Reklama

Pozostał naszym biskupem

Bp Edward Materski - urodzony w Wilnie, wychowany w stolicy, związany z Kielcami i Radomiem, powstaniec warszawski, pasterz diecezji. Kapłan rozmiłowany w katechezie, realizował kapłańską posługę w cieniu totalitaryzmu hitlerowskiego, komunistycznego i budzącej się wolności. Diecezja kielecka zapamiętała jego troskę o organizację i prowadzenie katechezy, duszpasterzowanie młodzieży, serdeczność i otwartość na drugiego człowieka. Na zawsze pozostał naszym biskupem. Pierwszemu biskupowi radomskiemu młoda diecezja zawdzięcza wiele: przede wszystkim troskę o jej powstanie, organizację duszpasterstwa, erygowanie nowych parafii i budowę licznych kościołów, założenie Wyższego Seminarium Duchownego oraz to, że kościół Mariacki jest obecnie katedrą.

Niedziela kielecka 39/2010

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Reklama

Przyszedł na świat w Wilnie 6 stycznia 1923 r. jako drugie z trojga dzieci Ignacego i Marii z domu Filutowskiej. Wychował się w rodzinie pobożnej. Modlitwy uczył się od dziecka u boku swojej mamy. Często przemierzał z nią schody do Ostrej Bramy, by czuwać przed wizerunkiem Matki Bożej Miłosierdzia. - Nie pamiętam, aby rodzice kiedykolwiek opuścili niedzielną Mszę św. - wyznaje. Z siostrami - chorą na serce Irką i Teresą budował w dziecinnym pokoju ołtarzyk, przed którym odmawiali wspólnie nabożeństwa majowe. Irka, mimo że słabsza, nigdy nie była traktowana gorzej. Uczestniczyła we wszystkich zabawach i wyprawach rodzeństwa. Wracając do dziecięcych lat, Biskup wspomina wspólne świętowanie, kolędy, które śpiewali wszyscy przy akompaniamencie mamy. Wileńszczyzna pozostała w jego sercu na zawsze. Wielokrotnie tutaj wracał jako kapłan i biskup, w różny sposób wspierał Kościół na Wschodzie.
7 sierpnia 1932 r. Edward stracił ojca. Rodzina Materskich przeprowadziła się do Warszawy, gdzie mieszkali rodzice Marii. Nieco później umarła siostra Edwarda Irena. W trudnej sytuacji, by utrzymać rodzinę Maria podjęła pracę w banku. Edward uczęszczał do renomowanego Gimnazjum Wojciecha Górskiego. Absolwentem tej szkoły był także kard. Stefan Wyszyński.
„Dyrektor zakładał szkołę w czasach zaboru. Był gorącym patriotą. Przemawiał do nas zawsze bardzo patriotycznie. Tym tłumaczę polecenie: nasza szkoła śpiewa «Boże coś Polskę» na klęcząco. I tak było zawsze” - opowiadał w wywiadzie zamieszczonym w książce pt. „Są w życiu chwile…”.
Szczególny system edukacyjny (uczeń zaliczał semestry, co pół roku odbywała się promocja do następnego semestru), dyscyplina, przekazywanie młodemu pokoleniu wartości patriotycznych, przygotowanie wojskowe, jednolite mundurki - to wszystko wpływało na kształtowanie charakteru młodych chłopców. Po wybuchu wojny Niemcy zabronili prowadzenia szkoły, od 1940 r. Edward kontynuował naukę na tajnych kompletach. Uczniowie byli świadomi, że nauczyciele pod groźbą kary śmierci prowadzili konspiracyjne zajęcia. Bp Edward przyznał, że w trudnych warunkach każda przebyta lekcja, każdy dzień był cenniejszy od przeżytych w szkole w wolnym kraju. By uchronić się od wywózki na przymusowe roboty, Edward pracował w składnicy farmaceutycznej Polskiego Czerwonego Krzyża. Okupacyjnych dni nic nie wymaże z pamięci. Strach, bombardowania, patrzenie z okna domu dziadków na umierających w getcie, gorliwa modlitwa zgromadzonych przy podwórkowej kapliczce ludzi i wypadki, których tak po ludzku po prostu nie można i nie chce się przyjąć inaczej, jedynie jako znak Opatrzności.
Wracał właśnie z porannej Mszy św. z kościoła Zbawiciela. „Nieopodal na Koszykowej Niemcy już urządzili łapankę. Naprzeciwko mnie szedł jakiś pan. Zaczął dziwnie ruszać ustami. Zrozumiałem, że mnie ostrzega” - opowiadał Biskup.
„Został mi przed oczami także Żyd klęczący przed żołnierzem niemieckim i błagający o darowanie życia. W rękach trzymał bochenek chleba i chciał go ofiarować żołnierzowi. Dla Żyda w getcie był to skarb bezcenny. Niemiec chleba żydowskiego nie dotknął. Odpowiedział strzałem”.

Kleryk kieleckiego seminarium

Reklama

Patrząc na okrucieństwo wojny, śmierć swoich kolegów, cierpienie prześladowanych, doświadczając głodu, strachu, potrzebował zawierzenia. Dojrzewało w nim powołanie, ale i piętrzyły się trudności. Pierwszy rok tajnie uczęszczał na wykłady w klasztorze Księży Jezuitów przy ul. Rakowieckiej. W 1942 r. udał się do Kielc, gdzie rektor ks. Jan Jaroszewicz zorganizował, mimo zakazu okupanta, seminarium i przyjął nowych alumnów. Gmach seminarium zajęty był przez Niemców na szpital, dlatego zajęcia prowadzono głównie przy ul. Niecałej w kamienicy, z której Niemcy usunęli Żydów. Jakie to były warunki? Codzienność alumnów to chłód, a zimą lód w drewnianej umywalce, skromne racje żywieniowe, pozyskiwane wielkim wysiłkiem przez rektora i wicerektora ks. Józefa Łapota. Sale do spania były jednocześnie wykładowymi. Wbrew wszystkim przeszkodom i nadzwyczaj trudnym okolicznościom, dzięki odwadze i poświęceniu rektora i księży profesorów kształcenie wielu kleryków pochodzących przecież z różnych diecezji zaliczonych do Reichu (wyrzuconych z zamkniętych seminariów) odbywało się. Codziennie ktoś dowoził po zmroku świeże bochny chleba - to razem z czarną kawą stanowiło podstawę wyżywienia alumnów. Oni jednak wiedzieli, że otrzymywali dużo więcej - bogactwo myśli i wiedzy, którą chłonęli w czasach okupacyjnej nocy jeszcze intensywniej. Jasne, treściwe wykłady ks. rektora Jaroszewicza, ks. prof. Józefa Umińskiego z Uniwersytetu Lwowskiego, o. Wojciecha Piwowarczyka i innych wykładowców pozostały w pamięci. Nie wszyscy koledzy ukończyli seminarium, Janek został zabity przez Niemców 1 stycznia 1945 r., Antoś zginął w pierwszych dniach Powstania.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

63 dni w Powstaniu

Reklama

W pierwszych dniach Powstania Warszawskiego 21-letni kleryk Edward został zaprzysiężony w AK, pracował w służbie duszpasterskiej, pomagając kapelanom podczas Mszy św. Początek zrywu przyniósł smak wolności i entuzjazm wyzwalanej etapami Warszawy, szybko jednak przyszły tragiczne dni, które dla powstańców stanowiły często próbę wiary. W mieście pojawił się głód, kolejnych zabitych żołnierzy i cywilów grzebano na podwórkach. Ginęli tacy młodzi. Kleryk Edward dzielił z najbliższymi strach podczas bombardowań, głód i pragnienie. Łomot walących się w gruzy kamienic pod naporem „ryczących krów” zrzucanych przez Niemców był potworny. Pomagał organizować nabożeństwa i Mszę św. na stosach węgla, w piwnicach. Śmierć oglądana z bliska budziła w ludziach gorliwość i chęć pojednania się z Bogiem. Pomagał im przygotować się do spowiedzi, informował, gdzie można spotkać kapelana i gdzie będzie Msza św. Bywało, że jeden komunikant dzielono na osiem osób. „Kiedyś podczas Mszy św. nie było kropli wody, padła prośba: może ktoś zapłacze? W konsekwencji długo czekano na kroplę wody” - wspominał. Woda w stolicy była na wagę złota. Niemcy wiedzieli o tym, strzelali do ludzi stojących po nią w kolejce. Bp Materski zapamiętał, że pewnego dnia spadł deszcz. Ludzie zbierali wodę łyżeczkami z kałuż.
Nadszedł czas kapitulacji. Niemcy wypędzili mieszkańców. Jednych kierowano do pociągu albo pieszo prowadzono do obozu w Pruszkowie. Razem z kolegą Edward spróbował porozmawiać z jednym z żołnierzy niemieckich i zapytał, czy mogą zejść z drogi. Tamten zagroził strzałem, jednocześnie powiedział, że dalej mogą skręcić w bok i iść przed siebie. Kleryk był pewny, że ktoś za nimi wymierzy strzał, jednak tak się nie stało. Bp Edward przyznał, że modlił się za tego człowieka, który darował im życie. Edward dotarł do Kielc, by kontynuować studia. Podczas 63. rocznicy Powstania Warszawskiego, doceniając zasługi i patriotyzm bp. E. Materskiego, prezydent RP Lech Kaczyński uhonorował go Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.

Chmielnik w obronie katechety

20 kwietnia 1947 r. diakon Edward przyjął święcenia kapłańskie, po czym został posłany do parafii w Chmielniku. Nauczał religii w szkole podstawowej, był otwarty na dzieci i młodzież i szybko zyskał duży autorytet. Prowadził nabożeństwa dla uczniów, gromadził ich w Krucjacie Eucharystycznej, a chłopców w grupie ministranckiej, ukierunkowywał młodzież i dopingował do zdobywania wiedzy i kształcenia się. Odwiedzał chorych, pomagał potrzebującym. Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa szybko zainteresował się aktywnym wikariuszem, władze nie mogły sobie pozwolić na to, by Kościół kształtował światopogląd młodych.
We wrześniu 1951 r. postawiono mu zarzuty: prowadzenia wrogiej działalności przeciw rządowi, agitowania młodzieży przeciw władzy ludowej itp. Ks. Materski został usunięty ze stanowiska katechety. Władze jednak nie spodziewały się reakcji dzieci. 21 września rankiem dzieci zastrajkowały przeciwko decyzji władz, przemaszerowały przez rynek do kościoła. Następnego dnia przed szkołą skandowały: „My chcemy, aby ks. Materski uczył nas religii”. W efekcie doszło do spotkania rodziców z kieleckim przedstawicielem kuratorium. Ks. Materski nie powrócił do szkoły, jednak władze wyraziły zgodę na przysłanie katechety wyznaczonego przez Kurię - co niewątpliwie było dużym sukcesem. W 50. rocznicę strajku bp Materski odwiedził pierwszy wikariat i otrzymał tytuł Honorowego Obywatela Miasta Chmielnika.
Krótko posługiwał w parafii św. Wojciecha w Kielcach i w Kurzelowie. Następnie podjął studia na Wydziale Teologii Katolickiej UW. W tym czasie prowadził wykłady z teologii dogmatycznej dla kursu katechetycznego, potem na KUL. Podczas pobytu w Warszawie wspierał bp. Czesława Kaczmarka jako jego sekretarz, odwiedzał go w mokotowskim więzieniu czy w Rywałdzie - w miejscu internowania.
Bp Kaczmarek niezwykle cenił ks. Materskiego, jego pracę i zaangażowanie na rzecz katechezy i założonego Ośrodka Katechetycznego Diecezji Kieleckiej. Katecheci zachowują w sercu jego ojcowską troskę o każdego, dbałość o odpowiednie przygotowanie teologiczne i jakość katechezy. Jemu także zawdzięczamy opracowanie Instrukcji o powrocie nauki religii do szkoły. Jak nikt potrafił mobilizować młodzież, współpracowników, kapłanów do pracy. Jego słynne pełne wiary powiedzenie: „Jesteś dobry, jesteś dobra”, dodawało skrzydeł wielu ludziom. Każda wizyta Księdza Biskupa w diecezji kieleckiej jest dla wiernych wielką radością. Wielu mówi „nasz biskup”.
Po śmierci bp. Edwarda Muszyńskiego, ks. Edward Materski został mianowany biskupem pomocniczym diecezji kieleckiej. Sakrę biskupią przyjął 22 grudnia 1968 r. z rąk kard. Stefana Wyszyńskiego, który bardzo cenił jego doświadczenie w katechezie.

Pierwszy biskup radomski

W 1981 r. papież Jan Paweł II powierzył mu diecezję sandomierską. Dwa lata później Ordynariusz za zgodą papieża zamienił nazwę diecezji na: sandomiersko-radomska. Zmiana nazwy diecezji wiązała się ze zmianą administrowania. Radom - największe miasto w diecezji, został jej drugą stolicą. Odtąd urzędy funkcjonowały i w Sandomierzu i Radomiu. Staraniem bp. Edwarda kościół Mariacki w Radomiu został ogłoszony przez papieża konkatedrą, a potem katedrą. Biskup szerzył kult św. Kazimierza Królewicza, uzyskał u Jana Pawła II ogłoszenie go głównym Patronem miasta. Wileńszczyzna z Ostrą Bramą zawsze była droga sercu Ordynariusza. W Skarżysku-Kamiennej ustanowił sanktuarium Matki Bożej Miłosierdzia.
Wielkie momenty przeżywał Radom podczas pielgrzymki papieża Jana Pawła II do Polski w 1991 r. Wizyta Ojca Świętego w Radomiu była możliwa dzięki zabiegom bp. Materskiego. Papież celebrował Mszę św. na lotnisku, poświecił gmach nowego Wyższego Seminarium Duchownego wybudowanego w bardzo szybkim tempie i wbrew wielu trudnościom, nawiedził katedrę radomską i zatrzymał się na modlitwę przy kamieniu-pomniku ludzi skrzywdzonych w związku z protestem robotników w czerwcu 1976 r.
Reorganizacja administracji w diecezji, ujednolicenie duszpasterstwa, budowanie nowych kościołów - te wszystkie przygotowania umożliwiły powołanie przez papieża Jana Pawła II 25 marca 1992 r. nowej diecezji radomskiej. Bp Edward Materski rozwijał sieć parafialną, zadbał o powołanie katolickiej rozgłośni Radomskiego Radia „Ave”, erygował Radomski Instytut Teologiczny, Diecezjalne Kolegium Teologiczne oraz Diecezjalne Studium Organistowskie. Diecezja Radomska zyskała nowych orędowników w postaci pięciu błogosławionych kapłanów, beatyfikowanych przez Jana Pawła II 13 czerwca 1999 r. Po ponad trzydziestu latach posługi biskupiej, 21 sierpnia 1999 r. bp Materski przekazał władzę swemu następcy, bp. Janowi Chrapkowi, zmarłemu tragicznie 18 października 2001 r.
Mimo nadwątlonego zdrowia przez trzy przebyte zawały, Biskup Senior nie ustaje w pracy i zaangażowaniu na rzecz Kościoła diecezji radomskiej, odwiedzając parafie i pełniąc kapłańską posługę.

W opracowaniu sylwetki autorka korzystała ze wspomnień Księdza Biskupa zawartych w książce „Są chwile w życiu… W czterdziestą rocznicę sakry biskupa Edwarda Materskiego”, wydanej w Radomiu pod redakcją s. Anny Reczko USJK.

W następnym numerze sylwetka Andrzeja Bieniasa, dyrektora Powiatowej i Miejskiej Biblioteki w Kazimierzy Wielkiej, historyka, regionalisty, lektora w kościele

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Lourdes: uznano kolejny cud

2025-04-17 11:36

pixabay.com

Sanktuarium Matki Bożej z Lourdes we Francji ogłosiło w środę 16 kwietnia uznanie 72. cud, który dotyczy Włoszki wyleczonej z rzadkiej choroby nerwowo-mięśniowej ponad 15 lat temu. Ks. Michel Daubanes, rektor sanktuarium, ogłosił to w środę po zakończeniu różańca we francuskim sanktuarium.

Włoszka Antonietta Raco, która „cierpiała na pierwotne stwardnienie boczne” została „uzdrowiona w 2009 roku podczas pielgrzymki do Lourdes” - czytamy w tweecie. Biskup Vincenzo Carmine Orofino z Tursi-Lagonegro we Włoszech, gdzie mieszka Raco, również ogłosił uznanie cudu w środę.
CZYTAJ DALEJ

Dlaczego godzina dziewiąta jest godziną piętnastą?

Niedziela lubelska 16/2011

Triduum Paschalne przywołuje na myśl historię naszego zbawienia, a tym samym zmusza do wejścia w istotę chrześcijaństwa. Przeżywanie tych najważniejszych wydarzeń zaczyna się w Wielki Czwartek przywołaniem Ostatniej Wieczerzy, a kończy w Wielkanocny Poranek, kiedy zgłębiamy radosną prawdę o zmartwychwstaniu Chrystusa i umacniamy nadzieję naszego zmartwychwstania. Wszystko osadzone jest w przestrzeni i czasie. A sam moment śmierci Pana Jezusa w Wielki Piątek podany jest z detaliczną dokładnością. Z opisu ewangelicznego wiemy, że śmierć naszego Zbawiciela nastąpiła ok. godz. dziewiątej (Mt 27, 46; Mk 15, 34; Łk 23, 44). Jednak zastanawiający jest fakt, że ten ważny moment w zbawieniu świata identyfikujemy jako godzinę piętnastą. Uważamy, że to jest godzina Miłosierdzia Bożego i w tym czasie odmawiana jest Koronka do Miłosierdzia Bożego. Dlaczego zatem godzina dziewiąta w Jerozolimie jest godziną piętnastą w Polsce? Podbudowani elementarną wiedzą o czasie i doświadczeniami z podróży wiemy, że czas zmienia się wraz z długością geograficzną. Na świecie są ustalone strefy, trzymające się reguły, że co 15 długości geograficznej czas zmienia się o 1 godzinę. Od tej reguły są odstępstwa, burzące idealny układ strefowy. Niemniej, faktem jest, że Polska i Jerozolima leżą w różnych strefach czasowych. Jednak jest to tylko jedna godzina różnicy. Jeśli np. w Jerozolimie jest godzina dziewiąta, to wtedy w Polsce jest godzina ósma. Zatem różnica czasu wynikająca z położenia w różnych strefach czasowych nie rozwiązuje problemu zawartego w tytułowym pytaniu, a raczej go pogłębia. Jednak rozwiązanie problemu nie jest trudne. Potrzeba tylko uświadomienia niektórych faktów związanych z pomiarem czasu. Przede wszystkim trzeba mieć na uwadze, że pomiar czasu wiąże się zarówno z ruchem obrotowym, jak i ruchem obiegowym Ziemi. I od tego nie jesteśmy uwolnieni teraz, gdy w nauce i technice funkcjonuje już pojęcie czasu atomowego, co umożliwia jego precyzyjny pomiar. Żadnej precyzji nie mogło być dwa tysiące lat temu. Wtedy nawet nie zdawano sobie sprawy z ruchów Ziemi, bo jak wiadomo heliocentryczny system budowy świata udokumentowany przez Mikołaja Kopernika powstał ok. 1500 lat później. Jednak brak teoretycznego uzasadnienia nie zmniejsza skutków odczuwania tych ruchów przez człowieka. Nasze życie zawsze było związane ze wschodem i zachodem słońca oraz z porami roku. A to są najbardziej odczuwane skutki ruchów Ziemi, miejsca naszej planety we wszechświecie, kształtu orbity Ziemi w ruchu obiegowym i ustawienia osi ziemskiej do orbity obiegu. To wszystko składa się na prawidłowości, które możemy zaobserwować. Z tych prawidłowości dla naszych wyjaśnień ważne jest to, że czas obrotu Ziemi trwa dobę, która dzieli się na dzień i noc. Ale dzień i noc na ogół nie są sobie równe. Nie wchodząc w astronomiczne zawiłości precyzji pomiaru czasu możemy przyjąć, że jedynie na równiku zawsze dzień równy jest nocy. Im dalej na północ lub południe od równika, dystans między długością dnia a długością nocy się zwiększa - w zimie na korzyść dłuższej nocy, a w lecie dłuższego dnia. W okolicy równika zatem można względnie dokładnie posługiwać się czasem słonecznym, dzieląc czas od wschodu do zachodu słońca na 12 jednostek zwanych godzinami. Wprawdzie okolice Jerozolimy nie leżą w strefie równikowej, ale różnica między długością między dniem a nocą nie jest tak duża jak u nas. W czasach życia Chrystusa liczono dni jako czas od wschodu do zachodu słońca. Część czasu od wschodu do zachodu słońca stanowiła jedną godzinę. Potwierdzenie tego znajdujemy w Ewangelii św. Jana „Czyż dzień nie liczy dwunastu godzin?” (J. 11, 9). I to jest rozwiązaniem tytułowego problemu. Godzina wschodu to była godzina zerowa. Tymczasem teraz godzina zerowa to północ, początek doby. Stąd współcześnie zachodzi potrzeba uwspółcześnienia godziny śmierci Chrystusa o sześć godzin w stosunku do opisu biblijnego. I wszystko się zgadza: godzina dziewiąta według ówczesnego pomiaru czasu w Jerozolimie to godzina piętnasta dziś. Rozważanie o czasie pomoże też w zrozumieniu przypowieści o robotnikach w winnicy (Mt 20, 1-17), a zwłaszcza wyjaśni dlaczego, ci, którzy przyszli o jedenastej, pracowali tylko jedną godzinę. O godzinie dwunastej zachodziło słońce i zapadała noc, a w nocy upływ czasu był inaczej mierzony. Tu wykorzystywano pianie koguta, czego też nie pomija dobrze wszystkim znany biblijny opis.
CZYTAJ DALEJ

Liturgia Męki Pańskiej. Na krzyżu zajaśniała potęga miłości Chrystusa

2025-04-18 22:23

Paweł Wysoki

W Wielki Piątek Liturgii Męki Pańskiej w archikatedrze lubelskiej przewodniczył bp Adam Bab. W homilii podkreślił, że Chrystus, wywyższony na krzyżu, zdobywa serca ogromem swojej miłości.

Przywołując fragment z Ewangelii wg św. Jana: „Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3,16) powiedział, że mimo ludzkiej niewierności, Bóg pozostał wierny swojej pierwotnej miłości. – Z tej miłości powstał świat i z tej miłości został stworzony człowiek, a Chrystus przyniósł grzesznemu światu dobrą nowinę: miłość Boga nie ustała. Syn Boży stał się człowiekiem i umarł na krzyżu dla naszego zbawienia. Chociaż przeszedł przez świat dobrze czyniąc, został ukrzyżowany. Pozwolił dać się zabić, ale nie pozwolił się uśmiercić; uczynił ze swojej śmierci ofiarę, aby ci, którzy mu śmierć zadają, zostali ocaleni ze swojego grzechu – nauczał. – Na krzyżu zajaśniała potęga miłości Chrystusa – podkreślił.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję