Historia dwu wotywnych pierścionków
Na Jasnej Górze prowadzona jest Księga wotów, do której każdego dnia wpisuje się dary, składane Matce Bożej, a jest ich nieraz więcej niż pięć dziennie. W połowie są to wota dziękczynne za doznane łaski,
wysłuchane prośby, a nierzadko i za doznane cuda.
Pod numerem 434/83, 21 maja młodziutka matka Dorota Ł. ofiarowała Matce Bożej swój ulubiony, pamiątkowy pierścionek (prezent od matki po zdaniu egzaminu maturalnego), wypełniając w ten sposób ślub
złożony podczas śmiertelnej choroby swego synka. Chłopczyk doznał wstrząsu po iniekcji penicyliny prokainowej (25 stycznia 1983 r.). Wystąpiły drgawki, sinica i zatrzymanie akcji serca. 40 minut
lekarz przeprowadzał reanimację, chociaż nie wierzył w jej skuteczność - robił to tylko dla matki (jego własna wypowiedź skierowana do pielęgniarki). Potem, gdy ku jego wielkiemu zdziwieniu dziecko
powróciło do życia i pełnego zdrowia, powiedział: „Jestem lekarzem i w cuda nie wierzę, ale opierając się na samej medycynie, nie potrafię wyjaśnić, dlaczego to dziecko jest w takim stanie zdrowia!”.
Tymczasem matka - jak wyjaśniła później - zawierzyła całkowicie Matce Bożej Jasnogórskiej, modląc się do Niej serdecznie, i wtedy właśnie uczyniła ślub złożenia Jej w darze swego ulubionego
pierścionka.
Pod datą dnia następnego, osiem numerów dalej w Księdze wotów wyczytać można wzruszającą historię innego wotum dziękczynnego, także pierścionka, który dziecko zdjęło z ręki matki i położyło na ołtarzu
Matki Bożej Jasnogórskiej.
26 marca 1983 r. pp. Anna i Jan K. mieli wypadek samochodowy pod Piotrkowem. Najbardziej poszkodowany został ich sześcioletni synek Piotr, który z koziołkującego samochodu wypadł przez tylną
boczną szybę, co spowodowało odbicie obydwu płuc i pęknięcie prawego, odmę i pęknięcie tchawicy. Przez trzy dni lekarze w łódzkim szpitalu nie dawali nadziei na uratowanie dziecku życia.
Matka stwierdza później, że żarliwie i usilnie błagała Matkę Bożą Jasnogórską o ratunek. Wtedy właśnie uczyniła ślub, że podziękuje Jej na Jasnej Górze i ofiaruje w prezencie ten pierścionek spośród
wielu posiadanych, który wybierze sam Piotruś.
Piotruś został uratowany! Kiedy przy wypisywaniu ze szpitala matka dziękowała lekarzowi, odpowiedział: „Nam niech Pani nie dziękuje, bo myśmy robili, co było możliwe, ale dlaczego to dziecko
żyje i doszło do pełnego zdrowia, tego nikt z nas nie wie!”.
22 maja 1983 r. rodzice z dzieckiem, dziękując Matce Bożej na Jasnej Górze, spełnili swoje przyrzeczenie: spośród pierścionków mamy Piotruś wybrał jeden i zaniósł go do Kaplicy, by położyć na
ołtarzu dla Matki Bożej. Był to bardzo wzruszający moment, przy którym opisujący to wydarzenie był obecny.
Pomóż w rozwoju naszego portalu