Już nie możesz modlić się, jak dotychczas. Odczuwasz zamęt,
skrupuły, różnorakie pokusy. W Twoim życiu dominuje cierpienie i
lęk, że nie służysz odpowiednio Bogu. Nie martw się! Taki stan może
być oznaką szczególnej miłości i bliskości Boga wobec Ciebie.
Rozwój życia duchowego nie może się dokonać bez przejścia
przez kryzys. Potwierdza to doświadczenie wielu świętych oraz refleksja
teologiczna. Z tym, że różne są źródła kryzysów. Właściwie każdy
z nas doświadcza w życiu wewnętrznym różnych trudności: pojawiają
się rozproszenia, oschłość, niechęć czy niezdolność do pewnych praktyk
religijnych, czytania duchowego, umartwień itp.
Dobrze jest sprawdzić, czy trudności nie są spowodowane
naszą słabą kondycją psycho-fizyczną, zmęczeniem, stresami albo wręcz
grzechami. Wszystko to oczywiście w sposób naturalny będzie się odbijać
na jakości naszego życia duchowego. Bóg jednak nie chce takiego kryzysu
i wzywa człowieka do zmiany postępowania. Jeżeli przyczyny kryzysu
tkwią w słabym zdrowiu - trzeba podjąć leczenie, jeżeli są wynikiem
trwania w grzechu - trzeba się nawrócić.
Istnieje jednak rodzaj kryzysu którego autorem jest Bóg.
- Bóg może zabrać wszelkie pociechy duchowe, uczuciowe podpórki,
którymi być może do tej pory posługiwaliśmy się w naszym kontakcie
z Nim. Czyni to, aby sprawdzić naszą wierność, miłość, czystość intencji
na modlitwie oraz oczyścić duszę. Takie działanie Boga jest przejawem
Jego szczególnej łaskawości wobec człowieka, którego chce On wprowadzić
w głębszą, bardziej zażyłą relację ze sobą - mówi o. Andrzej Ruszała,
karmelita bosy.
Kryzys wywołany przez Boga na początku objawia się na
modlitwie, a także charakteryzuje się ogólnym wewnętrznym zamętem,
przede wszystkim na płaszczyźnie uczuciowej. W modlitwie osób początkujących
na drodze wiary bardzo duże znaczenie mają wyobraźnia i intelekt.
Wypowiadając słowa modlitw, rozmyślając o życiu Jezusa Chrystusa,
człowiek niewątpliwie wzrasta w łasce Bożej, odkrywa wartość, piękno
i owocność tej formy kontaktu z Bogiem. Jednak, jak podkreśla o.
Ruszała, ten sposób modlitwy jest jeszcze niedojrzały, co nie znaczy,
że zły. - Jedynie wiara dosięga Boga takim, jakim jest naprawdę.
To wszystko, co na modlitwie opartej na działaniu wyobraźni możemy
poczuć i poznać o Bogu, nigdy nie jest Bogiem w rzeczywistości. Dlatego
Stwórca często zaczyna zmieniać sposób komunikowania się z człowiekiem,
wlewając w jego serce nowy sposób poznania i miłości, już bez pośrednictwa
zmysłów. Ten proces nazywamy kontemplacją - dodaje o. Ruszała.
Na poziomie uczuciowym człowiek odbiera ten proces negatywnie,
jako kryzys w życiu duchowym. Św. Jan od Krzyża wylicza środki, jakimi
posługuje się Bóg, aby uzdrowić i oczyścić człowieka w tym kryzysie.
Są to: utrapienia, smutki, lęki i pokusy ze strony świata; pokusy,
oschłości i utrapienia od części zmysłowej i wreszcie udręki, mroki,
przykrości, osamotnienia i pokusy od części duchowej. W przypadku
utrapień pochodzących od świata mogą pojawić się dopuszczone przez
Boga złośliwości ludzkie, choroba, cierpienie, zmęczenie, niedostatek,
itd. Jeżeli chodzi o cierpienia i udręki zmysłowe, to św. Jan od
Krzyża wymienia trzy pokusy: nieczystość, bluźnierstwo, przewrotność.
W części duchowej najwięcej cierpień często przysparzają ogromne
skrupuły.
Bardzo ważne jest dokładnie zbadać, z jakiego źródła
pochodzą opisane wyżej sytuacje kryzysowe. Czy przyczyny są naturalne,
czy też jest to działanie Boże. Jak to zbadać? Św. Jan od Krzyża
podaje trzy znaki, które jeżeli występują jednocześnie, pozwalają
uzyskać moralną pewność, że kryzys pochodzi od Boga. Otóż, gdy człowiek
nie znajduje upodobania i pociechy w modlitwie, rozmyślaniu, praktykach
religijnych, ale także w rzeczach stworzonych, światowych. - To bardzo
ważne! Bo jeżeli oschłość byłaby skutkiem grzechu czy niedoskonałości,
to człowiek czułby naturalną skłonność i upodobanie do rzeczy światowych
i tych niewierności, którym ulega. To tak, jak kiedy ktoś długie
godziny spędza przed telewizorem, i potem trudno się dziwić, że czuje
niechęć do modlitwy - twierdzi o. Ruszała.
Drugim znakiem, że to Bóg oczyszcza duszę człowieka,
jest ciągłe zwracanie pamięci ku Stwórcy z zatroskaniem i bolesną
uwagą. Człowiek sądzi, że nie służy należycie Bogu i cofa się w rozwoju
duchowym. Skutkuje to udrękami i napięciem uczuciowym, ale właśnie
to jest pewnym znakiem, że oschłości i zniechęcenie nie są wynikiem
oziębłości duchowej. Wreszcie trzeci znak: zupełna niemożność rozmyślania
za pomocą wyobraźni.
O. Ruszała podkreśla, że w takim przypadku nie należy
wracać do poprzednich form relacji z Bogiem. Trzeba zachować spokój,
po prostu wiernie trwając przed Bogiem, bez rozmyślania o czymś szczegółowym,
ale z ogólną, miłosną uwagą skierowaną na Zbawiciela. - Może być
to na początku trudne - mówi karmelita - gdyż człowiek ma wrażenie,
że traci czas, ale z czasem odkrywa, że taka modlitwa napełnia go
zupełnie nowym, niezwykłym poczuciem Bożej obecności. Taki człowiek
zaczyna poznawać Boga i siebie w zupełnie nowy sposób. Modlitwa kontemplacyjna
to ogromna łaska Boża, którą trzeba bardzo cenić i dziękować za nią
Stwórcy.
Tekst powstał w oparciu o prelekcję o. Andrzeja Ruszały OCD, wygłoszoną podczas sesji Kryzys w życiu wewnętrznym, którą zorganizowało Centrum Formacji i Kultury Chrześcijańskiej.
Pomóż w rozwoju naszego portalu