Reklama

Obalili stalinizm w jedną dobę

„Dziś we wczesnych godzinach rannych sowieckie wojska rozpoczęły atak na naszą stolicę, chcąc obalić legalny i demokratyczny rząd Węgier. Nasze wojska podjęły walkę. Na pomoc! Na pomoc! Na pomoc!” - dramatycznie wzywał na antenie radiowej węgierski premier Imre Nagy. Był 4 listopada 1956 r. Dwa lata później premier został powieszony na rozkaz sowieckiego kolaboranta Jánosa Kádára

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Reklama

Rewolucja węgierska, jak dziś mówi się na Węgrzech o roku 1956, rozpoczęła się 23 października od wiecu wspierającego polskie „październikowe przemiany”. Również wolne wybory. Na zorganizowanym przez studentów Politechniki Budapeszteńskiej wiecu ogłoszono 16 postulatów, wśród których znalazły się m.in.: wycofanie wojsk sowieckich z Węgier, prawo do systemu wielopartyjnego i do wolnych wyborów parlamentarnych, konieczność reform gospodarczych, zniesienie cenzury. Wiec, który przed południem zgromadził kilka tysięcy osób, po południu liczył już blisko 200 tys. manifestantów.
Węgrzy, widząc „demokratyczne przemiany” w Polsce, zamierzali przede wszystkim zrzucić stalinowski terror, przeciwdziałać rozkradaniu przez Sowietów węgierskich dóbr i dezorganizowaniu rodzimej gospodarki przez tzw. socjalistyczną gospodarkę planową. Gospodarcza zapaść na Węgrzech była przy tym wyjątkowo głęboka. Mimo upływu 11 lat od wojny, chleb był na kartki. A i tak w bardzo wielu sklepach po prostu go nie było. Podobnie jak i mnóstwa podstawowych artykułów żywnościowych. Węgrom zmieniono też flagę narodową, zaś policyjny terror był znacznie większy niż w Polsce. W więzieniach, na przestrzeni lat, zamknięto prawie 500 tys. osób, co stanowiło kilkanaście procent dorosłej ludności. Mordowano ludzi pod byle pretekstem. Ofiarą stalinowskich czystek padło też wielu komunistów, jak choćby minister spraw wewnętrznych László Rajk, zamordowany za rzekome szpiegostwo na rzecz Jugosławii. Brutalnie prześladowano chrześcijan, zamykając kościoły i aresztując kapłanów, w tym prymasa Józsefa Mindszentyego.

