15 marca przypadła kolejna, 54. rocznica śmierci Czcigodnego
Sługi Bożego ks. Jana Balickiego. Z tej okazji w przemyskiej archikatedrze
zgromadzili się licznie wierni, alumni Seminarium Duchownego, siostry
zakonne na uroczystej Eucharystii koncelebrowanej przez księży biskupów
Stefana Moskwę i Adama Szala. Wraz z koncelebransami modlił się bp
Bolesław Taborski i kapituła archikatedralna. Było to spotkanie szczególne.
Kilka dni wcześniej powołano komisję do zbadania nadzwyczajności
pewnego uzdrowienia. Modlono się, aby Bóg znakami potwierdził wolę
wyniesienia księdza Jana na ołtarze. Poniżej drukujemy kazanie, które
podczas Mszy św. wygłosił wyżej podpisany.
Słońce ostatnimi blaskami, jakby żegnając się z tą częścią
świata, zaglądało do szpitalnej sali. Siostry czuwające zauważyły,
że umierający jest jakby nieobecny. Oddech się wyrównał, blada twarz
nabrała dziwnych rumieńców. Zaczęły się modlić. Po dłuższej chwili
Jan otworzył oczy i powiedział do jednej z nich: "powiedziała mi
Matka Boża, że mam jeszcze dwa stopnie do przebycia". Niech nam ojciec
to wytłumaczy. Zamilkł, zmienił temat rozmowy i zatopił się w rozważaniu
słów, które przed chwilą wyrzekł.
Czcigodny Sługo Boży księże Janie Balicki!
Na partyturze dogmatu świętych obcowania, ślemy do Ciebie
z tej ziemi najszczersze uczucia wdzięczności Bogu, że dał nam takiego
człowieka, który w tajemnicy Bożego Miłosierdzia pojednał tylu ludzi.
Pozdrawiamy na tejże partyturze wszystkich, którzy tworzyli Twoje
najbliższe otoczenie, a dziś cieszą się z Tobą i Twoją radością.
Chcemy Ci powiedzieć, że na ziemi dzisiaj wielka nienawiść
Boga. Każdy grzech, nad którym bolałeś jest deklaracją nienawiści
człowieka do Boga i chcemy powiedzieć, że tak bardzo potrzeba apostołów
Miłosierdzia, takich jak Ty. Potrzeba nam takich pokornych, a jednocześnie
takich silnych, którzy z determinacją, siłą herosa stawali wszędzie,
gdzie nienawiść chciała zabrać człowieka Bogu. Wzorem Chrystusa,
który z takim niepokojem i wielkim bólem umierając dodatkowo cierpiał
złowrogie słowa niedobrego łotra.
Ten pierwszy stopień dane było przeżyć wielu wiernym
54 lata temu. My ufamy, że dożyliśmy czasów, że ten drugi stopień,
kiedy objawi się światu wola Kościoła potwierdzająca Twoją świętość
- będzie naszą radością i naszym udziałem. To właśnie, jak wówczas,
gdy marcowe, mroźne powietrze przeciął dźwięk dzwonów ogłaszających
Twoje odejście, w marcowe dni tego roku rozdzwoniły się telefony
z Kongregacji ds. Świętych zachęcające, niemal obligujące, aby gromadzić
cuda, aby dokumentować nadzwyczajne wydarzenia fizycznego uzdrowienia.
To Bóg zdecyduje, kiedy i w jakim momencie historii Zbawienia zajaśnieje
oficjalnie aureola Twojej świętości. Po ludzku jednak, może nieco
nieskromnie, nieśmiało, ale z wielką ufnością myślimy, że już wkrótce
przyjdzie czas na ten drugi stopień. Może podczas tegorocznej wizyty
Ojca Świętego. Byłoby pięknie, gdybyśmy podczas konsekracji Świątyni
Miłosierdzia na krakowskich Łagiewnikach mogli wielbić Boga za Jego
miłosierdzie, ale także śpiewać przemyskie Te Deum za Ciebie - Szafarza
Miłosierdzia, którego Kościół ogłosi błogosławionym.
Tak - piszemy ten list z sercami pełnymi nadziei, pragnąc
jednocześnie uczyć się od Ciebie tej wielkiej troski i wrażliwości
na nienawiść świata, jaką ma wobec Boga. Więcej - dziś nam jest trudniej,
ponieważ nienawiść próbuje się wpisać jako zasadę życia. Nienawiścią
ludzie się chełpią.
Tego chcemy się uczyć - zmagania z nienawiścią i wydobywania
z ludzkich serc tego, co w nich najpiękniejsze.
Tak sobie piszemy ten list - refleksję, inspirowani pewnym
wydarzeniem, które miało miejsce tuż przed śmiercią Sługi Bożego.
Przyszła wolność, a wraz z nią radości powrotów, ale wojna przyniosła
także wiele dramatów. I oto tutaj w Przemyślu - jedna z kobiet otrzymuje
wiadomość od męża, który wrócił z łagrów niemieckich, że się chce
z nią rozwieść. Zdeterminowana kobieta postanawia męża oślepić. W
odruchu zazdrości i obrony swojej miłości i wyłączności - pomyślała,
że wtedy ślepy nie odejdzie od niej. Rozpoczynają się rozmowy rodziny,
irytują ją, jest upokorzona w swoim oddaniu, które zostało wzgardzone.
