Reklama

Chłopak z Sosnowca

Niedziela sosnowiecka 34/2012

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

PIOTR LORENC: - Jakie są Pana związki z Sosnowcem?

Reklama

PROF. JERZY JURKIEWICZ: - Emocjonalne. Co prawda urodziłem się w Kruszwicy, ale w Sosnowcu mieszkałem aż do ukończenia studiów medycznych. W Kruszwicy zamieszkaliśmy z powodu otrzymania przez ojca pracy w tamtejszej szkole. Jednak 1 września 1939 r. wybuchła wojna. 3 września Niemcy zaaresztowali całą inteligencję miasteczka, w tym mojego ojca. Posadzili ich wszystkich w wiezieniu w Inowrocławiu. Mama była w 9 miesiącu ciąży, żadnych wieści od ojca nie było. Wreszcie ktoś przyniósł wiadomość, że jest naoczny świadek, jak pijany essesman na dziedzińcu więzienia rozstrzelał więźniów. Ponoć w grupie rozstrzelonych był mój ojciec. W tym momencie matka nie miała co robić w Kruszwicy. Doczekała tylko porodu i jak tylko się urodziłem, po miesiącu, przyjechała do Sosnowca. Zamieszkała u krewnych w Milowicach. Żyła w przekonaniu, że ojciec nie żyje. Ale w styczniu 1940 r. ojciec się odnalazł. Przyjechał do nas do Sosnowca. Prawdopodobnie uciekł z budowy obozu w Treblince. Nie mam innych wspomnień z dzieciństwa, jak tylko sosnowieckie. W Sosnowcu skończyłem Szkołę Podstawową nr 4 przy ul. Kościelnej, Liceum im. Stanisława Staszica, potem złożyłem papiery na studia medyczne w Śląskiej Akademii Medycznej. Po studiach rozpocząłem pracę jako lekarz zakładowy w sosnowieckim Przedsiębiorstwie Budownictwa Przemysłowego, byłem też asystentem u prof. Haliny Kubackiej w Oddziale Wewnętrznym Szpitala nr 1. Pracowałem także jako lekarz szkolny w przedszkolach w Modrzejowie i Dańdówce oraz w SP w Jęzorze. W tym okresie Jan Ornowski - dyrektor Wojewódzkiego Wydziału Zdrowia wezwał mnie do siebie i zaproponował stypendium specjalizacyjne. Przyjąłem to z radością, bo w tym czasie był to szczyt marzeń. Pracowałem w tworzącym się Oddziale Neurochirurgii w Zabrzu. Uzyskałem tam specjalizację I stopnia z neurologii i I stopnia z anestezjologii. W 1971 r. obroniłem doktorat, ożeniłem się i przeniosłem do Warszawy. I od tego momentu cała moja kariera akademicka i lekarska jest związana z Warszawą.

- Jest Pan prezesem Warszawskiego Towarzystwa Lekarskiego.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

- Fenomen powstałego w 1820 r. Towarzystwa polega na tym, że przetrwało wszystkie rewolucje, zabory i wojny. Zawdzięczamy to Opatrzności. Zamknęli Towarzystwo, ale tylko częściowo, dopiero Niemcy podczas II wojny światowej, ale działała biblioteka, odbywały się tajne komplety, lekarze potajemnie przychodzili i spotykali się. Niestety, siedziba przy ul. Niecałej w Parku Saskim pod koniec wojny została spalona. Po wojnie komunistyczne władze wywłaszczyły nas z tego miejsca. Dopiero w latach 70. rozpoczęliśmy starania o odzyskanie utraconego mienia. W 1995 r. zostałem wybrany prezesem Warszawskiego Towarzystwa Lekarskiego. Warto zwrócić uwagę, że do tej pory zawsze funkcję prezesa obejmowali lekarze z Warszawy. I od chwili wyboru - w 1995 r., czyli od 17 lat pełnię funkcję prezesa. Największym naszym sukcesem było odzyskanie wspomnianej działki przy ul. Niecałej. Nie było to łatwe, ale wynajęliśmy najlepszych adwokatów w Warszawie. Odzyskaną działkę sprzedaliśmy i za uzyskanie pieniądze kupiliśmy piękną willę przy ul. Raszyńskiej 54 w Warszawie. W 2000 r. zwrócili się do mnie powstańcy warszawscy - lekarze, sanitariusze, pielęgniarki z propozycją współpracy. Dla mnie i całego Towarzystwa był to ogromny zaszczyt. Owocem tego są monografie opisujące działalność Powstańczych Służb Sanitarnych oraz historię tajnego nauczania w czasie wojny. Z czasem okazało się, że nasza obecna siedziba była podczas wojny tajną kwaterą pułkownika Chruściela - dowódcy Powstania Warszawskiego.

- Ale nie tylko z Warszawą jest Pan związany. Także z Bożogrobcami, z Jasną Górą.

- Jestem członkiem Zakonu Rycerskiego Świętego Grobu Bożego w Jerozolimie. Należę do Rycerstwa Orderu Najświętszej Jasnogórskiej Bogarodzicy. W 2009 r. zostałem włączony do Konfraterii Zakonu Ojców Paulinów.

- Jak do tego doszło?

Reklama

- W latach 70. nawiązałem bardzo serdeczny kontakt ze znanym neurochirurgiem szwajcarskim, prof. Charlesem Probstem, który był wielkim czcicielem Matki Bożej. Jego wizyty w Polsce to głównie wizyty na Jasnej Górze. Jednoczenie był komturem Zakonu Rycerzy Świętego Grobu Bożego w Jerozolimie. Pewnego dnia zaproponował mi, że przyjedzie do Polski razem ze swoimi konfratrami. I tak wspólnie z o. generałem Janem Nalaskowskim i grupą przyjaciół zorganizowaliśmy pierwszy przyjazd rycerzy Bożego Grobu do Polski. Był rok 1987. Rycerze przyjechali na moje osobiste zaproszenie. Dziesięciodniowa wizyta była bardzo udana, trzy dni spędziliśmy na Jasnej Górze i na koniec podczas wizyty u kard. Józefa Glempa zwierzchnik zakonu ze Szwajcarii, Andreas Braun, zapytał Kardynała dlaczego nie ma zwierzchnictwa rycerzy w Polsce. W efekcie postanowiono rozpocząć starania o utworzenie Rycerstwa Zakonu Bożego Grobu w naszym kraju. W 1995 r. doszło do pierwszej inwestytury i erygowania zwierzchnictwa Zakonu Bożego Grobu w Polsce. Co do Rycerstwa Orderu Najświętszej Jasnogórskiej Bogarodzicy to jego współczesna historia zaczyna się w okresie stanu wojennego. Wówczas przychodziły z Zachodu ogromne transporty pomocy humanitarnej m.in. na Jasną Górę i do Gdańska. Zostałem zaangażowany w dystrybucję tych produktów, zwłaszcza leków. Produkty te trafiały głównie do domów dziecka, szpitali. W momencie, gdy stan wojenny się kończył, a komunizm słabł, ustawała również pomoc. Ale wiedzieliśmy, że czeka nas jeszcze długa droga do normalności. Szkoda nam było utracić kontakt z naszymi darczyńcami. Postanowiliśmy utworzyć organizacje charytatywno-rycerską. I tak się stało. W 1991 r. powstało Rycerstwo Orderu Najświętszej Jasnogórskiej Bogarodzicy. Przy czym w sensie historycznym i kościelno-prawnym nasza organizacja nawiązuje do Zakonu Rycerskiego Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny, ustanowionego w 1634 r. W tej chwili kontynuujemy dzieło pomocy charytatywnej, jednak głównym naszym celem jest propagowanie i utrwalanie kultu Matki Bożej. Naszym zwierzchnikiem jest o. generał Jan Nalaskowski.

- Jakie są dziś Pana związki z Bożogrobcami?

- Bardzo sobie cenie przynależność do Zakonu. Nasza działalność to przede wszystkim pomoc chrześcijanom zamieszkującym w Ziemi Świętej. Pomagamy młodym ludziom zdobywać wykształcenie, budujemy szkoły, szpitale. Jako że Bożogrobców jest 47 tys. na świecie, możemy w wymierny sposób pomagać naszym braciom w Ziemi Świętej. Po drugie, dajemy świadectwo, że można żyć w świecie inaczej niż tylko w laickim klimacie.

2012-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Boże Narodzenie w ogniu. 50 lat od pożaru kościoła w Witkowicach

2025-12-25 09:15

[ TEMATY ]

Boże Narodzenie

Diecezja Bielsko-Żywiecka

Ogień szalał już od kilku godzin. I wtedy wydarzyło się coś, co wielu zapamiętało do końca życia. Przeciąg gorącego powietrza poruszył organy. Instrument zawył. A potem cały chór runął. I zapadła głucha cisza. Straszniejsza niż huk ognia trawiącego świątynię.

Tak to wydarzenie sprzed 50 lat wspominają świadkowie. W nocy z 24 na 25 grudnia 1975 roku spłonął drewniany kościół w Witkowicach. Dla lokalnej społeczności była to trauma. Ale jednocześnie wielu wtedy uświadomiło sobie, że Kościół to coś więcej niż budynek. Ta niezłomna wiara i determinacja pomogły wiernym w odbudowie świątyni, która jest trzecią w historii parafii.
CZYTAJ DALEJ

Lublin/ Pożar dachu kościoła przy ul. Kunickiego został opanowany

2025-12-25 15:48

[ TEMATY ]

pożar

Archidiecezja Lubelska/Małgorzata Oroń

Pożar dachu kościoła pod wezwaniem Najświętszego Serca Jezusowego przy ul. Kunickiego w Lublinie został opanowany, obecnie trwa jego dogaszanie – poinformował lubelski komendant wojewódzki Państwowej Straży Pożarnej st. bryg. Zenon Pisiewicz. Pożar nie przedostał się do wnętrza kościoła.

Zgłoszenie o pożarze dachu na budynku kościoła strażacy otrzymali w czwartek, w święta Bożego Narodzenia, przed godz. 7 rano. Na miejscu w pracowało 80 strażaków z 27 zastępów Państwowej i Ochotniczej Straży Pożarnej.
CZYTAJ DALEJ

Lublin: Komunikat abp. Stanisława Budzika w związku z pożarem kościoła

2025-12-25 15:50

[ TEMATY ]

pożar

Karol Porwich/Niedziela

O pomoc w odbudowaniu kościoła pw. Najświętszego Serca Jezusowego w Lubinie w związku z dzisiejszym pożarem świątyni zaapelował abp Stanisław Budzik. Metropolita lubelski przekazał, że w najbliższą niedzielę będą zbierane ofiary do puszek, zwrócił się także do księży o wpłaty z własnych środków. Pieniądze można wpłacać także na konto parafii.

25 grudnia rano, z niewyjaśnionych dotąd przyczyn, pojawił się ogień na dachu kościoła pw. Najświętszego Serca Jezusowego w Lubinie. Dzięki wielogodzinnej, ofiarnej i kompetentnej pracy strażaków pożar został ugaszony, ale straty są ogromne. W najbliższą niedzielę, 28 grudnia, zbierać będziemy ofiary do puszek na najpilniejsze prace remontowe oraz zabezpieczenie zniszczonej świątyni. Niech księża proboszczowie poproszą członków rad parafialnych o ich zebranie.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję