Stolica Apostolska zaniepokojona jest kierunkiem, w jakim podąża Europa, dając zły przykład innym kontynentom i Kościołom lokalnym. Kierunek ten jest całkowicie sprzeczny z intencjami założycieli i pomysłodawców Unii - Konrada Adenauera i Roberta Schumana, którzy byli głęboko wierzącymi katolikami.
Dzisiejsi europejscy politycy wstydzą się publicznie przyznawać do wiary w Boga i do Kościoła. Przykładem negatywnego nastawienia była podjęta batalia o wyrugowanie odwołania do Boga w projekcie tzw. unijnej konstytucji. Jakież to smutne i przykre, bo np. w tym samym czasie amerykański prezydent George W. Bush, w przeciwieństwie do eurokratów, głośno i odważnie mówi o swojej wierze w Boga, uczestniczy w niedzielnych nabożeństwach i publicznie sprzeciwia się aborcji.
Kard. Seán Brady - prymas Irlandii powiedział: „Jednym z powodów odrzucenia tzw. Traktatu Lizbońskiego przez Irlandczyków jest wrogość instytucji europejskich względem religii. Chrześcijanie początkowo byli pozytywnie nastawieni do procesu zjednoczenia kontynentu. Unia Europejska zaczęła jednak podejmować decyzje, które uderzają w rodzinę opartą na małżeństwie, w prawo do życia od poczęcia do naturalnej śmierci, w prawo chrześcijańskich instytucji, (...) do zachowania i propagowania swego etosu. To właśnie tego rodzaju decyzje sprawiły, że praktykującym chrześcijanom coraz trudniej jest zachować szczere poparcie dla projektu europejskiego”. Już Jan Paweł II ostrzegał przed „zanikiem chrześcijańskiej pamięci w Europie”.
Natomiast przewodniczący Episkopatu Włoch - kard. Angelo Bagnasco stwierdza: „Zadaniem Kościoła jest przypominać zwolennikom sekularyzacji i laicyzmu, że ten, kto chce tworzyć historię bez Boga, tworzy historię wrogą człowiekowi; że - podobnie jak w innych okresach historii - oczekuje się dziś od Kościoła, iż pozostanie w zakrystii. On tymczasem jest ludem, który tworzy historię. Dziś niektórzy Europejczycy mogą nie podzielać wiary chrześcijańskiej, ale to, co mówią, czynią, i tak wynika z kultury chrześcijańskiej, której są spadkobiercami”. Dziś katolicy muszą odważniej upominać się o niezbywalne prawa do udziału w życiu publicznym. „Dziwne jest, że wszyscy mogą cieszyć się wolnością sumienia, tylko nie katolicy. Jedynie od nich się wymaga, by abstrahowali od swej wiary” - dopowiada kard. Bagnasco.
Niepokojące są zjawiska w postaci nieżyczliwej, wręcz wrogiej postawy względem wspólnoty chrześcijańskiej. Musimy głośno i odważnie upominać się o pamięć i szacunek dla korzeni cywilizacji europejskiej, będącej duchowym dziedzictwem św. Benedykta. Europa na nowo musi odszukać swoją tożsamość, a odnajdzie ją wtedy, gdy powróci do swych korzeni.
Niech Duch Święty wspiera i umacnia Następcę św. Piotra, aby mógł prawdziwie odnowić Europę, a po niej inne kontynenty. Tak jak Jan Paweł II „porywał tłumy” i był Papieżem serc, tak dzisiaj Benedykt XVI musi „budzić sumienia” i stać się Misjonarzem dusz. Musimy jako Europejczycy tylko dać się „porwać i obudzić”, a przede wszystkim gorąco się o to modlić.
Pomóż w rozwoju naszego portalu