Jego kariera rozkręcała się powoli. Z ulicznego grania z Kapelą Czerniakowską awansował, zaczął zdobywać sale koncertowe nawet za oceanem, a telewizja urządziła mu koncert na 50. Ten bard stolicy, nazywany godnym kontynuatorem Stanisława Grzesiuka, ma już nawet swego następcę. Folklor warszawski w młodzieżowym stylu i rytmie kultywuje Muniek Staszczyk.
„Nie masz cwaniaka nad Warszawiaka”
Reklama
Stasiek Wielanek podobnie jak Grzesiuk pochodzi z Czerniakowa, konkretnie z Sielc. Czy wyobraża sobie życie w innym mieście? Skądże. Związał się z warszawskim folklorem od dziecka. Urodzony w 1949 r., pamięta z lat młodości „szemrane piosenki”, bo nasiąkał nimi jak gąbka. Nasłuchiwał warszawskiej gwary, specyficznej wymowy. Pozostał wierny piosenkom ulicy i przedwojennym szlagierom, które nie straciły siły emocji ani lirycznego piękna. Śpiewa nie tylko „Hankę”, „Bal na Gnojnej” i „Chłopców z Mokrej” czy „Felka Zdankiewicza”, ale też piosenki Mieczysława Fogga np. „Ostatnią niedzielę”. Stał się niezrównanym wykonawcą warszawskiego folkloru, na początku występując z Kapelą Czerniakowską, potem z Kapelą Warszawską. Mało już kto pamięta podwórkowe orkiestry, których słuchało się przy otwartych oknach lub stojąc całymi rodzinami na balkonie. „U cioci na imieniach”, „Czarna Mańka”, „Rum”, „Helka”, „Chryzantemy złociste” - śpiewali dziadkowie, rodzice i dzieci. Śpiewało całe podwórko! Wypadało znać te piosenki, bo to świadczyło o autentycznej warszawskiej przynależności, z której było się dumnym. Nawet jeśli tekst brzmiał: „Nie masz cwaniaka nad Warszawiaka”. Z okien leciały dla grajków zawinięte w papierek monety. A orkiestra zachęcona datkami grała kolejne bisy.
Piosenki warszawskiej ulicy i szlagiery uczą historii i kultury tego miasta. Stanowią o jego ciągłości. Uczą też patriotyzmu, nie tylko lokalnego. Bo Wielanek z kapelą śpiewają również piosenki legionowe, okupacyjne, lwowskie i żydowskie, które nagrał na ponad 30 płytach.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
„Polesia czar”
„Zwycięży Orzeł Biały’, czy „Warszawo, ty moja Warszawo” wyciskają do dziś łzy z oczu wszędzie tam gdzie dociera ten śpiew. Ciekawa barwa głosu Wielanka, umiejętność przekazywania emocji sprawiają, że piosenki w jego wykonaniu trafiają prosto do serca. Po nich widać, że sztuka jest po to, aby wzruszać. I wzruszają zarówno tragedie chłopaków w więzieniu, jak i dziewczyn z półświatka, ale również „Puchowy śniegu tren”, mówiący o bogatym paniczu i biednej dziewczynie. Najdziwniejsze, że Stasiek Wielanek, chłopak z warszawskiego Powiśla, spopularyzował nawet piosenki lwowskie o baciarach, lwowskich dzieciach. A kto słyszał jego „Polesia czar” nie zapomni brzmiącej w głosie dojmującej tęsknoty, choć kresowe piosenki powstawały w zupełnie innej scenerii. U Wielanka króluje tango, sztajerek, sentymentalna ballada, jest dużo „piosenki szemranej”. Śpiewa nawet „Moje miasto szemrane Warszawa”. Warszawiakom słowo „szemrany” kojarzy się z półświatkiem, Wielankowi niekoniecznie. - To po prostu pewien sposób opowiadania. Ale zgadzam się, że to głównie obserwacje życia knajackiego - odpowiada. Przyznaje, że śpiewając te piosenki dobrze je czuje, bo zna ten klimat, sam wychował się w takim środowisku.
„Wigilia u Staśka Wielanka”
- Zresztą wszystkie przedwojenne szlagiery, które przetrwały do naszych czasów, mają zabarwienie „szemrane”. Coś tam u tego Joska na Gnojnej się kręciło, jakieś geszefty pod stołem się odbywały. Ci, którzy tę piosenkę napisali, chodzili tam i to zauważyli. - Wielanek śpiewa też o honorze warszawskiego złodzieja. Na Pradze do dziś znane są niepisane zasady panujące od wieków. Złodziej nie okrada bliskiego, ani sąsiada. - Kiedyś złodzieje okradali bogatych i dokarmiali biednych. Dziś ten „honor zanika”, ludzie nie mają charakteru, wszyscy obrabiają wszystkich - ubolewa Wielanek. Podąża z duchem czasu. Śpiewa o współczesnej Warszawie.
Warta polecenia jest „Wigilia u Staśka Wielanka”, wzruszające nagranie kolęd i pastorałek. Jego twórczość cieszy się uznaniem wielu księży. Studenci seminarium duchownego w Drohiczynie zaprosili go w zeszłym roku na inaugurację roku akademickiego. Wystąpił z repertuarem patriotycznym a potem rozdawał młodym klerykom autografy. Dla nich to było święto, dla niego zaszczyt.