Reklama

Umieranie to nie temat tabu

Niedziela Ogólnopolska 34/2012, str. 40, 42

Archiwum prywatne

Lek. med. Jolanta Kukuczka-Sułkowska

Lek. med. Jolanta Kukuczka-Sułkowska

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

KATARZYNA WOYNAROWSKA: - Jest Pani zwolennikiem mówienia pacjentowi, że umiera?

JOLANTA KUKUCZKA-SUŁKOWSKA: - Jeśli uważam, że pacjent jest w stanie unieść ciężar tej wiedzy, to jestem skłonna mówić mu prawdę. Ale najpierw muszę rozeznać jego stan psychiczny. Najczęściej pacjenci są gotowi do przyjęcia prawdy o swoim stanie zdrowia.

- Czy istnieje jakiś sposób na zakomunikowanie drugiemu człowiekowi, że jego choroba jest nieuleczalna, że odchodzi?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Jeżeli jest rodzina, to zaczynam od rozmowy z rodziną, bo lepiej, gdy tę informację chory otrzyma od najbliższych. Jeżeli rozmawiam sama, a pacjent jest chrześcijaninem, katolikiem, to wyjaśniam mu, że jego stan jest poważny i dobrze byłoby wezwać księdza. Jeśli nie ma rodziny albo wiem - bo i tak się zdarza - że rodzina nie zdąży dojechać, zaczynam działać sama. Zawsze jest to dla mnie trudne, ale nie chcę, by pacjent wierzący umierał bez sakramentu. Muszę jednak najpierw uzyskać jego zgodę, dopiero wtedy wzywam kapłana.

- Czasem ludzie czują zbliżającą się śmierć, ale wolą nie wiedzieć. Przynajmniej tak się wydaje najbliższym i ci wolą milczeć, choć czas jest już bliski...

Reklama

- Gdy zaczynałam pracę w zawodzie, umierała przy mnie na nowotwór matka piątki dzieci. Umierała z powodu przerzutów do kości. Strasznie cierpiała. I mimo świadomości, że osieroca dzieci, chyba chciała, żeby to się już skończyło... Przez wiele lat pamiętałam jej twarz. Nie wiem, czy można umierać pięknie, ale ona właśnie tak odchodziła. Nie trzeba było wielu słów, cierpiała w cichości... Wie Pani, że nawet dzieci wiedzą, że umierają? Widziałam ostatnio na oddziale kardiologii dziecięcej śmierć 16-latka. Nie doczekał przeszczepu serca. Miał twarz dorosłego, poważnego człowieka. Dzieci w obliczu śmierci dorośleją bardzo szybko. To mocne doświadczenie…

- Czy wiara pomaga w odchodzeniu? Czy ludziom wierzącym łatwiej żegnać się ze światem, z kochanymi osobami? Łatwiej wierzącemu uporać się z myślą o nieuchronnym?

- Zdecydowanie tak, ale pod warunkiem, że człowiek ten naprawdę wierzy. Łatwiej mu, bo czuje, a raczej ma pewność, że nie jest sam. Najtrudniej jest mi rozmawiać o śmierci z niewierzącymi. Co mam im powiedzieć, skoro oni uważają, że „tam nic nie ma”? Jest to ogromnie trudne. Przypominam sobie sytuację, gdy umierała moja sąsiadka, osoba niewierząca. Chciała już umrzeć, miała bardzo bolesne zmiany nowotworowe. Próbowałam i próbowałam, ale nie udało mi się porozmawiać z nią o rzeczach ostatecznych... Potem postanowiliśmy z sąsiadami zamówić w jej intencji Mszę św. Byliśmy bardzo mile zaskoczeni, że w imieniu zmarłej przyszedł jej mąż... Czasem tak to działa.

- Co można poradzić rodzinie, której ukochana osoba odchodzi w cierpieniu? Jak się powinna zachowywać. Co zrobić, a czego nie? Rozmawiać, mówić, choć z chorym nie ma kontaktu, milczeć i modlić się?

Reklama

- Sprawa jest bardzo poważna. Nasze życie jest po to, byśmy przygotowali się na spotkanie z Bogiem. To jest tak naprawdę sedno wszystkiego. W czasie odchodzenia trwa niezwykła walka o duszę. Dlatego w moim bardzo głębokim przekonaniu, powinno się osobę umierającą powoli przygotowywać do śmierci. Oczywiście, nie mówimy brutalnie: ty na pewno za trzy miesiące umrzesz, ale tłumaczymy, że choć zrobimy wszystko, żebyś żyła, to może się tak zdarzyć, iż nasze starania okażą się daremne... Dlatego musisz być przygotowana na spotkanie z Bogiem. Rzecz jasna, trzeba podchodzić do tej kwestii bardzo indywidualnie. Obserwować, jak chory reaguje. Pamiętajmy, że jeśli chory pozostaje w głębokiej depresji albo - wiemy o tym, bo go znamy - nie jest przygotowany na prawdę o swoim stanie zdrowia, to lepiej milczeć. Prawda może pogorszyć jego stan.

- Przekonuje mnie argument, że trzeba choremu dać czas np. na spisanie testamentu, pogodzenie się z kimś, z kim od lat się nie odzywał, dać czas na pożegnanie, poukładanie ważnych spraw, uporządkowanie życia...

- To też. Jednak naszą misją, zadaniem ludzi wierzących jest przede wszystkim pomoc w dojściu tego człowieka do zbawienia. Pamiętam ok. 40-letnią kobietę, która zaniedbała swoje zdrowie do tego stopnia, że my, lekarze, nie mogliśmy jej pomóc. Stała się sama dla siebie zagrożeniem, prowadziła wyniszczający tryb życia. Piła na umór. Wiedziałam, że umrze, ale nie zakomunikowałam jej tego wprost. Powiedziałam: jeśli jest pani wierząca, to w pobliżu jest ksiądz, mogę go zawołać. Zdecydowanie odmówiła. Kilka godzin później już nie żyła. Miała szansę, ale z niej nie skorzystała. Do teraz mnie to męczy... Miała szansę, Pan Bóg stał obok niej, a ona powtarzała nieustannie swoje „nie”. Przeczytałam potem z ulgą, że ona może zbawienie osiągnąć. Nie jesteśmy przecież w stanie przewidzieć, jak działa Boże Miłosierdzie...

- Kapelani mawiają, że ludzie w szpitalach zbyt rzadko korzystają z sakramentu chorych. A przecież niemal na każdym oddziale jest kapłan! Dlaczego się tak dzieje? Rodzina boi się poprosić o księdza, bo uważa, że chory się załamie?

Reklama

- Stale muszę tłumaczyć pacjentom, że sakrament chorych działa także uzdrawiająco. To nie jest żegnanie się ze światem. Ten sakrament potrafi czasem postawić na nogi, naprawdę... Moim zdaniem, powinno się o tym rozmawiać w rodzinach.

- Czasem rodziny nie zdają sobie sprawy, że już czas...

- Wtedy lekarz, wierzący lekarz, może im podpowiedzieć. Mnie się w zdecydowanej większości udaje przekonywać, że nie ma co odwlekać z wezwaniem księdza. Znam wiele przypadków, że po przyjęciu sakramentu chorych pacjentom się polepszało... Sama, gdy poddaję się zabiegom medycznym, zawsze przedtem przyjmuję ten sakrament. Mam dobre doświadczenie w tej kwestii.

- A jeżeli chory jest nieprzytomny, ma trudność w kontaktowaniu się ze światem?

- Jeżeli pacjent traci świadomość, a ja wiem lub domyślam się z wcześniejszych kontaktów, że jest osobą wierzącą, sama wzywam kapłana. Ostatnio musiałam wywoływać księży w czasie meczy Euro. Liczyły się minuty... Potem widziałam w oczach odchodzących ludzi rodzaj ulgi, wdzięczności, czasem próbę wykonania znaku krzyża.

- Była Pani świadkiem takich nawróceń w ostatniej chwili?

- Jednego na pewno. Chory na nowotwór trzustki, bardzo cierpiący człowiek. Powiedziałam mu, że musi liczyć się z faktem, iż zbliża się do kresu. Zgodził się na wizytę księdza. Potem dał niezwykłe świadectwo umierania w pokoju. A umiera się w pokoju wtedy, gdy człowiek jest pogodzonym z Bogiem.

Reklama

- Śmierć jest tematem tabu. Młode pokolenie wręcz chroni się przed jakimkolwiek kontaktem z chorobą, starością, odchodzeniem, a na moment śmierci kogoś bliskiego nawet wywozi się dzieci do znajomych, „żeby nie patrzyły”.

- Żyjemy w czasach, które gloryfikują młodość, zdrowie i witalność. Ale to nie zmienia faktu, że każdy z nas musi doświadczyć śmierci. Najpierw kogoś bliskiego, kochanego, potem śmierci własnej. W rozmowach z moimi pacjentami przywołuję przykład Pana Jezusa, który cierpiał za nas na krzyżu. Staram się uzmysłowić pacjentowi, że gdyby na świecie był tylko on jeden - biedny i chory, to Pan Jezus dałby się za niego ukrzyżować. Warto popatrzeć na umieranie także z tej perspektywy. Ona przynosi ulgę również najbliższym umierającego.

- W pewnej chwili trzeba podjąć decyzję - i nie wiemy, co zrobić. Oddać bliską nam osobę do szpitala, gdzie jak trzeba, to i lekarz na miejscu, i jakiś ratunek, np. reanimacja - czy zostawić ją w domu i już nie męczyć…

Reklama

- Umieranie w samotności jest straszne. Nie zdajemy sobie nawet z tego sprawy, jak ważne jest, by rodzina była przy umierającym. A to w szpitalu czasem jest niewykonalne. Człowieka umierającego nie wolno zostawiać samego. Można chorego zabrać do szpitala (hospicjum), mimo że jest nieuleczalnie chory (mam na myśli np. wyniszczenie nowotworowe prawidłowo leczone i otoczone stosowną opieką w domu z pomocą personelu medycznego ukierunkowującego terapię), ale on tam umrze być może w samotności... Przecież pielęgniarka nie będzie mogła zostać tylko z nim 24 godziny na dobę. Namawiam, żeby bliscy czuwali przy chorym w domu. Niech jeden czuwa, a reszta odpoczywa. Na zmianę. Nie zostawiać go samego w czasie umierania. Absolutnie nie!

- Nawet wtedy, gdy chory jest nieprzytomny?

- Nawet wtedy. W momencie śmierci trwa trudna do wyobrażenia walka o ludzką duszę. Nieprzyjaciel zawsze chce pozyskać kogoś w ostatniej chwili. Zwróciło moją uwagę to, że święci zawsze wiedzieli, kiedy umierają. Oni nie byli zaskoczeni. W moim przekonaniu najgorsze jest odejście raptowne, wypadek. Wielka mądrość zawarta jest w słowach starej pieśni: „Od nagłej, a niespodziewanej śmierci zachowaj nas, Panie...”. Niektórzy mogą się w ostatniej chwili „załapać”. Jestem przekonana, że tak było z tym młodym mężczyzną, który zasłonił własnym ciałem kobietę podczas niedawnej strzelaniny w USA… Ale to, jak sądzę, wyjątki. Większość z nas powinno się na tę chwilę przygotować i gdy trzeba - pomóc w przygotowaniu się do śmierci osobom nam bliskim...

2012-12-31 00:00

Oceń: 0 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Poznań: 1 maja ingres abp. Zielińskiego

2025-04-29 15:00

[ TEMATY ]

ingres

Bp Zbigniew Zieliński

Karol Porwich/Niedziela

Abp Zbigniew Zieliński

Abp Zbigniew Zieliński

Przyjęcie abp. Zbigniewa Zielińskiego przez kapitułę w bramie kościoła katedralnego, odczytanie bulli papieskiej, przekazanie przez nuncjusza apostolskiego w Polsce pastorału i objęcie katedry biskupiej, a następnie oddanie wyrazów czci przez biskupów współpracowników, przedstawicieli kapłanów, osób konsekrowanych i wiernych świeckich - złożą się na ingres, czyli uroczyste objęcie władzy przez biskupa nad diecezją w katedrze poznańskiej 1 maja.

Nowy arcybiskup metropolita poznański zamieszkał już na Ostrowie Tumskim w Poznaniu. Przed ingresem w obecności Kolegium Konsultorów i Kapituły Katedralnej obejmie kanonicznie diecezję. Ingres do katedry pw. Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Poznaniu, najstarszej polskiej katedry, odbędzie się w czwartek, 1 maja, o godz. 11.
CZYTAJ DALEJ

W piątek 2 maja w niektórych diecezjach dyspensa

[ TEMATY ]

post

Bożena Sztajner/Niedziela

Niektórzy polscy biskupi udzielili na terenie podległych im diecezji dyspensy od wstrzemięźliwości od spożywania pokarmów mięsnych w piątek 2 maja. Zdecydował tak m.in. Prymas Polski, kard. Kazimierz Nycz czy metropolici częstochowski i gdański uwzględniając racje duszpasterskie. Żołnierzom, funkcjonariuszom i pracownikom służb mundurowych dyspensy udzielił biskup polowy.

Prymas Polski abp Józef Kowalczyk udzielił wiernym archidiecezji gnieźnieńskiej oraz osobom przebywającym na jej terenie dyspensy od zachowania wstrzemięźliwości od pokarmów mięsnych w piątek, dnia 2 maja br. Podobnie uczynił metropolita warszawski kard. Kazimierz Nycz, który „mając na względzie, że piątek 2 maja przypada między dwoma dniami ustawowo wolnymi od pracy, co – jak stwierdził - sprzyja organizowaniu w tym czasie rodzinnych i towarzyskich spotkań oraz radosnemu przeżywaniu tych dni, po rozważeniu słusznych racji duszpasterskich, udzielił zgodnie z kan. 87 § 1 Kodeksu Prawa Kanonicznego, wszystkim osobom przebywającym w granicach archidiecezji warszawskiej, dyspensy od zachowania nakazanej w piątek wstrzemięźliwości od spożywania pokarmów mięsnych”. Osoby korzystające z dyspensy zobowiązał do modlitwy w intencjach Ojca Świętego. Racjami duszpasterskimi kierował się również metropolita częstochowski abp Wacław Depo, który udzielił dyspensy „wszystkim osobom przebywającym w granicach archidiecezji częstochowskiej” w piątek 2 maja. Zobowiązał te osoby do modlitwy w intencjach Ojca Świętego, jałmużny lub uczynków chrześcijańskiego miłosierdzia. „Biorąc pod uwagę typowo wypoczynkowy i turystyczny charakter drugiego dnia miesiąca maja (długi weekend), udzielam wszystkim wiernym na terenie archidiecezji gdańskiej dyspensy od obowiązku zachowania wstrzemięźliwości od pokarmów mięsnych” – napisał w specjalnym dekrecie również metropolita gdański abp Sławoj Leszek Głódź. Dyspensy udzielił również administrator diecezji siedleckiej bp Piotr Sawczuk, który uwzględnił fakt, że „piątek 2 maja br. przypada między dwoma dniami ustawowo wolnymi od pracy, kiedy to w sposób szczególny dziękujemy Bogu za dar wolnej Ojczyzny, co sprzyja organizowaniu spotkań patriotycznych, rodzinnych i towarzyskich” Potrawy mięsne można będzie spożywać też na terenie diecezji bielsko-żywieckiej, gdzie dyspensy udzielił bp Roman Pindel. Ponadto z dyspensy od pokutnego charakteru piątku 2 maja będą mogli skorzystać wierni ordynariatu polowego. „Święto Flagi Narodowej obchodzone w naszej Ojczyźnie w dniu 2 maja, w przeddzień uroczystości Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski, przeżywane jest w sposób uroczysty, szczególnie w Wojsku Polskim. W związku z tym, że w bieżącym roku dzień ten przypada w piątek, zgodnie z kanonem 87 Kodeksu Prawa Kanonicznego oraz art. II § 1 Konstytucji Apostolskiej Spirituali Militum Curae, niniejszym udzielam dyspensy wszystkim wiernym Ordynariatu Polowego od przestrzegania pokutnego charakteru tego dnia, zwalniając z obowiązku zachowania wstrzemięźliwości od pokarmów mięsnych” – napisał w wydanym dziś dekrecie bp Józef Guzdek. W Kościele katolickim w Polsce, wstrzemięźliwość od spożywania mięsa lub innych pokarmów należy zachowywać we wszystkie piątki w roku Dyspensa jest zawsze jednorazowym zwolnieniem z przestrzegania konkretnego przykazania kościelnego, natomiast od przykazań Bożych nikt nie może dyspensować. Dyspensa może być udzielona tylko w pewnych okolicznościach i dla konkretnej osoby lub konkretnej grupy osób. Najczęściej dotyczy ona zwolnienia z obowiązku powstrzymania się od spożywania potraw mięsnych i od zabawy w piątki. Biskup udziela też różnego rodzaju dyspens związanych z zawieraniem małżeństw. W większości wypadków biskupi udzielili swoim diecezjanom dyspens na podstawie kanonu 87 § 1 Kodeksu Prawa Kanonicznego (KPK), który głosi: „Biskup diecezjalny może dyspensować wiernych - ilekroć uzna to za pożyteczne dla ich duchowego dobra - od ustaw dyscyplinarnych, tak powszechnych, jak i partykularnych, wydanych przez najwyższą władzę kościelną dla jego terytorium lub dla jego podwładnych, jednak nie od ustaw procesowych lub karnych ani od których dyspensa jest specjalnie zarezerwowana Stolicy Apostolskiej lub innej władzy”.
CZYTAJ DALEJ

Bodnar o zabójstwie lekarza: osobą zatrzymaną w tej sprawie jest funkcjonariusz Służby Więziennej

2025-04-30 07:20

[ TEMATY ]

szpital

Kraków

nożownik

PAP/Art Service

Szef MS, prokurator generalny Adam Bodnar oświadczył we wtorek wieczorem w Katowicach, że osobą, która została zatrzymana w sprawie zabójstwa lekarza Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, okazał się funkcjonariusz Służby Więziennej.

We wtorek zamordowany został lekarz ortopeda krakowskiego Szpitala Uniwersyteckiego Tomasz Solecki. Do gabinetu, w którym badał pacjentkę, wtargnął 35-letni mężczyzna i zaatakował medyka nożem. Lekarz mimo wysiłków personelu medycznego zmarł. W sprawie zabójstwa śledztwo wszczęła Prokuratura Rejonowa Kraków Podgórze.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję