Reklama

Polski Papież pielgrzymujący do rodzinnego Kraju (1)

Fenomen pielgrzymowania papieskiego w obecnym Pontyfikacie na przestrzeni jego prawie 25-lecia już był poruszany w wymiarze ogólnoświatowym. Świadomie jednak pominięty został fragment pielgrzymowania do rodzinnego Kraju. I to nie dlatego, żeby nie było w nim tej metafizyki, jaka mieściła się w papieskim wędrowaniu z Ewangelią po najdalszych zakątkach ziemi, ale dlatego, że to polskie wędrowanie miało w sobie jeszcze coś więcej. Trudno to wyrazić w słowach, zwłaszcza dokładnie przystających do treściowej zawartości tego "więcej". Ale wydaje się, że metafizyce tej bliskie jest pojęcie synowskiego zatroskania i autentycznej miłości ojczystej ziemi we wszystkich mieniących się kolorami tęczy jej zakątkach. Jak tu nie zacytować wypowiedzianych podniosłym głosem przy akompaniamencie nadchodzącej burzy 3 czerwca 1991 r. na lotnisku w Kielcach Masłowie słów: "To jest moja Matka, ta Ojczyzna". Słowa te wyjaśniają wszystko: te liczne momenty w jego nauczaniu przy różnych okazjach i w wielu miejscach - o jego świadomości polskości, i te osiem podróży do ojczystego Kraju, i tę swoistą treść, jaką podczas nich do Rodaków skierował.

Niedziela Ogólnopolska 9/2003

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Żarliwy Sojusznik Narodu wybijającego się na wolność

Reklama

Pierwsza pielgrzymka do Ojczyzny 2-10 czerwca 1979 r.
W podróżach papieskich do ojczystego Kraju wspólne dla wszystkich podróży apostolskich było przede wszystkim zanoszenie charyzmatu Piotra do odwiedzanego Kościoła oraz misja "umacniania wiary", a więc głoszenie Ewangelii z mocą szczególnego daru, jakiego Chrystus udzielił św. Piotrowi (por. Łk 22, 31-2), którego Papież jest legalnym następcą.
Jan Paweł II wiedział lepiej niż ktokolwiek, że ten Naród, którego był kochającym synem, jęczy w niewoli po straszliwej wojnie. Po hekatombie wojny założono na jego życie kajdany nieludzkiego zniewolenia, znaczonego obficie krwią jego najlepszych synów. On o tym dobrze wiedział, bo w kręgu tego wszystkiego żył jako kapłan, arcybiskup, kardynał. Wiedział, po której stronie była dusza tego Narodu i jak czyniła wszystko, co mogła, by wyrwać się ze szponów obcego jej, bo zawsze do Narodu polskiego wrogo nastawionego sąsiada ze Wschodu. Przeżył uwięzienie i uwolnienie Prymasa Wyszyńskiego, przeżył różne etapy narodowych fermentów, ale i szykan Kościoła, dobrze znał konwulsje, jakimi wstrząsany był reżym od Gomułki poprzez Gierka do Jaruzelskiego. Był w pełni świadom zagrożeń brutalnie zwalczanej wiary, paraliżu ogółu społeczeństwa, spowodowanego terrorem, nie przebierającym w środkach tępienia prób sprzeciwu wobec coraz to bardziej nienawidzonego reżymu komunistycznego.
Od samego wyboru Papież i komunistyczny rząd w Polsce mieli pełną świadomość, że prędzej czy później Polak - Głowa Kościoła katolickiego przekroczy granice kochanej Ojczyzny. Przekroczył ją rzeczywiście po raz pierwszy 2 czerwca 1979 r. na lotnisku w Warszawie, a jego krokom przyświecało hasło: Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący, Ojciec, Syn i Duch Święty.
Msza św. na Placu Zwycięstwa była inauguracją tryumfalnego pochodu Papieża-Polaka po ojczystych ścieżkach. Tonację jednak temu pochodowi nadał sam Papież, gdy w sercu Warszawy, przy akompaniamencie rozradowanych tłumów wołał: "Człowieka nie można do końca zrozumieć bez Chrystusa. Chrystusa nie można wyłączyć z dziejów człowieka w jakimkolwiek miejscu na ziemi. Nie można też bez Chrystusa zrozumieć dziejów Polski". Lud Warszawy dobrze zrozumiał i całe kazanie, i jego profetyczne zakończenie. Naród, którego reprezentowały te setki tysięcy w Warszawie i na całym pielgrzymim szlaku, przechodząc w miliony, w przygniatającej większości był obcy wobec ukrytych w pałacach partyjnych notabli i czających się z lękiem w oczach po peryferyjnych ulicach uzbrojonych po zęby oddziałów wojska i policji.
W tych dniach wszyscy wiedzieli, że w Warszawie rządy w obudzonym Narodzie miał pierwszy z Polaków - Papież Jan Paweł II. I tak już było na pozostałych stacjach pielgrzymowania, tyle że atmosfera gęstniała (Częstochowa), ubogacała się o nowe, słowiańskie horyzonty (Gniezno), zyskiwała na kolorycie spontanicznego uniesienia (Kalwaria, Nowy Targ, Oświęcim) po to, aby wybuchnąć zachwyceniem dwumilionowej rzeszy zgromadzonych Polaków i usłyszeć to dramatyczne, także i z powodu nadchodzącej choroby, wołanie z krakowskich Błoni:
"I dlatego, zanim stąd odejdę, proszę Was, abyście całe to duchowe dziedzictwo, któremu na imię «Polska» jeszcze raz przyjęli z wiarą, nadzieją i miłością - z taką, jaką zaszczepił w nas Chrystus na chrzcie świętym, abyście nigdy nie zwątpili, nie znużyli się i nie zniechęcili, abyście nie podcinali sami korzeni, z których wyrastamy...".
Czy potrzebny tu komentarz? Nie! Tylko proste stwierdzenie, że jest to klamra, która spina ten łańcuch, którego pierwsze ogniwo stanowiło owo wołanie z Placu Zwycięstwa: "Niech zstąpi Duch Twój na tę ziemię".

