Żyję już dość długo, więc miałam wiele spotkań z duszpasterzami w domu. Przeważnie były to wizyty formalne, rutynowe i w wielkim pośpiechu.
Jednak Dobry Bóg dał mi przeżycie jedynej wizyty, której skutki odczuwam do dnia dzisiejszego. Wówczas w tej warszawskiej parafii w wizytowaniu domów parafian pomagał świeżo wyświęcony kapłan. I to on właśnie przyszedł do nas. Przeżywaliśmy w tym okresie ogromne zmartwienie - nasza 28-letnia synowa przebywała w szpitalu śmiertelnie chora.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Powiedzieliśmy temu młodemu kapłanowi o naszym smutku. Zareagował spontaniczną, głośną modlitwą trwającą ponad godzinę. Ręce miał cały czas uniesione i błagał Miłosiernego Boga o uleczenie śmiertelnie chorej.
Modlitwa błagalna została wysłuchana, stan chorej uległ poprawie, po pewnym czasie synowa wróciła do prawie pełnego zdrowia.
Dziękuję Bogu, że skierował tego neoprezbitera w nasze progi. Modlę się za niego i za kapłanów, by w czasie wizyty starali się usłyszeć to, co mówią parafianie.
W tekście zachowano oryginalną pisownie autora.