Reklama

Rada etyce nierada

Niedziela Ogólnopolska 47/2010, str. 26-27

Bożena Sztajner/Niedziela

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Reklama

Czy Rada Etyki Mediów jest potrzebna? Tak, z pewnością, bez dwóch zdań. Jednak ostatnie wpadki Rady, a także wystąpienie z niej dwóch osób, zarzucających brak obiektywizmu temu gremium, pokazują, że nie w obecnym kształcie i nie na obecnych zasadach.
Ktoś przedstawiający się jako burmistrz Złocieńca składa w Radzie Etyki Mediów skargę na dziennikarza, który podając się za członka rodziny jednej z ofiar, miał wedrzeć się do autobusu jadącego do Berlina, by zdobyć gorące materiały o katastrofie, która tam miała miejsce. REM szybko wydaje oświadczenie, potępiając z nazwiska reportera, który miał się zachować nieetycznie. Tymczasem nie było takiej sytuacji: skarżący okazał się oszustem, a dziennikarz został wyraźnie skrzywdzony przez Radę.
Wkrótce potem REM potępia m.in. za naruszenie „zasady uczciwości, szacunku i tolerancji” przez tekst zamieszczony w „Naszym Dzienniku”, którego… w ogóle nie było. Szefowa REM Magdalena Bajer, której rola w wydawaniu tego typu oświadczeń (i potępień) jest inspirująca i kluczowa, przyznaje, nawet publicznie, że - potępianego tekstu w ogóle nie czytała.
To tylko dwie wpadki z ostatnich tygodni, jednak symptomatyczne. Ale Teresy Bochwic, która razem z Tomaszem Bieszczadem właśnie odeszła z REM, to już nie dziwi. - Rada Etyki Mediów, powołana, aby strzec rzetelności dziennikarskiej i kultury debaty publicznej, sama wielokrotnie sprzeniewierzyła się wyznawanym zasadom - podkreśla.

Bez jasnych procedur

Reklama

Rada Etyki Mediów powstała w połowie lat 90. XX wieku z inicjatywy środowiska, m.in. po to, by ograniczyć zakusy państwa w dziedzinie kontroli mediów. Powołała ją Konferencja Mediów Polskich, którą tworzą mali i duzi: od Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, przez PAP, TVP, po Krajową Izbę Producentów Audiowizualnych i Krajowy Klub Reportażu.
- To gremium nie jest reprezentatywne dla dużej części środowiska i w tym leży jeden z głównych problemów REM - mówi Tomasz Bieszczad. Problemów jest jednak wiele. REM drążą także kłopoty komunikacyjne, proceduralne, uwikłania zawodowe i polityczne.
Większość oświadczeń, dokumentów powstaje w korespondencji e-mailowej, tymczasem jeden z członków gremium… nie ma komputera ani dostępu do Internetu. - To najbardziej wirtualny członek REM. Często dziwił się, że przyjęto jakieś oświadczenie. I usprawiedliwiał się, że on nie wiedział, tylko słyszał przez telefon… - mówi jedna z osób, która wystąpiła z Rady. Pośpiech często bywa złym doradcą. Nie wszyscy biorą też udział w comiesięcznych spotkaniach REM, a rzadko robią to osoby spoza Warszawy. Bieszczad z początku przyjeżdżał z Łodzi pełen zapału, ale już od stycznia tego roku z coraz większą niechęcią.
Do tego dochodzą kłopoty proceduralne. - Nie ma procedury wydawania opinii przez REM - zwraca uwagę Teresa Bochwic. - Wielokrotnie z kolegami żądaliśmy wprowadzenia jasnych procedur, współredagowaliśmy oświadczenia, by przeczytać w gazetach zupełnie inny tekst - mówi. - Z tego powodu w ubiegłym roku odszedł z Rady Paweł Burdzy.
Teraz, po ich odejściu, na swoim blogu Burdzy napisał: „Teresa & Tomek: Gratuluję decyzji. Po ostatnich oświadczeniach to musiało się tak skończyć. I tak długo wytrzymaliście:). Mnie wystarczył rok demokracji…”. Z trzynastu osób tworzących REM przed czterema laty, pozostało tylko osiem. W 2007 r. z REM odeszła Anna Pietraszek. Powodem było jej stanowisko wobec lustracji środowiska dziennikarskiego, którego Pietraszek, reprezentująca Katolickie Stowarzyszenie Dziennikarzy, była zwolenniczką, a które nie znalazło poparcia w Radzie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Przejaw braku kultury

Reklama

Do tego trzeba dodać przechył polityczny. Jedna z osób, która ustąpiła z Rady, ocenia, że przeważa w niej tzw. salon warszawski. Dominuje poprawność polityczna, która w tym przypadku oznacza, że liczy się zdanie zbieżne z linią mediów głównego nurtu.
- Osoby, które dominują w Radzie, same są uwikłane w media tego nurtu. To widać w pracach i oświadczeniach. Bez ich zgody trudno cokolwiek przewalczyć - mówi były członek REM. Rada otrzymywała sporo skarg na teksty „Wyborczej”. Ale nie było możliwości podjęcia tematu jej praktyk. Zawsze jednak znajdowały się powody, by uderzyć w media albo tzw. dziennikarzy czy twórców prawicowych.
Teresa Bochwic pamięta, ile było dyskusji, zanim REM wydała mdłe oświadczenie krytykujące pojawienie się w magazynie „Focus Ekstra” zabawy polegającej na przebieraniu ukrzyżowanego Chrystusa. „Uznaliśmy, że publikacja «Focusa» jest przejawem… braku kultury” - ustaliła REM.
Helena Kowalik, sekretarz REM, przyznaje, że ostatnio Radę spotkał „ciąg nieprzyjemnych zdarzeń”. Ale tak czasem bywa. Błędów nie robi tylko ten, kto nic nie robi. Tymczasem w REM pracuje się społecznie, kosztem czasu prywatnego. A wystąpienie dwóch osób z Rady? Helena Kowalik nie załamuje rąk.
- Każdy ma prawo do takiej decyzji. Tak jak miał prawo wypowiadać się na temat opinii REM, zgłaszać własne. Pani Teresa oskarża nas, że zajmujemy się pobocznymi sprawami. Tymczasem zajmujemy się różnymi: dużymi i drobnymi, z którymi zwracają się do nas np. małe gazety - mówi. Inna rzecz, że drobnymi, ale ważnymi dla środowiska problemami zajmują się poszczególni członkowie indywidualnie - i jest to skuteczne, problemy zaczynają się na innym poziomie.
Co do asymetryczności i przechyłu - Helena Kowalik nie ma REM nic do zarzucenia. Niektóre sprawy nie zostały podjęte, bo nie chcieli i nie chcą wchodzić w politykę. Najpewniej właśnie z jej powodu kończąca się kadencja REM była znacznie trudniejsza niż poprzednie. Ale oskarżanie o niepodejmowanie pewnych problemów, o uwikłania polityczne są, zdaniem pani sekretarz, niedorzeczne.

Nie było siły

Po katastrofie smoleńskiej REM ochoczo wydała oświadczenie potępiające „sposób relacjonowania przez Jana Pospieszalskiego w TVP 1 przeżyć ludzi przychodzących w dniach żałoby pod Pałac Prezydencki”, w których „pojawiały się oskarżenia pod adresem przeciwników prezydenta Lecha Kaczyńskiego, stwierdzenia, że Polska nie jest krajem demokratycznym…”.
- Tymczasem nie było siły, żeby przekonać kolegów do wydania oświadczenia, w którym odnieślibyśmy się np. do roli, jaką duże media odegrały w atakach na Lecha Kaczyńskiego, tragicznie zmarłego Prezydenta RP. A to, naszym zdaniem, natychmiast przyczyniłoby się do poprawy klimatu medialnego w Polsce - podkreśla Tomasz Bieszczad.
Opowieści przewodniczącej Magdaleny Bajer („Dotychczas zawsze udawało nam się dochodzić do wspólnych oświadczeń, czasem po wielogodzinnych dyskusjach. Jak już coś uradziliśmy, każdy członek Rady się z tym utożsamiał” - mówiła Informacyjnej Agencji Radiowej) osoby, które wystąpiły z REM, radzą włożyć między bajki. Członkowie REM często odcinali się od „wspólnych” oświadczeń. Rzadko jednak było to publicznie odnotowywane. Oświadczenie w sprawie Pospieszalskiego Bieszczad uważał wręcz za napaść na tego publicystę. I on, i Teresa Bochwic zgłosili co do niego zdanie odrębne. Jak rzadko, informację na ten temat dołączono do oświadczenia.
Jadwiga Chmielowska, członkini Komisji Rewizyjnej Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, tuż po morderstwie w biurze PiS w Łodzi wysłała wniosek do szefowej REM o zajęcie stanowiska w sprawie programu TVN, który przypisał Jarosławowi Kaczyńskiemu słowa o prawdziwych Polakach, przyrównujące Polskę z 2010 r. do roku 1933 w Niemczech. „To typowe sianie nienawiści” - napisała. „Atak na biuro PiS (…) to wynik braku reakcji na wieloletnią kampanię nienawiści prowadzoną przez niektóre media. Brak reakcji REM i organizacji dziennikarskich jest przyzwoleniem na takie działania”.
- REM nie jest żadną radą etyki. Najczęściej występuje w sytuacjach, gdy etyka nie została złamana. REM nie zająknął się, gdy przez kilka lat prowadzono nagonkę na prezydenta, opozycję, a potępia „Nasz Dziennik” za nieistniejącą publikację. Dlatego uważam, że są podstawy, żeby uważać Radę za współodpowiedzialną za zabójstwo w Łodzi - mówi Jadwiga Chmielowska. Na potępienie TVN nie ma jednak co liczyć, a przekonali się o tym dziennikarze, którzy właśnie Radę opuścili.

Prawdziwi Polacy

To właśnie odmowa szefowej REM potępienia za przypisanie prezesowi PiS wypowiedzi o „prawdziwych Polakach” i opatrzenie jej jątrzącymi komentarzami jego przeciwników, przelała czarę goryczy. - Przewodnicząca Bajer odrzuciła sam pomysł, by zapytać kolegów, czy napisać o tym parę słów, przegłosować. Można było potępić „Nasz Dziennik” za fikcję, ale TVN-u nie ruszamy. Tymczasem ta manipulacja podsyciła groźne emocje - twierdzi Teresa Bochwic.
„Od wielu miesięcy niepokoi nas brak obiektywizmu i merytorycznej symetrii w opiniach Rady - napisali Bieszczad i Bochwic, występując z REM. - Jeśli już Rada formułuje negatywne stanowisko pod adresem mediów z tzw. głównego nurtu, chodzi zazwyczaj o drobne uchybienia, a krytyka jest oględna. Można odnieść wrażenie, że REM nie chce zadzierać z gigantami rynku, za to chętnie porywa się na media opozycyjne lub niszowe (bo to nic nie kosztuje)”.
„Nie ma sensu dłużej uczestniczyć w pozorach pluralizmu, kończymy nasz udział w Radzie Etyki Mediów” - zakończyli list. Zrobili to - trzeba przyznać - w ostatnim momencie. W listopadzie kończy się kadencja Rady. Może to dobry czas na reformę REM i na zmiany.

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Pakistan: chrześcijanka skazana na karę śmierci za obrazę Mahometa

2024-09-21 11:55

[ TEMATY ]

islam

Pakistan

pixabay.com / sharonang

40-letnia chrześcijanka została skazana w Pakistanie na karę śmierci za rzekomą obrazę Mahometa. Shagufta Kiran jest pielęgniarką i matką czwórki dzieci. Bluźnierstwa miała się dopuścić w sieci społecznościowej WhatsApp, za pośrednictwem której głosiła Ewangelię i broniła swej chrześcijańskiej wiary.

Shagufta Kiran została aresztowana 29 lipca 2021 r. przez Federalną Agencję Śledczą na podstawie skargi wniesionej przez muzułmanina. 18 września została skazana na karę śmierci na podstawie artykułu 295-C kodeksu karnego. Jest przetrzymywana w więzieniu Adyalaa w Rawalpindi i tam też będzie oczekiwać na egzekucję.
CZYTAJ DALEJ

Panie, uwalniaj mnie od pychy i zazdrości!

2024-09-19 12:39

[ TEMATY ]

rozważania

O. prof. Zdzisław Kijas

Adobe Stock

Pycha zaślepia. Odbiera rozum, osobę pyszną pozbawia roztropności. Człowiek pyszny nie liczy na przyjaźń czy pomoc, jest bowiem głęboko przekonany o swojej domniemanej wszechmocy. Pycha jest jednym z największych źródeł grzechu. Nieprzypadkowo w modlitwie „Ojcze nasz” znalazło się wezwanie: „I nie wódź nas na pokuszenie”. Chrystus każe nam prosić, byśmy nie byli poddawani próbie, której możemy nie podołać, która okazać się może silniejsza od naszych sił, która może nas złamać, powalić.

Ewangelia Mk 9, 30 – 37
CZYTAJ DALEJ

Przedstawienie

2024-09-21 17:28

[ TEMATY ]

Samuel Pereira

Materiały własne autora

Samuel Pereira

Samuel Pereira

To już zaczyna zakrawać o farsę. Podziękowania składane na ręce wojewody, który na sztabie kryzysowym odczytuje je premierowi Donaldowi Tuskowi. Jedno wielkie łubudubu. Jak bardzo ten cały cyrk kontrastuje z tragedią powodzian i oceną działań rządu nie trzeba pisać, wystarczy posłuchać ludzi, którzy mierzą się z powodzią i jej skutkami. To już nie komedia, to tragikomedia, gdzie raz słyszymy pohukiwanie premiera, który obiecuje ściganie szabrowników, a innym razem podległa mu policja ściga młodego człowieka, który miał czelność w mediach społecznościowych przed nimi ostrzegać.

Gdy opadnie wielka woda, konieczny będzie solidny rachunek sumienia tej władzy, a co za nim idzie wyciągnięcie wniosków i pociągnięcie do odpowiedzialności tych, którzy zawiedli. Nie dało się uniknąć żywiołu, ale można było zminimalizować straty i przygotować mieszkańców na to, co nieuchronne. Wyszło już na jaw, że Komisja Europejska ostrzegała, meteorolodzy ostrzegali, a władze w Polsce wprowadzały obywateli w błąd, z premierem na czele. Zamiast już na początku września ostrzegać i informować – były zapewnienia, że „nie ma powodów do paniki”. Dziś powodów do dymisji jest kilka. Przede wszystkim nieprzygotowanie zbiorników retencyjnych na przyjęcie fal powodziowych, nie spuszczanie wody, „bo złote algi”, wypowiedzi premiera z 13 września, gdy nasz sąsiad, premier Czech już był po pierwszych konsultacjach kryzysowych z lokalnymi władzami. Do tego dochodzi odpowiedzialność samorządów i zbyt późna reakcja wojewodów na zagrożenie.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję