Reklama

Chrześcijanie, miejcie odwagę walczyć z kłamstwem (2)

Tydzień temu publikowaliśmy pierwszą część wywiadu z abp. Angelo Amato - sekretarzem Kongregacji Nauki Wiary, w którym mówił on o trudnościach, z jakimi zmierzyć się muszą we współczesnym świecie głosiciele Ewangelii. Są to - oprócz otwartego prześladowania chrześcijan w wielu krajach - także współczesna kultura, zwana postmodernistyczną, pewne osłabienie wśród wiernych poczucia „utożsamiania się z Kościołem”, powszechna nieznajomość jego historii i teologii. Zaporą w docieraniu Dobrej Nowiny do świata jest również ogromna część mediów świeckich, umiejętnie manipulujących informacjami, których zadaniem jest osłabienie wiary i moralnego prestiżu Kościoła. Dziś - druga część wywiadu na ten temat.

Niedziela Ogólnopolska 31/2006, str. 8

Abp Angelo Amato
Włodzimierz Rędzioch

Abp Angelo Amato<br>Włodzimierz Rędzioch

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Włodzimierz Rędzioch: - Odnosi się wrażenie, że media nie są zainteresowane głoszeniem prawdy i obiektywnym ukazywaniem rzeczywistości. Wprost przeciwnie, ukazują wypaczony jej obraz, zgodnie z wymaganiami ideologicznymi i politycznymi ich właścicieli. De facto stają się środkami dezinformacji, środkami manipulacji masami, co bardzo wyraźnie widać ostatnio w Polsce. Co Ksiądz Arcybiskup sądzi o tym ważnym problemie?

Abp Angelo Amato: - Należy przyznać, że dziś bardzo często odnosi się wrażenie, że żyjemy w rzeczywistości sztucznej, wirtualnej, stwarzanej przez pracowników mediów i różnorodnych „opiniotwórców”. W ten sposób powstaje obraz (hologram), który nie istnieje w rzeczywistości, bo jest owocem manipulacji osobami, jak również wydarzeniami i historią. Ewangelia natomiast nie jest wytworem ludzkiego umysłu, lecz Boskim przesłaniem o rzeczywistości człowieka i kosmosu. Jest zatem jasne, że Magisterium, proponując prawdę ewangeliczną, prawdę objawioną przez Syna Bożego, napotyka przeszkody nie w przekazywaniu, ale raczej w akceptowaniu nauczania Kościoła jako wyrazu prawdy Bożej o naszej egzystencji, zasadadach etycznych, pragnieniach wolności i radości.

- Czy mógłby Ksiądz Arcybiskup podać jakiś konkretny przykład trudności w akceptowaniu przez media Magisterium Kościoła?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

- Dobrym przykładem tego typu problemu jest przypadek deklaracji Dominus Iesus Kongregacji Nauki Wiary.
Już od momentu jej opublikowania, 5 września 2000 r., deklaracja wywołała chaotyczne, w większości polemiczne reakcje. Mając do czynienia z dokumentem teologicznym - krótkim, ale bogatym i złożonym - media nie zajęły się jego centralnym tematem, tzn. zbawczą uniwersalnością Chrystusa i Kościoła, lecz kładły nacisk na stwierdzenia i argumenty ekumeniczne, aby wywołać polemikę. Zamiast zaprezentować cały dokument, tytuły agencyje i pierwsze artykuły w prasie międzynarodowej przedstawiały go w tonach alarmistycznych, podkreślając, że oznacza koniec ekumenizmu i dialogu międzyreligijnego, używając przy tym stereotypowych stwierdzeń: „zamknięcie się”, „powrót teologii przedsoborowej”, „antyekumenizm”.
Geofrey Wainwright, przewodniczący komitetu ekumenicznego World Methodist Council (Światowej Rady Metodystycznej), powiedział, że gdy tylko usłyszał wiadomość o publikacji dokumentu watykańskiego, otworzył stronę internetową Stolicy Apostolskiej, przeczytał go i zrozumiał, że prasa źle go przedstawiła.
Można z tego wyciągnąć wniosek, że z jednej strony współczesne media cechuje pewna powierzchowność, z drugiej - mają one wielką siłę oddziaływania. Przy czym potwierdza się reguła, że im bardziej są one powierzchowne, tym większą mają siłę oddziaływania.
Epizod z przedstawieniem dokumentu Dominus Iesus nie był bynajmniej przypadkiem odizolowanym. Instrumentalnie potraktowano również Katechizm Kościoła Katolickiego, którego zawartość zredukowano do dyskusji na temat kary śmierci i „wojny sprawiedliwej”. W tego typu przypadkach nigdy nie porusza się zasadniczego tematu dokumentów: argumentów religijnych, tematu misterium Boga i naszego zbawienia czy działalności ewangelizacyjnej Kościoła.

- Pozwolę sobie na krótką dygresję. Znam dosyć dobrze środowisko watykanistów, tzn. dziennikarzy, którzy zawodowo zajmują się działalnością Stolicy Apostolskiej, a co za tym idzie - są odpowiedzialni za ukazywanie Magisterium Kościoła ogółowi ludzi i komentowanie jego nauki. Jeden z bardzo znanych watykanistów włoskich wyznał mi przed śmiercią, że zatrudniono go w wielkim dzienniku, gdy porzucił zakon i ożenił się. Dyrektor tej laickiej i otwarcie antyklerykalnej gazety chciał mieć w redakcji kogoś kompetentnego, dobrze znającego środowisko kościelne, a jednocześnie będącego w konflikcie z Kościołem i krytycznie nastawionego do jego nauczania. To tylko jeden przykład, który jest mi dobrze znany. Wielu watykanistów przypomina sowieckich religioznawców, których formowano w moskiewskich akademiach, aby później mogli lepiej zwalczać Kościół i inne religie.
Jak więc w sytuacji, gdy większość mediów cechuje stronniczość oraz niechęć czy zdecydowana wrogość do Kościoła, należałoby prezentować dokumenty Magisterium?

Reklama

- Teksty Magisterium nie są publikowane przez media w całości, problem w tym, że z reguły wybierane są te punkty, często drugorzędne, które mogą wywołać jakąś polemikę lub skandal (jest to wyrafinowana metoda fałszowania tekstu lub jego zubożania, chociaż używa się z niego cytatów). Dlatego trzeba się głęboko zastanowić nad sprawą udostępniania tekstów Magisterium mediom, zanim teksty te trafią do biskupów, kapłanów i wiernych całego Kościoła, to znaczy do tych wszystkich, dla których są one głównie przeznaczone.
Przykładem tutaj może być prezentacja Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego. Kompendium nie zostało zaprezentowane dziennikarzom na konferencji prasowej w Biurze Prasowym Stolicy Apostolskiej, lecz w czasie celebracji liturgicznej (modlitwy popołudniowej - ora sesta), która miała miejsce w Sali Klementyńskiej Pałacu Apostolskiego w obecności kardynałów, biskupów oraz wiernych i katechistów z całego świata. Była to świadoma decyzja, gdyż prezentacja Kompendium jest wydarzeniem kościelnym, a nie głównie medialnym.
Jako wydarzenie kościelne, ukazanie się Kompendium miało nie być jedynie wiadomością dnia, bo takie są z reguły wiadomości dziennikarskie, lecz Dobrą Nowiną, która oświeca i prowadzi duszpasterzy i wiernych całego świata. Wybrano moment modlitwy, by ukazać, że Wikariusz Chrystusa na początku swej misji Piotrowej celebrował wydarzenie o wielkim znaczeniu duchowym i pastoralnym. Jednym słowem - prezentacja dokumentu kościelnego powinna być traktowana nie jako wydarzenie medialne, któremu towarzyszą tony sensacyjne i skandalistyczne, lecz jako ważne wydarzenie w Kościele, okazja do formacji, ewangelizacji i katechizacji.

- Co więc należałoby robić, aby prezentacja dokumentów Magisterium stała się okazją do formowania wiernych, czyli okazją duszpasterską?

- Informacje dotyczące Kościoła powinny być: wiarygodne, natychmiastowe, poprawne, przekonujące i pozytywne. W przeciwnym wypadku nawet najlepiej przygotowane dokumenty mogą zostać wypaczone przez agresywne agencje prasowe. Dlatego chciałbym się podzielić kilkoma uwagami dotyczącymi mediów katolickich: ogólnokrajowych, diecezjalnych, parafialnych oraz czasopism zgromadzeń religijnych i organizacji świeckich.
Przede wszystkim prasa katolicka nie powinna bezkrytycznie podejmować tematów mediów laickich, śledząc sztucznie stwarzane „wydarzenia religijne”. Mam na myśli np. kampanię reklamową Kodu da Vinci czy apokryficzną Ewangelię Judasza...

- Niestety, niektóre media katolickie mają kompleks niższości w stosunku do innych mediów, dlatego próbują je naśladowć i nie mają odwagi proponować własnej hierarchii wiadomości.
Przepraszam, że przerwałem Księdzu Arcybiskupowi.

Reklama

-...Po drugie, dziennikarze katoliccy nie powinni uciekać się do „samookaleczania” i krytykować od wewnątrz Magisterium Kościoła. Dla przykładu: jeżeli w ramach dyskusji publikuje się opinie przeciwne celibatowi w Kościele łacińskim, należy równocześnie w sposób przekonujący podać przyczyny, które tę tradycję motywują. Jeżeli tego typu trudne argumenty pozostawi się bez odpowiedzi, stwarza się wrażenie, że zalecenia Magisterium są jedynie opiniami, z którymi można się zgadzać lub nie.

- Co jeszcze powinno charakteryzować media katolickie?

- Media katolickie powinny zwracać uwagę na dwie dziedziny: z jednej strony na bieżące wiadomości, z drugiej - na stałą formację wiernych. Przy czym przekazywanie wiadomości przez media katolickie powinno charakteryzować się postawą poszukiwania i przekazywania prawdy, w odróżnieniu od mediów laickich, które podają wiadomości w sposób polemiczny, często uciekąc się do formy dialogu, służącej w gruncie rzeczy relatywizowaniu wiadomości (podawane są diametralnie różne interpretacje faktów).

- Weźmy przykład: Jak media katolickie powinny reagować na wiadomości dotyczące wydania tzw. Ewangelii Judasza?

Reklama

- W tym przypadku prasa katolicka nie może ograniczyć się do podania wiadomości, tak jakby chodziło o dokument, który pozwala na radykalnie nową interpretację chrześcijaństwa. Trzeba raczej z pomocą kompetentnych naukowców wytłumaczyć czytelnikom, że chodzi o powstałą względnie późno ewangelię apokryficzną (apokryf - pismo o tematyce biblijnej wątpliwego pochodzenia, nieumieszczone w kanonie biblijnym), znaną ojcom Kościoła, lecz nieprzyjętą przez pierwotny Kościół do kanonu - podobnie jak wiele innych apokryfów - ponieważ w sposób zafałszowany przedstawiała postać Judasza. Tak można odpowiedzieć wiernym na ich wątpliwości oraz na pytania, które sobie zadają, a jednocześnie zbić argumenty kontestatorów.

- W jaki sposób media katolickie mogą wnieść wkład w tak potrzebną dziś ciągłą formację wiernych?

- Aby wnieść wkład w formację wiernych, media katolickie muszą być twórcze, na wysokim poziomie kulturalnym, a przede wszystkim wrażliwe na wychowanie w wierze. Tradycja chrześcijańska ma dwa tysiące lat, mamy więc do dyspozycji olbrzymią liczbę dzieł (Ojcowie Kościoła, wielcy teologowie każdej epoki, święci, dzieła różnorodnych szkół duchowości i tradycji liturgicznych, sztuka), które należy proponować czytelnikom. Cywilizacja chrześcijańska to nie muzeum do zwiedzania i podziwiania, ale ciągle żywa rzeczywistość, która inspiruje i wspiera, a którą trzeba dziś dowartościować.
Media katolickie powinny także dostarczać argumentów pozwalających odpierać negatywne i bezpodstawne osądy Magisterium, a jednocześnie ciągle formować wiernych, by mogli coraz lepiej przyswajać sobie naukę Kościoła. Przyjmowanie dokumentów kościelnych zamiast być czymś nieznośnym i nudnym, może stanowić doskonały sposób formacji duszpasterzy i wiernych, by ciągle odkrywać i akceptować prawdę o objawieniu Jezusa.

2006-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Abp Kupny: zatrzymując się na poziomie zwykłego humanizmu, można uśpić sumienie

2025-04-18 07:15

[ TEMATY ]

abp Józef Kupny

Episkopat News

Abp Kupny

Abp Kupny

Zatrzymując się tylko na poziomie zwykłego humanizmu, można uśpić sumienie. Humanizm zachęca bowiem do szacunku wobec drugiego człowieka; miłość chrześcijańska zachęca do pójścia jeszcze dalej - powiedział PAP zastępca przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski abp Józef Kupny.

PAP: W centrum obchodów Wielkiego Piątku jest męka i śmierć Chrystusa na krzyżu. Czy mimo upływu ponad dwóch tysięcy lat nie jest on wciąż zgorszeniem i znakiem sprzeciwu dla świata?
CZYTAJ DALEJ

Dlaczego godzina dziewiąta jest godziną piętnastą?

Niedziela lubelska 16/2011

Triduum Paschalne przywołuje na myśl historię naszego zbawienia, a tym samym zmusza do wejścia w istotę chrześcijaństwa. Przeżywanie tych najważniejszych wydarzeń zaczyna się w Wielki Czwartek przywołaniem Ostatniej Wieczerzy, a kończy w Wielkanocny Poranek, kiedy zgłębiamy radosną prawdę o zmartwychwstaniu Chrystusa i umacniamy nadzieję naszego zmartwychwstania. Wszystko osadzone jest w przestrzeni i czasie. A sam moment śmierci Pana Jezusa w Wielki Piątek podany jest z detaliczną dokładnością. Z opisu ewangelicznego wiemy, że śmierć naszego Zbawiciela nastąpiła ok. godz. dziewiątej (Mt 27, 46; Mk 15, 34; Łk 23, 44). Jednak zastanawiający jest fakt, że ten ważny moment w zbawieniu świata identyfikujemy jako godzinę piętnastą. Uważamy, że to jest godzina Miłosierdzia Bożego i w tym czasie odmawiana jest Koronka do Miłosierdzia Bożego. Dlaczego zatem godzina dziewiąta w Jerozolimie jest godziną piętnastą w Polsce? Podbudowani elementarną wiedzą o czasie i doświadczeniami z podróży wiemy, że czas zmienia się wraz z długością geograficzną. Na świecie są ustalone strefy, trzymające się reguły, że co 15 długości geograficznej czas zmienia się o 1 godzinę. Od tej reguły są odstępstwa, burzące idealny układ strefowy. Niemniej, faktem jest, że Polska i Jerozolima leżą w różnych strefach czasowych. Jednak jest to tylko jedna godzina różnicy. Jeśli np. w Jerozolimie jest godzina dziewiąta, to wtedy w Polsce jest godzina ósma. Zatem różnica czasu wynikająca z położenia w różnych strefach czasowych nie rozwiązuje problemu zawartego w tytułowym pytaniu, a raczej go pogłębia. Jednak rozwiązanie problemu nie jest trudne. Potrzeba tylko uświadomienia niektórych faktów związanych z pomiarem czasu. Przede wszystkim trzeba mieć na uwadze, że pomiar czasu wiąże się zarówno z ruchem obrotowym, jak i ruchem obiegowym Ziemi. I od tego nie jesteśmy uwolnieni teraz, gdy w nauce i technice funkcjonuje już pojęcie czasu atomowego, co umożliwia jego precyzyjny pomiar. Żadnej precyzji nie mogło być dwa tysiące lat temu. Wtedy nawet nie zdawano sobie sprawy z ruchów Ziemi, bo jak wiadomo heliocentryczny system budowy świata udokumentowany przez Mikołaja Kopernika powstał ok. 1500 lat później. Jednak brak teoretycznego uzasadnienia nie zmniejsza skutków odczuwania tych ruchów przez człowieka. Nasze życie zawsze było związane ze wschodem i zachodem słońca oraz z porami roku. A to są najbardziej odczuwane skutki ruchów Ziemi, miejsca naszej planety we wszechświecie, kształtu orbity Ziemi w ruchu obiegowym i ustawienia osi ziemskiej do orbity obiegu. To wszystko składa się na prawidłowości, które możemy zaobserwować. Z tych prawidłowości dla naszych wyjaśnień ważne jest to, że czas obrotu Ziemi trwa dobę, która dzieli się na dzień i noc. Ale dzień i noc na ogół nie są sobie równe. Nie wchodząc w astronomiczne zawiłości precyzji pomiaru czasu możemy przyjąć, że jedynie na równiku zawsze dzień równy jest nocy. Im dalej na północ lub południe od równika, dystans między długością dnia a długością nocy się zwiększa - w zimie na korzyść dłuższej nocy, a w lecie dłuższego dnia. W okolicy równika zatem można względnie dokładnie posługiwać się czasem słonecznym, dzieląc czas od wschodu do zachodu słońca na 12 jednostek zwanych godzinami. Wprawdzie okolice Jerozolimy nie leżą w strefie równikowej, ale różnica między długością między dniem a nocą nie jest tak duża jak u nas. W czasach życia Chrystusa liczono dni jako czas od wschodu do zachodu słońca. Część czasu od wschodu do zachodu słońca stanowiła jedną godzinę. Potwierdzenie tego znajdujemy w Ewangelii św. Jana „Czyż dzień nie liczy dwunastu godzin?” (J. 11, 9). I to jest rozwiązaniem tytułowego problemu. Godzina wschodu to była godzina zerowa. Tymczasem teraz godzina zerowa to północ, początek doby. Stąd współcześnie zachodzi potrzeba uwspółcześnienia godziny śmierci Chrystusa o sześć godzin w stosunku do opisu biblijnego. I wszystko się zgadza: godzina dziewiąta według ówczesnego pomiaru czasu w Jerozolimie to godzina piętnasta dziś. Rozważanie o czasie pomoże też w zrozumieniu przypowieści o robotnikach w winnicy (Mt 20, 1-17), a zwłaszcza wyjaśni dlaczego, ci, którzy przyszli o jedenastej, pracowali tylko jedną godzinę. O godzinie dwunastej zachodziło słońce i zapadała noc, a w nocy upływ czasu był inaczej mierzony. Tu wykorzystywano pianie koguta, czego też nie pomija dobrze wszystkim znany biblijny opis.
CZYTAJ DALEJ

Liturgia Męki Pańskiej. Na krzyżu zajaśniała potęga miłości Chrystusa

2025-04-18 22:23

Paweł Wysoki

W Wielki Piątek Liturgii Męki Pańskiej w archikatedrze lubelskiej przewodniczył bp Adam Bab. W homilii podkreślił, że Chrystus, wywyższony na krzyżu, zdobywa serca ogromem swojej miłości.

Przywołując fragment z Ewangelii wg św. Jana: „Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3,16) powiedział, że mimo ludzkiej niewierności, Bóg pozostał wierny swojej pierwotnej miłości. – Z tej miłości powstał świat i z tej miłości został stworzony człowiek, a Chrystus przyniósł grzesznemu światu dobrą nowinę: miłość Boga nie ustała. Syn Boży stał się człowiekiem i umarł na krzyżu dla naszego zbawienia. Chociaż przeszedł przez świat dobrze czyniąc, został ukrzyżowany. Pozwolił dać się zabić, ale nie pozwolił się uśmiercić; uczynił ze swojej śmierci ofiarę, aby ci, którzy mu śmierć zadają, zostali ocaleni ze swojego grzechu – nauczał. – Na krzyżu zajaśniała potęga miłości Chrystusa – podkreślił.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję