Reklama

„Bez Boga nie mogę nic”

Jedni zapamiętali ją z pracy z narzeczonymi przygotowującymi się do sakramentu małżeństwa, inni - z promowania życia w abstynencji, jeszcze inni z działalności na rzecz adopcji lub katolickiego modelu rodziny. Grażyna Dereń jest twarzą i duszą wielu działań, które łączy element ukochania przez nią ludzi oraz pierwiastek modlitwy. Bez wzrastania w modlitwie, wsparcia wspólnot, odbywanej formacji, nie pomogłaby ani sobie, ani innym - tak uważa

Niedziela kielecka 9/2012

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Dom dziadków - kapitał na całe życie

Reklama

Kielczanka, ze śródmieścia. Energiczna, ok. pięćdziesiątki. Podkreśla ogromny wpływ dziadków - Wiktorii i Jana Stępniów na jej wychowanie i życiowe priorytety. Dziadek do 1941 r. pracował w administracji Seminarium kieleckiego, dobrze znał bł. Józefa Pawłowskiego, stamtąd wywodziło się wielu jego wspaniałych przyjaciół-księży. Cudownie grał na skrzypcach. Dla Grażyny niezapomniane pozostały wyprawy z dziadkiem na plebanię do Mniowa czy na Karczówkę, gdzie starszy pan gawędził z sędziwym zakonnikiem, a ona na własną rękę buszowała i poznawała tam każdy kąt… W opowieściach dziadka urodzonego w 1894 r. ożywały wydarzenia i postaci historyczne, w słuchającej dziewczynce budził się zachwyt i patriotyzm. Z kolei babcia, z urodzenia warszawianka, zaszczepiła Grażynie miłość do Matki Bożej. Nie było dnia, by po domu nie rozlegał się jej śpiew - strofy Czarnej Madonny, które wzruszały do łez.
Dziadkowie dbali o siebie wzajemnie i szanowali się, kochali przyrodę i zwyczajne domowe zacisze i uczyli miłosierdzia wobec drugiego człowieka. Umieli szczodrze darzyć „miłością bezwarunkową”. Spokojne, beztroskie lata szkoły podstawowej zakłóciły dwa traumatyczne wydarzenia: nagła śmierć ojca i młodszego braciszka. Zostało ich troje rodzeństwa, mama Stanisława, no i dziadkowie. Po tych bolesnych zdarzeniach, które nastąpiły tuż przed I Komunią św., życie potoczyło się dość zwyczajnie. Dobrze wspomina czas szkoły podstawowej (SP nr 16), wiele przyjaźni przetrwało do dzisiaj. Jedna z koleżanek uświadomiła jej niedawno, jak ją, Grażynę, zapamiętano: jako jedyną, która odważnie brała w obronę nielubianego, niedopasowanego do klasy chłopca. Bo Grażyna zawsze umiała wyłuskać z tłumu tego pokrzywdzonego. Zespół Szkół Ekonomicznych przy Kopernika, liceum ogólnokształcące, matura, licznie odbywane kursy, wyszukiwane z pasją jedne i drugie studium dokształcające, były dobierane tak, aby nie tracić z oczu bliźniego w potrzebie. Z wykształcenia handlowiec, z zamiłowania - doradca życia rodzinnego, jest postrzegana jako nielicząca czasu i własnych sił - działaczka społeczna z wyrazistą katolicką tożsamością.

Doświadczenia bolesne - kapitał niezbędny

Reklama

Zanim przyszła choroba i różne życiowe poprzeczki, życie układało się dobrze i po prostu, momentami - pięknie. Jako 20-latka wyszła za mąż, Sławomir był tym najlepszym, tym wybranym - skromnym, dobrym, bezpretensjonalnym. Zajmowała się przychodzącymi na świat dziećmi: Agnieszką (dzisiaj 30 l.), Anią (28), Kasią (26). Dobrze wspomina tamten rodzinny, niepozbawiony zwyczajnych trosk, czas. Gotowała zdrowe posiłki, uczyła dziewczynki pacierza i zasiadała z nimi do lekcji, będąc do dyspozycji najbliższych 24 godziny na dobę. Robione ręcznie swetry i czapki, szyte zasłony i narzuty zdobiły cały dom. Mąż wciąż w pracy, poza domem - aby zapewnić rodzinie byt. Ona jest dla córek ojcem i matką. Dzisiaj z dumą patrzy na swoje dorosłe dziewczęta. Agnieszka podzieli się ostatnim kawałkiem chleba, Ania zawsze stanie w obronie życia poczętego, Kasia wnosi pokój. W życiu córek bywały różne okresy, także i buntów, ale udało im się zaszczepić wartości i szacunek dla spraw fundamentalnych, uczulić na wszystko, co w życiu najważniejsze. To właśnie w córkach znalazła oparcie i pomoc, gdy długa choroba, błędnie zdiagnozowana, przewróciła do góry nogami w miarę poukładane życie. - Musiałam zdać się wyłącznie na Boga - powie dzisiaj.
Początek lat 90. Grażyna Dereń regularnie uczestniczy w Mszach św. o uzdrowienie, celebrowanych przez o. Ricardo z Argentyny, z posługą Koinonii św. Pawła, czyta o. Emiliena Tardifa (w pierwszej kolejności - „Jezus żyje”), w coraz częstszej i głębszej modlitwie poszukuje osobowej więzi z Bogiem. Zarazem u bliskiej osoby dostrzega symptomy uzależnienia alkoholowego. Dzięki pomocy terapeutki rodzinnej Jadwigi Broniś poznaje mechanizmy uzależnienia i współuzależnienia. Wie np. to, że związek pomiędzy alkoholizmem a patologią społeczną owszem istnieje, ale być nie musi. I że często zaczyna się niewinnie, niedostrzegalnie dla otoczenia.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Łaska - kapitał bezcenny

Reklama

18 sierpnia 1996 r. to był jej dzień, jej święto. - Podczas Eucharystii doznałam łaski - mówi po prostu. A wtedy nic już nie było w stanie zniweczyć przekonania w sercu, że z Bożą pomocą wyzdrowieje, a świat - jej świat, stanie się lepszy. Lekarze wreszcie postawili właściwą diagnozę kilkuletnich poważnych niedomagań: zaburzenia układu krążenia mózgowego. Zaczęła przyjmować odpowiednie leki i szybko zdrowieć. Wtedy, w tamtym okresie chętnie sięgała po książki z dziedziny psychologii, teologii, duchowości.
Odnalazła także swoje miejsce we wspólnocie charyzmatyczno-modlitewnej, którą przy kościele św. Józefa Robotnika prowadził ks. Marian Fatyga. Obecnie to wspólnota „W Pieczy Najwyższego”, z którą nadal jest związana. Gdy jedna z córek przystępowała do sakramentu bierzmowania, zaproponowano jej, aby jako animator poprowadziła grupę („Czy dam radę…? Jesteś narzędziem, Duch Święty będzie cię prowadził”, usłyszała w odpowiedzi). Przez 15 lat prowadziła grupy do bierzmowania u kapucynów, w św. Jadwidze. - Zrządzeniem Bożym na mojej drodze znaleźli się wspaniali księża - mówi Grażyna. I wylicza: o. Marek Metelica, o. Wojciech Twardzik, ks. Jan Kaczmarek, ks. Antoni Bialik, ks. Stanisław Król, o. Jan Krawczyk, o. Bogdan Kocańda.
Członkowie wspólnoty - Halina oraz Ela i Michał Ćwierzowie dawali jej mnóstwo przyjaźni i wsparcia, szczególnie w kryzysie małżeńskim, który dotknął Dereniów.

