Wysoka pozycja materialna, posiadanie majątku, życie w poczuciu,
że ´stać mnie na to wszystko´ to wartości, do których chce dążyć
coraz większa część współczesnej młodzieży" - twierdzi autorka artykułu
w gazecie ukazującej się w jednym ze średniej wielkości polskich
miast. A opierając się na wynikach badań przeprowadzonych przez Instytut
Socjologii tegoż miasta wśród młodzieży z prestiżowych szkół licealnych,
powiada, że będąc osobą bezrobotną, "co piąty badany byłby gotowy
sprzedawać pirackie kopie płyt, programów komputerowych albo filmów.
Około 10-11%, a w wyjątkowych okolicznościach 28% badanych gotowych
jest na przemyt, a ponad 11% zdecydowałoby się na nielegalny handel
alkoholem. W wyjątkowych okolicznościach zdolni są do drobnych kradzieży,
chociaż nie wykluczają i poważnych, np. kradzieży samochodów. Jeden
z socjologów tłumaczy, że postawa życiowa, w której najważniejsze
są dobra materialne, nie bierze się znikąd, że ci ludzie patrzą na
swoich rodziców, na lansowany powszechnie model życia, śledzą też
historie afer gospodarczych i ich bezkarność. Nasiąkają tym, a później
przenoszą do swego życia. "Smutne - konkluduje autorka - bo wkrótce
to oni przecież będą rządzić tym krajem".
Rzeczywiście - smutne. Ale czy do końca prawdziwe? Badania
przeprowadzone przez socjologów i stawianie młodzieży z prestiżowych
liceów dotyczyły dziedziny życia znanej tym ludziom tylko z telewizji,
gazet i wyrywków życia dostrzeganego albo też i niedostrzeganego
w rodzinnym pięknym mieście. Owa młodzież - dzieci lekarzy, prawników,
biznesmenów i bankowców, dzieci ludzi bogatych i bardzo bogatych,
nie znające kłopotów i finansowych ograniczeń, dzieci wychowywane
w dobrobycie i do bogactwa postawione nagle w sytuacji "co by było,
gdyby" i wiedzące, że sytuacja taka nigdy nie zaistnieje w ich rzeczywistości,
można powiedzieć, że plotły byle co i bez zastanowienia. Bo i nad
czym się tu zastanawiać? Ci młodzi badani mieli, mają i będą mieli
to, co im jest potrzebne: mieszkanie, najlepszą szkołę, później dobrą
pracę, auto, wysokie konto w banku. I nie z kradzieży, przemytu czy
nielegalnego handlu, ale dzięki zapobiegliwości bogatych rodziców.
Gdyby badania przeprowadzone były wśród ich rówieśników
nie uczących się w prestiżowych szkołach, ale wśród dzieci bezrobotnych,
mało zarabiających lub rencistów - wtedy moglibyśmy zastanawiać się,
cieszyć lub martwić wynikami.
Jeszcze nie opadł na drogach kurz, który wzbiły stopy
niezliczonych tysięcy młodych ludzi pielgrzymujących do Najświętszej
Panny. Im socjologowie nie zadawali pytań. Jeszcze płonie w nas radość
z wizyty Ojca Świętego, który po raz kolejny odwiedził swą umęczoną
Ojczyznę. Pamiętamy też nauki Prymasa Tysiąclecia i jego słowa, które
wygłosił 22 lata temu w Rzymie: "Człowiek na odcinku drogi życia
ekonomicznego nadal jeszcze nie jest odkupiony, chociaż wiemy z teologii,
że odkupienie na krzyżu było integralne, obejmowało całego człowieka,
wszystkie możliwości jego bytowania i życia. Pomimo przewrotów społeczno-ekonomicznych
nadal nie ma dla człowieka litości, miłosierdzia, współczucia, nie
ma zainteresowania się człowiekiem i jego codzienną dolą. Produkcja
i eksport (...) mają dziś prymat życiowy i więcej znaczenia, aniżeli
człowiek. Myślę, że dzisiaj o potrzebie miłosierdzia trzeba mówić
nie tylko zakonnikom, którzy opiekują się biedakami, ale to samo
trzeba powiedzieć premierom, ministrom, prezydentom, rządom i rządcom:
´Błogosławieni miłosierni...´. Zdobądźcie się na miłosierdzie nad
ludźmi, aby nie zarzucano wam, że ludzie są dobrzy, ale władcy zbrodniczy"
. Jakże naturalne są te słowa dziś!
Telewizja TVN twierdzi, że ok. 54% Polaków uważa, że
stosuje w życiu nauki Ojca Świętego. I choć nie mam zaufania do wyników
badań ogłaszanych w telewizji, to jeśli tym razem, przypadkiem, udało
się powiedzieć część prawdy - nie jest źle!
A Bóg bogaty jest w miłosierdzie. Prośmy o nie słowem
i czynem. Czekajmy z nadzieją na przyszłość. I na naszą młodzież.
Pomóż w rozwoju naszego portalu