Marcin Konik-Korn: - Co św. Jan od Krzyża wniósł do nauki Kościoła?
Reklama
O. Marian Zawada OCD: - Św. Jan ukazał bardzo wnikliwie drogę wiary, która jako jedyna bezpośrednio łączy z Bogiem, oraz zasady postępowania na różnych etapach życia duchowego. To zachwyciło np. młodego Karola Wojtyłę, który poświęcił temu swój doktorat.
Jan gruntownie wyjaśnił tajemnicę cierpienia w życiu duchowym, którą nazwał bardzo plastycznie „nocą ciemną”. Najtrudniejszym doświadczeniem dla człowieka kochającego Boga jest poczucie odrzucenia od Niego. Pustki niemal tak przemożnej i zatrważającej, jak zepchnięcie do piekła. Bardzo trudno było wyjaśnić, że człowiek, który doświadcza w sferze psychicznej boskiego odrzucenia, jest w istocie „najbardziej umiłowany”, ale stanowi to dramatyczną tajemnicę samego Chrystusa, który w przerażeniu wołał na krzyżu: „Boże mój, czemuś mnie opuścił”. Co więcej, „nocy ciemnej” możemy nadać jeszcze jeden sens: jest to towarzyszenie Chrystusowi podczas zstępowania do piekieł, gdzie doświadczenie zła jest bezpośrednie. Na szczęście, wiele światła na te sprawy rzuca nam w swoich listach, np. bł. Matka Teresa z Kalkuty.
Wreszcie bardzo cennym wkładem w dziedzictwo Kościoła jest rozróżnienie między darami Boga a samym Bogiem. Jest to coś, co pozwala odróżnić „bombonierkę” od darczyńcy. Jan uważa, że należy się zajmować samym Bogiem, a nie wyłącznie Jego darami.
- Jakie znaczenie dla mistyki i duchowości mają plastyczne wizje św. Jana od Krzyża?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
- Rzeczywiście, św. Jan w tym zakresie jest artystą. Przywołam trzy symbole: góry, nocy i pustki. Góra kojarzy się zazwyczaj z czymś wzniosłym, co dotyka nieba, a na pewno wybija się z tego, co przyziemne i doczesne. Góry poniekąd umiłował sobie Bóg, objawiając na nich swe tajemnice. „Wchodzenie na górę”, to ryt uświęcenia, odrywania się od zagłuszającej i natarczywej doczesności, docieranie do przestrzeni „czystej”, gdzie zmysły i duch człowieka podlegają gruntownemu oczyszczeniu. Góry należy zdobywać, nie da się w nich wygodnie zamieszkać. Taka wspinaczka to forsowny duchowy alpinizm.
Drugi symbol - „noc ciemna” wiąże z naturalną nocą. Tak jak w nocy wszystko traci zarys i kształt, wiele rzeczy nie widać, tak duchowo nadprzyrodzone światło wiary, rozbłysłe kiedyś w głębi duszy pogrąża się w ciemności. Jest to jak oślepienie wywołane nadmiarem światła. W nocy, by sprawnie się poruszać, trzeba mieć coś takiego jak noktowizor. Takim noktowizorem jest właśnie wiara. Zaciemnia to, co doczesne, a jednocześnie rozświetla to, co duchowe.
Wreszcie pustka - „droga nic”. Jan uważa, że oprócz grzechu największym problemem duchowym są tzw. przywiązania, czyli kształty naszej troski. Bałagan w tym zakresie czyni nas zwykłymi niewolnikami osób, sytuacji lub siebie samych. Jan proponuje drogę radykalnej wolności, głębokiego uwolnienia od tego, co nas krępuje, czyni karłami, małostkowymi, co nie pozwala żyć na szerokich oktawach duchowej wolności dzieci Bożych. Dlatego „drogę nic” można rozumieć jako całkowite zapomnienie o sobie. To, co człowieka „boli”, co jest przyczyną wielu perypetii duchowych, to przywiązanie do samego siebie.
- Dlaczego rysunki Świętego nie odniosły sukcesu takiego jak np. znane dzieło Salvadora Daliego, wykonane na podstawie wizji św. Jana?
- Po św. Janie od Krzyża zostały m.in. dwie ważne ryciny: szkic góry i Ukrzyżowanego widzianego z nieba. Jan lubił chować się na modlitwy na ambonie, żeby go inni nie widzieli. Miał kiedyś wizję konwulsji konania Chrystusa na krzyżu właśnie z jej perspektywy, co skrzętnie naszkicował. Oczywiście, to nieudolny, lecz przejmujący szkic. Oba szkice, zarówno góry, jak i Ukrzyżowanego, miały prywatne przeznaczenie. Zdaje się, że żadnej z osób znających te szkice nie przyszło do głowy, by zamieniać ich w dzieło sztuki. Była to duchowa „dokumentacja”. Należy natomiast pogratulować Dalemu, który pomimo swych skłonności do ekscentryzmu potrafił nadać obrazowi niebywałą siłę oddziaływania. Chrystus zawieszony nad przepastnym horyzontem z bezradnym człowiekiem w łódce jest wystarczającą metaforą współczesnego zagubienia z brakiem świadomości, jak potężnego mamy Odkupiciela.
- Czy dzieła mistyków zawsze muszą być trudne, a przez to mało przystępne?
- Proszę się nie zrażać trudnościami. Osobiście zaczynałem od tego, że jako student brałem św. Jana na zimowiska i wyprawy w góry. Krótkie fragmenty, na jakie podzielony jest tekst, stanowiły pokarm i zawierały swoisty „magnetyzm”, którego nie rozumiałem. Dziś określiłbym to lepiej: teksty mistyczne „pracują” na głębokości ducha, a nie psychiki, podobnie jak teksty objawione Pisma Świętego.