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Na ratunek zagubionemu Narodowi

Druga pielgrzymka do Ojczyzny 16-23 czerwca 1983 r.
Druga pielgrzymka do Ojczyzny odbyła się w całkowicie odmiennym klimacie aniżeli poprzednia. Obudzony Naród przez brutalny stan wojenny (13 grudnia 1981 - 22 lipca 1983), który stłamsił atmosferę nadziei, wzmógł poczucie bezpardonowego zniewolenia, wykopał nowe bolesne rowy podziałów, utrwalił gorzką świadomość, że polscy komuniści pozostali na niezmienionych pozycjach zażartej walki z wszystkimi odruchami narodowej walki o wolność. Więzienia, obozy odosobnienia, krew górników z kopalni Wujek - stały się rekwizytami mającymi zagłuszyć obrosłe legendą i międzynarodowym prestiżem pojęcie "Solidarności".
Pielgrzymka odbyła się w dniach 16-23 czerwca 1983 r. pod hasłem: Pokój Tobie, Polsko, Ojczyzno moja. Stacjami tego ojcowskiego pochodu przez Kraj w celu leczenia bolesnych ran i wlewania w serca otuchy były główne miasta Polski (Warszawa - 16-18 czerwca; Niepokalanów 18 czerwca; Częstochowa-Jasna Góra - 18-19 czerwca; Poznań - 20 czerwca; Katowice - 20 czerwca; Wrocław - 21 czerwca; Góra św. Anny - 21 czerwca; Kraków i Nowa Huta - 21-23 czerwca).
Choć tracące wyraźnie na siłach władze państwowe próbowały jeszcze zakłócać papieskie poparcie dla zduszonej "Solidarności", skuteczność pielgrzymki papieskiej była bezsporna. Na swój sposób wyraziło się to w groteskowo urządzonym przez spanikowane władze spotkaniu Papieża z Lechem Wałęsą w Dolinie Chochołowskiej.

W przeddzień odzyskania wolności

Trzecia pielgrzymka do Kraju 8-14 czerwca 1987 r.
Trzecia podróż do Kraju zamyka cykl pobytów Jana Pawła II w Ojczyźnie, podejmujących znojny trud odzyskiwania wolności zagubionej przez działanie nienawistnych wobec niej systemów. Podniesiony na duchu Naród podjął na nowo żagiew "Solidarności", a trzymający się resztkami sił znienawidzony system polityczny coraz to wyraźniej zaczął się chwiać w swoich posadach, i to w skali wykraczającej poza granice Polski. Zaproszony oficjalnie przez W. Jaruzelskiego (13 stycznia 1987 r.) do odwiedzenia Polski, Papież w zdecydowany sposób postawił żądanie odwiedzenia Wybrzeża ze Szczecinem, Gdynią i Gdańskiem. W planie podróży znalazły się jeszcze poza tradycyjnymi (Warszawa, Kraków, Częstochowa) inne ważne ośrodki życia Kościoła polskiego, takie jak Lublin, Łódź, Tarnów. Sytuacja w Kraju pozostawała napięta, "Solidarność" bynajmniej nie skapitulowała, a partia, targana wewnętrznymi sprzecznościami, zbrodniczymi odruchami, dolewała oliwy do ognia (śmierć ks. Popiełuszki).
Wiadomo było, że pobyt w kolebce "Solidarności" stanowił główny punkt docelowy trzeciej papieskiej pielgrzymki.
Kulminacyjnym punktem tej pielgrzymki był więc pobyt Ojca Świętego na Wybrzeżu, a konkretnie w Gdyni i w Gdańsku - na Westerplatte i Zaspie. Gdynia stała się wielką katedrą, z której Jan Paweł II wygłosił wykład o fundamentalnej treści fenomenu "Solidarności", jakżeż często widzianej już tylko w kategoriach krzykliwego hasła politycznego. Tymczasem, w rozumieniu Papieża, solidarność wyzwala walkę, ale nigdy nie jest to walka przeciw drugiemu. Jest to walka o człowieka, o jego prawa, walka o jego prawdziwy postęp, walka o dojrzalszy kształt życia ludzkiego. I tak rozumiana solidarność stanowi, w przekonaniu Papieża, powód do dumy, że pojawiła się ona tu, na polskim Wybrzeżu. Wypowie to w słowach: "Jakże doniosły jest fakt, że to słowo: «solidarność» zostało wypowiedziane tutaj, nad polskim morzem". W istocie, w podanej wyżej interpretacji "Solidarność" jako społeczne zjawisko implikuje trzy fundamentalne pojęcia chrześcijańskie: braterską miłość, dialog i współpracę. Tak rozumiany układ stosunków międzyludzkich stał się nie tylko kluczem do przecięcia gordyjskiego węzła wolności w Polsce i Europie Środkowej, ale w dalszej perspektywie programem autentycznego scalenia Europy.
Problematyka "Solidarności" nie była jednak jedynym wątkiem trzeciej pielgrzymki papieskiej. Formalnie wiodący był wątek Eucharystii, w związku z Krajowym Kongresem Eucharystycznym i hasłem: Do końca ich umiłował. Nic więc dziwnego, że ten właśnie wątek przewija się w przemówieniach w Warszawie, Krakowie, Tarnowie (plac katedralny), Szczecinie (przemówienie do alumnów seminariów duchownych), Częstochowie (Kaplica Cudownego Obrazu), Łodzi (I Komunia św. dzieci). W każdym z wymienionych miast były jeszcze tematy z nim szczególnie związane. I tak w Szczecinie podjął Ojciec Święty sprawę rodziny i kobiety, w Lublinie (KUL) - problem prawidłowej filozofii człowieka, w Tarnowie - problem pracy na roli oraz problem duchowieństwa, w Warszawie - problem ludzi kultury, w Łodzi - skierował swoje słowa do włókniarek. Gdy dodać do tak wzniosłych treści dwie jakżeż wymowne beatyfikacje: bp. Michała Kozala (14 czerwca) oraz Karoliny Kózkówny (10 czerwca) i te tłumy z uniesieniem, ale i godnością towarzyszące Ojcu Świętemu (ok. 5 mln), nie sposób nie uznać w trzeciej papieskiej pielgrzymce opatrznościowego wydarzenia, które przygotowało Naród do przełomowych przemian, jakie miały dokonać się w jego losach na przestrzeni kilkunastu następnych miesięcy.

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Błogosławiona augustianka

Nauczyła się czytać i pisać, dopiero gdy wstąpiła do klasztoru. Była mistyczką, otrzymała dar łez i ekstaz. Upominała papieża Aleksandra VI.

Giovanna Negroni, znana wszystkim jako Nina, pochodziła z bardzo biednej, wieśniaczej rodziny Zanina i Giacominy Negroni. W Żywotach świętych z 1937 r. czytamy: „Rodzice jej, ludzie pobożni i cnotliwi, byli tak ubodzy, że nie mogli Weroniki posyłać do szkoły, tak że nie nauczyła się czytać ani pisać. Nie przeszkadzało jej to jednak nauczyć się od rodziców cnotliwości i gorącej miłości Pana Boga”. Nina zapragnęła życia zakonnego. W wieku 18 lat zapukała do drzwi surowego mediolańskiego klasztoru Sióstr Augustianek św. Marty, ale jej nie przyjęto. Giovanna Negroni nie zrezygnowała jednak ze swoich marzeń. W 1466 r., już jako 22-letnia dziewczyna, wstąpiła do klasztoru, gdzie pozostała do śmierci. Po przyjęciu otrzymała imię Weronika i powierzono jej najprostsze zadania. Opiekowała się portiernią, ogrodem i kurnikiem. Dla Weroniki najważniejsze były sprawy Boże i zjednoczenie się z Oblubieńcem. Dużo się modliła, podejmowała posty i pokutę. Została mistyczką. W kontemplacji osiągnęła taki stopień zaawansowania, że otrzymała dar łez, a nawet ekstaz. Otrzymała również dar proroctwa i czytania w ludzkich sercach. Bardzo intensywnie odczuwała swój stan jako grzeszny. Często rozważała Mękę Pańską. Gdy ze względu na jej słabe zdrowie proszono ją, by się oszczędzała, mówiła: „Chcę pracować, póki mam czas”. Ilekroć rozmyślała nad życiem Chrystusa i Jego cierpieniami, otrzymywała mistyczne wizje. Dopiero w klasztorze nauczyła się czytać i pisać. „Przez modlitwę i rozmyślanie rosła w niej znajomość rzeczy Boskich i w cnotach wielkie czyniła postępy” – czytamy w Żywotach świętych.
CZYTAJ DALEJ

Św. Arkadiusz

[ TEMATY ]

patron

wikipedia.org

CZYTAJ DALEJ

Strefy wolne od dzieci. Dlaczego normalizujemy takie postawy?

2025-01-12 20:01

[ TEMATY ]

dzieci

Fot.canva

Jako ludzie jesteśmy dziwni. Z jednej strony bowiem mamy możliwości, by robić rzeczy piękne, wzniosłe, bohaterskie, ubogacające świat wokół i świadczące o Bożej iskrze w nas, a z drugiej – jesteśmy zdolni do robienia największych głupot, od których „ręce opadają” i wkładania sobie samym „kijów w szprychy”.

Kiedy zajrzymy do Księgi Rodzaju i sprawdzimy, jakie były pierwsze słowa Pana Boga do człowieka, z zaskoczeniem możemy przeczytać, że powiedział On: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną” (Rdz 1,28). Rozumiecie – Bóg stworzył niebo i ziemię, puścił w ruch planety, porozpalał gwiazdy, poukładał je w galaktyki, powtykał gdzieniegdzie czarne dziury, rozpędził komety, plotąc za nimi warkocze, napełnił wodą zagłębienia na Ziemi i wybrzuszył Himalaje, potem stworzył rośliny i zwierzęta, tchnąc w nie życie, a na końcu człowieka, ukoronowanie stworzenia. Kosmiczny spektakl życia.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję