Katarzyna Jaskólska: - To już 24. Pielgrzymka Klenicka i uczestniczy w niej Ksiądz od pierwszego wyjścia...
Ks. kan. Tadeusz Dobrucki: - Razem z ks. Zygmuntem Lisieckim, który jest ojcem duchownym tej pielgrzymki, jesteśmy na pieszej pielgrzymce już 33. raz. Zaczynaliśmy jeszcze od pielgrzymek warszawskich, kiedy wędrowaliśmy w „siedemnastkach” akademickich. Gdy warszawska pielgrzymka rozrosła się do niebotycznych rozmiarów, zaczęto myśleć o pielgrzymkach lokalnych. I zaczęły one wyrastać jak grzyby po deszczu. Pielgrzymka klenicka ma swoje początki w czasach, kiedy pielgrzymek nie można było organizować, kiedy nas zatrzymywano, była inwigilacja... W takich warunkach szła ta pierwsza pielgrzymka, jeszcze z ks. Eugeniuszem Jankiewiczem.
- Przez tyle czasu pielgrzymka klenicka musiała się chyba zmienić?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Na przestrzeni tych lat pielgrzymka bardzo się zmieniła. Wielkie zrywy solidarnościowe, czasy, kiedy się szło z transparentami, ze śpiewem patriotycznym - tego już nie ma. Dzisiaj młodzi ludzie, którzy stanowią większą część naszej pielgrzymki, przede wszystkim nie pamiętają czasów, kiedy było tak bardzo trudno i trzeba było walczyć o polskość. Oni tego nie rozumieją.
- Co w takim razie sprawia, że idą?
Reklama
- Widzę, że ci, którzy idą, pielgrzymują rzeczywiście z jakąś mocą i determinacją. Kiedy rozmawiam z ludźmi, którzy zdecydowali się iść pierwszy raz, słyszę, że wcześniej nie pozwalały im na to rodzinne obowiązki, małe dzieci, choroba. Teraz idą, bo potrzebują szczególnego czasu rekolekcji dla siebie.
Dzisiaj świat tak pędzi do przodu, że trzeba nam się zatrzymać, a pielgrzymka jest taką wyjątkową formą, w której można odizolować się od codziennej rzeczywistości i zatopić się w Bogu. „Zatrzymaj się na chwilę i pomyśl, po co żyjesz” - jak śpiewamy. To jest szansa na uratowanie siebie i pójście w głąb. Tutaj człowiek ma czas na rozmowę, poznanie siebie, modlitwę i słuchanie konferencji. Podczas naszej pielgrzymki codziennie przyjeżdża ktoś z konferencją - dzisiaj potrzeba ludzi, którzy potrafią tak coś powiedzieć, żeby innymi wstrząsnąć.
- „Starzy” pielgrzymi mówią jednak, że coraz mniej ludzi decyduje się na taką wędrówkę.
- Wiozłem niedawno młodego człowieka, który powiedział: „Proszę księdza, nie idę w tym roku na pielgrzymkę, bo jadę do Hiszpanii. Jestem studentem i muszę pracować. Kiedyś rodzice dawali pieniądze na pielgrzymkę, na wakacje, a teraz trzeba samemu zarobić”. I to jest poważny problem, bo m.in. przez to pielgrzymki są coraz mniej liczne. Mówiono o tym także podczas spotkania przewodników pielgrzymek w Niepokalanowie - ludzi idzie coraz mniej, bo wyjeżdżają w tym czasie za granicę, by pracować.