W dniach od 14-30 lipca 2002 r. w Sadownem dziewięć polskich i dwanaście białoruskich rodzin przeżywało rekolekcje oazowe II stopnia oparte o Księgę Wyjścia - Exodus. Łączna liczba uczestników wynosiła osiemdziesiąt dwie osoby (czterdzieści dwie osoby dorosłe i czterdzieścioro dzieci). Moderatorem oazy był o. Andrzej Krawczyk kapucyn, obecnie pracujący na Białorusi. O. Andrzejowi towarzyszył diakon z tegoż zgromadzenia - br. Jurek Kotowicz (animatorami odpowiedzialnymi za całość oazy byli - Jadwiga i Szczepan Barbachowscy z Węgrowa). Diakonia gospodarcza to Beata i Leszek Kosteccy z Sadownego, diakonia muzyczna: z polskiej strony - Bernardeta Wiatr, z białoruskiej Ludmiła Bogdan, diakonia do dzieci była też polsko-białoruska.
Rodziny odprawiały rekolekcje w oparciu o piętnaście tajemnic różańca, przeżywając jednocześnie wydarzenia całego roku liturgicznego. Eucharystia, Jutrznia i celebracja Słowa Bożego były odprawiane w dwóch językach: polskim i białoruskim. Kręgi były mieszane, ich animatorami były dwie pary polskie i dwie białoruskie. To zaowocowało stworzeniem wspólnoty ludzi otwartych na siebie. Baliśmy się bariery językowej, bo nie wszyscy mówili po polsku, ale Bóg sam rozwiązał tę sprawę. Chociaż niektórzy nie mówili w języku polskim, to i tak bardzo dobrze się rozumieli. Rodziny pełniły na zmianę posługę liturgiczną, gospodarczą i porządkową. Staraliśmy się jako animatorzy odpowiedzialni za ewangelizację, aby każde ważne wydarzenie roku liturgicznego było zaakcentowane, żeby dobrze utrwaliło się uczestnikom.
Droga Krzyżowa, którą przygotowały rodziny była dla wielu niepowtarzalnym przeżyciem. Przy każdej stacji był odczytany fragment ze Starego Testamentu nawiązujący do danej stacji, krótkie rozważanie i świadectwo życia. Myślimy, że nie ma lepszej ewangelizacji niż przez świadectwo życia. Było wiele łez kiedy przy ostatniej stacji przybijano do krzyża tablicę z napisem "Słonim - Sadowne 2002". Każdy pomagał przybijać przy słowach pieśni To nie gwoździe Cię przybiły lecz mój grzech. Rodziny na godzinie świadectwa mówiły, że zrobiło to na nich wielkie wrażenie. Wbijając gwoździe uzmysłowiliśmy sobie, że przez grzech ranimy Chrystusa codziennie. Jezus na tej drodze krzyżowej pokazał nam, że umarł za nas z miłości, by nas zbawić. My, ponosząc trudy życia ziemskiego powinniśmy również umierać jedni dla drugich. Krzyż postawiony został w lesie na skrzyżowaniu dróg.
Wielkim przeżyciem dla rodzin było również wyjście nocne, symbolizujące ucieczkę Izraelitów z niewoli egipskiej. Przed wyjściem każdy spożywał pospiesznie posiłek w postaci macy (chleba niekwaszonego) popijanego gorzkimi ziołami. Droga była długa. Szli w milczeniu, a kiedy zbliżyliśmy się do rzeki, przez którą trzeba było przejść, to - jak mówiła Natasza z Białorusi: "Wydawało się, że ta woda się rozstąpi i przejdę suchą nogą". Uczestniczka mówiła również, że ogarnął ją lęk kiedy zgasła świeca oazy, niesiona przez brata Jurka. Wtedy uzmysłowiła sobie, jak ważny był dla Izraelitów słup ognia, który podczas ucieczki ich prowadził.
Dzień wspólnoty przeżywaliśmy wraz z innymi oazami w Korycinach. Było nas około sześciuset osób. Uroczystościom przewodniczył bp Antoni Dydycz. Obecni byli też: moderator diecezjalny oazy - ks. Romuald Kosk oraz moderator Domowego Kościoła - ks. Marian Świerszczyński. Z grupą młodzieży przyjechał również moderator z diecezji siedleckiej, ks. Marek Boruc. Kapłan ten jest bliski naszemu sercu, gdyż to on przygotowywał nas do posługi innym ludziom w ramach Ruchu Światło-Życie. Po przedstawieniu się grup i celebracji Eucharystii była godzina odpowiedzialności, w czasie której usłyszeliśmy świadectwa kandydatów i członków Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. Kiedy widzieliśmy, ilu młodych ludzi poniosło krucjatę, po naszych twarzach płynęły łzy radości. Wierzymy, że przez te wyrzeczenie spłynie dobro na nas małych i biednych grzeszników.
Kolejne bardzo ważne przeżycie rekolekcyjne to całodobowa adoracja Najświętszego Sakramentu. Małżonkowie mieli również czas na dialog małżeński i codzienny namiot spotkania. Mówiliśmy o Domowym Kościele i o tym, jaki powinien być animator. Dobry animator to człowiek pokorny, wrażliwy, człowiek wielkiej wiary i modlitwy, który nie rządzi wspólnotą, ale jej służy.
Białorusini byli z trzech diecezji i dał się odczuć brak jedności. Na jedność zwracaliśmy wielką uwagę podkreślając, że w niej i w głębokiej wierze jest siła wspólnoty. U Boga nie ma lepszych ani gorszych, wszyscy jesteśmy równi. Przyjęcie posługi w Ruchu wiąże się z wielką odpowiedzialnością i że nie jest to awans, tylko wielki trud, który wypełniamy z miłości do Boga i drugiego człowieka.
Podczas rekolekcji były także prowadzone przez nas prelekcje o odpowiedzialnym rodzicielstwie, wychowaniu do życia w rodzinie i naturalnym planowaniu rodziny.
Trzeba też wspomnieć o bardzo mądrych i bogatych w treści homiliach o. Andrzeja, które były dla nas siłą do służby na tych rekolekcjach. Kiedy patrzyliśmy na bardzo poważny wyraz twarzy Ojca, można było wyczuć jego zatroskanie ewangelizacją na Białorusi. A pod tym brązowym habitem schowane było jego kochające serce, które było otwarte na każdego z nas.
Na rozesłanie wszyscy uczestnicy oazy otrzymali znaki przynależności do Ruchu Światło-Życie i drogowskazy Nowego Człowieka, które są bardzo ważne w życiu każdego chrześcijanina.
Rekolekcje te, to ogromne bogactwo przeżyć, uczenia się od siebie nawzajem miłości i pokory. Uważamy, że w myśl słów założyciela Ruchu, sługi Bożego ks. F. Blachnickiego: "Zrób wszystko, co po ludzku możesz zrobić, a resztę zostaw Bogu" wypełniliśmy naszą posługę odpowiedzialnych. Staraliśmy się zasiać ziarno. Wierzymy, iż Pan sprawi, że ono zaowocuje. Za wszystko, co dokonało się w czasie tych rekolekcji - Chwała Panu!
Pomóż w rozwoju naszego portalu