napięcia. Muzyka liturgiczna to odzwierciedla. Kiedyś przeanalizowałem bożonarodzeniowe śpiewy chorałowe, po czym porównałem ich melodykę z naszymi kolędami. Wszystkie polskie kolędy, choć zróżnicowane, zasadniczo obracają się w podobnych kręgach ekspresji. Ale śpiewy chorałowe otwierają wiernych na dużo szersze, zupełnie nowe obszary przeżyć religijnych. Właśnie za to odpowiadają tony chorałowe. Ich osiem rodzajów daje pełne spektrum przeżyć. Pierwszy ton ma np. nastrój uroczysty. Drugi - charakter smutny, wyrażający intymne ludzkie przeżycia. Godzinne nagranie melodii w jednym tonie kumuluje określony typ ludzkiego przeżycia, demonstrując zarazem rozliczne jego niuanse. Jest to doświadczenie intensywne, ale i oczyszczające. Liczymy więc, że ludzie potraktują chorał tak, jak traktują go mnisi - jako towarzysza codzienności. Dzięki niemu możemy swój czas przesycać kontemplacją, schodzić coraz bardziej w głąb nas samych. Kiedy słyszymy gregoriańskie hymny na Wielkanoc czy Boże Narodzenie, stają przed nami wszystkie wcześniejsze Wielkanoce czy Boże Narodzenia. Czujemy się włączeni w wielowiekową pobożność. Jest to pewnego rodzaju lekarstwo na samotność i wyobcowanie, które, niestety, towarzyszą tak wielu ludziom.

- Wydaje mi się, że kiedy ktoś pierwszy raz słyszy chorał, to każdy utwór może odbierać jako identyczny. Człowiek bez wykształcenia muzycznego nie rozróżnia interwałów, subtelnych barw dźwięku...

- Wielu ludzi, którzy słuchają Mozarta, również nie rozróżnia jego symfonii. Wiedzą tylko, że to Mozart. Istnieje próg pewnego wysiłku, który musimy podjąć dla lepszego odbioru tych dzieł. Z chorałem jest jeszcze trudniej, bo ma on tylko jedną linię melodyczną, tylko kilkanaście dźwięków i pewne ograniczone formuły. To, o co idzie gra, to zachęta, aby w ogóle po chorał sięgnąć. To problem całej naszej cywilizacji. Jesteśmy przyzwyczajeni do mocnych bodźców, które ciągle się zmieniają. Natomiast kultura smakowania czasu, pracowania z dziełem, które nas przenika, jest trudniejsza - a przecież przynosi trwalsze i lepsze efekty. Pewien ksiądz nieco prowokacyjnie zauważył, że im więcej słucha się chorału, tym mniej potrzebuje się innej muzyki. Coś w tym jest. Kiedy wejdzie się w chorał, nawet wielcy klasycy wydają się przy nim prości, niekiedy wręcz prymitywni. W ich pięknych melodiach nie ma takiej głębi. To batalia o kulturę. Kulturę słuchania i uwagi. Chcemy o to powalczyć.

- Chorał działa na ducha czy na emocje? Jaki ma wpływ na wiarę?

Reklama

- W tradycji biblijnej działało to razem. Miała miejsce integralność. Żyjemy z nowożytną skazą, która każe nam oddzielać wiarę od emocji. Kiedy czytamy Biblię, jawi się to inaczej. Bóg mówi wszystko dosadnie, a człowiek odbiera to całym sobą. Nie ma konfliktu między emocjami a duchem. Tak samo działa chorał. Emocje są dla nas ważne, bo za nimi idzie nasza postawa. Tak jak na Mszy św., podczas której chodzi też o to, że człowiek powinien pragnąć całym sobą być TAM. Św. Tomasz napisał w hymnie „Zbliżam się w pokorze”, że „mylą się, o Boże, w Tobie wzrok i smak”. Jest więc też pewna granica. Chorał prowadzi za tą granicę. Po jej przekroczeniu człowiek jest tak zafascynowany, że cały oddaje się sakramentalnemu wydarzeniu. W jednej z prefacji na Boże Narodzenie pojawiają się słowa o porwaniu człowieka przez Boga. Chorał właśnie porywa do poznawania rzeczy niewidzialnych. Ten moment zachwycenia jest dostępny każdemu. Ułatwia nam wejście w osobowe spotkanie z Bogiem. W relacjach między osobami dojrzałe emocje mają kluczowe znaczenie.

- Chorał jest wymagający zarówno dla słuchacza, jak i wykonawcy śpiewu. Czy zatem możemy liczyć na większe jego owoce, niż kiedy wybieramy mniej wymagające formy śpiewu liturgicznego?

- To wie jedynie sam Bóg. Na pewno prawdą jest, że im bardziej się wysilimy, tym więcej Bożej nieskończoności możemy ogarnąć. Trzeba wiedzieć, że to, co łatwe, szybciej nas nudzi. Pewien zakonnik z klasztoru znanego z lubianych pieśni liturgicznych opowiadał, że piękne, ale proste pieśni zaczęły się nudzić uczestnikom liturgii po kilku latach. Kiedy poszli po poradę do przełożonego, on odpowiedział: piszcie nowe! Jest to podejście trochę rynkowe, graniczy z liturgicznym konsumpcjonizmem. Sam pamiętam takie doświadczenie ze scholą parafialną, kiedy dziewczynkom piosenki religijne znudziły się po pół roku. Chorał jest wymagający i tak szybko się nie znudzi. Ma cechę dzieł genialnych: choć trzeba się do niego przekonać, później często się do niego wraca, odkrywając coraz to nowsze ślady działania Bożej łaski. Ten wysiłek gwarantuje, że jesteśmy na dobrej drodze. Nikomu nie starczy życia, by odkryć w chorale wszystko, co on ze sobą niesie. Jednak jeżeli jest on śladem muzyki niebiańskiej, to już teraz możemy mieć w niej udział.

2012-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Szkic do portretu gwiazdy

Drobna, niewysoka, siwa pani. Wielkie, orzechowe oczy, żywość ruchów jak u młodej kobiety. Anna Polony skończyła 75 lat. Na oko – nikt by jej o ten wiek nie posądził

Blisko pół wieku występowała na scenie Starego Teatru im. Heleny Modrzejewskiej, dziś Narodowego Starego Teatru. Zagrała na tej scenie dziesiątki wielkich, niezapomnianych ról, przyczyniając się do chwały krakowskiego teatru. W dniu jej 75. urodzin teatr jednak zapomniał o niej. Nie tyle zresztą teatr, ile jego dyrekcja. Miarą tego, co dziś, pod rządami Jana Klaty, znaczy „teatr narodowy”, jest właśnie to dziwne „zapomnienie”. Przeszłość, wielkość z przeszłości? – to się nie liczy. My wybieramy teraźniejszość. I przyszłość, oczywiście – jak zalecał pewien niesławny polityk. Ale jakaż może być przyszłość w kulturze bez pamięci o przeszłości? Właśnie taka, jaką oglądamy ostatnio na scenie Narodowego Starego Teatru. Nie było to jednak li tylko proste zapomnienie dyrekcji Starego Teatru o wielkiej aktorce, ale cichy rewanż Jana Klaty za postawę Anny Polony, która publicznie zerwała ze Starym Teatrem na znak protestu przeciwko polityce inscenizacyjnej i reżyserskiej dyrektora.
CZYTAJ DALEJ

Suplika do Królowej Różańca Świętego

Marzena Cyfert

Obraz Matki Bożej Pompejańskiej - Żerniki Wrocławskie

Obraz Matki Bożej Pompejańskiej - Żerniki Wrocławskie

Tylko dwa razy w roku – 8 maja i na październikowe święto Królowej Różańca – odmawiamy modlitwę zwaną Supliką do Królowej Różańca Świętego w Pompejach.

Modlitwę ułożył bł. Bartolo Longo, gorliwy czciciel Matki Bożej Różańcowej, który po swoim nawróceniu przyczynił się do wzniesienia sanktuarium ku Jej czci.
CZYTAJ DALEJ

Rozważania na niedzielę: Dobry Pasterz posyła dobrego pasterza

2025-05-09 07:57

[ TEMATY ]

rozważania

ks. Marek Studenski

Mat.prasowy

Tak bardzo potrzeba nam Dobrego Pasterza. Brzmi to bardzo wyraźnie w dniu kiedy właśnie otrzymaliśmy wiadomość, że został wybrany nowy Papież - następna świętego Piotra.

Dzisiaj pokazując kim jest Dobry Pasterz, podzielę się także wzruszającym przykładem odwagi i oddania jest historia pastora Johna Harpera z Titanica, który zginął, pomagając innym odnaleźć wiarę w Chrystusa. Jego postawa pokazuje, że prawdziwa moc miłości i wiary objawia się w najtrudniejszych sytuacjach. To przypomina nam, że jesteśmy powołani do bycia pasterzami, którzy niosą pomoc i wsparcie potrzebującym.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję