A na prowincji to mówią, że jaka „Gala”, takie Róże. I zastanawiają się, czy „róże” dla „najmilszej pary” były chociaż bez kolców - oczywiście, by nie urazić wrażliwości laureatów.
Traktując sprawę trochę poważniej: trudno oczekiwać od pisma schlebiającego gustom i oczekiwaniom intelektualnej pseudoelity normalnego podejścia do rzeczywistości. Czyli także nazywania rzeczy i zjawisk po imieniu, a nie tak jak nakazują reguły poprawności politycznej. Za ks. Benedyktem J. Chmielowskim, twórcą „Nowych Aten” - pierwszej polskiej encyklopedii powszechnej, można jedynie powtórzyć: „Koń jaki jest, każdy widzi”. I współczuć tym, którzy z lubością delektują się serwowaną przez pismo „strawą duchową”.
Dziwić natomiast może to, że dla swojej firmowej imprezy, jak również dla mocno dętego plebiscytu (a o tym, że jego wyniki zostały tak czy inaczej spreparowane, jestem absolutnie przekonany) zyskało ono sojusznika w telewizji publicznej. Podobno TVP na tej imprezie dobrze zarobiła, czyli - mówiąc dosadniej - sprzedała się dla kasy. No, to ja już o misję nie będę pytał…
Pomóż w rozwoju naszego portalu