Dzisiejszy świat, zgodnie z wolą Ojca Świętego Jana Pawła II, domaga się zdecydowanych świadectw chrześcijańskiego życia, aby stał się światem zjednoczonym z Bogiem, a nie żyjącym tak, jakby Boga nie było. Wtedy osiąga się rzeczywiste szczęście na krzyżowej drodze życia. Jedna z dziewcząt z Lubotynia tak dzieli się swoim osobistym świadectwem życia: "Bardzo często nie czułam (...) sensu życia. Myślałam tylko o tym, jak łatwo i przyjemnie ułożyć sobie życie. Pojawiające się trudności traktowałam jak piekło i czekałam na to, kiedy w końcu nadejdą lepsze dni. Zadawałam sobie pytanie, jak długo mam się tak męczyć i ciągle popełniać te same błędy. W moim przypadku rację bytu odnalazło stare polskie porzekadło: Jak trwoga to do Boga. Problemy osobiste pchnęły mnie w ręce Boga, bo modlitwa była moją ostatnią deską ratunku. Modliłam się o właściwą drogę życiową, o własne miejsce na ziemi. Teraz wiem, że cierpienia, których doświadczyłam, służą właściwemu rozpoznaniu sytuacji, miejsc, a przede wszystkim ludzi. Rany są bardzo bolesne, ale dzięki nim zrzucamy różowe okulary, patrzymy na świat obiektywnie. Bóg nie zsyła nam ułudy, ani - wbrew pozorom - nie pozostawia nas w zahipnotyzowanym świecie fantazji. Bardzo chcę wierzyć w to, że wszystko, czego w życiu doświadczam, ma swój cel - ma wskazać mi właściwy wybór (...). Chcę żyć pełnią życia. Cierpienie popchnęło mnie do poszukiwania. Młody człowiek jest wrażliwy na prawdę, sprawiedliwość, piękno, na inne wartości duchowe. Pragnie odnaleźć siebie samego, dlatego szuka prawdziwych wartości i ceni tych ludzi, którzy ich nauczają i według nich żyją. Chcę w tym miejscu przytoczyć przykład człowieka - wzorca osobowego - moją nauczycielkę języka polskiego. Ona otworzyła przede mną horyzonty chrześcijańskiego humanizmu (...). Mimo licznych łask otrzymanych od Boga, uległam wielu słabościom i grzechom człowieka współczesnego nie potrafiącego żyć życiem wewnętrznym, lecz tym, co powierzchowne, zmysłowe i instynktowne. Trudno jest młodemu człowiekowi nie dać się opanować cielesności, gdy na każdym kroku czyhają pokusy, mimo iż Pan Bóg przestrzega przed ich zgubnymi czy wręcz tragicznymi skutkami: Bo jeżeli będziecie żyli według ciała, czeka was śmierć (Rz 8, 13). (...). Nie możemy uwikłać się w tę całą cywilizację pożądania i użycia, która nadaje sobie nazwę europejskości. Czy w XXI w. kulturą jest to, co zużywa człowieczeństwo? Chcę wierzyć, że jest stworzona do wyższych rzeczy, tzn. do ciągłego wzmacniania sił człowieka wewnętrznego. Nie da się jednak ukryć, iż pożądanie rzeczy potrafi tak opanować ludzkie serce, że nie ma już w nim miejsca na dobra wyższe, duchowe. Człowiek staje się wtedy niewolnikiem posiadania i używania, nie zwracając uwagi nawet na własną godność. Kieruje nim chęć posiadania rzeczy zbędnych - muszę mieć lepszy samochód, dobrze urządzone mieszkanie, właściwą pozycję w pracy - muszę być kimś za wszelką cenę. A przecież uczciwość daje tak wiele - jest wyrazem ładu umysłu i serca. Uczciwość w rodzinie, zakładzie pracy jest źródłem wzajemnego zaufania (...)". Dopowiedzmy - jest przejawem miłości i stwarza klimat miłości wśród nas.
To piękne świadectwo Hanny Fabiańskiej niech skłoni nas do refleksji nad sensem życia, o co tak zawsze zabiega w imię Chrystusa Ojciec Święty Jan Paweł II.
Pomóż w rozwoju naszego portalu