Wyczuwało się coś niezwykłego

Reklama

Ákos Engelmayer, mieszkający od ponad pół wieku w naszym kraju, ambasador Węgier w Polsce w latach 1990-95, był jednym z uczestników węgierskiej rewolucji. Miał wówczas 18 lat i głęboką niechęć do systemu komunistycznego. Pierwsze zwiastuny zrywania się ze stalinowskiego łańcucha dostrzegł już kilka tygodni wcześniej. Podczas rozpoczęcia roku szkolnego w liceum, do którego chodził, po raz pierwszy na apelu zaśpiewano hymn państwowy. Węgierski hymn bowiem można było śpiewać do tej pory tylko w kościołach, po zakończeniu Mszy św.
- Czułem, że dzieje się coś niezwykłego - wspomina ambasador. - 23 października partyjna gazeta „Szabad Nép” opublikowała referat Władysława Gomułki mówiący o bezprawiu w czasach stalinizmu. Ludzie ruszyli na ulice. Tego samego dnia w czasie dużej przerwy zjawili się studenci i zapowiedzieli, że będzie demonstracja solidarnościowa z Polską. Pomaszerowaliśmy całą klasą na wiec pod pomnik Bema. Odczytano wówczas 16 punktów. Krzyczano: „Wojsko z nami”. Pod pomnikiem był obecny także oddział słuchaczy szkoły oficerskiej, w mundurach przypominających sowieckie. Wołaliśmy więc, żeby zdjęli rosyjskie pagony. Nastrój był niezwykle radosny. Później pomaszerowaliśmy pod parlament.
Pierwsze strzały padły, kiedy manifestanci zamierzali wejść do radia i przeczytać postulaty. Strzelali funkcjonariusze ÁVH, odpowiednika polskiego SB, tzw. awosze. Zabito wówczas kilkadziesiąt osób. Od tego momentu rozpoczęły się regularne walki na ulicach. Część milicji przeszła na stronę rewolucjonistów. Powstańcy wynieśli broń z pobliskich jednostek wojskowych, nie napotykając większego oporu. Zabrano też broń z zakładów zbrojeniowych. Kilkudziesięciotysięczny tłum przewrócił blisko 30-metrowy symbol sowieckiego imperializmu, jakim był pomnik Stalina. Rankiem zdobyto budynek radia. Wkrótce jednak na ulicach Budapesztu pojawiły się sowieckie czołgi, wezwane przez węgierskich komunistów. Następnego dnia na premiera został wybrany Imre Nagy, który próbował złagodzić nastroje i zakończyć walkę. Jednak bez powodzenia.
- Pamiętam, jak w kierunku parlamentu jechały 2 zdobyte od Sowietów czołgi z węgierską flagą. Za nimi szło może 10 tys. ludzi. Stanęliśmy pod parlamentem, który był otoczony sowieckimi czołgami. W parlamencie zaś siedział osaczony przez sowieckie wojsko Imre Nagy. Sowieci, kiedy zauważyli, jak wielki jest tłum, wydali rozkaz użycia broni. Padły strzały z broni maszynowej z położonego naprzeciwko gmachu Ministerstwa Rolnictwa. Strzelali nie ruscy, ale „awosze” - wspomina Ákos Engelmayer. - Byłem tam, kiedy doszło do tej strasznej rzezi. Zabito ponad 200 osób. Od tego wydarzenia zaczęły się regularne walki. Walczyłem jak kilkuset innych młodych ludzi. Bez żadnego wyszkolenia dawaliśmy ruskim radę.
Po kilku dniach rewolucja z Budapesztu rozlała się na cały kraj. Powstawały komitety rewolucyjne i przejmowały władzę, podobnie jak w Budapeszcie. W walkę włączyła się wieś, zaopatrując Budapeszt i inne walczące miasta w żywność. Za swoją hojność wkrótce jednak przyszło węgierskim chłopom słono zapłacić.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

„Bombardowali” butelkami z benzyną

Reklama

Atakowani przez zbrojonych, naprędce szkolonych powstańców, Sowieci rychło zaczęli ponosić ogromne straty, a sowieckie czołgi wycofywały się pod ostrzałem i „bombardowaniem” butelkami z benzyną.
- Okazało się, że młodzież węgierska i robotnicy, walcząc bronią i butelkami z benzyną, w ciągu doby obalili system komunistyczny w stalinowskim wydaniu. Węgrzy chcieli wolności i niepodległości kraju. W 1956 r. nie było ważne, skąd przyszedłeś, ale czy walczysz przeciwko Sowietom. Wielu członków partii było z narodem - mówi János Tischler, historyk i dyrektor Instytutu Kultury Węgierskiej w Polsce. - Ten znienawidzony system obalili ci, którzy rzekomo chcieli tego ustroju. W ciągu doby przestał istnieć. Węgrzy, przeciwstawiając się Rosjanom, obalili mit o niezwyciężonej armii sowieckiej. Pokazali światu, że można odnieść zwycięstwo nad tą wielką armią. Choćby chwilowe. Pokazali także, że armia sowiecka nie jest armią wyzwolicielską, jak uważały partie komunistyczne na Zachodzie, ale agresorem. Niestety, rewolucja została stłumiona, kiedy ludzie cieszyli się wolnością.
Świat nie był zainteresowany pomocą zbrojną walczącym Węgrom. Amerykański prezydent dał nieformalne przyzwolenie na tę zbrodnię na Węgrzech. Świat bowiem bardziej był zainteresowany konfliktem związanym z Kanałem Sueskim niż „łamiącymi porządek świata” Węgrami. Przywódcy zaś partii komunistycznych Francji i Włoch, Maurice Thorez i Palmiro Togliatti, pozostali wierni Sowietom. Obaj potępili powstanie węgierskie, uznając je za kontrrewolucję, a wejście wojsk sowieckich na Węgry 4 listopada 1956 r. za całkowicie uzasadnione. Podobnie jak dokonaną wcześniej zbrodnię na robotnikach Poznania. W komunistycznej prasie obu państw zapewniano, że „kontrrewolucję w Polsce i na Węgrzech zorganizowali faszyści”.
Na rewolucję węgierską zgoła inaczej zareagowała jednak spora część członków obu tych największych zachodnich partii komunistycznych. W ramach protestu przeciwko interwencji na Węgrzech z francuskich komunistycznych związków zawodowych odeszło blisko 100 tys. osób. Podobna liczba opuściła Francuską Partię Komunistyczną. Jeszcze ostrzej na stłumienie rewolucji na Węgrzech zareagowali członkowie Komunistycznej Partii Włoch. Na przełomie 1956 i 1957 r. odeszło z niej ponad 400 tys. członków. W rzeczywistości więc rewolucje na Węgrzech i w Polsce, a także interwencje rodzimych i sowieckich komunistów w obu tych krajach w sposób zasadniczo hamujący wpłynęły na dalszą ekspansję komunizmu na Zachód. Jaskrawo ujawnione barbarzyństwo komunizmu zdecydowanie zmniejszyło jego atrakcyjność wśród zachodnich formacji lewackich. Po raz kolejny okazało się też, że ofiary katolickiej Europy powstrzymały ekspansję sowieckiego imperializmu.
W pomoc węgierskim rewolucjonistom najbardziej zaangażowana była Polska. Przez wiele miesięcy polskie społeczeństwo organizowało dary rzeczowe i pieniężne, krew i opatrunki medyczne. Kilkunastu Polaków walczyło z bronią w ręku przeciwko sowieckim agresorom. W kilkunastu polskich miastach odbyły się manifestacje wspierające dążenia Węgrów, m.in. w Warszawie, Poznaniu, Wrocławiu i Olsztynie. O bezkonfliktowe rozwiązanie „problemu węgierskiego” apelowali nawet polscy komuniści, zaś Biuro Polityczne KC PZPR potępiło wezwanie szefa węgierskich komunistów Ernő Gerő o „pomoc radzieckich oddziałów”. Na początku potępiło też sowiecki atak. Ostatecznie jednak poparło sowiecką interwencję.

Kolejna agresja

Pod koniec października Chruszczow zaczął wycofywać swoich żołnierzy z Budapesztu. Zapewniał też o zaprzestaniu interwencji. Jednak, jak już dziś wiadomo z dokumentów, 1 listopada, kiedy wydał deklarację „o przyjaźni z narodem węgierskim”, jednocześnie przegrupowywał swoje jednostki. Po to, by 3 dni później ponownie zaatakować Węgrów - siłą 250 tys. sowieckich żołnierzy stacjonujących przy węgierskiej granicy, uzbrojonych w broń pancerną i wspieranych samolotami.
Rewolucja węgierska została stłumiona w połowie listopada. Podczas walk zginęło blisko 3 tys. osób. Ok. 20 tys. zostało rannych. Ponad 200 tys. osób wyemigrowało. Aresztowani zostali, zwabieni pod pretekstem rozmów pokojowych, węgierscy dowódcy wojskowi. Pełną władzę od okupanta otrzymał, uważany do dziś za zdrajcę, János Kádár - pierwszy sekretarz węgierskich komunistów. Rozpoczęły się masowe procesy, w efekcie których powieszono blisko 300 powstańców - w 1958 r. Imre Nagya. Kilkanaście tysięcy osób osadzono w więzieniach i obozach, skąd wielu wyszło dopiero w latach 70. Kilkuset zmarło tam w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach.

„Taśmy z Koblencji”

W 55. rocznicę rewolucji węgierskiej Polskie Radio, przy współudziale Instytutu Pamięci Narodowej, Ambasady Węgier i Instytutu Węgierskiego, zorganizowało konferencję z udziałem wybitnych polskich i węgierskich historyków. Również byłych i obecnych dyrektorów Radia Wolna Europa. Powodem była chęć upamiętnienia węgierskiego powstania przez uruchomienie strony internetowej poświęconej tej problematyce, jak również zaprezentowanie unikatowych taśm radiowych z relacjami z wydarzeń kilku tygodni walk o wolność na tzw. taśmach z Koblencji. Nazwa pochodzi od miejsca ich znalezienia. Te wyjątkowe „papierowe taśmy magnetofonowe”, odnalezione w połowie lat 90. ubiegłego wieku, odratowane i przegrane na pliki cyfrowe, zawierają blisko 7 tys. godzin audycji radiowych nadawanych na falach RWE - reportaży na żywo z tamtych dramatycznych dni węgierskiej rewolucji. Dziś jest to wprost nieocenione źródło informacji dla amatorów i miłośników historii, nie tylko polskiej, a zarazem mocne przypomnienie, do czego zdolny jest totalitaryzm i jego zwolennicy.

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Benedykt XVI: uczmy się modlitwy od św. Szczepana - pierwszego męczennika

Drodzy bracia i siostry, W ostatnich katechezach widzieliśmy, jak czytanie i rozważanie Pisma Świętego w modlitwie osobistej i wspólnotowej otwierają na słuchanie Boga, który do nas mówi i rozbudzają światło, aby zrozumieć teraźniejszość. Dzisiaj chciałbym mówić o świadectwie i modlitwie pierwszego męczennika Kościoła, św. Szczepana, jednego z siedmiu wybranych do posługi miłości względem potrzebujących. W chwili jego męczeństwa, opowiedzianej w Dziejach Apostolskich, ujawnia się po raz kolejny owocny związek między Słowem Bożym a modlitwą. Szczepan został doprowadzony przed trybunał, przed Sanhedryn, gdzie oskarżono go, iż mówił, że „Jezus Nazarejczyk zburzy...[świątynię] i pozmienia zwyczaje, które nam Mojżesz przekazał” (Dz 6, 14). Jezus podczas swego życia publicznego rzeczywiście zapowiadał zniszczenie świątyni Jerozolimskiej: „Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo” (J 2,19). Jednakże, jak zauważył św. Jan Ewangelista, „On zaś mówił o świątyni swego ciała. Gdy więc zmartwychwstał, przypomnieli sobie uczniowie Jego, że to powiedział, i uwierzyli Pismu i słowu, które wyrzekł Jezus” (J, 21-22). Mowa Szczepana przed trybunałem, najdłuższa w Dziejach Apostolskich, rozwija się właśnie na bazie tego proroctwa Jezusa, który jako nowa świątynia inauguruje nowy kult i zastępuje ofiary starożytne ofiarą składaną z samego siebie na krzyżu. Szczepan pragnie ukazać, jak bardzo bezpodstawne jest skierowane przeciw niemu oskarżenie, jakoby obalał Prawo Mojżesza i wyjaśnia swoją wizję historii zbawienia, przymierza między Bogiem a człowiekiem. Odczytuje w ten sposób na nowo cały opis biblijny, itinerarium zawarte w Piśmie Świętym, aby ukazać, że prowadzi ono do „miejsca” ostatecznej obecności Boga, jakim jest Jezus Chrystus, a zwłaszcza Jego męka, śmierć i Zmartwychwstanie. W tej perspektywie Szczepan odczytuje też swoje bycie uczniem Jezusa, naśladując Go aż do męczeństwa. Rozważanie Pisma Świętego pozwala mu w ten sposób zrozumieć jego misję, jego życie, chwilę obecną. Prowadzi go w tym światło Ducha Świętego, jego osobista, głęboka relacja z Panem, tak bardzo, że członkowie Sanhedrynu zobaczyli jego twarz „podobną do oblicza anioła” (Dz 6, 15). Taki znak Bożej pomocy, przypomina promieniejące oblicze Mojżesza, gdy zstępował z góry Synaj po spotkaniu z Bogiem (por. Wj 34,29-35; 2 Kor 3,7-8). W swojej mowie Szczepan wychodzi od powołania Abrahama, pielgrzyma do ziemi wskazanej przez Boga, którą posiadał jedynie na poziomie obietnicy. Następnie przechodzi do Józefa, sprzedanego przez braci, którego jednak Bóg wspierał i uwolnił, aby dojść do Mojżesza, który staje się narzędziem Boga, aby wyzwolić swój naród, ale napotyka również wielokrotnie odrzucenie swego własnego ludu. W tych wydarzeniach, opisywanych przez Pismo Święte, w które Szczepan jest, jak się okazuje religijnie zasłuchany, zawsze ujawnia się Bóg, który niestrudzenie wychodzi człowiekowi naprzeciw, pomimo, że często napotyka uparty sprzeciw, i to zarówno w przeszłości, w chwili obecnej jak i w przyszłości. W tym wszystkim widzi on zapowiedź sprawy samego Jezusa, Syna Bożego, który stał się ciałem, który - tak jak starożytni Ojcowie - napotyka przeszkody, odrzucenie, śmierć. Szczepan odwołuje się zatem do Jozuego, Dawida i Salomona, powiązanych z budową świątyni Jerozolimskiej i kończy słowami proroka Izajasza (66, 1-2): „Niebiosa są moim tronem, a ziemia podnóżkiem nóg moich. Jakiż to dom możecie Mi wystawić i jakież miejsce dać Mi na mieszkanie? Przecież moja ręka to wszystko uczyniła” (Dz 7,49-50). W swoim rozważaniu na temat działania Boga w historii zbawienia, zwracając szczególną uwagę na odwieczną pokusę odrzucenia Boga i Jego działania, stwierdza on, że Jezus jest Sprawiedliwym zapowiadanym przez proroków; w Nim sam Bóg stał się obecny w sposób wyjątkowy i ostateczny: Jezus jest „miejscem” prawdziwego kultu. Szczepan przez pewien czas nie zaprzecza, że świątynia jest ważna, ale podkreśla, że „Najwyższy jednak nie mieszka w dziełach rąk ludzkich” (Dz 7, 48). Nową, prawdziwą świątynią, w której mieszka Bóg jest Jego Syn, który przyjął ludzkie ciało. To człowieczeństwo Chrystusa, Zmartwychwstałego gromadzi ludy i łączy je w sakramencie Jego Ciała i Krwi. Wyrażenie dotyczące świątyni „nie zbudowanej ludzkimi rękami” znajdujemy także w teologii świętego Pawła i Liście do Hebrajczyków: ciało Jezusa, które przyjął On, aby ofiarować siebie samego jako żertwę ofiarną na zadośćuczynienie za grzechy, jest nową świątynią Boga, miejscem obecności Boga żywego. W Nim Bóg jest człowiekiem, Bóg i świat kontaktują się ze sobą: Jezus bierze na siebie cały grzech ludzkości, aby go wnieść w miłość Boga i aby „spalić” go w tej miłości. Zbliżenie się do krzyża, wejście w komunię z Chrystusem oznacza wejście w to przekształcenie, wejście w kontakt z Bogiem, wejście do prawdziwej świątyni. Życie i mowa Szczepana nieoczekiwanie zostają przerwane wraz z ukamienowaniem, ale właśnie jego męczeństwo jest wypełnieniem jego życia i orędzia: staje się on jedno z Chrystusem. W ten sposób jego rozważanie odnośnie do działania Boga w historii, na temat Słowa Bożego, które w Jezusie znalazło swoje całkowite wypełnienie, staje się uczestnictwem w modlitwie Pana Jezusa na krzyżu. Rzeczywiście woła on przed śmiercią: „Panie Jezu, przyjmij ducha mego!” (Dz 7, 59), przyswajając sobie słowa Psalmu 31,6 i powtarzając ostatnią wypowiedź Jezusa na Kalwarii: „Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego” (Łk 23,46); i wreszcie, tak jak Jezus zawołał donośnym głosem wobec tych, którzy go kamienowali: „Panie, nie poczytaj im tego grzechu!” (Dz 7, 60). Zauważamy, że chociaż z jednej strony modlitwa Szczepana podejmuje modlitwę Jezusa, to jest ona skierowana do kogo innego, gdyż jest ona skierowana do samego Pana, to znaczy do Jezusa, którego uwielbionego kontempluje po prawicy Ojca: „Widzę niebo otwarte i Syna Człowieczego, stojącego po prawicy Boga” (w. 56). Drodzy bracia i siostry, świadectwo św. Szczepana daje nam pewne wskazania dla naszej modlitwy i życia. Możemy się pytać: skąd ten pierwszy chrześcijański męczennik czerpał siłę do stawiania czoła swoim prześladowcom i aby dojść do daru z siebie samego? Odpowiedź jest prosta: ze swej relacji z Bogiem, ze swej komunii z Chrystusem, z rozważania Jego historii zbawienia, dostrzegania działania Boga, które swój szczyt osiągnęło w Jezusie Chrystusie. Także nasza modlitwa musi się karmić słuchaniem Słowa Bożego w komunii z Jezusem i Jego Kościołem. Drugi element to ten, że św. Szczepan widzi w dziejach relacji miłości między Bogiem a człowiekiem zapowiedź postaci i misji Jezusa. On - Syn Boży - jest świątynią „nie zbudowaną ludzkimi rękami”, w której obecność Boga stała się tak bliska, że weszła w nasze ludzkie ciało, aby nas doprowadzić do Boga, aby otworzyć nam bramy nieba. Tak więc nasza modlitwa powinna być kontemplacją Jezusa siedzącego po prawicy Boga, Jezusa jako Pana naszego, mojego codziennego życia. W Nim, pod przewodnictwem Ducha Świętego, możemy także i my zwrócić się do Boga, nawiązać realny kontakt z Bogiem, z zaufaniem i zawierzeniem dzieci, które zwracają się do Ojca, który je nieskończenie kocha. Dziękuję. tlum. st (KAI) / Watykan
CZYTAJ DALEJ

Wino św. Jana

[ TEMATY ]

św. Jan Apostoł

Kościół parafialny w Oleszycach – mal. Eugeniusz Mucha/fot. Graziako

„Wino, które pobłogosławił św. Jan, straciło swoją zabójczą moc, zatem ma ono nas uzdrawiać od zła, złości, która w nas jest i grzechu. Ma nas także zachęcać do praktykowania gorącej miłości, którą głosił św. Jan” – wyjaśnia w rozmowie z KAI ks. dr Joachim Kobienia, liturgista i sekretarz biskupa opolskiego. 27 grudnia w Kościele błogosławi się wino św. Jana.

– To bardzo stara tradycja Kościoła, sięgająca czasów średniowiecza. Związana jest z pewną legendą, według której św. Jan miał pobłogosławić kielich zatrutego wina. Wersje tego przekazu są różne. Jedna mówi, że to cesarz Domicjan, który wezwał apostoła do Rzymu, by tam go zgładzić, podał mu kielich zatrutego wina. Św. Jan pobłogosławił go, a kielich się rozpadł.
CZYTAJ DALEJ

Ponad 365 mln chrześcijan prześladowanych na całym świecie

2024-12-26 16:33

[ TEMATY ]

prześladowania

prześladowania chrześcijan

Włodzimierz Rędzioch

Chagall - "Białe Ukrzyżowanie

Chagall - Białe Ukrzyżowanie

Papież Franciszek podczas modlitwy Anioł Pański w Watykanie nawiązując do przypadającego dziś święta św. Szczepana Pierwszego Męczennika wezwał także do modlitwy za chrześcijan prześladowanych z powodu swej wiary. „Maryjo, Królowo Męczenników, pomóż nam być odważnymi świadkami Ewangelii, dla zbawienia świata” - powiedział Ojciec Święty. Według międzywyznaniowej organizacji pomocowej Open Doors ponad 365 mln chrześcijan na całym świecie jest narażonych na wysoki poziom prześladowań i dyskryminacji ze względu na swoją wiarę - to jeden na siedmiu chrześcijan. Organizacja od ponad 30 lat opracowuje ranking 50 krajów o największych prześladowaniach chrześcijan.

Podziel się cytatem Według raportu, Korea Północna po raz kolejny znalazła się na szczycie negatywnego rankingu najcięższych prześladowań, a za nią uplasowały się Somalia, Libia, Erytrea, Jemen, Nigeria, Pakistan, Sudan, Iran i Afganistan. Najbardziej zaludnione kraje świata, Indie i Chiny, zajmują odpowiednio 11. i 19. miejsce.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję