Reklama

Życie bez telewizora

Kablówki zasypują nas ciągle nowymi ofertami, kuszą promocjami. Tymczasem coraz więcej Polaków preferuje w domach ciszę. Rodzi się nowa moda: na życie bez telewizora

Niedziela Ogólnopolska 12/2009, str. 36-37

Artur Stelmasiak

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Małgorzata i Piotr Krasońscy, trzydziestolatkowie, dwa lata po ślubie, zajmują dwupokojowe mieszkanie na warszawskim Ursynowie. Gdy wchodzi się do środka, rzuca się w oczy ikona, potem drewniany, okrągły stół, „Mona Lisa” w okazałych ramach na ścianie oraz półki z książkami. Właściwie stosy książek, w większości obcojęzycznych - od Kissingera, przez Le Bona i Weigla, klasyków literatury pięknej, po dzieła Jana Pawła II i Benedykta XVI. Dom elitarny, nie ma wątpliwości. W salonie brak tylko jednego mebla - telewizora.

„Trade off” - czyli „zamiast”

Reklama

- Celowo go nie kupujemy - wyjaśnia Małgorzata, anglistka. Jej mąż Piotr, politolog, który do niedawna prawie non stop oglądał TVN 24, dodaje: - Nasza decyzja to swoisty „trade off” - coś się traci, ale coś się zyskuje.
Bilans zysków i strat wygląda tak: nie wiedzą, czym żyją serialowe postacie, nie znają zwycięzców „Tańca z gwiazdami” czy programu „Gwiazdy tańczą na lodzie”. Są z dala od telewizyjnego światka kultury masowej.
- Korzyść? Więcej czasu - odpowiadają bez namysłu. - Brak telewizora pozwolił nam zyskać dystans wobec tego wszystkiego, co tak nachalnie niesie świat. Cisza w domu sprawia, że człowiek nie daje się temu wszystkiemu porwać i „zwariować”, że jest w stanie zyskać inną perspektywę, i ma możliwość zwrócenia uwagi na to, co w życiu naprawdę ważne. Przede wszystkim na relacje małżeńskie, ale także z bliskimi - podkreśla Piotr.
Krasońscy przeżyli w ten sposób już ponad dwa lata. W miłości, która jest zarazem przyjaźnią, zaufaniem, wzajemnym zrozumieniem. I obecnością. Mają dla siebie czas wieczorami, ale też rozwijają swoje zainteresowania, czytają książki, oglądają filmy i uprawiają sport. - Telewizor w domu na to wszystko z pewnością by nie pozwolił, siłą rzeczy byłby włączony i odciągałby od tego, co można zrobić „zamiast” - tłumaczy Piotr.
Co ciekawe, w ten sposób żyje w Polsce coraz więcej ludzi. Przeważnie aktywnych, z wyższym wykształceniem i w dużych miastach, często zaangażowanych społecznie, np. w wolontariat lub we wspólnoty parafialne. Przyznają się do tego m.in.: były dyrektor radiowej Trójki Krzysztof Skowroński, pisarze i poeci, jak Ewa Lipska czy Andrzej Stasiuk, piosenkarka Anna Maria Jopek, aktor Rafał Maćkowiak czy Jan Ołdakowski, dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego. Nawet niektórzy dziennikarze. I wbrew pozorom, nie wypadają oni wcale z bieżących wydarzeń. Regularnie czytają gazety, słuchają radia, przeglądają internet. Ale wtedy, kiedy sami to zaplanują, a nie kiedy telewizja poda gotową „papkę”.
- Nie chcę, by rytm życia wyznaczały mi godziny emisji programów informacyjnych - mówi „Niedzieli” Bogusław Kopacz, rzecznik sandomierskiej „Solidarności”, od 10 lat bez szklanego ekranu w domu w Stalowej Woli. - Telewizja selekcjonuje informacje, musi pokazać to, co przyciągnie uwagę widza, a więc głównie to, co złe i co wzbudza sensację. A świat rzeczywisty tak naprawdę wygląda inaczej - podkreśla Kopacz.
Podobną opinię wyraża Wiesława Lewańska, dziennikarka z Warszawy, bez telewizora od pół roku: - Telewizja podsuwa gotowe rozwiązania, omamia, a przede wszystkim zabiera czas. W efekcie sprawia, że łatwo zatracić wrażliwość i umiejętność rozeznawania, co jest w życiu ważne - mówi.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Z ciszy do ludzi

Kiedyś telewizor był nie lada luksusem. Im większy, tym lepszy. I koniecznie kolorowy. Przez ostatnie pół wieku stał w polskim domu w centrum salonu, zazwyczaj w regale, naprzeciw wersalki i ławy, grając niemal non stop. Życie rodzinne często wręcz ożywiało się o szesnastej, bo wtedy zaczynał się program. Nawet każde dziecko rozpoznawało prezenterów telewizyjnych: Jana Suzina, Krystynę Loskę czy Edytę Wojtczak.
Dziś nawet takie legendy telewizyjne jak Suzin mówią raczej o szklanej niepogodzie niż o pogodzie. - Inaczej sobie to wszystko wyobrażałem. Spodziewałem się, że telewizja będzie łączyć świat, że ludzie staną się dzięki niej lepsi, mądrzejsi. Tymczasem jest zupełnie odwrotnie. Codzienne programy dają doskonały instruktaż dla bandziorów, nie mają końca walki, strzelaniny, drastyczne obrazy. Dlatego już od kilku lat nie oglądam telewizji - kwituje Suzin.
Styl życia bez telewizorów wyznacza obecnie nową tendencję: stopniowego odwrotu od telewizji. Paradoksalnie - w czasach, kiedy kablówki zasypują nas niezliczoną ilością ofert, podsuwają promocje na kolejne kanały i rozszerzanie abonamentu, coraz więcej Polaków preferuje w domach ciszę. I wcale nie tylko dlatego, że trwa Wielki Post, choć bez wątpienia dla ludzi wierzących jest on dobrą okazją, by oglądanie seriali zastąpić pogłębianiem relacji z ludźmi, działalnością charytatywną albo po prostu modlitwą.
- Brak telewizora pozwala delektować się ciszą i rozwijać życie duchowe - mówi Bogusław Kopacz z „S”, mąż i ojciec 10-letniej córki. - Ludzie często wypełniają telewizją życiową pustkę, brak kontaktów. Tymczasem to błędne koło. W pustkę trzeba wejść, nawet jeśli jest to bolesne. Pustkę bowiem może zapełnić tylko Bóg. Nie telewizor.
I z takiej pustki, nasyconej duchowością, a nie jałowym graniem, łatwo już wyjść do ludzi. Dużo łatwiej niż śledząc losy bohaterów popularnych seriali telewizyjnych.
- Sprawdziłam to na własnym przykładzie - opowiada „Niedzieli” prosząca o zachowanie anonimowości znana publicystka, obecnie na emeryturze. Przed rokiem zmarł jej mąż. Została zupełnie sama. I wtedy właśnie popsuł się jej telewizor. Nie miał go kto zreperować. I siłą rzeczy weszła w dojmującą ciszę panującą w mieszkaniu. - To pozwoliło mi odbić się od dna - wyznaje dzisiaj. Dzięki temu, że nie zagłuszała pustki i ciszy grającym telewizorem, zaczęła nawiązywać relacje z ludźmi, odkryła bogactwo radia, czyta książki, a ostatnio nabyła odtwarzacz mp3, by słuchać klasyki literackiej. - Z perspektywy roku widzę, że traciłam czas przed telewizorem i przekonałam się, jak bogate może być życie bez niego - podkreśla.

Prawdziwa i fałszywa wizja

Potwierdzają to socjologowie i psychologowie, którzy są zdania, że życie bez telewizora pozwala człowiekowi istnieć w realnym świecie. Bo ten wzięty z seriali jest fikcyjny i sztuczny, odcina od rzeczywistości. I wysysa energię życiową, wywołując uczucie wyczerpania. Ucina również więzi, zabija relacje.
- Na rzecz telewizora ludzie często rezygnują z różnego rodzaju aktywności, zrywają kontakty towarzyskie, zamykając na klucz drzwi swego świata, gdzie koegzystują z telewizją - dowodzi w jednej z publikacji psycholog Elżbieta Siesicka. Tymczasem wraz z częstszym spędzaniem wolnego czasu przed telewizorem pogłębia się odosobnienie i osamotnienie. Wzrasta natomiast wrażliwość na własne problemy i niepowodzenia, uleganie nastrojom, skłonność do depresji.
Współczesne elity preferujące „szklaną niepogodę” zgodziłyby się zapewne z McLuhanem, że telewizja jest zimnym środkiem przekazu, który rozleniwia i ogłupia. Ale nie znaczy to, że to złe medium i nie należy w ogóle oglądać telewizji. Naukowcy bowiem potwierdzają również i tę prawdę, że „wkroczenie telewizji w życie codzienne wywołuje też wiele dobra i w wielu aspektach zmienia życie społeczne” - jak pisze Mateusz Halawa, socjolog z UW, w książce pt. „Życie codzienne z telewizorem”. Mogliśmy się o tym przekonać choćby w czasie odchodzenia Jana Pawła II, kiedy dzięki telewizji możliwy stał się współudział w umieraniu Papieża. Nie do przecenienia są także telewizyjne transmisje Mszy św.w niedziele czy programy religijne. Zresztą wiele razy mówił o tym sam Jan Paweł II, np. w orędziu na Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu w 1994 r.: „Telewizja może pomnażać nie tylko wiedzę ogólną, ale także religijną, pozwalając usłyszeć słowo Boże, umocnić religijną tożsamość i kształtować życie moralne i duchowe”. W tym samym orędziu Papież jednak ostrzegał: „Telewizja może też szkodzić życiu rodzinnemu przez propagowanie fałszywych wartości i wzorów postępowania (...), przez przedstawianie bieżących wydarzeń w sposób wypaczony, przez agresywną reklamę, wreszcie przez zachwalanie fałszywych wizji świata”.
Tak modne ostatnio życie bez telewizora to zatem tylko jedna z propozycji, którą można, ale nie trzeba brać pod uwagę. Choć na pewno lepiej samemu zacząć żyć niż oglądać cudze życie na szklanym ekranie.
I jeszcze jedno: eliminacja telewizora otwiera na ciszę. A w chrześcijaństwie cisza zawsze jest w cenie. Nie przypadkiem w słynnym filmie Philipa Gröninga pt. „Wielka cisza”, stanowiącym zapis życia jednego z najbardziej surowych zakonów - Kartuzów - padają słowa: „Tylko w nieskończonej ciszy można zacząć słyszeć. Tylko tam, gdzie nie ma słów, można zacząć widzieć”.

2009-12-31 00:00

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Niezwyciężony Triumf serca

2025-09-02 08:23

Niedziela Ogólnopolska 36/2025, str. 54-55

[ TEMATY ]

film

kino

Mat.prasowy

12 września na ekrany kin wchodzi ekranizacja amerykańskiego reżysera o polskim męczenniku.

I zaprowadzili ich do bloku numer 11, oznaczonego wówczas numerem 13. Kazali im rozebrać się do naga. Wpędzili ich wszystkich dziesięciu do piwnicy, do celi numer 18, bardzo niskiej i małej, o wymiarach dwa i pół metra na dwa i pół metra, z jednym zakratowanym, kwadratowym okienkiem pod sufitem, z podłogą z betonu. W rogu stało wiadro na odchody. Tam mieli umrzeć głodową męką. Esesmani zatrzasnęli żelazne drzwi” (z opisu śmierci św. Maksymiliana według tekstu Transitus z Harmęży).
CZYTAJ DALEJ

Św. Katarzyna z Genui

Drodzy bracia i siostry! Dzisiaj chciałbym wam powiedzieć o kolejnej, po św. Katarzynie Sieneńskiej i św. Katarzynie z Bolonii świętej noszącej imię Katarzyna. Myślę o św. Katarzynie z Genui, znanej przede wszystkim z powodu jej wizji czyśćca. Tekst, który opisuje jej życie i myśl, został opublikowany w tym liguryjskim mieście w 1551 r. Jest podzielony na trzy części: „Życie i nauka”, „Udowodnienie i wyjaśnienie czyśćca” - bardziej znana jako Traktat oraz „Dialog między duszą a ciałem”. Redaktorem końcowym był spowiednik Katarzyny, ks. Cattaneo Marabotto. Katarzyna urodziła się w Genui w 1447 r. Była ostatnią z pięciorga dzieci. Została osierocona przez ojca, Giacomo Fieschi, gdy była jeszcze dzieckiem. Matka, Francesca di Negro, dała jej dobre wychowanie chrześcijańskie, na tyle, że starsza z dwóch córek została zakonnicą. W wieku szesnastu lat Katarzyna został wydana za mąż za Giuliano Adorno, człowieka, który po wielu doświadczeniach militarnych i handlowych na Bliskim Wschodzie, powrócił do Genui, aby się ożenić. Życie małżeńskie nie było łatwe, także ze względu na charakter małżonka, uzależnionego od hazardu. Sama Katarzyna miała początkowo skłonność do prowadzenia pewnego rodzaju życia światowego, w którym jednakże nie mogła odnaleźć spokoju. Po dziesięciu latach, w jej sercu było głębokie poczucie pustki i goryczy. Nawrócenie rozpoczęło się 20 marca 1473 r., dzięki wyjątkowym przeżyciom. Udawszy się do kościoła świętego Benedykta i klasztoru Matki Bożej Łaskawej, aby się wyspowiadać, klękając przed kapłanem, „otrzymała - jak sama pisze - ranę w sercu, ogromną miłość ku Bogu”, z bardzo jasną wizją swojej nędzy i wad, a jednocześnie dobroci Boga, że omal nie zemdlała. Z tego doświadczenia zrodziła się decyzja, która ukierunkowała całe jej życie: „Nigdy więcej świata, nigdy więcej grzechów” (por. Vita mirabile, 3rv). Wówczas Katarzyna uciekła, przerywając spowiedź. Gdy wróciła do domu, weszła do najodleglejszego pokoju i długo płakała. W tym momencie była już wewnętrznie pouczona o modlitwie i świadoma ogromnej miłości Boga względem niej, grzesznej. Było to doświadczenie duchowe, którego nie mogła wyrazić słowami (por. Vita mirabile, 4r). To właśnie przy tej okazji ukazał się jej cierpiący Jezus, niosący krzyż, jak jest to często przedstawiane w ikonografii świętej. Kilka dni później wróciła do księdza, by w końcu dokonać dobrej spowiedzi. Tutaj zaczęło się owo „życie oczyszczenia”, które przez długi czas było przyczyną jej stałego bólu za popełnione grzechy i pobudziło do przyjmowania pokuty i ofiar, aby ukazać Bogu swoją miłość. Na tej drodze Katarzyna coraz bardziej przybliżała się do Pana, aż do wejścia w to, co nazywa się „życiem zjednoczenia”, to znaczy relacji wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem. W Vita mirabile napisano, że jej dusza była prowadzona i pouczana wewnętrznie jedynie słodką miłością Boga, który dawał jej wszystko, czego potrzebowała. Katarzyna oddała się niemal całkowicie w ręce Pana, aby żyć przez około dwadzieścia pięć lat - jak pisze - „bez pośrednictwa jakiegokolwiek stworzenia, żyć pouczana i rządzona przez samego Boga”(Vita mirabile, 117r-118r), karmiąc się nade wszystko nieustanną modlitwą i Komunią Świętą przyjmowaną każdego dnia, co w jej czasach nie było powszechne. Dopiero wiele lat później Pan dał jej kapłana, który zatroszczył się o jej duszę. Katarzyna zawsze niechętnie zwierzała się i wyrażała doświadczenie swej mistycznej komunii z Bogiem, przede wszystkim ze względu na głęboką pokorę, jaką doświadczała w obliczu łask Pana. Jedynie perspektywa uwielbienia i możliwości pomagania w rozwoju duchowym innych ludzi pobudziła ją, aby powiedzieć innym, co się w niej wydarzyło, począwszy od chwili nawrócenia, które było jej doświadczeniem pierwotnym i podstawowym. Miejscem jej wstąpienia na szczyty mistyki był szpital Pammatone, największy kompleks szpitalny w Genui, którego była dyrektorką i inspiratorką. Tak więc Katarzyna żyła życiem w pełni czynnym, pomimo owej głębi swego życia duchowego. W Pammatone utworzyła się wokół niej grupa zwolenników, uczniów i współpracowników, zafascynowanych jej życiem wiary oraz miłością. Sam jej małżonek Giuliano Adorno, został nim na tyle pozyskany, że porzucił rozpustne życie, aby stać się tercjarzem franciszkańskim, przenieść do szpitala, i pomagać swej żonie. Zaangażowanie Katarzyny w opiekę nad chorymi trwało aż do końca jej ziemskiej pielgrzymki, 15 września 1510 r. Od nawrócenia do śmierci nie było wydarzeń nadzwyczajnych, ale dwa elementy charakteryzują całe jej życie: z jednej strony doświadczenie mistyczne, to znaczy głębokie zjednoczenie z Bogiem, odczuwane jako unia oblubieńcza, a z drugiej opieka nad chorymi, organizowanie szpitala, służba bliźniemu, zwłaszcza najbardziej potrzebującym i opuszczonym. Te dwa bieguny - Bóg i bliźni wypełniają całkowicie jej życie, praktycznie spędzone w obrębie szpitalnych murów. Drodzy przyjaciele, nigdy nie wolno nam zapominać, że im bardziej miłujemy Boga i trwamy w modlitwie, tym bardziej potrafimy prawdziwie kochać otaczające nas osoby, ponieważ będziemy zdolni do dostrzeżenia w każdej osobie oblicza Pana, który kocha bezgranicznie, nie czyniąc różnic. Mistyka nie tworzy dystansu wobec bliźniego, nie tworzy życia abstrakcyjnego, lecz raczej przybliża do drugiego człowieka ponieważ zaczyna się postrzegać świat oczyma i sercem Boga. Myśl Katarzyny o czyśćcu, ze względu na którą jest ona szczególnie znana, jest skondensowana w ostatnich dwóch częściach cytowanej księgi: „Traktat o czyśćcu” i „Dialogu między duszą a ciałem”. Ważne, aby zauważyć, że Katarzyna w swym doświadczeniu mistycznym nie ma nigdy szczególnych objawień o czyśćcu czy też doznających tam oczyszczenia duszach. Jednakże w pismach inspirowanych naszą Świętą jest to element centralny, a sposób jego opisania ma cechy oryginalne, na tle swej epoki. Pierwszy rys indywidualny dotyczy „miejsca” oczyszczenia dusz. W jej czasach przedstawiano go głównie odwołując się do obrazów związanych z przestrzenią: sądzono, że istnieje pewna przestrzeń, gdzie miałby się znajdować czyściec. U Katarzyny jednak czyściec nie jest przedstawiony jako element krajobrazu wnętrzności ziemi: jest to ogień nie zewnętrzny, ale wewnętrzny. Czyściec jest ogniem wewnętrznym. Święta mówi o drodze oczyszczenia duszy ku pełnej komunii z Bogiem, wychodząc od swojego doświadczenia głębokiego bólu z powodu popełnionych grzechów, w porównaniu z nieskończoną miłością Boga (por. Vita mirabile, 171v). Słyszeliśmy, że w czasie nawrócenia Katarzyna nagle odczuwa dobroć Boga, nieskończoną odległość swego życia od tej dobroci oraz palący ogień w swym wnętrzu. To jest ten ogień, który oczyszcza, jest to wewnętrzny ogień czyśćca. Także i tu jest rys oryginalny w porównaniu z myślą tamtej epoki. W istocie nie wychodzi się od zaświatów, aby powiedzieć o mękach czyśćcowych - jak to było w zwyczaju w tym czasie, a być może jeszcze dziś - aby następnie wskazać drogę do oczyszczenia i nawrócenia. Nasza Święta wychodzi od własnego doświadczenia życia wewnętrznego na drodze ku wieczności. Dusza - mówi Katarzyna - przedstawia się Bogu jako nadal związana pragnieniami i cierpieniami wynikającymi z grzechu, a to uniemożliwia jej, aby cieszyła się uszczęśliwiającą wizją Boga. Katarzyna stwierdza, że Bóg jest tak święty i czysty, że dusza zbrukana grzechem nie może się znaleźć w obecności Bożego majestatu (por. Vita mirabile, 177r). Także i my czujemy, jak bardzo jesteśmy oddaleni, jak bardzo jesteśmy pełni tak wielu rzeczy, które uniemożliwiają nam widzenie Boga. Dusza jest świadoma ogromnej miłości i doskonałej sprawiedliwości Boga, i w konsekwencji cierpi, że nie odpowiedziała w sposób prawidłowy i doskonały na tę miłość, a właśnie sama miłość wobec Boga staje się tym samym płomieniem, sama miłość oczyszcza z rdzy grzechu. U Katarzyny można dostrzec obecność źródeł teologicznych i mistycznych, z których zazwyczaj czerpano w owym czasie. W szczególności odnajdujemy typowy obraz zaczerpnięty od Dionizego Areopagity, to jest złotą nić, łączącą serce człowieka z samym Bogiem. Kiedy Bóg oczyścił człowieka, wiąże go cieniutką złotą nicią, jaką jest Jego miłość, i pociąga go ku sobie uczuciem tak silnym, że człowiek staje się „pokonanym, zwyciężonym, pozbawionym siebie”. W ten sposób serce człowieka jest opanowane przez miłość Boga, która staje się jedynym przewodnikiem, jedynym poruszycielem jego egzystencji (por. Vita mirabilis, 246 rv). Owa sytuacja wyniesienia ku Bogu i powierzenia się Jego woli, wyrażona obrazem nici, jest używana przez Katarzynę, aby wyrazić działanie światła Bożego na dusze w czyśćcu, światła, które je oczyszcza i unosi do wspaniałości promienistego blasku Bożego (por. Vita mirabilis, 179r). Drodzy przyjaciele! Święci w swoim doświadczeniu zjednoczenia z Bogiem, osiągają tak głębokie „poznanie” Bożych tajemnic, w którym nawzajem przenikają się miłość i poznanie, że stanowią pomoc dla teologów w ich wysiłkach badawczych, intellectus fidei rozumienia tajemnic wiary, rzeczywistego zgłębienia tajemnic, na przykład, czym jest czyściec. Poprzez swe życie święta Katarzyna poucza nas, że im bardziej kochamy Boga i wchodzimy w zażyłość z Nim na modlitwie, to tym bardziej pozwala się On poznawać i rozpala nasze serca swoją miłością. Pisząc o czyśćcu, Święta przypomina nam podstawową prawdę wiary, która staje się dla nas zachętą do modlitwy za zmarłych, aby mogli oni osiągnąć uszczęśliwiającą wizję Boga w komunii świętych (por. Katechizm Kościoła Katolickiego, 1032). Pokorna, wierna i wielkoduszna służba, jaką Święta zaoferowała przez całe życie w szpitalu Pammatone, to jasny przykład miłości dla wszystkich i szczególna zachęta dla kobiet, które wnoszą fundamentalny wkład na rzecz społeczeństwa i Kościoła, wraz ze swą cenną pracą, ubogaconą przez ich wrażliwość i poświęcenie się dla najbiedniejszych i najbardziej potrzebujących. Dziękuję. Tłum. st (KAI)/Watykan
CZYTAJ DALEJ

Warszawa: Episkopat powoła radę ekonomów diecezjalnych

2025-09-15 17:27

[ TEMATY ]

KEP

Episkopat News

Rada ekonomów diecezjalnych ma powstać przy Biurze Ekonoma Konferencji Episkopatu Polski. To jeden z efektów spotkania ekonomów, które odbyło się w poniedziałek w Sekretariacie Konferencji Episkopatu Polski. - Tak jak wspólnoty zakonne musimy działać razem. Możemy tworzyć grupy zakupowe czy instytucje, które mają siłę nabywczą i stają się podmiotem negocjacji z dostawcami. Siła jest w jedności i do tej jedności dążymy - powiedział KAI ks. dr Marcin Kokoszka, ekonom Konferencji Episkopatu Polski.

Spotkanie, jak poinformował ekonom KEP, zostało zainicjowane przez samych ekonomów diecezjalnych. - Chcemy wspólnie pracować i przekazywać sobie to, co jest przedmiotem naszej codziennej troski - powiedział KAI ks. dr Marcin Kokoszka.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję