Marcin Przeciszewski: - W czym przejawiała się świętość Jana Pawła II?
Kard. Stanisław Dziwisz: - Świętość Jana Pawła II była obecna w całym jego życiu. Można ją było zauważyć zarówno w jego relacji do Pana Boga, jak też w jego stosunku do drugiego człowieka. Świętość przejawiała się w ogromnej dyscyplinie wewnętrznej oraz w wielkiej miłości. To właśnie miłość była naczelnym motywem jego postępowania.
Zewnętrznym wyrazem świętości Papieża była jego modlitwa. Jan Paweł II był rzeczywiście człowiekiem wielkiej modlitwy. W czasie jednego ze spotkań z młodzieżą Ojciec Święty powiedział, że modlitwa jest mówieniem do Boga i słuchaniem Boga. Im bardziej modlitwa staje się słuchaniem, czego Bóg pragnie ode mnie, tym bardziej staje się kontemplacją.
- Beatyfikacja w sensie duszpasterskim oznacza wyznaczenie wzoru świętości dla współczesnych. Jaki wzorzec ustanawia beatyfikacja Jana Pawła II? Co to znaczy podążać śladami jego świętości?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
- Beatyfikacja czy kanonizacja jest oficjalnym stwierdzeniem świętości danego kandydata na ołtarze, potwierdzeniem heroiczności cnót. U Ojca Świętego tych cnót nadzwyczajnych, choć spełnianych w sposób zwyczajny, było bardzo wiele. Można powiedzieć, że Jan Paweł II był człowiekiem modlitwy, niezwykle pracowitym. Nade wszystko był jednak człowiekiem miłości - miłości Boga, z której płynęła miłość bliźniego. Płynęło poszanowanie drugiego człowieka, w którym widział obraz Boga.
I każda z tych cnót nadaje się do tego, aby być przykładem, wzorem. Pójść śladami świętości według wzoru wskazanego przez Jana Pawła II - to być otwartym na Boga i na bliźniego, jak on był otwarty. Iść do drugiego człowieka bez lęku i bez obawy. Ukazywać mu wielkość miłości Boga, która jest przebaczeniem, podaniem ręki nawet zamachowcy na jego życie. Dla mnie Jan Paweł II jest wzorem człowieka, który odpowiada na wezwanie Pana Boga i odważnie podąża za tym wezwaniem.
On zrozumiał, że jego powołaniem jest być pasterzem, i starał się wypełnić płynące stąd oczekiwania i spełnić to, czego Pan Bóg od niego żąda.
- Beatyfikacja Jana Pawła II jest też niezwykłą okazją dla Kościoła w Polsce w sensie refleksji: jak budować teraz Kościół w świetle nauczania Jana Pawła II. Jak Ksiądz Kardynał scharakteryzowałby pojęcie: „Kościół według Jana Pawła II”? Jakie filary takiego modelu byłyby najistotniejsze?
Reklama
- Kościół dla Jana Pawła II to Kościół Soboru Watykańskiego II, Kościół konstytucji „Lumen gentium” i „Gaudium et spes”. To rzeczywistość Bosko-ludzka, w której jest obecny Chrystus objawiający miłość Boga i człowiek odkupiony przez Chrystusa. Chrystus jest obecny w sakramentach, w Słowie Bożym, w modlitwie. Człowiek zaś jest największym dziełem Boga, stworzonym na Jego obraz i podobieństwo.
Kościół musi więc strzec tego wymiaru Boskiego poprzez wierność przykazaniom Bożym. One są jak drogowskazy, za którymi trzeba podążać, aby nie zbłądzić i nigdy nie odejść od Boga. Kościół Jana Pawła II to Kościół otwarty, który chce służyć człowiekowi. Pragnie ukazywać mu ewangeliczną drogę życia. Zadanie to spełnia na różne sposoby - przez biskupów, kapłanów, osoby konsekrowane czy też przez ludzi świeckich. Uczy o godności człowieka i rodziny, broni życia od poczęcia do naturalnej śmierci. Kościół przez swoich pasterzy strzeże czystości wiary, broni przed niebezpieczeństwami, ale czasem też napomina. Kościół służy człowiekowi również w wymiarze materialnym. Prowadzi szkoły, przedszkola, domy dla osób starszych, biednych i bezdomnych. Pragnie służyć tym, co posiada. Może nie zawsze to wychodzi, niemniej takie jest jego powołanie. Pragnie być Kościołem świętym.
- Mówi się: papież mistyk. Czy papież przeżywał jakieś nadzwyczajne stany mistyczne, wizje?
- Tak, był mistykiem, to znaczy człowiekiem zanurzonym w Panu Bogu. Umiał mówić do Pana Boga, ale nade wszystko umiał słuchać, czego Bóg żąda od niego, i to wypełniać. Całe jego życie było wielką modlitwą. Każdego dnia wstawał wcześnie rano. Swój dzień rozpoczynał modlitwą: medytacja, rozważanie, potem Msza św., dziękczynienie. Bez pośpiechu... Msza św. była dla niego również medytacją. Cały jego dzień był przeplatany modlitwą, adoracją, czytaniem duchowym...
Codziennie wieczorem podchodził do okna, by pobłogosławić Rzym i cały świat, którego był pasterzem. Zjawisk nadzwyczajnych nie widziałem. Wielokrotnie byłem świadkiem, jak wstawał w nocy i szedł do kaplicy. Zdarzało się, że kiedy był w niej sam, wówczas półgłosem przemawiał do Boga, czasem nawet śpiewał.... Gdy był młodszy, modlił się, leżąc krzyżem, czy to w kaplicy, czy u siebie w apartamencie.
- A jak Papież dzielił czas na modlitwę i działanie, przy tak dużej liczbie obowiązków?
Reklama
- On tego czasu nie dzielił. On się modlił każdym obowiązkiem i każdym zajęciem. Idąc na audiencję, modlił się za ludzi, których miał spotkać. Modlił się za nich także po audiencji. Zauważyłem, że modlił się również w czasie audiencji, gdy ktoś przemawiał. To była jego duchowość, stałe zjednoczenie z Panem Bogiem.
- Jak Jan Paweł II przeżywał swe cierpienie, którego mu nie brakowało? Jak wyglądało to codzienne niesienie krzyża, szczególnie w ostatnich latach pontyfikatu? Czy nie buntował się, nie przeżywał załamania? Czy odczuwał szczególną komunię, solidarność z innymi osobami cierpiącymi?
Reklama
- Ojciec Święty zaraz po zamachu, mając jeszcze świadomość, przebaczył swojemu zamachowcy. Przebaczył mu, tak jak Chrystus przebaczył tym, którzy Go krzyżowali. To samo zrobił po odzyskaniu świadomości. Wiele razy mówił, że jest wdzięczny Panu Bogu za to cierpienie, że może ofiarować swoją krew w intencji Kościoła, w intencji świata. Miał tę świadomość, że poprzez swoje cierpienie dopełniał cierpień Jezusa Chrystusa.
Przyjmował cierpienie jako łaskę. Kiedy potem przyszły inne cierpienia, jak złamanie ręki czy kości biodrowej, nigdy nie narzekał. Można powiedzieć, że w liście apostolskim „Salvifici doloris” opisał drogę przeżywania swojego cierpienia z Chrystusem. A cierpiał dużo.
Zwłaszcza ostatnie lata były dla Ojca Świętego jednym pasmem cierpienia. Możemy sobie wyobrazić, jak wielkim cierpieniem było dla niego to, że w ostatnich dniach swojego życia w ogóle nie mógł mówić. Był człowiekiem wysportowanym, a w ostatnich miesiącach był przykuty do krzesła. W ostatnią Wielkanoc przyszedł do refektarza, aby poświęcić pokarmy wielkanocne, i jak było w zwyczaju, by zjeść wspólnie śniadanie. Nie mógł jednak przełknąć nawet śliny. Ale Ojciec Święty nigdy nie narzekał.
W Niedzielę Wielkanocną, gdy podszedł do okna, z którego miał przemawiać, ale nie mógł, udzielił tylko błogosławieństwa. Potem wyznał: „Jeśli nie mogę odprawiać Mszy św. ani przemawiać, być z ludem, to lepiej żebym umarł”, ale zaraz potem dodał: „«Totus Tuus» - Cały Twój”. I słowa więcej nie powiedział. W ostatnim dniu swojego życia tylko napisał: „Totus Tuus” i to były jego ostatnie słowa.
- Czy przypomina sobie Ksiądz Kardynał przypadki nadzwyczajnych uzdrowień, które można by przypisać działaniom Jana Pawła II?
Reklama
- Za życia było wiele takich przypadków, które można nazwać cudami. Podobnie było po śmierci Ojca Świętego. Jeden taki zdarzył się w Anglii. Otrzymaliśmy nawet całą dokumentację od biskupa o uzdrowieniu chłopca, który był w agonii przez ponad trzydzieści dni, 36 albo 38. Chłopiec zbudził się pewnego dnia zupełnie niespodziewanie i poprosił o śniadanie. Powiedział, że Papież był u niego i zostawił mu list. Byli przy tym rodzice i inni świadkowie. Listu nie było, ale była czysta kartka papieru. Gdy w Watykanie otrzymaliśmy tę wiadomość, jedna z sióstr sercanek poszła do kaplicy i szukała cierpliwie, czy nie ma jakiejś dokumentacji. Rzeczywiście, w klęczniku Ojca Świętego znalazła telegram od rodziców z prośbą o modlitwę. Data i nawet godzina pokrywały się z uzdrowieniem tego chłopca. Był on poważnie chory, co potwierdzali jego lekarze.
Pamiętam też inne zdarzenie związane z pewnym proboszczem z Trydentu. Przyjechał on ze swoją siostrą, która miała raka mózgu. Widziałem ją osobiście. Proboszcz z siostrą prosili Ojca Świętego o modlitwę. Papież dotknął jej głowy i powiedział do niej: „Będziemy się modlić razem”. Ta kobieta była bardzo pobożna. Miała nabożeństwo do Bożego Miłosierdzia. Po pewnym czasie proboszcz z siostrą wrócili do Watykanu, by powiedzieć, że choroba ustąpiła. Lekarze stwierdzili, że na mózgu nie ma żadnego nowotworu.
Pamiętam też pewnego człowieka, który przyszedł na audiencję o kulach. Po kilkunastu dniach przyszedł ponownie, ale już bez kuli. Pytałem, co się stało? Po błogosławieństwie Papieża wrócił do domu zdrowy.
To tylko niektóre przypadki uzdrowień za życia Ojca Świętego. Podobnie działo się po śmierci Jana Pawła II. Skuteczność jego modlitwy była niezwykła. Doświadczali tego zwłaszcza ludzie, którzy modlili się o potomstwo, ponieważ przez długie lata nie mogli mieć dzieci. Błogosławieństwo i modlitwa Ojca Świętego były w takich wypadkach bardzo skuteczne.
Można dziś przy okazji zbliżającej się beatyfikacji powiedzieć, że Jan Paweł II był cudotwórcą w znaczeniu szczególnego wstawiennictwa u Boga. Chociaż on sam nigdy o tym nie chciał mówić. Pewnego razu, gdy ktoś zaczął przy nim mówić, że za sprawą jego modlitwy został uzdrowiony, zdecydowanie odpowiedział: „Pan Bóg czyni cuda, nie człowiek”. I nigdy na ten temat nie było rozmowy.
- Karol Wojtyła - Jan Paweł II był wielkim orędownikiem kultu Miłosierdzia Bożego. Kiedy zaczęła się jego fascynacja objawieniami siostry Faustyny? Jak te objawienia przeżywał, kiedy narodziła się idea ofiarowania świata Miłosierdziu Bożemu? Jakie znaczenie miał ten fakt ofiarowania świata dla Jana Pawła II, czy wiązał z tym nadzieję jakiegoś przełomu?
- Karol Wojtyła, młody student i robotnik w Solvayu, ksiądz, biskup i papież - nie ulegał emocjom. Nigdy nie traktował spraw wiary w kategoriach sensacji. Jako filozof i teolog rozważał tajemnice Bożego Miłosierdzia, a objawienia z Łagiewnik czy inne pomagały mu w pogłębieniu tajemnicy Bożego Miłosierdzia.
Jako kapłan i biskup głosił prawdę o Bożym Miłosierdziu jako jedną z zasadniczych dla zbawienia człowieka. Człowiek własnymi siłami nie może się zbawić, dlatego zwraca się do Bożego Miłosierdzia. Ojciec Święty zawierzył siebie, Kościół i cały świat Bożemu Miłosierdziu, ponieważ w Miłosierdziu Boga widział ocalenie dla świata. Dokonał tego aktu zawierzenia w Łagiewnikach, za co jesteśmy mu bardzo wdzięczni. Poprzez Łagiewniki Papież odkrył Boże Miłosierdzie i ofiarował to odkrycie całemu światu. Swoje życie i Piotrowe posługiwanie związał do końca z Bożym Miłosierdziem.
Reklama
- Papież przechowywał na klęczniku swojej kaplicy intencje, jakie kierowano do niego z całego świata, z prośbą, by uwzględnił je podczas swoich modlitw. Jan Paweł II chciał, aby - jak się wyraził - „były w każdej chwili obecne w mej świadomości, nawet jeżeli nie mogą być dosłownie powtarzane każdego dnia”. Dużo takich próśb nadchodziło do Papieża?
- Rzeczywiście, tych intencji było bardzo dużo. Ludzie z całego świata przysyłali prośby do Ojca Świętego w różnych sprawach. Pisali biskupi i zwykli ludzie, prosząc o modlitwę w chorobach i w trudnych sprawach. Ojciec Święty kazał wszystkie te intencje przepisywać i składać na jego klęczniku w kaplicy watykańskiej. Kiedy się modlił, brał je do ręki i przedstawiał Bogu. Nigdy nie zostawiał próśb o modlitwę bez odpowiedzi. Odczytywał je parę razy w ciągu dnia, gdy wchodził do kaplicy, idąc na posiłek czy wracając z posiłku. Wszystkie prośby były dla niego jakby wewnętrznym nakazem do modlitwy. Tych próśb było zawsze sporo i my też nauczyliśmy się tego rodzaju modlitwę traktować z wielką odpowiedzialnością. Nauczyliśmy się szanować te prośby i zawierzać je Bogu.
Dziś prośby o modlitwę przychodzą do Krakowa, na Franciszkańską 3. Robimy to samo, co robił Papież. Spisujemy z listów i kładziemy w kaplicy przy ołtarzu. Odczytujemy, w czasie modlitwy prosząc Ojca Świętego o wstawiennictwo.
- Jakie miejsce zajmuje Jan Paweł II w osobistej modlitwie Księdza Kardynała? Czy może Eminencja uchylić rąbka tajemnicy na temat skuteczności tych modlitw?
- Ja często zwracam się w modlitwach do Ojca Świętego. Był dla mnie i pozostał ojcem, podobnie jak dla wielu ludzi, którzy będą czytać tę wypowiedź. Zwracam się do Ojca Świętego zwłaszcza wtedy, gdy mam trudne sprawy. Mówię mu: „Ojcze Święty, potrzebuję Twojej pomocy”. I jakoś sprawy się układają. Jestem przekonany, że on mi pomaga.
Zachęcam także innych do modlitwy przez przyczynę Ojca Świętego Jana Pawła II. On już za życia wypraszał wiele łask. Ufam, że teraz też jest blisko człowieka, blisko nas wszystkich, zwłaszcza blisko umiłowanego przez siebie Narodu, że się wstawia za naszą Ojczyzną, aby trudne sprawy układały się po Bożemu.