Karin Struck w latach 70. i 80. ubiegłego wieku była jedną z najpopularniejszych pisarek niemieckich. Nagradzana, zapraszana na wykłady i na łamy największych pism. Była działaczką ruchów lewicowych, członkinią Niemieckiej Partii Komunistycznej. 14 lipca 1975 r. zabiła swoje dziecko - dokonała aborcji. To wydarzenie odcisnęło na niej wielkie piętno - nie mogła odzyskać równowagi emocjonalnej i spokoju sumienia. Z czasem stała się zagorzałą obrończynią życia. W 1992 r. wydała po raz pierwszy książkę Widzę moje dziecko we śnie, w której sprzeciwiła się aborcji i opisała własne przeżycia. Spowodowało to konsternację, a zaraz potem ostracyzm środowiska, które wcześniej hołubiło Karin. Wydawcy przestali drukować jej książki, gazety rezygnowały ze współpracy, pisma literackie nabrały wody w usta i przestały zajmować się jej twórczością. Nie było już mowy o nagrodach, odczytach, spotkaniach autorskich. Środowisko traktowało ją jak zadżumioną!
W uzupełnionym polskim wydaniu Widzę moje dziecko we śnie opisuje już nie tylko swoje przeżycia, ale i okrutny mechanizm działania proaborcyjnych elit intelektualnych.
Karin Struck była szczęśliwa, że jej książka ukaże się w Polsce (polskie wydanie zadedykowała Janowi Pawłowi II - autorka w 1995 r. została katoliczką). Pomimo ciężkiej choroby do końca osobiście pilotowała prace nad jej polskim wydaniem. Zmarła w Monachium 6 lutego br.
Książka nie ma formuły antyaborcyjnej agitacji, ale jest żywą, prawdziwą, błyskotliwie i bez ogródek napisaną autobiografią. To wstrząsająca historia osoby, która odważyła się powiedzieć prawdę i zapłaciła za to wysoką cenę. Gdy zacznie się ją czytać, nie sposób jej odłożyć przed przeczytaniem ostatniej strony. Za tydzień wydrukujemy fragment książki.
tkj
Karin Struck (1947-2006) to jedna z najbardziej znanych współczesnych pisarek niemieckich, zaliczana jest do twórców Pokolenia ’68. Autorka głośnej powieści Klassenliebe (Klasowa miłość) przez wiele lat była pupilem niemieckiej krytyki literackiej. Do czasu. Wszystko zmieniło się, kiedy opublikowała książkę Widzę moje dziecko we śnie. Wtedy stosunek mediów do niej stał się wrogi. „W jednym momencie złamałam tak wielkie tabu, że stałam się wyrzutkiem. Już nie należałam do cywilizacji, stałam na środku pustyni” - opowiadała mi przejęta, gdy odwiedziłem ją w jej monachijskim mieszkaniu. Wszystko dlatego, że odważyła się przełamać zmowę milczenia i napisać o swoim syndromie postaborcyjnym, czyli traumie, jaką nosi w sobie po dokonanej aborcji. Rozmawialiśmy kilka godzin. Nie słyszałem frazesów o wolności wyboru. Słyszałem prawdę głęboko przeżytego dramatu wewnętrznego. Na koniec postawiła sobie pytanie: „A cóż ja mogę powiedzieć na argumenty zwolenniczek aborcji?”. I odpowiedziała: „Prawdę. Tylko prawdę o sobie” (Grzegorz Górny - redaktor naczelny tygodnika Ozon).
Pomóż w rozwoju naszego portalu