- Chodziła po ulicy i gwizdała. W ten sposób od wielu lat przywoływała swojego psa - opowiada Ala z Katowic. - Szła chwiejnym krokiem od bramy do bramy, wykrzykując imię
pupila, czasami gadała coś pod nosem. Na gruby sweter naciągnęła kwiecistą podomkę. Wyglądała śmiesznie. Dzieciaki parskały na jej widok śmiechem. Pobiegłam zadzwonić do córki, nie pierwszy raz bowiem
pani Teresa zachowywała się dziwnie.
W chwilę później dowiedziałam się o dwóch rzeczach. Obu złych: że pani Teresa ma chorobę Alzheimera oraz że Marta jest bliska załamania nerwowego. Od kilku lat ukrywała przed światem chorobę
matki. Trochę ze wstydu.
- To częsty błąd opiekunów - tłumaczą ludzie ze Stowarzyszenia Pomocy Osobom Chorym na Alzheimera. - Gdy starszy pan czy starsza pani zaczynają zachowywać się krępująco dla otoczenia, otoczenie
odsuwa się. Dlatego tak istotne jest wytłumaczenie, że chodzi o chorobę i czego można się po takim chorym spodziewać. Dramatycznie źle jest wtedy, gdy chory traci kontakt ze światem
zewnętrznym, nie mówiąc już o własnych dzieciach, wnukach czy krewnych.
- Diagnoza jest zawsze szokiem dla najbliższych. W pierwszej chwili pojawia się bunt, złość, płacz.
- Spanikowałam. Nic nie wiedziałam o chorobie Alzheimera. Sądziłam, że to to samo, co skleroza - wspomina Ewa z Torunia, której ojciec choruje od 8 lat. - Tata nie spał po nocach,
chodził po mieszkaniu. Potem jego aktywność przeniosła się na korytarze bloku, osiedlowe śmietniki. Nie dawał ludziom spać. Sąsiedzi dzwonili na policję, bandziory połamały mu kiedyś żebra. Koszmar. Nie
chciał słyszeć o zamieszkaniu z nami. Dopiero gdy alarmowano nas telefonami, że tata odkręca gaz, zalewa sąsiada, ubliża przechodniom, zabrałam go niemal siłą. Przestał się myć,
odzywać, jeść. Nie wstawał z łóżka. Potem zmiana - nadpobudliwość, agresja, chowanie lekarstw pod łóżkiem, już nie poznawał ludzi, uciekał z domu, wrzeszczał, że go okradamy i podtruwamy.
Nie wolno go było zostawić samego nawet na kilka minut. Oboje z mężem pracujemy, więc nie muszę mówić, że wkrótce zostały z nas strzępy. Lekarz dał nam adres poradni psychogeriatrycznej
- to było jak światełko w tunelu.
Osoby doświadczone obecnością choroby Alzheimera w rodzinie oraz lekarze neurolodzy tłumaczą, że należy opracować strategię opieki, obejmującą całą rodzinę, nie tylko jedną osobę, na której
barki zwalimy wszystko. Katastrofalne w skutkach jest obarczenie na wiele lat tym ciężarem np. współmałżonka lub jedno z dzieci. Ci ludzie nie wytrzymują psychicznie, fizycznie i finansowo
(leczenie choroby Alzheimera kosztuje od 1 tys. do 2,5 tys. zł miesięcznie). Opieka nad ludźmi z chorobą Alzheimera to ciężka harówka.
- Bracia mają rodziny, ja jestem samotna, więc wszyscy uważają za oczywiste, że dam sobie radę. Tymczasem mamą trzeba się opiekować jak niemowlakiem - myć, przewijać, karmić. Nieustannie
czuwać. A ona jest taka niedobra. Wszystko robi na złość. Jestem u kresu sił - zwierza się Alicja z Częstochowy.
- Mama nie chce przyjąć do wiadomości, że cierpi na chorobę Alzheimera - opowiada Stasia z Warszawy. - Mieszka sama, dysponuje sporą emeryturą, jest sprawna fizycznie, energiczna, typ dyktatora.
Odwiedza ją codziennie ktoś z rodziny - moje córki albo ja. Niestety, choroba się rozwija. Mama nosi w kieszeniach płaszcza sporo pieniędzy, kupuje, co jej w oko wpadnie,
np. trzy puchowe kołdry naraz, a pod koniec miesiąca nie ma na chleb. Elektrownia odcięła dopływ prądu, bo mama zalegała z opłatami. Magazynuje u siebie śmieci. Potrafi
załatwić się na środku pokoju. Wychodzi i godzinami błądzi bez celu po mieście. Zapomina drogi do domu. Wszyłam jej w ubrania tasiemki z nazwiskiem i moim numerem
telefonu. Powkładałam w kieszenie wizytówki. Mąż nie zgadza się, by mama zamieszkała u nas, nigdy się nie lubili. Grozi, że wyprowadzi się, jeśli teściowa przekroczy próg naszego
domu.
Dominika napisała na moją skrzynkę internetową krótki list: "Zadaję sobie czasem pytania: Czy powinnam poświęcać przyszłość swojej rodziny? Czy to sprawiedliwe? Mama jest po dwóch zawałach, tata ma
Alzheimera. Jestem jedynaczką, młodą mężatką, spodziewam się dziecka. I nawet nie chcę myśleć, co będzie jutro".
Wiele osób, zwłaszcza dzieci, traktuje opiekę nad chorym rodzicem jako rodzaj spłaty pewnego długu. Wtedy rodzi się pytanie o wysokość tego długu i o to, na ile można poświęcić
życie zawodowe, osobiste szczęście, marzenia... Miłość nie pozwala nam nawet pomyśleć np. o domu pomocy. Kiedy jednak decydujemy się na poszukiwania, okazuje się, że takich miejsc nie ma albo
trzeba rezerwować miejsce na długo wcześniej. Wracamy do punktu wyjścia.
Na początku opiekunowie starają się radzić sobie sami, jak najlepiej sprostać wyzwaniu. Często nie wiedzą, co ich czeka.
- Opiekun musi wiedzieć dużo o chorobie - przestrzegają lekarze zajmujący się chorobą Alzheimera. To warunek podstawowy: znajomość jej etapów, różnych wariantów, sposobów leczenia.
- Dziękuję Bogu za ludzi z mojej grupy wsparcia. To wielka ulga spotkać kogoś, kto przeżywa podobne problemy, ale ma doświadczenie i wie, jak sobie w pewnych
sytuacjach radzić - mówi Ela, która musiała umeblować pokój ojca w swoim domu starymi meblami z poprzedniego mieszkania rodziców, by jej podopieczny w ogóle zechciał wejść
do domu. - Zrozumiałam, że w nowym otoczeniu nie czuł się bezpieczny. Każda nowa rzecz wprawiała go w drżenie. Nie mógł trafić do łazienki, wędrówka do kuchni zajmowała mu masę czasu.
Wreszcie w ogóle przestał wychodzić z pokoju...
Bardziej doświadczeni przyjaciele ze Stowarzyszenia pomogli Eli przemeblować dom.
- Kazali zwinąć chodniki, meble poprzysuwać do ścian, wszystko, co tłukliwe lub niebezpieczne, ustawić wyżej albo zamykać w szafkach. Takim niebezpiecznym sprzętem może okazać się mikser,
ekspres czy sekator. Zdziwiło mnie, że nalegali, by zasłaniać lustra, bo chory boi się czasem swego odbicia, żeby zakręcać wodę głównym zaworem, gdy zostawiam ojca samego, powykręcać z drzwi
zamki, tak by nie mógł się nigdzie zamknąć. Ponaklejać na podłodze czerwone strzałki prowadzące do łazienki i zielone do kuchni. Brodzik zamiast wanny, maty antypoślizgowe. Noże pod klucz!
Wywrócili mi do góry nogami cały dom. Ale zaczęło się lżej żyć zarówno ojcu, jak i całej rodzinie.
W rozmowach z rodzinami dotkniętymi chorobą Alzheimera powraca stale słowo "cierpliwość". Cierpliwość jest ponoć najważniejsza, bo przyjdzie taki czas, po okresie płaczu, że człowiekowi
robi się czarno przed oczami z wściekłości. Trzeba wtedy pamiętać, że nie jest winą chorego, iż najprostsza czynność zajmuje mu masę czasu, że nie pamięta, nie rozumie, nie kojarzy dwóch prostych
informacji. Czasem wydaje się, że w ciele kochanej osoby zamieszkał ktoś obcy.
Alzheimer nie jest chorobą rzadką. Na świecie choruje na nią już 16 mln ludzi. W Polsce 200 tys. W każdym województwie istnieje przynajmniej jedna organizacja pomocy. Polskie
Stowarzyszenie Pomocy Osobom z Chorobą Alzheimera liczy ok. 450 członków i od 10 lat organizuje pomoc dla chorych i ich rodzin: popularyzuje wiedzę o chorobie,
służy radą, wsparciem psychicznym, a gdy trzeba - i materialnym, prowadzi Telefon Zaufania, sześć grup wsparcia, wydało pierwszy w Polsce poradnik: Jak radzić sobie z chorobą
Alzheimera.
Podajemy adres Polskiego Stowarzyszenia Pomocy Osobom z Chorobą Alzheimera: ul. Hoża 54/1, 00-682 Warszawa, tel./fax (0-22) 622-11-22, e-mail:
alzheimer_pl@hotmail.com, strona internetowa: www.alzheimer.pl - można tam znaleźć adresy wszystkich polskich organizacji zajmujących się chorobą Alzheimera.
Dziękuję Stasi, Ewie i Elżbiecie za opowiedzenie nam swoich historii.
K. W.
Pomóż w rozwoju naszego portalu