Te rozmowy utwierdzają ją w przekonaniu, że powinna dokonać tego
aktu. I oto jak sama zeznaje: "coś zaczęło się dziać ze mną niedobrego,
każdego dnia i każdej nocy jakiś głos mówił mi tak - spróbuj pójść
do księdza Balickiego, co On ci powie? Nic to nie zaszkodzi, zrobisz
jak zechcesz". Głos o tyle dziwniejszy, że nigdy nie widziała tego
człowieka, nigdy z nim nie rozmawiała. Mówiono, że niemal ociemniały
żyje gdzieś obok katedry. Szła umacniając się, że na pewno Go nie
posłucha, ale może coś powie? Wypowiedziała bardzo emocjonalnie swe
słowa, a On nie krzyczał, nie strofował, nie pouczał. Wyszła od Niego,
i jak pisze do dziś nie wie co się stało - wybaczyłam i pogodziłam
się z moim upokorzeniem.
Spróbujmy pójść do księdza Balickiego, co On nam powie?
To chcemy Czcigodny Sługo Boży wziąć jako dewizę tych dni nadziei,
w których tam - w cieniu Bazyliki Piotrowej rozważać będą tę prawdę,
która jest potrzebna, która jest głosem Boga potwierdzającego Twoją
świętość, a my będziemy szli do Ciebie - co nam powiesz, bo oprócz
tego, że masz moc czynienia cudów i uzdrawiania z fizycznych dolegliwości,
to jednak większą Twoją radością jest to, że wyprowadzasz ludzi z
choroby nienawiści, że przywracasz wzrok tym, którzy chcą wzrok innym
odebrać, a jednocześnie ratujesz tych, którzy przez złe i nienawistne
życie wobec Boga mogą oślepnąć na Jego dar.
Spróbujmy pójść do księdza Balickiego, co On nam powie?
Co On nam powie o naszych nienawiściach, wszak każdy nawyk, każde
złe przyzwyczajenie, każdy grzech jest nienawiścią Boga. Więc ja
i każdy z Was - jest uczestnikiem tego solidarnego zmagania się ze
słabością. Żywimy takie nienawistne akty, co do których nie ma w
nas mocy, czasem nawet woli, aby je porzucić. Jak owa kobieta pielęgnujemy
w sobie te akty nienawiści wobec Boga. Czasem głośno tylko mówimy,
jak bardzo nienawistny jest świat - jedynie nocą, kiedy uspokajają
się werbalne deklaracje, sumienie podpowiada - Ty też nienawidzisz
- a ja się bronię, to takie dobre, nie umiem się go pozbyć. I tak
trwamy. Oto cud jest w zasięgu ręki. Jeżeli fizyczne uzdrowienie
jest wielką tajemnicą i ryzykiem, bo niewiadomo czy nie jest potrzebne
do uświęcenia - tak wyleczenie z choroby nienawiści jest wielkim
pragnieniem Boga, który Syna po to dał, aby stał się syntezą nienawiści,
przyjmując nasze nienawiści, i wyleczył nas. I wysłał Bóg świętych
jak słyszeliśmy we wstępie, którzy są radością i dumą ziemi, aby
pomagali nawet tym, którzy zacietrzewiają się w nienawiści.
Postanówmy zatem pójść do Jana - co nam powie? Powiedzmy
mu szczerze - oślepliśmy nienawiścią i nie bardzo chcemy się wyzwolić,
nie bardzo mamy siły. Dajemy Ci naszą nienawiść, ślepotę, ufni że
przewrócisz nam wzrok. Wszak tylu po tej ziemi przemyskiej chodziło
radosnych z ujrzenia światła łaski. Szafarz Miłosierdzia - ten który
codziennie modlił się, lękając się upokorzenia, stał się wielkim
pokornym Sługą Miłosierdzia. I zostawił nam dar zapisany na 7 tygodni
przed śmiercią. Przyjmijmy go, jako dar z miłosierdzia i lekarstwo
na leczenie się z nienawiści wobec Boga, jako drogę, która będzie
naszą deklaracją, że trudno nam z naszymi słabościami, ale przy Twoim
wstawiennictwie - ufamy, że się z niej wyzwolimy.
Pisał ks. Jan 27 stycznia i niech to będzie jego Testament
dla nas:
1. Chodzić zawsze w obecności Bożej, pamiętać, że Bóg
zawsze na mnie patrzy i widzi wszystkie czynności zewnętrzne i wewnętrzne;
2. Zawsze jak najsprawiedliwiej osądzać, pamiętać, że
wszystko słyszy co mówię i każde słowo, każda mowa dłuższa czy krótsza
jest również osądzona i na jakiś wyrok zasługująca, czy niebo, czy
na czyściec czy może na piekło;
3. Pamiętać, że w każdej chwili jestem w rękach wszechmogącego
Boga, dającego mi istnienie i że na sercu Ojcowskim spoczywam.
4. Pamiętać, że naznaczona godzina śmierci wisi nade
mną.
Tak piszemy ten list, ufni, że idąc do Ciebie Janie,
słuchając co nam powiesz - zostaniemy wyzwoleni. Piszemy nie kryjąc,
z wielką nadzieją, że w sierpniu w bazylice Bożego Miłosierdzia będziemy
śpiewać Te Deum, za Twoje - Szafarzu Miłosierdzia na ołtarze wyniesienie.
I modlimy się, aby ta nadzieja się spełniła.
Pomóż w rozwoju naszego portalu