Pierwszego września 1939 r. o godz. 4.45 nawała ognia spadła na Polskę. 1 850 000 żołnierzy niemieckich, którzy dysponowali 10 tys. dział i 2800 czołgów, wspomaganych przez 1640 samolotów, bez wypowiedzenia wojny przekroczyło północną, zachodnią i południową granicę Polski. Niemiecki okręt szkoleniowy „Schleswig-Holstein”, przybyły z „kurtuazyjną wizytą” do Gdańska, rozpoczął ostrzeliwanie przyczółka Westerplatte. Inne okręty niemieckie atakowały port w Gdyni oraz Półwysep Helski.
W tym samym czasie lotniska na zachód od Wisły i część tych, które usytuowane były na wschód od niej, stanowiły cel ciężkich bombardowań. Na froncie rozpoczęła się zacięta, bezwzględna walka najeźdźców z obrońcami: w „korytarzu gdańskim” (Westerplatte, Gdynia, Hel), w okolicach Mławy i Grudziądza, w Borach Tucholskich, nad górną Wartą oraz na północ i południe od Zagłębia Śląskiego.
Również południe Polski przeżywało momenty dramatyczne. Pod Pszczyną, w okolicach Jordanowa i Chabówki, gdzie mimo odparcia dwóch ataków (zniszczono ok. 50 czołgów niemieckich) dalsza obrona pozycji była niemożliwa.
Granice nie do obrony
Reklama
Inwazja hitlerowska na Polskę i rozpaczliwa obrona jej granic nazbyt dobrze unaoczniły światu, co oznacza w praktyce niemiecka „wojna błyskawiczna”. Zachodnia granica Polski z Pomorzem na północy i Śląskiem na południu stanowiła aż do Karpat ogromny łuk o długości 1800 km. Niemieckie Prusy Wschodnie otaczały Polskę od północy, a utworzony w 1939 r. Protektorat Czech i Moraw oraz podporządkowana Rzeszy Słowacja graniczyły z nią od południa.
Stąd na tak długim froncie, jakakolwiek skuteczna obrona granic, była dla Polski po prostu niemożliwa. Dlatego opracowany polski plan obrony przed agresją niemiecką opierał się na dwóch podstawowych założeniach:
- walczyć na otwartej przestrzeni, wykorzystując ruchliwość kawalerii tak, aby maksymalnie zyskać na czasie;
- następnie po przystąpieniu do wojny zachodnich sojuszników podejmować decyzje wynikające z rozwoju sytuacji.
Plan ten nie opierał się na jasnej koncepcji operacyjnej poza propagandowym „nie oddamy wrogowi nawet jednego guzika od munduru”. W rzeczywistości polegał on na kompromisie pomiędzy ambicjami skutecznej obrony przed wrogiem, dysponującym zdecydowanie większymi i lepiej wyposażonymi siłami, a uzależnieniem wszelkich działań od ofensywy francuskiej, która miała zmusić dowództwo niemieckie do przerzucenia na front zachodni większość swoich sił bojowych.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Nieskuteczna walka
Według tego planu, główna linia obrony została wyznaczona na linii łączącej Karpaty z Bydgoszczą, wzdłuż biegu Noteci, Warty, z mostami na Wiśle w Toruniu, Płocku i Modlinie. Tylną linię obrony ustawiono na Narwi, Bugu i Biebrzy. Około 1/3 sił została skoncentrowana w „korytarzu pomorskim” lub w jego pobliżu, tzn. w miejscu, gdzie były zagrożone ruchem okrążającym z Prus Wschodnich i frontu zachodniego.
Na południowym odcinku linii obrony założenia faktyczne przewidywały niewielkie ruchy nieprzyjaciela, dlatego tam właśnie punkty oporu rozmieszczono stosunkowo rzadko. Nie doceniono zgrupowania wojsk Hitlera w Słowacji. Jednocześnie siły stanowiące 1/3 wojsk lądowych zostały skoncentrowane w odwodzie na osi centralnej pomiędzy Łodzią i Warszawą pod rozkazami głównodowodzącego marszałka Śmigłego-Rydza. Taka taktyka doskonale sprawdzała się na mapie, natomiast w terenie wszystkie polskie kontruderzenia musiały być skazane na niepowodzenie z powodu braku jednostek zmechanizowanych, jak również na skutek skomasowanych ataków niemieckiego lotnictwa na linie frontowe, kolejowe i drogi.
Pozorny spokój Polaków
Wybuch wojny Polacy przyjęli z niedowierzaniem. „Pośród ludzi nie znać było popłochu. Nastrój wahał się między zaciekawieniem przed tym, co nastąpi i zdziwieniem, że tak właśnie wszystko się zaczęło” pisał w „Śmierci miasta” Władysław Szpilman. Istotnie w pierwszych dniach września w większości polskich miast położonych poza obszarem nadgranicznym życie toczyło się na pozór niezmienionym trybem. Oczywiście, gazety informowały o działaniach wojennych, o atakach bombowych i ich ofiarach, lecz cała groza wojny zdawała się jeszcze nie docierać do świadomości „szarego człowieka”. Pewnego rychłego wkroczenia do walki państw zachodnich, ufającego hasłu „Silni, zwarci, gotowi”. Społeczeństwo nie chciało uwierzyć, że minął czas odbudowy państwa, a nadszedł czas ciężkiej walki. Ze słuchawkami na uszach przyklejeni do aparatów radiowych ludzie z nadzieją wyczekiwali wiadomości z frontu i ze świata, nie dając się zastraszyć szalejącej propagandzie goebbelsowskiej. Przecież w prasie nadal ukazywały się zapowiedzi premier filmowych i teatralnych, ogłoszenia o zapisach do szkół i kursy gotowania na „elektryczności”, reklamy firm i sklepów, drukowano powieści w odcinkach, anonse osób poszukujących pracy itp.
Dzień wybuchu wojny był też ósmym dniem odprawiania codziennie, zarządzonej przez władze kościelne, 9-dniowej nowenny upraszania pomocy Bożej i wyjednania pokoju za pośrednictwem Jasnogórskiei Dziewicy Maryi, Królowej Polski.