W Częstochowie liczba bezrobotnych zarejestrowanych w Urzędzie
Pracy sięga ponad 19 tys., w powiecie szuka zatrudnienia kolejne
10 tys. Cyfry te nie są najgorszym wynikiem w kraju, ale też nie
rokują optymistycznie na przyszłość. Do Urzędu Pracy w Częstochowie
rodzice poszukujący pracy przyprowadzają swoje dzieci, by zarejestrowały
się jako bezrobotne. Niektórzy przyznają, że w ich rodzinie od lat
nikt nie pracował, chyba, że dorywczo lub na czarno. Absolwenci szkół,
od zawodowych do wyższych, nie mają złudzeń - pracy tutaj nie znajdą,
tutaj przychodzi się po grosze od państwa. Młodzi ludzie stanowią
dziś ok. 5% (948 osób) ogółu bezrobotnych w mieście. W powiecie ponad
600 ich rówieśników bezskutecznie poszukuje miejsca na rynku pracy.
Oferty pracy wywieszone na tablicach Urzędu czytane są z przyzwyczajenia.
Jest ich zresztą minimalna ilość w porównaniu z rzeszą chętnych.
Jadwiga Dabioch z częstochowskiego Urzędu Pracy potrafi wyliczyć
oferty zatrudnienia na jednym oddechu. Jest ich dokładnie 23. Mimo
to codziennie do rejestracji i informacji ustawia się długa kolejka
ludzi w różnym wieku i o różnych profesjach. Pod budynkiem, na tzw.
giełdzie, bezrobotni wymieniają się wiedzą kto, gdzie i za ile oferuje
pracę. W ruch idzie prasa codzienna. Najczęściej jednak nim ktokolwiek
dotrze do ewentualnego pracodawcy ogłoszenie przestaje być aktualne.
Kilka lat temu istniały zawody, które gwarantowały zatrudnienie:
np. murarz, krawcowa, spec od marketingu. Teraz trudno cokolwiek
przewidzieć. Zdaniem Jadwigi Dabioch wzięcie ma dziś przedstawiciel
handlowy. Jednak nikt nie da gwarancji jak będzie za miesiąc czy
dwa. Nawet inwestowanie w wykształcenie przestaje mieć przyszłość.
Ponad 400 bezrobotnych inteligentów budzi spory niepokój. Część absolwentów
wyższych uczelni wybiera wyjazd za granicę, jako jedyny sposób na
normalne życie.
Mniejszą szansę na znalezienie pracy mają kobiety niż mężczyźni,
przekroczenie 35. roku życia i jedynie matura w wielu przypadkach
dyskwalifikuje. Nie należy też szukać pracy wyłącznie w swoim zawodzie,
im więcej umiesz robić, tym lepiej. W Klubie Pracy namawia się na
aktywne poszukiwanie zatrudnienia. Wiele osób korzysta z tej propozycji,
choć zdają sobie sprawę, że nawet ukończenie kursów dokształcających
nie spowoduje automatycznie lawiny propozycji. Sami bezrobotni pytani
o ich metody radzenia sobie z bezrobotnością odpowiadają, że zasada
numer jeden brzmi - nie wolno siedzieć w domu i czekać na cud. Syndrom
bezrobotnego prędzej doprowadzi do depresji niż do jakiegoś pozytywnego
rozwiązania. Zdaniem niektórych nawet przysłowiowe chodzenie od firmy
do firmy zwiększa szansę na wyjście z impasu. Warto też pomyśleć
o włączeniu się w działanie organizacji społecznych, np. zajmujących
się biednymi dziećmi, seniorami, osobami niepełnosprawnymi. Pracuje
się za darmo, ale poznaje ludzi, nawiązuje kontakty, wychodzi z zaklętego
kręgu bezrobocia i braku nadziei.
Pomóż w rozwoju naszego portalu