Minęło już 12 lat od chwili, kiedy Ojciec Święty Jan Paweł II przekazał uczestnikom I Kongresu Ruchów Katolickich w Warszawie te słowa:
„Niezwykły rozkwit ruchów i stowarzyszeń katolików świeckich w Kościele jest jednym z wielkich znaków czasu, który trzeba ciągle na nowo odczytywać. Ujawnia się w nim olbrzymie bogactwo charyzmatów, autentyczne pragnienie świętości i gotowość radykalnego poświęcenia na służbę Ewangelii pośród wielu katolików świeckich”.
Przyzwyczailiśmy się, że ruchy i stowarzyszenia w Kościele po prostu są. Tymczasem rozkwit stowarzyszeń katolickich powinien nas nieustannie zachwycać i mobilizować!
Zachwycać - gdyż możemy na własne oczy oglądać moc Ducha Świętego, który wzbudza zapał i pokazuje cel w życiu.
Mobilizować - gdyż bez modlitwy nie sposób otworzyć się na Bożą moc: „Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości, i trzeźwego myślenia” (2 Tm 1,7).
Bp Andrzej Siemieniewski
Agnieszka Bugała: - Księże Biskupie, czy wspólnota jest do zbawienia koniecznie potrzebna?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Bp Andrzej Siemieniewski: - Nie, do zbawienia jest potrzebna łaska Boża, natomiast wspólnota jest potrzebna do dobrego życia katolickiego. Często tak jest, że dobrze zorganizowana parafia spełnia wymogi wspólnoty, choć należałoby się dopytywać, czy nie wymaga uzupełnienia, zwłaszcza jeśli chodzi o dzieci i młodzież. W małych parafiach jest to o wiele łatwiejsze, problemy zaczynają się tam, gdzie parafia liczy kilka tysięcy ludzi. Takiej grupy nie można poznać. I wtedy zaczynamy pytać, czy wystarcza takie pojęcie wspólnoty, w którym nie znamy ich członków?
- Gdzie jest odpowiedź?
- Tam, gdzie są początki chrześcijaństwa - w Ewangelii. Pan Jezus, tworząc Kościół zaczął od tworzenia wspólnoty - było ich 12. Pierwszym celem ich powołania nie było wykonywanie czegoś. Pierwszym celem było to, aby z Nim przebywali. Tu są ważne dwie rzeczy: pierwszym celem wspólnoty było celebrowanie obecności Chrystusa, a nie celebrowanie obecności braci i sióstr. Na drugim miejscu jest cieszenie się swoją obecnością. Jednak by przeżywać braterstwo, trzeba się znać.
- Dlaczego to zaangażowanie i poznawanie jest takie ważne? Patrząc na ludzi modlących się w dużych świątyniach wrocławskich, odnosi się wrażenie, że przyzwyczaili się do anonimowości?
- Dlatego że Pan Bóg zaangażował się w życie świata - to zaangażowanie nazywamy odkupieniem, zbawieniem, wylaniem Ducha Świętego. Pan Bóg angażuje się w historię świata przez ludzi. Jeżeli wierni nie angażują się w Kościele, to nie angażują się w misję, którą Pan Bóg daje ludziom, nie angażują się w Dzieło Boże.
- Wynika z tego, że każdy, żyjąc w Kościele powinien spróbować znaleźć swoje miejsce w mniejszej grupie?
Reklama
- Jest to absolutnie konieczne. Na tym w ogóle polega chrześcijaństwo, żeby odczytać swoją misję i swoje powołanie. Misja - to znaczy, kto mnie posłał. Powołanie - to znaczy, do czego mnie posłał. To nie znaczy, że każdy musi być formalnym członkiem jakiegoś ruchu kościelnego. To znaczy, że gdyby chrześcijanin nie wiedział, jaka jest odpowiedź na pytanie „Kto i w jakim celu cię posłał?”, jego chrześcijaństwo radykalnie domagałoby się uzupełnienia. Myślę, że współczesne ruchy kościelne bardzo pomagają w formowaniu tej odpowiedzi. Dla mnie odpowiedź na to pytanie równoważna jest z odpowiedzią na pytanie o sens życia. Jeżeli nikt mnie nie posłał, to może moje życie jest nieważne, nikomu nie jestem potrzebny? Jeżeli nie wiem, do czego mnie posłał, to może moje życie jest bez sensu i bez celu?
- Dlaczego, skoro początkiem wspólnoty jest chęć przebywania z Chrystusem, tyle problemów ze wspólnotami? Ludzie szukają swojego miejsca, odpowiedzi na pytania, i nagle rozbijają się o coś - a po chwili słyszymy: sekta
- Dlatego że we wspólnotach są ludzie, a ludzie sprawiają kłopoty. Gdyby we wspólnotach były przedmioty, to nie byłoby kłopotów. Gdyby we wspólnotach byli aniołowie, też by nie było problemów. Nikt nigdy nie słyszał, jak myślę o kłopotach w chórach anielskich.
- Kłopoty są „wliczone w koszty”?
- To Pan Bóg wliczył kłopoty w koszty założenia Kościoła! Popatrzmy: Jezus Chrystus zaczyna zakładać Kościół, powołując wspólnotę Apostołów i pojawiają się wspaniałe możliwości - może ich posłać po dwóch, wszędzie tam, gdzie sam zamierzał pójść. I… pojawiają się kłopoty. Jan i Jakub namawiają się na boku, jak tu zająć pierwsze miejsca. Judasz zaczyna namawiać się z wrogami Jezusa. Piotr wypiera się Mistrza.
- Nie ma wspólnot idealnych...
Reklama
- Wspólnoty idealne są i nazywamy je chórami anielskimi... Tutaj, na ziemi, nie ma idealnych diecezji, idealnych parafii, zakonów i idealnych ruchów kościelnych. Cały problem w tym, czy my sobie zdajemy z tego sprawę. Otóż spora część wspomnianych kłopotów z ruchami bierze się stąd, że pojawia się idea - „tak, inni są obciążeni wadami, ci inni, którzy tradycyjnie tutaj tworzyli kościół, parafie, diecezje, zakony, czy jakieś inne ruchy, ale my jesteśmy ruchem nowym”. Myślę, że tutaj jest źródło bardzo wielu problemów - ludzie nie zdają sobie sprawy, że wchodząc do wspólnoty, wchodzą w obszar działania Ducha Świętego, ale wchodzą jako grzesznicy! O jednym i drugim trzeba pamiętać, że każdy ruch, każda wspólnota jest miejscem działania Ducha Świętego i miejscem działania grzechów ludzkich. Widzenie jednego i drugiego nazywa się roztropnością.
- Jaka jest dziś kondycja wspólnot wrocławskich?
- Dobra, ale w tym sensie niezadowalająca, że wspólnoty powinny być dynamiczne, ewangelizujące i wzrastające. Obserwujemy małą stabilizację, a stabilizacja nie jest rzeczą dobrą. Pan Jezus nie powołał wspólnoty Apostołów po to, aby była stabilną wspólnotą, ale powołał ich mówiąc: „Idźcie aż po krańce ziemi”. Dlatego ta stabilność nie może nas zadowolić. Krańcem ziemi niekoniecznie musi być Antarktyda, Boliwia czy Spitsbergen. Krańcem ziemi może być areszt, który jest w sąsiedniej dzielnicy, albo szpital.
- Czy wspólnota musi być „na zewnątrz”?
- Tak. W pewnych przypadkach, niezbyt częstych, wspólnota może być na zewnątrz tylko przez modlitwę - to jest przykład zakonów kontemplacyjnych. Myślę, że drugą przyczyną pewnej stabilności i stagnacji we wspólnotach, oprócz zbyt rzadkiej, krótkiej i zbyt płytkiej modlitwy, jest właśnie niebycie na zewnątrz. Tymczasem wspólnota, która nie wychodzi na zewnątrz - czyli nie wykonuje służby - dla księdza proboszcza, dla ubogich, dla parafian, dla więźniów - robi się niepotrzebna! Wspólnota, która nie służy, utraciła swoje powołanie. Jeśli stała się niepotrzebna, to zacznie się kurczyć, więdnąć i zamieniać w koło służące sobie, czyli w kółko wzajemnej adoracji. Tymczasem wspólnota ma być kółkiem adoracji Chrystusa.
- Marzenia Księdza Biskupa?
- Niech każda parafia spełniała swoją rolę, czyli niech się staje miejscem budowania Kościoła z ludzi. W dzisiejszych czasach oznacza danie im wielu możliwości wspólnot i ruchów. I myślę, że są parafie, które mogą naliczyć kilkanaście, a nawet dwadzieścia kilka wspólnot, ruchów, stowarzyszeń modlitewnych, bardziej formacyjnych, bardziej aktywnych i to jest jakimś moim marzeniem, aby takich parafii było więcej, a w tych, gdzie tak jest, aby się to pomnażało.