W perspektywie zbliżającego się nowego roku duszpasterskiego, który będziemy przeżywać pod hasłem: „W komunii z Bogiem”, uświadamiamy sobie w pierwszym rzędzie wzajemną odpowiedzialność za siebie. Ja mam ci pomóc w drodze ku wspólnocie z Bogiem, ale i Ty masz tę samą powinność wobec mnie. Dla dobra i owocności społeczeństwa, w tym także dla Kościoła, szczególne znaczenie mają młodzi. Stają przed nami nie po to, abyśmy w nich znajdowali ujście dla naszych narzekań, ale po to, żebyśmy zapewnili im pomoc dla właściwego rozwoju, odkrywania świata, który po nas przejmą.
W tym tygodniu chciałbym poddać pod rozwagę problem rozwoju młodzieży przystępującej do bierzmowania. Sam fakt dopuszczenia do tego sakramentu zakłada, że mamy do czynienia z chrześcijaninem świadomym swojej wiary i odpowiedzialności za nią. Ale to tylko założenia. Tak naprawdę wiele zależy od dojrzałości starszych i umiejętności towarzyszenia młodym.
Zacznijmy od pamięci... Z dużą skrupulatnością traktowałem komunijne zobowiązanie abstynencji od alkoholu i papierosów. Dojrzałość w tamtych czasach to był właśnie papieros. Zatem młodzi chłopcy szukali sposobu zamanifestowania tejże, poszukując różnych sposobów „ominięcia” grzechu. Ja i moi koledzy wymyśliliśmy iście samobójczy sposób - paliliśmy skręconą bibułę. Inni dodawali do tego liście. Szkodziliśmy zdrowiu pewnie bardziej niż paląc papierosy, ale te były znaczone grzechem. Nie wiem, jak długo trwałby ten proceder, gdyby nie ojciec. Kiedyś przyłapał mnie na moim „grzechu”. Usiadł przy mnie, zdusił tlący się ogarek bibuły, wyjął z kieszeni paczkę papierosów i zaczął mnie nimi częstować.
- Pal, co tam będziesz się bawił jakąś bibułą. Skoro tak szybko chcesz być dorosły, to nie ma problemu. Pola jest sporo, pójdę wypisać cię ze szkoły i będziemy gospodarzyć.
Nie wypaliłem żadnego z podanych papierosów. Nastąpiło długie milczenie, a potem ojciec zapytał wprost:
- To jak, chodzimy do szkoły, kolego, czy w pole i to od świtu?
- Do szkoły - wyjąkałem.
- W porządku, ale jeśli jeszcze raz cię złapię, już nie będę pytał.
To w zupełności wystarczyło. Nie miałem na tyle mądrości dzisiejszej młodzieży, że przecież nauka jest obowiązkowa i ojciec nie może mnie, ot tak sobie, zwolnić ze szkoły. Dałem słowo i chciałem go dotrzymać. Jak to się ma do bierzmowania?
Mam okazję spowiadać w pewnej parafii i konfesjonały tam nie mają ochronnej folii. Przez kratki czuję oddech gimnazjalisty, nasycony tyle co rzuconym przed wejściem do świątyni papierosem. W innych przypadkach nachylający się nade mną z indeksami zdradzają nałóg zapachem ubrania. Nasze dziecinnienie to udawanie, że nie czujemy. A przecież matka pierze takie ubrania, ojciec rozmawia z dzieckiem, nauczyciele także wiedzą, kto z gimnazjalistów nie pali - tych łatwiej wskazać, wszak stanowią mniejszość. Może by jednak zastosować wobec młodych dydaktykę mojego ojca w dostosowanej do współczesności formie? Po prostu zaproponować młodemu człowiekowi, że jeśli nie stać go na miesięczną przynajmniej abstynencję przed bierzmowaniem, to niech nie podpisuje kolejnego zobowiązania i nie ponawia go w dniu bierzmowania, ale przyjmie sakrament bez tej formuły.
Mam nadzieję, dlatego o tym piszę, że młodzi nie są bezrozumni i stojąc milcząco, podczas gdy inni składają takie zobowiązanie, pomyślą co nieco. A kiedy ich kolega czy koleżanka podejdą z koszykiem, by zebrać deklaracje, a on czy ona jej nie złożą, to może ten znak wpisze się w świadomość i zainspiruje do przemyśleń.
Tak, tak, słyszę te słowa oburzenia - to ksiądz chciałby na oczach całego kościoła i wobec biskupa zniesławiać nasze dziecko?! Ot i cały faryzeizm. Cała wioska czy osiedle widzi codziennie nastolatków idących z papierosem w jednej i puszką piwa w drugiej ręce, i wtedy wszystko jest w porządku. Milcząc mijamy pod sklepami podochoconych gimnazjalistów i nic się nie dzieje. Nikt nie pisze do Rzecznika Praw Dziecka. Zło można propagować, wprost manifestować z dumą - dobra zaś nie wolno ujawniać. Bo to jest dobro. Młody człowiek staje wobec wspólnoty, nie mówiąc, że ma kłopot z papierosami, alkoholem i nie chce pustych gestów, ale ma nadzieję, że dorośli to zobaczą i sami pomyślą o swoim świadectwie lub antyświadectwie, o swojej odpowiedzialności za młodych, która wynika z faktu, że także oni kiedyś przyjęli sakrament bierzmowania. Wierzę w mądrość i uczciwość młodych i zdolność dojrzewania. Wątpię w naszą chęć do pomocy w tym dziele. Chcę tym tekstem wyrazić także podziękowanie naszym ojcom, za to, że nie kryli się za fałszywą wstydliwością, ale odważnie stali na straży naszego dojrzewania.
Pomóż w rozwoju naszego portalu