Do Kielc trafił szukając pracy. Zatrudnienie znalazł w cementowni w pobliskich Nowinach. W Kielcach dostał pierwsze mieszkanie i tak zaczęła się jego przygoda ze stolicą Gór Świętokrzyskich. W trakcie pracy zawodowej poznał przyszłą żonę Teresę, z którą od 36 lat dzieli każdy dzień życia. W Kielcach urodziły się im dwie córki i syn.
Praca, dom, codzienna troska o rodzinę zabierała mu dużo czasu. Zaangażowanie w życie parafii nie było zbyt wielkie, ograniczało się do udziału w nabożeństwach, Mszy św. Wielkim wydarzeniem była pielgrzymka do Częstochowy. Zawsze go tam ciągnęło, bywał na Jasnej Górze, ale nie jako pieszy pielgrzym. Iść do Częstochowy to było wyzwanie, które postanowił podjąć. Był początek lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku, czas stanu wojennego. Zapisał się na pielgrzymkę i poszedł. Miał obawy, że będzie ciężko, że nie da rady, ale okazało się, że wytrwał. Rekolekcje w drodze przyniosły wiele radości. W jego ślady poszły dzieci. Razem z nim pielgrzymowały do Czarnej Madonny. Wiele razy przeszedł trasę z Wiślicy do Częstochowy. Sam już nie pamięta ile, może dziesięć, a może jedenaście razy.
Większe zaangażowanie w życie religijne nastąpiło po zakończeniu aktywności zawodowej, chociaż tak naprawdę, to okres pielgrzymowania był jakby początkiem modlitewnego włączania się w życie Kościoła.
Znowu pielgrzymka
Reklama
Modlitwa była obecna w życiu Antoniego Jagielskiego. Modlił się tak normalnie, jak „zwykły człowiek”. Miał prośbę, miał za coś podziękować, to kierował myśli do Pana Boga. Pewnego dnia został zaproszony przez zelatora z róży męskiej z parafii św. Karola Boromeusza na Karczówce do odmawiania Różańca. - To chyba był pierwszy owoc mojego pielgrzymowania - mówi. Wtedy rozpoczął pielgrzymowanie do Maryi, ale inaczej, w innym wymiarze, bardziej intymnym, modlitewnym. Członkowie Żywego Różańca z każdej róży skupiającej 20 osób pod przewodnictwem zelatora codziennie odmawiają jeden dziesiątek Różańca.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Czy będzie potrafił?
To wszystko zaczęło się na pielgrzymce. To właśnie w drodze na Jasną Górę poznał ludzi zaangażowanych w życie parafialne. Jedną z takich osób był właśnie Stanisław Korus, zelator róży św. Józefa. To on zaproponował Antoniemu włączenie się w modlitwę Żywego Różańca. Przyjął to zaproszenie. Czy miał obawy? Chyba nie. Czy można się obawiać modlitwy? Tak, było to wyzwanie, aby codziennie odmówić dziesiątek Różańca. Nie zapomniał nigdy o tym obowiązku. Paciorki różańca przesuwał w kieszeni czasem w pracy, czasem w podróży.
Patrząc na innych
Reklama
Rodzice Antoniego zmarli wcześnie. Jako kilkunastoletni chłopak został sierotą. Gdy ożenił się z Teresą, zdobył nowych rodziców, którzy swoim przykładem ciągnęli go do Boga. Kiedy w niedzielę jechali do teściów na obiad, zawsze zastawali dom pełen kobiet. Nie przychodziły, aby poplotkować, porozmawiać, przychodziły, aby wymienić tajemniczki różańcowe. Panie należały do Żywego Różańca. Te spotkania prowokowały rozmowy o Bogu, Maryi, potrzebie modlitwy. Antoni poznawał zasady modlitwy. Ciekawiło go to wszystko i często rozmyślał o ludziach, którzy codziennie odmawiają Różaniec.
Teściowa jako członkini Żywego Różańca współorganizowała pielgrzymki piesze z Łukowej do Piotrkowic, znanego maryjnego sanktuarium. Teść, członek rady parafialnej, również był zaangażowany w życie parafii. Rodzice żony stali się osobami wprowadzającymi Antoniego w dorosłe życie religijne. Był pilnym uczniem.
W czasie jednej z pielgrzymek właśnie w sanktuarium w Piotrkowicach przyjął z rąk zakonników szkaplerz, ze zobowiązaniem codziennej krótkiej modlitwy.
Z radością podkreśla, ze żona jest również członkiem Żywego Różańca i nosi maryjny szkaplerz. Drogą Maryi szli w swojej rodzimej parafii, uczęszczając 13. każdego miesiąca od maja do października w nabożeństwach fatimskich i biorąc udział w czuwaniach modlitewnyh w każdą pierwszą sobotę miesiąca w kaplicy Matki Bożej Fatimskiej na Karczówce.
Zaczęło się od modlitwy. Później było poszukiwanie informacji na temat objawień Maryi. To zaowocowało uczestnictwem wraz z żoną w dziewięcioletniej Wielkiej Nowennie przed zbliżającym się stuleciem objawień Matki Bożej w Fatimie.
Zaproszenie
To była zwykła niedziela i zwykła Msza św., no może z tą różnicą, że po zakończeniu Eucharystii jakaś pani przemawiała do zebranych. Mówiła o Maryi, o Cudownym Medaliku, o zaproszeniu do modlitwy. Była to pani Halina Pilewska - diecezjalny Moderator Apostolatu Maryjnego. Wysłuchali z żoną jej wystąpienia i wrócili do domu. Zaczęli rozmawiać. Poczytali o Apostolacie, dowiedzieli się o jego celach i gdy pani Pilewska znowu przyjechała do kościoła, Antoni z żoną zgłosił chęć przynależności do wspólnoty.
Jest jedynym dojrzałym mężczyzną w tej wspólnocie. Były obawy, trochę „głupio”, jeden mężczyzna i kobiety, ale z żoną było raźniej. „Władzę” w nowo utworzonej grupie objęły panie. Przewodniczącą i jej zastępcą zostały kobiety. I znowu Antoni zobaczył kogoś, z kim dane mu było już spotkać się wcześniej na pielgrzymce. To przewodnicząca wspólnoty Czesława Kopacz.
Wspólnota ma trzy cele: szerzyć kult Matki Bożej Niepokalanej, przychodzić z pomocą ludziom i rodzinom zagrożonym religijnie, posługując się Cudownym Medalikiem oraz nieść braterską pomoc i miłość bliźniemu. Spotkania członków odbywają się raz w miesiącu. Pierwszym opiekunem i kapłanem, który wywarł duży wpływ na ich grupę, był ks. Marian Łagud SAC. Obecnie opiekunem duchowym jest ks. Krzysztof Kulkowski.
Ktoś obok nas
Reklama
Jednym ze statutowych działań Apostolatu jest niesienie pomocy bliźniemu. Bardzo szybko u Antoniego zrodziła się myśl, by zorganizować zbiórki żywności dla potrzebujących przed każdymi świętami: wielkanocnymi i Bożego Narodzenia. I zaczęło się. Od kilku lat żywność dla osób ubogich gromadzą członkowie wspólnoty, organizując zbiórki w osiedlowych sklepach i nie tylko. Pomysł okazał się trafiony, chociaż mieli obawy, czy ludzie zrozumieją ich intencje, czy będą hojni. Pierwsze efekty zbiórki zachęciły do kontynuowania tej formy pomocy. Pomaga wiele osób, także księża proboszczowie, którzy w czasie trwania akcji pozwalają na zbiórkę pieniędzy w określone niedziele. Za zebrane pieniądze członkowie wspólnoty kupują artykuły żywnościowe potrzebne przy przygotowania paczek świątecznych.
Efektem pierwszej akcji były 32 pokaźne paczki żywnościowe. Ostatnia akcja, już piętnasta, pozwoliła objąć pomocą 65 rodzin. A trzeba wiedzieć, że jedna paczka ma kilkanaście kilogramów! Przez te kilka lat uzbierali 6 ton żywności. Źródłem informacji o rodzinach, które potrzebują wsparcia, są księża z parafii, a także pracownicy z MOPR rejon Białogon. Dzięki ich życzliwości i wielorakiej pomocy akcja się rozwija.
Znowu Antoni
Stwierdzenie, że pan Antoni „jest w swoim żywiole” ma potwierdzenie w faktach. Odkąd wstąpił do Apostolatu, cały czas wymyśla i podpowiada: a może byśmy… I tak zrodziła się myśl, by dożywiać ubogie dzieci. Już po raz szósty w tym roku prowadzona jest akcja dożywiania dzieci z ubogich rodzin w Zespole Szkół Ogólnokształcących nr 15. Co roku taką pomocą obejmują od 8 do 12 dzieci. W październiku, w Tygodniu Miłosierdzia, członkinie wspólnoty zbierają do puszek pieniądze właśnie na ten cel. Pomagają nie tylko parafianie. Jest wiele osób, które prowadząc działalność gospodarczą, dzielą się z potrzebującymi, ofiarując dar serca. Dzięki zebranym pieniądzom dzieci otrzymują posiłki w szkole przez cały rok szkolny. Dzieci z rodzin ubogich nie tylko są dożywiane, ale także wyposażane w przybory szkolne. Od czterech lat Apostolat organizuje tzw. wyprawki szkolne. Za zebrane podczas kwesty pieniądze kupują tornistry oraz przybory szkolne dla najbardziej potrzebujących dzieci. W czasie wakacji finansują kilkorgu wakacje na oazach.
Akcje charytatywne to nie wszystko. Podstawą Apostolatu jest modlitwa. - Tak, modlitwa zmienia świat - mówi pan Antoni. Od kilku lat modlitewną pamięcią, tzw. margaretką obejmują kapłanów, którzy wyjechali na misje. Już 7. rok wspólnota z dobrowolnych składek utrzymuje na placówce misyjnej księży pallotynów w Rwandzie, wysyłając co miesiąc pieniądze.
Zawsze jest czas
Zawsze musi się znaleźć czas na modlitwę. Najczęściej wieczorem, ale i w ciągu dnia modlić się można wszędzie. Dla pana Antoniego modlitwa różańcowa zanoszona w określonej intencji jest czasem kontemplacji Jezusa Chrystusa i Jego Matki, daje poczucie łączności z osobami, za które się modli i pogłębia duchowość modlącego się.
Jego zapał, zaangażowanie w życie Apostolatu zostało docenione. W ubiegłym roku podczas ogólnopolskiej pielgrzymki Apostolatu na Jasną Górę został członkiem Rady Krajowej przy dyrektorze krajowym Apostolatu Maryjnego. - Ten okres przynależności do Apostolatu jest da mnie jednym z najważniejszych okresów „szkoły maryjnej” - mówi. Nigdy nie myślał, że będzie działaczem maryjnym. Miał zawsze życzliwość do osób, które działają i poświęcają swój czas innym. Ale nie podejrzewał, że sam może brać udział w podobnych akcjach. Życie zaskakuje i nikt nie wie, co jeszcze może go spotkać. Jednak do tego wszystkiego pan Antoni dojrzewał wiele lat. Zawsze coś go ciągnęło, by podać dłoń drugiemu człowiekowi. Jak wspomina, przez trzy lata był wolontariuszem w Domu Pomocy Społecznej im. Jana Pawła II w Kielcach. Dwa razy w tygodniu przychodził odwiedzając mieszkańców domu, schorowanych mężczyzn, często na wózkach inwalidzkich. Zabierał ich na spacer, wysłuchiwał ich problemów, pomagał, robił zakupy. Był to dla niego bardzo ważny okres w życiu. Miał możliwość zobaczenia kruchości życia ludzkiego i zrozumienia, jak ważna jest pomoc. - W cierpiącym człowieku możemy znaleźć odbicie oblicza Jezusa Chrystusa. Dlatego trzeba być otwartym na drugiego - mówi. On to już wie i swoim entuzjazmem zaraża kolejne osoby. Potrzebujący czekają na ludzi, którzy wyciągną do nich swoje dłonie. Oni są obok nas, wystarczy się rozejrzeć dookoła.