20 października br. w Gazecie Wyborczej ukazał się artykuł pt. Graf odnawia Prusy. Dowiadujemy się z niego, iż Ulrich graf von Krockow, potomek niemieckiej rodziny, osiadłej ponoć od XIII wieku na Pomorzu,
odzyskał swe dobra, utracone w 1945 r., i rezyduje w dwu odnowionych (częściowo na koszt polskiego rządu) zamkach rodowych - w Krokowej i Sławutówku. Urządził w nich luksusowe hotele, dając
zatrudnienie polskim sprzątaczkom, kelnerom, portierom. Dobry niemiecki pan chce przejąć wszystkie poniemieckie nieruchomości na terenie gminy Krokowa. Wymyślił fundację Europejskie Spotkania Kaszubskie
i twierdzi, że ma na uwadze stricte interes publiczny, czego dowodem mają być m.in. dwa muzea w Sławutówku i Krokowej; z artykułu GW nie wyczytaliśmy jednak, jaka jest treść prezentowanych tam ekspozycji.
Jak graf von Krockow stał się właścicielem np. pałacu w Sławutówku? To proste: „zrujnowaną posiadłość kupiła od skarbu państwa polska firma należąca do obecnego wójta gminy Krokowa Henryka Doeringa
i jego matki. Po kilku latach Doeringowie odsprzedali firmę i pałac von Krockowowi...”. Wszystko to odbyło się w majestacie prawa Rzeczypospolitej. Pozostaje tylko pytanie: czyj interes publiczny
reprezentuje obywatel Niemiec - graf von Krockow?
Ciesząc się, że dziś bogaty arystokrata daje pracę biednym Polakom, pomyślmy o jutrze: może się okazać, że pod jakimkolwiek pozorem będzie wolał dać tę pracę Niemcom. I to też będzie w majestacie
prawa. Być może w swoich muzeach będzie dokumentował niezaprzeczalne prawo Niemiec do tych zagrabionych przez polskich imperialistów ziem. A za 20 lat w Krokowej będzie się mówiło wyłącznie po niemiecku.
Tymczasem biedni Polacy usiłują wywalczyć odszkodowania od Niemców. Wyborcza przedstawia ich jako oszołomów, którzy utracili kontakt z rzeczywistością...
Pomóż w rozwoju naszego portalu