O ks. Janie Balickim wydawałoby się wiemy wszystko. Wyniesiony
przez Ojca Świętego do godności błogosławionego, stanął w rzędzie
wybitnych postaci Kościoła. Akt beatyfikacji ogłoszony 18 sierpnia
br. podczas Mszy św. na krakowskich Błoniach nie był zaskoczeniem.
Potwierdzał wstawienniczą moc kapłana, dzięki której wielu wiernych
doznało cudownych łask. Z opowieści i wspomnień, z dokumentów źródłowych,
kronik i przekazów powróciła sylwetka człowieka, który budził szacunek
nadzwyczajnym oddaniem Bogu i ludziom. Piękna, charyzmatyczna postać
wyrosła nie z ziemskich godności i zaszczytów, lecz ze skromnego
pełnego poświęcenia i pokory życia. "Heroizmem dnia codziennego",
określił służbę tego Kapłana abp Edward Nowak, sekretarz Kongregacji
ds. Świętych, przewodzący 23 sierpnia br. ceremonii przeniesienia
relikwii Błogosławionego do archikatedry. Dzisiejszemu człowiekowi,
który zniewolony został wizją sukcesu, obojętne w jakiej sferze i
za jaką cenę, trudno zrozumieć, że prawdziwa wielkość i siła może
mieć swój rodowód w cichym i prostym życiorysie.
Snując takie rozważania łatwo wpaść w patos i pojęciom
zabrać prawdziwą miarę. Na szczęście ukazała się publikacja autorstwa
ks. prał. Zbigniewa Suchego, redaktora prowadzącego Niedziele przemyską.
Mocarz Pokory drukowany był w odcinkach na łamach Niedzieli w latach
1995-2002. Czytałem wiele z nich, lecz dzisiaj z przypomnieniem treści
miałbym zapewne spore kłopoty. Mijały bowiem tygodnie, miesiące w
końcu lata, zamazywały się fakty, z jednym wyjątkiem, o którym wspomnę
na końcu. Oprócz tego, że Mocarz Pokory poświęcony jest ks. Janowi
Balickiemu, mogłem powiedzieć niewiele więcej. Do momentu aż ukazała
się całość. W najlepszym czasie, bo Przemyśl za przyczyną błogosławionego
Księdza poczuł się wyróżniony i publicznie dawał świadectwo wiary.
Wtedy właśnie pojawiła się biograficzna powieść o niezwykłym życiu,
niezwykłego człowieka, uczciwa relacja o losach ludzkich od kolebki
aż po grób. Dzień za dniem. Wczytując się w życiorys bohatera, mimo
woli pojawia się refleksja, że to nie mitologia budowana na fikcji
literackiej, lecz prawdziwa historia i jakoś duszy bliska. Jest bardzo
prawdopodobne, że pod wpływem lektury zabłyśnie światełko, że drgnie
coś w sercu i wtedy będzie wiadomo, iż ta biografia nie jest tylko
ukłonem i hołdem dla Kapłana, ale także nauką i drogowskazem. To
wielka sztuka mówiąc o jednych, prowokować do refleksji, a może i
naprawiać innych.
Intencją tego tekstu jest zachęcenie do przeczytania
powieści. Powodowany tym ambitnym zamiarem najpierw zaplanowałem,
by podczas lektury ponaznaczać niektóre sekwencje, według mnie ważne
i warte zacytowania. W głowie zarysował mi się schemat, wedle którego
chciałem rekomendować książkę. Tymczasem wziąłem Mocarza Pokory do
ręki po południu, a kiedy późno w noc kończyłem czytać postanowiłem
zrezygnować z wszelkich zabiegów i pokus recenzorskich. Pomyślałem,
że czytelnik nie musi ufać ocenom, tak więc o książce opowiem, po
prostu, tak jak na przykład o podróży pociągiem, długiej i pełnej
wrażeń. Nie wiedziałem co przyniesie droga. Zwykle podczas jazdy
w pewnym momencie zaczynamy tęsknić za przystankiem lub końcową stacją.
Tym razem nie tęskniłem ani za jednym, ani za drugim. Za oknem pojawiały
się nowe pejzaże i rosła ciekawość, co będzie dalej. Mijał czas,
a obrazy następowały jedne po drugich. Wokół losów ks. Jana Balickiego
działa się historia i ta wielka ogólnonarodowa i historia lokalnego
Kościoła. Jest wielką zasługą Autora, że główny wątek powieści umiejętnie
wplótł w tło zdarzeń, dzięki czemu zachował proporcje i przejrzystość
tekstu.
Kapłan żył w okresie zaborów, doświadczył więc niewoli,
cieszył się z odzyskanej niepodległości i przeżywał tragedię dwóch
wojen światowych. W końcu doczekał wyzwolenia, które nie przyniosło
wolności. Te fakty jakkolwiek ważne nie przesłoniły zasadniczego
tematu, były echem dziejów, które wzbogaciło treść książki. Jej zawartość
jest imponująca. Osiemdziesiąt lat życia ks. Jana Balickiego to chronologiczny
ciąg wydarzeń znaczony śladami miejsc i ludzi. Na kartach biografii
odnajdujemy postacie znanych kapłanów, odwiedzamy kościoły i parafie,
podkarpackie wsie i miasta. Dotykamy faktów nie tak odległych, a
więc możliwych do ustalenia. Sądzę jednak, że dotarcie do źródeł
tak wielkiej ilości materiału wymagało od Autora ogromnej pracy.
Obok faktografii niełatwym zadaniem była literacka budowa tekstu.
Zapewne pomógł w tym Autorowi niewątpliwy talent. Ciekawie zbudowana
narracja, interesujące, żywe dialogi, wreszcie umiejętność stopniowania
napięcia to tylko kilka elementów, które sprawiają, że książkę chce
się czytać. Kunszt słowa doskonale jest widoczny w końcu powieści.
Relacja z ostatnich chwil życia bł. ks. Jana Balickiego jest tak
przejmująca i sugestywna, że nie sposób oprzeć się wzruszeniu.
We wstępie do Mocarza Pokory metropolita przemyski abp
Józef Michalik wyraził pogląd, że "takiej książki nie napisze ksiądz,
który własnego kapłaństwa nie kocha. Zbyt wiele tu świadectw i własnych
przeżyć". Podzielając trafność tej opinii, pozwolę sobie na osobistą
refleksje, że tę książkę mógł napisać tylko ten kapłan i nie tylko
dlatego, iż chodził śladami Mistrza.
Pomóż w rozwoju naszego portalu