Wróciwszy na krótką przerwę „świąteczną” do domu, usłyszałem od sąsiada: „Ale tam kłócicie się w Warszawie”. Trochę zabolały mnie te słowa, ponieważ, owszem, bywają ostre wystąpienia, padają mocne słowa, ale bynajmniej nie po to, aby się kłócić. Prawdą jest, że od 1989 r. trwa spór o Polskę: Czy ma być solidarna, czy liberalna. Raz do rządów dochodzi jedna opcja, innym razem - druga. Dobrze to widać na przykładzie ustaw, które obecnie znalazły się w Sejmie i w Senacie. A są to ustawy zdrowotne, ustawa o emeryturach pomostowych, dyskusja nad wprowadzeniem waluty euro i inne.
Ponad dziesięć godzin debatowaliśmy w Senacie m.in. nad prezydenckim wnioskiem o przeprowadzenie referendum w sprawie służby zdrowia. Lech Kaczyński chciał zadać Polakom pytanie: „Czy wyraża Pani/Pan zgodę na komercjalizację placówek służby zdrowia, która umożliwi prywatyzację szpitali?”. Ale nie zada, ponieważ senatorowie PO w dyscyplinie partyjnej prezydencki wniosek odrzucili. Co więcej, marszałek Bogdan Borusewicz nie zgodził się, aby Prezydenta reprezentował w Senacie poseł Zbigniew Religa. Marszałek powołał się na artykuł konstytucji mówiący, że wykonywanie przez posła obowiązków pełnomocnika Prezydenta łamie ustawę zasadniczą przez to, że jest rozumiane jako zatrudnienie w Kancelarii Prezydenta. Senatorowie PiS uznali zarzuty marszałka za „absurdalne”. W dyskusji widać było wyraźnie, że ugrupowanie rządzące posługuje się marszałkiem Borusewiczem do celów politycznych. Tak naprawdę chodziło o to, aby poseł i b. minister zdrowia Religa nie podważył założeń reformy zdrowotnej, którą zajmował się Senat.
W atmosferze sporu przebiegała sejmowa debata nad ustawą o emeryturach pomostowych, a także posiedzenie komisji trójstronnej. Rządowy projekt zakłada, że emerytury dla osób pracujących w szczególnych warunkach i o szczególnym charakterze będą miały charakter wygasający. Z obecnych 700 tys. uprawnionych pomostówki ma otrzymać jedynie 250 tys. osób. Nabędą je tylko pracownicy zatrudnieni w szczególnych warunkach lub o szczególnym charakterze przed dniem 1 stycznia 1999 r. Natomiast zatrudnieni po tym dniu, mimo że pracują w tych samych warunkach, na tym samym stanowisku, będą musieli pracować do powszechnego wieku emerytalnego (60 lat kobiety i 65 lat mężczyźni).
No i jak z tym się zgodzić? Rząd ma swoje racje, obecnie dwóch pracujących utrzymuje jednego emeryta. W przyszłości te proporcje będą jeszcze bardziej niekorzystne. Zdaniem związków zawodowych, emerytury pomostowe nie mogą mieć charakteru wygasającego. Związek w swoich stanowiskach zastrzegał także, że tylko kryterium medyczne może być podstawą określenia prawa do emerytury dla osób zatrudnionych w warunkach szczególnych lub o szczególnym charakterze. 13 października br. prezydent Lech Kaczyński wniósł do Sejmu projekt ustawy przedłużającej obecnie obowiązujące przepisy do końca przyszłego roku. W trakcie prac w komisji w zgłoszonych poprawkach PiS zaproponował, aby ci, którzy dziś mają prawo do wcześniejszych emerytur, zachowali je w przyszłości.
Kolejny spór, który nas czeka, to przyjęcie przez Polskę waluty euro. Według rządu, do końca 2011 r. Polska miałaby spełniać wszystkie kryteria przyjęcia wspólnej waluty, aby od 2012 r. złoty został zastąpiony przez euro. Podczas Rady Gabinetowej prezydent Kaczyński uznał datę wejścia do strefy euro za sprawę dyskusyjną, nad którą należy się głęboko zastanawiać. W sporze „o euro” powtórzy się sytuacja z czerwca 2003 r., kiedy to przed referendum zwolennicy integracji otrzymali olbrzymie pieniądze na prounijną agitację. Przeciwnicy ani złotówki.
A wracając do sporu o Polskę solidarną czy liberalną, można by na wspomnianych przykładach wyciągnąć następujące wnioski: po pierwsze - rząd PO w proponowanych ustawach przyjmuje zasadę, że wszystko wie najlepiej, „my was uszczęśliwimy”. To przesadne samochwalstwo jest rodzajem samooszukującej się propagandy sukcesu. Tym zasłynął liberalizm na Zachodzie. Dzisiaj widzimy, jak kończy się ta liberalna polityka w kwestiach finansowo-gospodarczych, jak upada wiara, że wszystko załatwi mechanizm wolnego rynku. Właśnie wiara w wolną gospodarkę, bez nadzoru państwa, jest jednym z największych błędów liberalizmu.
Po drugie - program komercjalizacji szpitali i wprowadzenia euro jest liberalny, ponieważ będzie sprzyjał ludziom bogatym. Oczywiście, nikt początkowo nie zamierza zaniedbać pacjentów, za których płaci NFZ. Ale w sytuacji pogorszenia się warunków finansowych placówki może się to zmienić, biedni zaczekają w kolejce, bo ważniejszy jest ten, kto płaci od ręki. Tak już jest, że w gospodarce liberalnej pierwszeństwo daje się bogaczom, a dla ubogich pozostają reklamy i propaganda.
Po trzecie - kiedy rząd mówi, że szpitali nie prywatyzuje, a tylko chce je zamienić w spółki prawa handlowego i przekazać samorządom, to tak naprawdę zrzuca odpowiedzialność na samorządy. Liberalizmem jest w tym przypadku umniejszanie roli państwa. Podobnie wyzbyciem się odpowiedzialności za narodową walutę będzie wprowadzenie euro i zrzucenie odpowiedzialności na Europejski Bank Centralny.
Po czwarte - liberalizmem rządzących jest siłowe forsowanie własnych pomysłów. Krótko mówiąc, liberałowie zamiast kontynuować to, co dobre, naprawiać błędy i wspólnie tworzyć dobro Polski, obłędnie walczą o pierwszeństwo we wszystkim, a przykładem mogą być gorszące sceny walki Premiera z Prezydentem. Przenosząc to na grunt ustaw zdrowotnych, słyszę głos Premiera: „Jak ich nie poprzecie, to my i tak wiemy, jak je wprowadzić”.
Kłótnia czy spór - obojętnie jak to ktoś nazwie, Polska i polskie sprawy są najważniejsze. (31 października 2008).
Pomóż w rozwoju naszego portalu