Małżeństwo - odzyskany kapitał

Wracało jej zdrowie fizyczne, odbudowywała duchowy ład wnętrza, ale zewnętrzny świat był daleki od normy.
Trwa walka - jej walka - o małżeństwo, która toczy się właściwie przez wiele lat - Dereniowie różnią się jednak hierarchią wartości. Były to lata determinacji, cierpliwości lub zniechęcenia, ale przede wszystkim modlitwy - ten element Grażyna podkreśla zdecydowanie. Cały rok, deszcz, śnieg czy wichura, codziennie w intencji nawrócenia męża przyjmowała Komunię św. i odprawiała nabożeństwo do Matki Bożej Nieustającej Pomocy, a wraz z nią modlił się cały kościół. Świadoma mechanizmów uzależnień, w tym konieczności zaczynania od siebie, w 1994 r. podjęła całkowitą abstynencję w intencji ofiary za bliską osobę. Natychmiast wielu znajomych i krewnych przyszpiliło jej łatkę dziwaka, ale ona coraz szerzej otwierała oczy - dostrzegała ogrom spustoszeń, jakie wśród starszych i młodszych czyni alkohol.
Kiedyś wpadła jej w ręce książka wydana przez Duszpasterstwo Trzeźwości, w niej mnóstwo informacji, a wśród nich propozycja dwuletniego studium Apostolstwa Trzeźwości, inaugurującego swą działalność przy krakowskiej kurii pod patronatem kard. Dziwisza. Z błogosławieństwem swojego księdza proboszcza zrealizowała dwuletni cykl szkoleń, na których towarzyszył jej odzyskany cudem mąż. Poważną praktykę w tej dziedzinie miała więc już w pewnym sensie zaliczoną… Po uzyskaniu dyplomu w 2009 r. zakłada Apostolstwo Trzeźwości przy parafii św. Jadwigi, którego celem jest pomoc modlitewna i wsparcie dla rodzin z problemem alkoholowym.
Grażyna podkreśla, że przez te lata zmagań, wątpliwości i wytrwałej modlitwy wierzyła, że mąż wróci i że się nawróci. I wrócił, po wielu głuchych, pozbawionych kontaktu, miesiącach. Jego nawrócenie postrzega w kategoriach zdarzeń niemal cudownych. Pojawił się (po 3 miesiącach pobytu za granicą) w domu w pierwszą niedzielę adwentu 1996 r., odbył spowiedź („kolana mu się same przed ołtarzem ugięły, przepłakałam kilka nocy z radości” - opowiada). - W przeddzień wigilii Bożego Narodzenia, w obecności mojej wspólnoty mąż podjął zobowiązania Krucjaty Trzeźwości i abstynencję do końca życia.
I jak było? Było ciężko. Długo trwało uczenie się siebie od nowa, odbudowywanie relacji. Było ciężko, ale była nadzieja i wsparcie przyjaciół. Jej mąż wie, że otrzymał łaskę od Boga, wie też, że bez Boga nie da rady.
- Ważna jest intencja - mówi Grażyna, odnosząc się do dość częstych abstynenckich praktyk wielkopostnych. Czasem osoby uzależnione podejmują taki post, ale ważne, czy uświadamiają sobie problem, czy raczej chcą go zagłuszyć. Liczą się szczerość serca, intencja, modlitwa i czyny - uważa.

Wspólnoty - kapitał społeczny

„Dojrzewamy we wspólnocie po to, aby wyjść ze wspólnoty i ewangelizować w Kielcach” - dobrze sobie zapamiętała te słowa Michała Ćwierza. I stara się je realizować.
Od 2000 r., po ukończeniu szkolenia z zakresu teologii oraz pedagogiki małżeństwa i rodziny, działa w poradnictwie rodzinnym u św. Jadwigi - ks. prał. Wiesław Jasiczek dał jej spory kredyt zaufania. Przygotowuje narzeczonych do roli małżonków, zachęca do naturalnych metod planowania rodziny, często małżeństwa korzystają z poradni. Zawsze słucha autorytetów, np. ks. prof. Jana Śledzianowksiego, ks. dr. Mariusza Raka, Anny Boguckiej, Barbary Piłki.
Mniej więcej na sto par, z którymi pracuje, 80 jest zainteresowanych tym, co dzieje się podczas kursu; wiele małżeństw po ślubie stosuje metodę naturalnego planowania rodziny i dokształca się w poradni. Głównym celem jest okazanie pomocy w naturalnym poczęciu dziecka i ukierunkowanie na odpowiedzialne rodzicielstwo. Służy temu kurs przedmałżeński z odpowiednimi katechezami, spotkania np. z kanonistami, lekarzami ginekologami itp. Jak bardzo potrzebne są takie spotkania, uczy praktyka życia codziennego. Grażyna wspomina młodą kobietę, początkowo negatywnie nastawioną, która jednak tak zafascynowała się naturalnym rodzicielstwem, że ukończyła odpowiednie szkolenia i sama została doradcą życia rodzinnego przy jednej z krakowskich parafii. Z kolei pewien młody mężczyzna, narzeczony - ateista, przychodził tylko ze względu na swoją partnerkę. Zainteresowała go naprotechnologia.
- Naszym zadaniem jest przede wszystkim pomoc młodym małżonkom w otwarciu się na dziecko. Przychodzą narzeczeni już spodziewający się dziecka, niechętni nowej sytuacji, która jest dla nich zaskoczeniem i balastem, ale po rozmowach, modlitwach pojawia się akceptacja dziecka. To wielka radość obserwować wzrastającą w ich sercach miłość do poczętego dziecka. Niekiedy przychodzą młodzi ludzie, którym wydaje się, że już wszystko wiedzą, dopiero po drugim czy trzecim spotkaniu szerzej otwierają oczy - dociera do nich możliwość innego spojrzenia na poczęcie, rodzicielstwo, uświadamiają sobie że są współpracownikami Pana Boga - wyjaśnia Grażyna.
Przez 10 ostatnich lat związana była z Katolickim Ośrodkiem Adopcyjno-Opiekuńczym w Kielcach, który niestety w związku z nową ustawą na fali likwidacji ośrodków katolickich został w 2012 r. zamknięty. Przez te lata pomogli setkom rodzin adopcyjnych w ich staraniach o dziecko i zżyli się z tym rodzinami, realizując dla nich także spotkania integracyjne - majówki, opłatki. Był to także bogaty w doświadczenia czas współpracy z domami dziecka. Bo czy można zapomnieć doprowadzenie do sakramentu chrztu 6-letniego niepełnosprawnego Adasia? - Była to także praca wśród wyjątkowych ludzi, z Ewą Kumor, Rafałem Kumor i oczywiście z naszym wspaniałym szefem ks. dr. Mariuszem Rakiem. Byliśmy jak jedna dłoń - podsumowuje tamten okres Grażyna Dereń.
Przed nią jeszcze wiele dróg i zadań, w tym na ważnym miejscu - bycie dobrą żoną, mamą i babcią dwojga wymodlonych wnucząt. Każde z tych zadań - łatwe i trudne, radosne i bolesne, wykonana dobrze i przemodli po swojemu. „Bez Boga nie mogę nic” - te słowa stały się życiowym drogowskazem Grażyny Dereń.

W następnym numerze sylwetka Barbary Rabajczyk ze Wspólnoty Dobrego Słowa

2012-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Trzeba nam za przykładem Jezusa być gotowym na swoją Getsemani

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Grażyna Kołek

Rozważania do Ewangelii J 18, 1 – 19, 42.

Piątek, 18 kwietnia. Wielki Piątek
CZYTAJ DALEJ

Dlaczego godzina dziewiąta jest godziną piętnastą?

Niedziela lubelska 16/2011

Triduum Paschalne przywołuje na myśl historię naszego zbawienia, a tym samym zmusza do wejścia w istotę chrześcijaństwa. Przeżywanie tych najważniejszych wydarzeń zaczyna się w Wielki Czwartek przywołaniem Ostatniej Wieczerzy, a kończy w Wielkanocny Poranek, kiedy zgłębiamy radosną prawdę o zmartwychwstaniu Chrystusa i umacniamy nadzieję naszego zmartwychwstania. Wszystko osadzone jest w przestrzeni i czasie. A sam moment śmierci Pana Jezusa w Wielki Piątek podany jest z detaliczną dokładnością. Z opisu ewangelicznego wiemy, że śmierć naszego Zbawiciela nastąpiła ok. godz. dziewiątej (Mt 27, 46; Mk 15, 34; Łk 23, 44). Jednak zastanawiający jest fakt, że ten ważny moment w zbawieniu świata identyfikujemy jako godzinę piętnastą. Uważamy, że to jest godzina Miłosierdzia Bożego i w tym czasie odmawiana jest Koronka do Miłosierdzia Bożego. Dlaczego zatem godzina dziewiąta w Jerozolimie jest godziną piętnastą w Polsce? Podbudowani elementarną wiedzą o czasie i doświadczeniami z podróży wiemy, że czas zmienia się wraz z długością geograficzną. Na świecie są ustalone strefy, trzymające się reguły, że co 15 długości geograficznej czas zmienia się o 1 godzinę. Od tej reguły są odstępstwa, burzące idealny układ strefowy. Niemniej, faktem jest, że Polska i Jerozolima leżą w różnych strefach czasowych. Jednak jest to tylko jedna godzina różnicy. Jeśli np. w Jerozolimie jest godzina dziewiąta, to wtedy w Polsce jest godzina ósma. Zatem różnica czasu wynikająca z położenia w różnych strefach czasowych nie rozwiązuje problemu zawartego w tytułowym pytaniu, a raczej go pogłębia. Jednak rozwiązanie problemu nie jest trudne. Potrzeba tylko uświadomienia niektórych faktów związanych z pomiarem czasu. Przede wszystkim trzeba mieć na uwadze, że pomiar czasu wiąże się zarówno z ruchem obrotowym, jak i ruchem obiegowym Ziemi. I od tego nie jesteśmy uwolnieni teraz, gdy w nauce i technice funkcjonuje już pojęcie czasu atomowego, co umożliwia jego precyzyjny pomiar. Żadnej precyzji nie mogło być dwa tysiące lat temu. Wtedy nawet nie zdawano sobie sprawy z ruchów Ziemi, bo jak wiadomo heliocentryczny system budowy świata udokumentowany przez Mikołaja Kopernika powstał ok. 1500 lat później. Jednak brak teoretycznego uzasadnienia nie zmniejsza skutków odczuwania tych ruchów przez człowieka. Nasze życie zawsze było związane ze wschodem i zachodem słońca oraz z porami roku. A to są najbardziej odczuwane skutki ruchów Ziemi, miejsca naszej planety we wszechświecie, kształtu orbity Ziemi w ruchu obiegowym i ustawienia osi ziemskiej do orbity obiegu. To wszystko składa się na prawidłowości, które możemy zaobserwować. Z tych prawidłowości dla naszych wyjaśnień ważne jest to, że czas obrotu Ziemi trwa dobę, która dzieli się na dzień i noc. Ale dzień i noc na ogół nie są sobie równe. Nie wchodząc w astronomiczne zawiłości precyzji pomiaru czasu możemy przyjąć, że jedynie na równiku zawsze dzień równy jest nocy. Im dalej na północ lub południe od równika, dystans między długością dnia a długością nocy się zwiększa - w zimie na korzyść dłuższej nocy, a w lecie dłuższego dnia. W okolicy równika zatem można względnie dokładnie posługiwać się czasem słonecznym, dzieląc czas od wschodu do zachodu słońca na 12 jednostek zwanych godzinami. Wprawdzie okolice Jerozolimy nie leżą w strefie równikowej, ale różnica między długością między dniem a nocą nie jest tak duża jak u nas. W czasach życia Chrystusa liczono dni jako czas od wschodu do zachodu słońca. Część czasu od wschodu do zachodu słońca stanowiła jedną godzinę. Potwierdzenie tego znajdujemy w Ewangelii św. Jana „Czyż dzień nie liczy dwunastu godzin?” (J. 11, 9). I to jest rozwiązaniem tytułowego problemu. Godzina wschodu to była godzina zerowa. Tymczasem teraz godzina zerowa to północ, początek doby. Stąd współcześnie zachodzi potrzeba uwspółcześnienia godziny śmierci Chrystusa o sześć godzin w stosunku do opisu biblijnego. I wszystko się zgadza: godzina dziewiąta według ówczesnego pomiaru czasu w Jerozolimie to godzina piętnasta dziś. Rozważanie o czasie pomoże też w zrozumieniu przypowieści o robotnikach w winnicy (Mt 20, 1-17), a zwłaszcza wyjaśni dlaczego, ci, którzy przyszli o jedenastej, pracowali tylko jedną godzinę. O godzinie dwunastej zachodziło słońce i zapadała noc, a w nocy upływ czasu był inaczej mierzony. Tu wykorzystywano pianie koguta, czego też nie pomija dobrze wszystkim znany biblijny opis.
CZYTAJ DALEJ

Msza Krzyżma Świętego

2025-04-18 22:48

Biuro Prasowe AK

    - Te święte trzy dni, które otwierają się dzisiaj przed nami, to szczególna okazja, by wejść, na ile się da, w głębię tajemnic Jezusa Chrystusa, Jednorodzonego Syna Bożego, Boskiego Logosu, który dla nas i dla naszego zbawienia przyjął ciało z Maryi Dziewicy – mówił abp Marek Jędraszewski podczas Mszy Krzyżma Świętego w Sanktuarium św. Jana Pawła II w Krakowie.

Na początku homilii arcybiskup postawił pytanie: kim jest Jezus Chrystus? Podkreślił, że nurtowało ono mieszkańców już Nazaretu w odczytanej w Liturgii Słowa ewangelicznej scenie. Dla nich jednak Chrystus na zawsze miał pozostać tylko synem Józefa – cieśli. – Czytając Ewangelię, zdajemy sobie sprawę, że wielokrotnie, mimo cudów dokonywanych przez Jezusa, mimo nadzwyczajnej mądrości Jego nauczania, wracał problem, kim On jest – zauważył metropolita i wskazał, że prawda o Jezusie – Synu Bożym przyjęła swój najbardziej dramatyczny wyraz przed sądem Kajfasza.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję