Reklama

Wiara

Matka Boża Płacząca

19 września wspominamy Najświętszą Maryję Pannę z La Salette.

[ TEMATY ]

La Salette

Adobe Stock

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Jest rok 1846. Francja przechodzi poważny kryzys, epokę fermentu i zmian społecznych. Kraj przeżywa najpierw rewolucję, czasy napoleońskie, wreszcie lata nędzy. Rodzi się moda na racjonalizm i krytykę Kościoła. W wielu miejscach z wolna zanika wiara.

Nawet najzdrowsze zdawałoby się środowiska – wsie – tracą swą tożsamość i wyrzekają się swoich tradycji. W Corps ludzie żyją tak, jakby Boga nie było. Tam właśnie mieszkała Melania Calvat (lub Mathieu). W 1846 r. miała czternaście lat. Tam żył też jedenastoletni Maksymin Giraud. Choć oboje mieszkali w tej samej parafii, La Salette, pierwszy raz spotkali się dopiero na dwa dni przed objawieniem się Matki Najświętszej. Nic dziwnego, byli tak różni, że nawet gdyby się gdzieś zobaczyli, nie zauważyliby swojej obecności.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Monika Książek

OBJAWIENIE SIĘ PŁACZĄCEJ PANI

Reklama

Była sobota, gdy o brzasku wyruszyli razem w góry. Melania nie była z tego zadowolona. Jej towarzysz gadał bez przerwy, bez ładu i składu, ona zaś pragnęła ciszy. Ta zapanowała dopiero w południe, kiedy dzwony bijące na Anioł Pański oznajmiły dzieciom, iż nadszedł czas posiłku. Możemy zaryzykować twierdzenie, że w tym momencie zakradła się do nich nadprzyrodzoność. Oto, zjadłszy chleb i ser, dzieci poczuły dziwne znużenie, położyły się na trawie i zasnęły. Kiedy po niemal dwóch godzinach Melania zbudziła się, przerażona zaczęła z Maksyminem szukać stada. Wkrótce zobaczyli, że zwierzęta znajdują się nieco dalej i spokojnie się pasą. Melania wróciła do wąwozu, by zabrać stamtąd torby i resztę jedzenia. Nagle stanęła jak rażona piorunem. Zdołała tylko zawołać Maksymina i po chwili oboje przypatrywali się niezwykłemu zjawisku.

Niedaleko, w suchym korycie rzeki, jaśniała świetlista kula. Jej blask stawał się coraz wspanialszy, aż w pewnym momencie kula otworzyła się jak olbrzymia muszla i dzieci ujrzały w niej jakąś kobiecą postać, która siedziała z twarzą ukrytą w dłoniach i płakała. Gdy się podniosła, skrzyżowała dłonie na piersiach. Była niezwykle piękna. Na głowie miała czepek, a na nim świetlistą koronę. Z białej sukni wytryskały promienie światła, na szyi wisiał łańcuszek ze złotym krucyfiksem – na jednym jego ramieniu wisiał młotek, na drugim obcęgi. Całą postać otaczała aureola.

Reklama

Płacząca Pani zaczęła mówić: „Chodźcie do mnie, moje dzieci. Nie bójcie się. Przyszłam, żeby powiedzieć wam o sprawach najwyższej wagi”. Melania i Maksymin wspominają: „Jak tylko powiedziała nam, abyśmy się zbliżyli, natychmiast zeszliśmy, przeszliśmy przez strumyk (...). Prawie się dotykaliśmy, byliśmy bardzo blisko (...)”. I Najświętsza Maryja Panna zaczęła mówić o swej miłości, o ludzkich grzechach, gniewie Boga, o karze czekającej grzeszników. „Jeżeli lud mój mnie nie posłucha, będę musiała puścić ramię mego Syna. Jest ono tak ciężkie, tak mnie przygniata, że nie jestem w stanie dalej go powstrzymywać. Od jak dawna już cierpię za was!”. Maryja mówiła po francusku, ale szybko ujrzała zmieszanie Melanii, która niewiele rozumiała, znała bowiem tylko miejscową gwarę. Uśmiechnęła się lekko: „O, widzę, że nie rozumiecie francuskiego, moje dzieci”. Odtąd posługiwała się już lokalną mową.

Mówiła: „Jeżeli mój Syn ma was nie odrzucić, muszę Go o to nieustannie błagać. Wy jednak nie zwracacie na to najmniejszej uwagi. Bez względu na to, jak wiele będziecie się modlić w przyszłości, bez względu na to, jak dobrze będziecie postępować, nigdy nie będziecie w stanie odwdzięczyć mi się za to, co dla was wycierpiałam”. Oto wytyczne dla naszej maryjności. Nigdy dość modlitwy, nigdy dość wynagrodzenia, ofiary i miłości. Nigdy najmniejszej nawet myśli o swoich zasługach, dobru czy świętości. Bowiem przenigdy nie będziemy w stanie odwdzięczyć się Maryi za Jej miłość i cierpienie.

S. Iwona Józefiak

W La Salette urzeka piękno tego miejsca, jego surowość i cisza

W La Salette urzeka piękno tego miejsca, jego surowość i cisza

TEMAT PODJĘTY PRZEZ MATKĘ BOŻĄ

„Jeżeli żniwa będą nieudane, będzie to wasza własna wina. Ostrzegałam was w ubiegłym roku przez kartofle. Nie zwróciliście na to żadnej uwagi. Wręcz przeciwnie, kiedy zobaczyliście, że kartofle zgniły, przeklinaliście imieniem mego Syna. Będą one dalej gniły i do Bożego Narodzenia nie będzie już ani jednego”. To ciekawa uwaga, której nie wolno nam przeoczyć i to z dwóch powodów.

Podziel się cytatem

Zwróćmy najpierw uwagę na temat podjęty przez Matkę Bożą. Rozmawia Ona nie o życiu duchowym, nie o cnotach i łaskach, nie o niebie i życiu wiecznym, ale o... ziemniakach! Tymczasem nas nie powinno to dziwić. Przecież Maryja sama żyła w ubóstwie i bywało, że cierpiała niedostatek; Ona dobrze rozumie, że głód i cierpienie wcale nie muszą zbliżać nas do Boga. Bywa, że przed Nim zamykają. Co więcej, czy wolno nam dokonywać ostrego podziału na to, co naturalne i nadprzyrodzone, na doczesność i wieczność, na to, co „godne Boga” i co „niegodne”?

Reklama

Matka Najświętsza wypowiedziała słowa wielkiej obietnicy: „Jeżeli ludzie się nawrócą, to skały zmienią się w sterty zboża i okaże się, że kartofle same się zasadziły”. Ale nawrócenie oznacza nie tylko zmianę życia; to także oddanie się modlitwie. Maryja bowiem po chwili milczenia zapytała: „Czy dobrze odmawiacie modlitwy, moje dzieci?”. Odpowiedź wizjonerów była przecząca – żadne z nich nie uczęszczało na lekcje katechizmu, ich domy były obojętne religijnie. „Ach, moje dzieci – powiedziała Matka Boża – to bardzo ważne. Odmawiajcie je wieczorem i rano. Kiedy nie macie wiele czasu, odmawiajcie przynajmniej jedno Ojcze nasz i jedno Zdrowaś Maryjo. A kiedy możecie, odmawiajcie więcej”.

UKRYTA WSZECHOBECNOŚĆ MARYI

Maryja zapytała: „Moje dzieci, czy widzieliście kiedyś zepsute zboże?”, na co Maksymin odpowiedział: „Nie, nigdy”. Wówczas usłyszał: „Ależ, moje dziecko, musiałeś je kiedyś widzieć...”. I Matka Najświętsza opowiedziała szczegółowo o pewnym zdarzeniu, w którym uczestniczył tylko chłopiec i jego ojciec. Nie było przy tym nikogo innego! Skąd Maryja wiedziała to wszystko? – pytał siebie zdumiony Maksymin. Tak, Matka Najświętsza tam była, jest bowiem wszechobecna, pozostaje zawsze blisko każdego ze swych dzieci. Objawienie w La Salette dobiega końca. Matka Boża z powagą patrzy na dzieci i poleca im: „Moje dzieci, ogłoście to całemu memu ludowi”. Powoli odwraca się i zaczyna odpływać w głąb wąwozu.

Zatrzymuje się, by nie odwracając się, powtórzyć: „Ogłoście to całemu memu ludowi”. Spogląda w kierunku nieba, a wtedy na Jej twarzy pojawia się radość. Już nie płacze. Patrzy z troską na świat, a potem ku Rzymowi. Otaczające Ją światło zaczyna być coraz bardziej oślepiające, a Jej postać powoli rozpływa się w powietrzu. Dzieci długo wpatrywały się w tę niewidzialną bramę do nieba, za którą zniknęła Maryja. W końcu otrząsnęły się i, już mocno spóźnione, pognały stado w dół zbocza.

Podziel się cytatem

DOWÓD PRAWDZIWOŚCI OBJAWIEŃ – NAWRÓCENIA

W tym miejscu zaczyna się druga część objawień w La Salette. Tym razem niewidzialnych. Wydaje się, że właśnie to, co zaczęło się dziać po 19 września 1846 r., zadecydowało o uznaniu objawień w La Salette za prawdziwe. I nie chodzi tu wcale o cuda. Owszem, były one liczne, i to już w pierwszych dniach po objawieniach. Z miejsca, gdzie siedziała Matka Najświętsza, wytrysnęło źródło, a jego woda zaczęła uzdrawiać. Przykłady można by mnożyć. Nie one jednak stanowią o fenomenie La Salette. Objawienie Płaczącej Pani pociągnęło za sobą lawinowe nawrócenia. Były one widoczne już nazajutrz, w niedzielę, kiedy po raz pierwszy od lat świątynia parafialna nie była pusta. Ludzie wzięli sobie do serca napomnienia Matki Bożej i sprawili, że nie spełniły się zapowiedzi Maryi.

Więcej w książce: "Świat maryjnych objawień". KLIKNIJ I KUP W NASZEJ KSIĘGARNI!

2022-09-19 07:36

Oceń: +48 -5

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Matka Boża Płacząca

[ TEMATY ]

#NiezbędnikMaryjny

La Salette

Adobe Stock

Jest rok 1846. Francja przechodzi poważny kryzys, epokę fermentu i zmian społecznych. Kraj przeżywa najpierw rewolucję, czasy napoleońskie, wreszcie lata nędzy. Rodzi się moda na racjonalizm i krytykę Kościoła. W wielu miejscach z wolna zanika wiara.

Nawet najzdrowsze zdawałoby się środowiska – wsie – tracą swą tożsamość i wyrzekają się swoich tradycji. W Corps ludzie żyją tak, jakby Boga nie było. Tam właśnie mieszkała Melania Calvat (lub Mathieu). W 1846 r. miała czternaście lat. Tam żył też jedenastoletni Maksymin Giraud. Choć oboje mieszkali w tej samej parafii, La Salette, pierwszy raz spotkali się dopiero na dwa dni przed objawieniem się Matki Najświętszej. Nic dziwnego, byli tak różni, że nawet gdyby się gdzieś zobaczyli, nie zauważyliby swojej obecności.
CZYTAJ DALEJ

Benedykt XVI: uczmy się modlitwy od św. Szczepana - pierwszego męczennika

Drodzy bracia i siostry, W ostatnich katechezach widzieliśmy, jak czytanie i rozważanie Pisma Świętego w modlitwie osobistej i wspólnotowej otwierają na słuchanie Boga, który do nas mówi i rozbudzają światło, aby zrozumieć teraźniejszość. Dzisiaj chciałbym mówić o świadectwie i modlitwie pierwszego męczennika Kościoła, św. Szczepana, jednego z siedmiu wybranych do posługi miłości względem potrzebujących. W chwili jego męczeństwa, opowiedzianej w Dziejach Apostolskich, ujawnia się po raz kolejny owocny związek między Słowem Bożym a modlitwą. Szczepan został doprowadzony przed trybunał, przed Sanhedryn, gdzie oskarżono go, iż mówił, że „Jezus Nazarejczyk zburzy...[świątynię] i pozmienia zwyczaje, które nam Mojżesz przekazał” (Dz 6, 14). Jezus podczas swego życia publicznego rzeczywiście zapowiadał zniszczenie świątyni Jerozolimskiej: „Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo” (J 2,19). Jednakże, jak zauważył św. Jan Ewangelista, „On zaś mówił o świątyni swego ciała. Gdy więc zmartwychwstał, przypomnieli sobie uczniowie Jego, że to powiedział, i uwierzyli Pismu i słowu, które wyrzekł Jezus” (J, 21-22). Mowa Szczepana przed trybunałem, najdłuższa w Dziejach Apostolskich, rozwija się właśnie na bazie tego proroctwa Jezusa, który jako nowa świątynia inauguruje nowy kult i zastępuje ofiary starożytne ofiarą składaną z samego siebie na krzyżu. Szczepan pragnie ukazać, jak bardzo bezpodstawne jest skierowane przeciw niemu oskarżenie, jakoby obalał Prawo Mojżesza i wyjaśnia swoją wizję historii zbawienia, przymierza między Bogiem a człowiekiem. Odczytuje w ten sposób na nowo cały opis biblijny, itinerarium zawarte w Piśmie Świętym, aby ukazać, że prowadzi ono do „miejsca” ostatecznej obecności Boga, jakim jest Jezus Chrystus, a zwłaszcza Jego męka, śmierć i Zmartwychwstanie. W tej perspektywie Szczepan odczytuje też swoje bycie uczniem Jezusa, naśladując Go aż do męczeństwa. Rozważanie Pisma Świętego pozwala mu w ten sposób zrozumieć jego misję, jego życie, chwilę obecną. Prowadzi go w tym światło Ducha Świętego, jego osobista, głęboka relacja z Panem, tak bardzo, że członkowie Sanhedrynu zobaczyli jego twarz „podobną do oblicza anioła” (Dz 6, 15). Taki znak Bożej pomocy, przypomina promieniejące oblicze Mojżesza, gdy zstępował z góry Synaj po spotkaniu z Bogiem (por. Wj 34,29-35; 2 Kor 3,7-8). W swojej mowie Szczepan wychodzi od powołania Abrahama, pielgrzyma do ziemi wskazanej przez Boga, którą posiadał jedynie na poziomie obietnicy. Następnie przechodzi do Józefa, sprzedanego przez braci, którego jednak Bóg wspierał i uwolnił, aby dojść do Mojżesza, który staje się narzędziem Boga, aby wyzwolić swój naród, ale napotyka również wielokrotnie odrzucenie swego własnego ludu. W tych wydarzeniach, opisywanych przez Pismo Święte, w które Szczepan jest, jak się okazuje religijnie zasłuchany, zawsze ujawnia się Bóg, który niestrudzenie wychodzi człowiekowi naprzeciw, pomimo, że często napotyka uparty sprzeciw, i to zarówno w przeszłości, w chwili obecnej jak i w przyszłości. W tym wszystkim widzi on zapowiedź sprawy samego Jezusa, Syna Bożego, który stał się ciałem, który - tak jak starożytni Ojcowie - napotyka przeszkody, odrzucenie, śmierć. Szczepan odwołuje się zatem do Jozuego, Dawida i Salomona, powiązanych z budową świątyni Jerozolimskiej i kończy słowami proroka Izajasza (66, 1-2): „Niebiosa są moim tronem, a ziemia podnóżkiem nóg moich. Jakiż to dom możecie Mi wystawić i jakież miejsce dać Mi na mieszkanie? Przecież moja ręka to wszystko uczyniła” (Dz 7,49-50). W swoim rozważaniu na temat działania Boga w historii zbawienia, zwracając szczególną uwagę na odwieczną pokusę odrzucenia Boga i Jego działania, stwierdza on, że Jezus jest Sprawiedliwym zapowiadanym przez proroków; w Nim sam Bóg stał się obecny w sposób wyjątkowy i ostateczny: Jezus jest „miejscem” prawdziwego kultu. Szczepan przez pewien czas nie zaprzecza, że świątynia jest ważna, ale podkreśla, że „Najwyższy jednak nie mieszka w dziełach rąk ludzkich” (Dz 7, 48). Nową, prawdziwą świątynią, w której mieszka Bóg jest Jego Syn, który przyjął ludzkie ciało. To człowieczeństwo Chrystusa, Zmartwychwstałego gromadzi ludy i łączy je w sakramencie Jego Ciała i Krwi. Wyrażenie dotyczące świątyni „nie zbudowanej ludzkimi rękami” znajdujemy także w teologii świętego Pawła i Liście do Hebrajczyków: ciało Jezusa, które przyjął On, aby ofiarować siebie samego jako żertwę ofiarną na zadośćuczynienie za grzechy, jest nową świątynią Boga, miejscem obecności Boga żywego. W Nim Bóg jest człowiekiem, Bóg i świat kontaktują się ze sobą: Jezus bierze na siebie cały grzech ludzkości, aby go wnieść w miłość Boga i aby „spalić” go w tej miłości. Zbliżenie się do krzyża, wejście w komunię z Chrystusem oznacza wejście w to przekształcenie, wejście w kontakt z Bogiem, wejście do prawdziwej świątyni. Życie i mowa Szczepana nieoczekiwanie zostają przerwane wraz z ukamienowaniem, ale właśnie jego męczeństwo jest wypełnieniem jego życia i orędzia: staje się on jedno z Chrystusem. W ten sposób jego rozważanie odnośnie do działania Boga w historii, na temat Słowa Bożego, które w Jezusie znalazło swoje całkowite wypełnienie, staje się uczestnictwem w modlitwie Pana Jezusa na krzyżu. Rzeczywiście woła on przed śmiercią: „Panie Jezu, przyjmij ducha mego!” (Dz 7, 59), przyswajając sobie słowa Psalmu 31,6 i powtarzając ostatnią wypowiedź Jezusa na Kalwarii: „Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego” (Łk 23,46); i wreszcie, tak jak Jezus zawołał donośnym głosem wobec tych, którzy go kamienowali: „Panie, nie poczytaj im tego grzechu!” (Dz 7, 60). Zauważamy, że chociaż z jednej strony modlitwa Szczepana podejmuje modlitwę Jezusa, to jest ona skierowana do kogo innego, gdyż jest ona skierowana do samego Pana, to znaczy do Jezusa, którego uwielbionego kontempluje po prawicy Ojca: „Widzę niebo otwarte i Syna Człowieczego, stojącego po prawicy Boga” (w. 56). Drodzy bracia i siostry, świadectwo św. Szczepana daje nam pewne wskazania dla naszej modlitwy i życia. Możemy się pytać: skąd ten pierwszy chrześcijański męczennik czerpał siłę do stawiania czoła swoim prześladowcom i aby dojść do daru z siebie samego? Odpowiedź jest prosta: ze swej relacji z Bogiem, ze swej komunii z Chrystusem, z rozważania Jego historii zbawienia, dostrzegania działania Boga, które swój szczyt osiągnęło w Jezusie Chrystusie. Także nasza modlitwa musi się karmić słuchaniem Słowa Bożego w komunii z Jezusem i Jego Kościołem. Drugi element to ten, że św. Szczepan widzi w dziejach relacji miłości między Bogiem a człowiekiem zapowiedź postaci i misji Jezusa. On - Syn Boży - jest świątynią „nie zbudowaną ludzkimi rękami”, w której obecność Boga stała się tak bliska, że weszła w nasze ludzkie ciało, aby nas doprowadzić do Boga, aby otworzyć nam bramy nieba. Tak więc nasza modlitwa powinna być kontemplacją Jezusa siedzącego po prawicy Boga, Jezusa jako Pana naszego, mojego codziennego życia. W Nim, pod przewodnictwem Ducha Świętego, możemy także i my zwrócić się do Boga, nawiązać realny kontakt z Bogiem, z zaufaniem i zawierzeniem dzieci, które zwracają się do Ojca, który je nieskończenie kocha. Dziękuję. tlum. st (KAI) / Watykan
CZYTAJ DALEJ

Największą miłością jest cierpliwe trwanie przy kimś, kto już nie potrafi „oddać” tak jak dawniej

2025-12-26 16:00

[ TEMATY ]

Ks. Krzysztof Młotek

Glossa Marginalia

Adobe Stock

ŚWIĘTO ŚWIĘTEJ RODZINY A.D. 2025

Syr 3, 2-6.12-14
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję