MARCIN KONIK-KORN: - Kiedy kilka lat temu dowiedziałem się, że jest w Polsce parafia, w której trwa całodobowy dyżur telefoniczny pełniony przez kolejnych księży, którzy są do dyspozycji, gdy chodzi o udzielenie pomocy duchowej, szybko postanowiłem podzielić się tą wiadomością z pewnym księdzem. Ten od razu odparł, że taka inicjatywa nie powinna być chlubnym wyjątkiem, tylko normą w Kościele. Czy tę samą opinię można zastosować do „Pogotowia Duchowego”?
Reklama
BR. BENEDYKT PĄCZKA OFMCAP.: - Sytuację trzeba ocenić zgodnie ze stanem faktycznym. Nie jest tak, że księża się zamykają na plebaniach i nie da się do nich dodzwonić. Usłyszałem natomiast kiedyś taką maksymę, że księża powinni być jak Tesco - otwarci 24 godziny na dobę 7 dni w tygodniu. Spodobała mi się i zapytałem sam siebie, czy jestem zawsze taki otwarty. To trudne. Wszystko ma swoje granice i ograniczenia. Udało się jednak znaleźć kilkunastu księży, którzy umożliwiają, poprzez swoje dyżury, stały dostęp do pomocy duchowej. Myślałem już dawno o podobnej inicjatywie. Był czas, kiedy chodziliśmy w kapucyńskich habitach na dyskoteki w piątek, aby rozmawiać z ludźmi o Bogu, namawiać na spowiedź. Trzeba wychodzić do ludzi. Ważnym impulsem do rozpoczęcia tej działalności był moment, kiedy pewien młody człowiek napisał na Facebooku, że chce popełnić samobójstwo. Poprosiłem go o telefon. Nie miałem wtedy już wątpliwości, że to trzeba robić.
- Komu łatwiej się tak zaangażować :zakonnikowi, czy zwykłemu księdzu z parafii?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Proszę dobrze zrozumieć moje słowa: zaangażować się może każdy kapłan, który ma otwarte serce. Serce, które na wzór Chrystusa jest otwarte dla ludzi. Można być księdzem wygodnym, który po 8 godzinach pracy wraca do domu, słucha muzyki i czyta książki. To, oczywiście, też jest niekiedy dobre, ale przy takiej postawie pomoc duchowa nie byłaby możliwa. Proszę popatrzeć na księży z „Pogotowia Duchowego” - to w znacznej większości młodzi kapłani. Ks. Michał Józefczyk z Tarnobrzega wyróżnia się 40-letnim stażem kapłańskim. Prowadzi dwa hospicja i jeszcze znajduje czas na „Pogotowie Duchowe”.
- Mimo tych słów uznania dla kapłanów, podejrzewam, że nie było łatwo znaleźć współpracowników do tego dzieła...
Reklama
- Na pewno nie było nawału chętnych. Trudna jest deklaracja, że w każdy tydzień jedną całą dobę kapłan będzie dostępny. Bez względu na to, gdzie jest - u rodziny, na imieninach, w samochodzie. Oczywiście, bez zaniedbywania Mszy św. i swoich innych obowiązków. Rekrutację zaczynałem od moich przyjaciół, bliskich mi kapłanów. Wiedziałem, że mają oni w sobie odrobinę szaleństwa, bo do takich działań trzeba być troszkę szalonym. Trzeba nieraz wstawać w środku nocy, by zupełnie przytomnym, rozmawiać przez telefon. Nie da się tego przełożyć na inny czas. Jest się na froncie walki o duszę.
- Jak wiele da się powiedzieć przez telefon? Taka rozmowa nie jest ani spowiedzią, ani nie daje możliwości precyzyjnego poznania człowieka i jego problemu. W rozmowie telefonicznej z obcą osobą istnieje możliwość niezrozumienia się.
- W niemal wszystkich interwencjach, które mi przypadły w udziale, zgłaszające się osoby zostały pokierowane gdzieś dalej. To tak jak na izbie przyjęć. Wykonuje się wstępne rozpoznanie, robi podstawowe badania, ale leczenie następuję już poza izbą. Jeżeli człowiek dzwoni z konkretnym problemem, najczęściej po rozmowie odsyłam go do konkretnego specjalisty. Mam rozpoznanie stanu w danej chwili i mogę powiedzieć: proszę spotkać się z taką osobą, pojechać w takie miejsce, przyjechać do mnie na spowiedź... „Pogotowie Duchowe”, to nie tylko rozmowy przez telefon. To także spotkania z ludźmi, którzy do nas przyjeżdżają, a nieraz to my do kogoś jedziemy. Doświadczyłem także i tego, że wielu osobom trudno jest rozmawiać twarzą w twarz. Więcej śmiałości mają w anonimowej rozmowie przez telefon. Niekiedy nie przedstawiają się, nie mówią skąd są, dzwonią z numeru zastrzeżonego. Najistotniejsze jest to, że mają problem. Czasem jest to problem, z którym nie mają do kogo pójść. Jeszcze inni w ogóle nie wychodzą z domu...
Reklama
- Czy ludzie dzwonią tylko i wyłącznie z problemami? Może ktoś dzieli się czymś dobrym, daje jakieś świadectwo?
- Trzeba jasno powiedzieć, że to jednak jest pogotowie. Zawsze są to problemy. Mamy wiele pozytywnych świadectw na naszej stronie internetowej. Ale telefony są jednie z problemami.
- Czy można wyodrębnić jakieś typy problemów, z którymi ludzie zwracają się najczęściej? Np. problem rozwodów... Czy częściej dzwonią mężczyźni, czy kobiety?
- Kobiety dzwonią nieznacznie częściej. Rozmówcy są w różnym wieku. Rozmawiałem z zagubionym 15-latkiem, ale też z panem w wieku 72 lat. Jestem niemal 10 lat kapłanem i z niektórymi rzeczami spotykam się po raz pierwszy. Tych problemów nie da się zaszufladkować. Każdy człowiek przeżywa coś w swoim wnętrzu.
- Czy kapłani tworzący „Pogotowie Duchowe” wspierają się jakoś wzajemnie? Praktykują jakieś formy modlitwy za siebie? Spotykają się?
- Wszystko jest nowe i dopiero się tworzy. Na razie udało się zmobilizować zakony klauzurowe do modlitwy za to dzieło. Za każdy dzień dyżuru modlą się siostry z innego zakonu. Do modlitwy przyłączają się także internauci. Piszą maile, że podejmują post w naszej intencji.
- To są jednak osoby z zewnątrz. Czy są jakieś działania „do środka”?
Reklama
- Tak. Pierwszą rzeczą, którą chcemy zrobić, to lista mailingowa za pomocą której będziemy wymieniać swoje opinie i modlitwy. Jesteśmy porozrzucani po całej Polsce, a teraz można już powiedzieć, że po Europie. Myślę, że kiedyś dojdziemy to takiego momentu, że się spotkamy. Czy wszyscy? Wątpię. Poza Polską jesteśmy w Irlandii, Holandii, na Litwie i w Bułgarii.
- Jest taki element strony interentowej
- Każda taka prośba jest przeze mnie weryfikowana. Dopuszczam lub odrzucam tego typu informacje. Chcemy pomagać. Pamiętajmy, że poza modlitwą i postem jałmużna jest trzecią najważniejszą praktyką chrześcijanina.
- Czy Brata inicjatywa spotkała się tylko z dobrymi komentarzami, czy były też trudności w jej organizacji?
Reklama
- Niektórzy współbracia mówili, że przecież są różne telefony zaufania (np. na Jasnej Górze), i po co następny. Tłumaczyłem, że żaden z nich nie działa 24 godziny na dobę. Wbrew różnym głosom zawsze wierzyłem, że jeżeli choć jedną osobę da się uratować, to trzeba to robić. Nie mam wątpliwości, że to jest eksperyment. Spotkałem się jednak z życzliwością swojego prowincjała, który zezwolił na to dzieło. Władze kościelne pozwalają, ale też ufają, że czynimy dobrze. Wszystko zawsze można też u nas sprawdzić. Nie jesteśmy Alfą i Omegą. Mamy swoich przełożonych, których błogosławieństwo jest dla nas ważne, i nie zastanawiamy się nad głosami tych współbraci, którym pomysł się nie podoba. Rozmowy, które przeprowadziłem, utwierdzają mnie, że ta działalność ma sens.
- Jak wiele osób dzwoni podczas jednego dyżuru?
- Sytuacja jest różna, tych telefonów jest od kilku do kilkudziesięciu. Odbierałem na dyżurze ok. 7 telefonów, ale było i ok. 30 w ciągu doby. Niekiedy te same osoby dzwonią ponownie. Chcą się umówić na spowiedź. Ważny jest problem, który trzeba rozwiązać tu i teraz. Nie bacząc czy dany ksiądz jest z tej czy innej diecezji. Gdy przeżywa się poważne dylematy, ludzie szukają pomocy jak najszybciej.
- Czy planowane są jakieś działania promocyjne „Pogotowia”, czy podążacie raczej ścieżką w nieznane?
- Ja nie robię nic w tej kwestii. Nie reklamujemy się. Ludzie dowiadują się od innych. Media same się tym interesują. Bywają dni, że stronę odwiedza kilka tysięcy ludzi i martwiliśmy się o przepustowość serwera. Tak było np. po informacji w Teleexpressie. Nawet nie wiedziałem, że ktoś robi o tym materiał. Później napisały o tym wszystkie ważne portale. Były informacje w telewizjach.
- Kiedy chciałem „Pogotowiem Duchowym” zainteresować jednego księdza, aby się w nie włączył, usłyszałem gorzką odpowiedź, że przydałby się taki telefon zaufania, ale dla... księży.
Reklama
- Pogotowie jest dla wszystkich. Dla wiernych, dla biskupów, dla kapłanów też. Dziś na cmentarzu w Lubelskiem podpalił się ksiądz. Czemu do nas nie zadzwonił ze swoim problemem? Wsiadłbym w samochód i pojechał do niego. Chciałoby się powiedzieć: „Stary! Jak wali się twoje życie, jesteś oskarżany, słusznie lub niesłusznie, to zadzwoń, postaramy się pomóc”.
- Działalność „Pogotowia Duchowego” potwierdza więc, że kapłani, mimo wszystkich medialnych ataków i sensacji, cieszą się głębokim zaufaniem, skoro ludzie chcą się do nich zwracać po pomoc, po kierownictwo duchowe.
- Słyszałem w świeckiej telewizji wypowiedź jednej pani psycholog, która mówiła, że ludzie o poważnych sprawach chętniej rozmawiają z księdzem niż z psychologiem. Zaufanie jest. Jesteśmy dyspozycyjni. Możemy się spotkać, rozmawiać. Jesteśmy jednak pogotowiem duchowym. Nie zajmujemy się sprawami innymi niż duchowe. W przypadku ich stwierdzenia, kierujemy do odpowiednich poradni lub specjalistów. Nie jesteśmy specjalistami od małżeństwa, psychiki. Skupiamy się na wierze, relacji z Bogiem i zbawieniu. Pomagamy też materialnie, ale najważniejszy dla nas jest duch!