Ks. Piotr Bączek: - Jak to się stało, że trafił Pan do Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży?
Piotr Kozieł: - Właściwie przez przypadek. Działam także w Ochotniczej Straży Pożarnej i pracuję z dziećmi i młodzieżą, więc kiedy w Dankowicach podjęto propozycję utworzenia oddziału KSM-u, poproszono mnie o pomoc. Zgodziłem się i w ten sposób zaczęła się moja przygoda z tym stowarzyszeniem.
- Dziś KSM w diecezji bielsko-żywieckiej ma już dwa lata. Czego nauczyliście się w tym czasie?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Właściwie był to czas uczenia się samego KSM-u. Musieliśmy wejść w ogólnopolskie struktury organizacji. I tam poznawaliśmy naocznie, czym jest KSM, co robi, jak działa, jakie inicjatywy podejmuje. I ciągle się tego uczymy. Każdorazowy wyjazd na sesję zarządów diecezjalnych, w której uczestniczą druhowie z całej Polski (odbywają się one dwa razy do roku), jest dla nas zbieraniem doświadczeń, uczeniem się od tych, którzy w KSM-ie działają już nawet kilkanaście lat.
- Jakie są wnioski z takiej konfrontacji?
Reklama
- Że jesteśmy dopiero na początku drogi. Można powiedzieć, że choć początek KSM-u w naszej diecezji to rok 2006, to dopiero co się urodziliśmy. Powolutku zaczynamy raczkować. Widzę na własnym przykładzie, jak zmieniało się moje postrzeganie stowarzyszenia. Najpierw myślałem, że KSM to jedynie działające w parafiach oddziały, które same sobie wystarczą i służą temu, by ukształtować młodych ludzi na dobrych chrześcijan. Potem okazało się, że to wszystko jest prawdą, ale nie wyczerpuje to tematu KSM-u. Zacząłem brać udział w pracy stowarzyszenia na poziomie diecezjalnym. I już tam było widać, że w szerszym sensie KSM to coś więcej niż tylko parafialne oddziały. One same, bez wszczepienia w strukturę organizacji, która obejmuje prawie 35 tys. ludzi w Polsce - choć są podstawą istnienia stowarzyszenia - mają przecież ograniczone możliwości działania. Siła oddziaływania zorganizowanego dobra jest zawsze większa niż oddziaływanie dobra rozproszonego.
- Co zatem na poziomie ogólnopolskim dzieje się w KSM-ie?
Reklama
- Najpierw wspomnę o projekcie, w którym biorę udział. Chodzi o realizowany przez KSM projekt „Bug - rzeka życia”. Ma on na celu przeprowadzenie cyklu szkoleń ekologicznych dla młodzieży z całej Polski. Partnerami projektu są m.in. takie podmioty, jak Fundacja Edukacja dla Demokracji, podległe ministrowi środowiska Centrum Informacji o Środowisku czy Stowarzyszenie Rozwoju Ekoturystyki. Wymienieni partnerzy świadczą o tym, że KSM podjęło poważne wyzwanie. Nikt też nie ukrywa, że w tym projekcie chodzi także o aktywizację i szkolenie członków KSM-u. Nieprzypadkowo wybrano rzekę Bug, której nazwa kojarzy się ze słowem „Bóg”. Jeśli dodamy do tego fakt, że projekt realizuje KSM, to pierwsze skojarzenie nasuwa się samo. Zgłosiłem się do projektu i właśnie finalizujemy cykl szkoleń trenerskich.
Muszę powiedzieć, że właśnie na tym szkoleniu zrozumiałem siłę organizacji. KSM w Polsce jest organizacją, która może naprawdę wiele, która może podejmować poważne inicjatywy. Wystarczy zobaczyć informacje o KSM-ie na stronie internetowej
- Jest Pan drugim z kolei prezesem KSM-u w naszej diecezji. Na czym chcielibyście skupić się w najbliższych dwóch latach?
- Przede wszystkim chcielibyśmy powiększyć liczbę oddziałów w parafiach. A to nie jest łatwe. Wszyscy podkreślają, że dziś młodzież jest raczej aspołeczna; nie ma ochoty spotkać się, by podjąć wspólnie jakieś zadanie, dzieło, by przynależeć do jakiejś organizacji. Oczywiście, nie dotyczy to jedynie KSM-u. Takie same zmartwienie, jak przypuszczam, ma dziś wiele organizacji. Młodzież ma internet, który skutecznie zastępuje spotkanie między ludźmi, można godzinami siedzieć w domu, rozmawiać ze znajomymi przez gadu-gadu. Ale z tego niewiele wynika. Nie można w ten sposób stworzyć organizacji, która mogłaby podjąć jakąś poważniejszą inicjatywę.
Powiększenie liczby oddziałów wiąże się na pewno z koniecznością lepszego docierania z informacją o KSM-ie. Dotyczy to zarówno młodzieży, jak i katechetów, kapłanów. Najogólniej mówiąc - potrzeba docierać z informacją o KSM-ie do jak najszerszego grona.
- Jakie działania podjęliście w tym względzie?
Reklama
- Co roku organizowaliśmy kurs dla chcących zakładać oddziały. Wysyłaliśmy do parafii zaproszenia. Wydaje się, że inicjatywy, które podjęliśmy na poziomie diecezji, są naszą wizytówką. Myślę tu o dwóch wydarzeniach. Pierwszą jest Korowód Świętych, czyli nabożeństwo ku czci świętych, których relikwie znajdują się w naszych parafiach. Zaprosiliśmy do współpracy parafie, wspólnoty. Tegoroczny Korowód, w którym uczestniczyło ponad 20 delegacji parafialnych i zakonnych, pozwala mieć nadzieję, że KSM będzie rozpoznawalnym stowarzyszeniem. Inna akcja to konkurs poezji religijnej przeznaczony dla dzieci szkół podstawowych i młodzieży gimnazjalnej. Oczywiście, Korowód czy konkurs nie sprawią, że automatycznie przybędzie nam oddziałów w parafiach.
- Co zatem jest potrzebne, by KSM w naszej diecezji rozwijał się?
Reklama
- Myślę, że istotną sprawą jest świadomość, że nie tworzymy czegoś nowego, lecz kontynuujemy coś, co wspaniale funkcjonowało w przeszłości. Tej świadomości dziś brakuje. Przecież KSM istniał przed wojną i krótko po jej zakończeniu. To, co wtedy potrafili zrobić młodzi ludzie, dziś może nas zawstydzać. To była pierwsza liga, ekstraklasa. Można śmiało powiedzieć, że dziś możemy się uczyć od przedwojennego KSM-u. Całkiem niedawno dowiedziałem się, że istnieje opracowanie historyczne napisane przez Władysława Skoczylasa, który na początku lat 50. ub. wieku pełnił funkcję prezesa oddziału Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej w Kozach. Okazuje się, że w okresie międzywojennym KSMM w tej właśnie parafii był na tyle prężny, że młodzież potrafiła wybudować basen pływacki. Dziś wydaje się to niewiarygodne: młodzieżowa organizacja z jednej tylko parafii buduje odkryty basen - 35 m długości i 25 m szerokości! Jeśli dodamy do tego, że KSMM w 1926 r. włączył się w uroczystoci 25. rocznicy powstania encykliki Leona XIII „Rerum Novarum” dotyczącej społecznej nauki Kościoła i sprawy robotników, to rysuje się obraz młodzieży, która była naprawdę uformowana na świadomych katolików, którzy potrafią działać.
Takie świadectwa z jednej strony mogą nas zawstydzać, ale z drugiej są motywacją. Dziś mamy kogo naśladować, mamy do czego się odwoływać. Naszym marzeniem byłoby odtworzenie, zrekonstruowanie historii KSM-u w naszych parafiach. Wtedy moglibyśmy się przekonać, jak wspaniała to była organizacja.
- Ale to ciągle przeszłość.
- Oczywiście, ale taka przeszłość zobowiązuje. Można przecież powiedzieć, że tak było, że były inne czasy, że dziś nie da się tego wskrzesić - i po prostu nic nie robić. Ale można też podjąć wyzwanie i spróbować tworzyć KSM na miarę dzisiejszych czasów. Do tego zachęcamy i młodzież, i duszpasterzy.