Gdybym wiedział, że rządzenie będzie polegało na tym, że osiem godzin jest o CO2, osiem godzin o emeryturach pomostowych i cztery godziny snu, to w ogóle bym się nie pchał. Psu na budę taka wygrana. Przecież na końcu i tak ja wyłysieję z tego powodu, ja stracę 15 proc. poparcia i będę miał tylko kłopoty - tak mówił premier Donald Tusk na posiedzeniu Komisji Trójstronnej 14 listopada br.
Natomiast 3 grudnia podczas spotkania ze studentami Uniwersytetu Jagiellońskiego, rozwijając „przyczyny dalszego swojego łysienia”, wypomniał prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu zawetowane ustawy. Powiedział: „Lech Kaczyński korzysta zbyt często z prawa weta i zachowuje się jak potencjalny polityczny samobójca”. Zastrzegł jednak, że nie traktuje go „jak potwora, który pojawił się na świecie tylko po to, żeby mu utrudniać życie”. Jak wyjaśnił, „uważam, że każdy prezydent, szczególnie ten, który korzysta z weta zbyt często, podejmuje się misji samobójczej w jakimś sensie, bo Polacy nie akceptują polityki polegającej na przeszkadzaniu czy blokowaniu”. Premier powiedział także, że „kiedy patrzy na niektóre weta dzisiaj, to liberum veto mu się przypomina”. Jak ocenił, „na szczęście tylko prezydent, a nie każdy szlachcic ma prawo wetowania, ale skutki bywają podobne”. Przekonanie Premiera i PO o swojej nieomylności przy uchwalaniu ustaw graniczy ze śmiesznością, ponieważ jakość uchwalanych ustaw budzi sprzeciw wielu prawników i konstytucjonalistów (chodzi o szybkość, liczne pomyłki, a także doraźnie rozumiany interes polityczny). Dlatego warto w skrócie przypomnieć niektóre z ustaw, jakie zawetował Prezydent.
Pierwsza była ustawa medialna, likwidująca abonament, w konsekwencji prowadząca do upadku mediów publicznych i uzależnienia ich od dotacji rządzących. Drugie weto dotyczyło ustaw zdrowotnych. Prezydent podpisał trzy z przedstawionych mu ustaw: o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta, o akredytacji w ochronie zdrowia oraz o konsultantach w ochronie zdrowia, zawetował natomiast dwie, które prowadzą do komercjalizacji i w konsekwencji prywatyzacji szpitali. Prezydent uznał, że oddanie całej służby zdrowia samorządom jest ucieczką rządu Tuska od odpowiedzialności. Przypomniał, że lepiej byłoby zrealizować plan b. ministra zdrowia prof. Zbigniewa Religi, zakładającego m.in. wzrost nakładów na służbę zdrowia.
Kolejne weto dotyczy ratyfikacji Konwencji w sprawie kontaktów z dziećmi, sporządzonej w Strasburgu 15 maja 2003 r. Prezydent uznał, że ta ustawa ingeruje w realizację praw rodziców określonych w polskiej Konstytucji. Przepisy Konwencji wprowadziłyby do polskiego porządku prawnego regulacje, które mogłyby zagrozić dobru rodziny i prawu rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Konwencja bowiem na równi traktuje rodziców dziecka oraz jego opiekunów, np. parę homoseksualistów.
Inne weto Prezydenta dotyczy zmiany ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Prezydent Kaczyński uznał, że nowy sposób obliczania świadczeń rentowych spowodowałby ich obniżenie; sprawi ponadto, iż podjęcie przez rencistę pracy może stanowić podstawę do dokonywania weryfikacji orzeczeń o stopniu niezdolności do pracy, skutkujących w konsekwencji pozbawieniem uprawnień rentowych.
Następne weto dotyczy sprawy odrolnienia gruntów, na czym ogromnie wzbogaciłyby się firmy budujące mieszkania. Kolejne weto dotyczy zmiany ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji. Gdyby to rozwiązanie weszło w życie, duże sieci handlowe, oferując bony towarowe poniżej ich ceny nominalnej, zarobiłyby krocie. Jednym słowem - zalegalizowanie emitowania bonów poniżej wartości nominalnej doprowadziłoby do pogłębiania różnic w kondycji oraz konkurencyjności drobnego handlu wobec wielkich sieci i spowodowałoby nieodwracalne zmiany struktury rynku handlu detalicznego. Platforma Obywatelska mówiła, że chce tak zmienić prawo, by rozbić bonowy monopol hipermarketów, a okazało się, że przyjęte już przepisy mogą odnieść odwrotny skutek. Stąd weto Prezydenta.
Zapewne na weto Prezydenta czekają emerytury pomostowe. I znowu nie jest tak, że Prezydent jest tu „samobójcą”. Zawetowania tej ustawy domaga się blisko milion pracowników. Prezydent Kaczyński wniósł wcześniej do Sejmu projekt ustawy przedłużającej obecnie obowiązujące przepisy do końca przyszłego roku, został on jednak odrzucony w Sejmie po pierwszym czytaniu.
Przypomnę, że uchwalona przez PO i PSL ustawa zakłada, iż emerytury dla osób pracujących w szczególnych warunkach i o szczególnym charakterze będą miały charakter wygasający, tzn., że tylko pracownicy zatrudnieni w szczególnych warunkach lub o szczególnym charakterze przed dniem 1 stycznia 1999 r. nabędą prawo do emerytury pomostowej. Natomiast zatrudnieni po tym dniu, mimo że pracują w tych samych warunkach, na tym samym stanowisku, będą musieli pracować do powszechnego wieku emerytalnego (60 lat kobiety i 65 lat mężczyźni). W trakcie procesowania tej ustawy udało się wprowadzić poprawkę, że wszystkie osoby, które stracą prawo do wcześniejszej emerytury, a rozpoczęły pracę przed 1999 i co najmniej 15 lat przepracowały w szczególnych warunkach lub o szczególnym charakterze, otrzymają rekompensaty za utratę prawa do wcześniejszej emerytury - kilkuprocentowy dodatek do emerytury.
Prawo weta przysługuje Prezydentowi, nie wolno sobie z tego prawa dworować. Jeśli Sejm uzna, że Prezydent nie ma racji, może odrzucić weto głowy państwa, do tego potrzeba 3/5 głosów. PO już kokietuje sejmową lewicę, aby pozyskać jej przychylność do odrzucenia wymienionych wet. Oceńmy jednak sami, czy te weta to liberum veto, czy też Prezydent wykazuje odpowiedzialność za państwo i obywateli, prezentuje wrażliwość na kwestie społeczne, zna prawo pracy, a przede wszystkim nie kieruje się przesłaniem politycznym czy koniunkturalnym, o co jest oskarżany.
Pomóż w rozwoju naszego portalu