Tradycje związane z Bożym Narodzeniem obchodzone są na całym
świecie w różny sposób. W Polsce każdy niemal region ma odrębne zwyczaje.
Lwów był jednym z miast polskich, gdzie tradycje zakorzenione od
wieków trwały niezmiennie do wojny 1939 r.
Przygotowania do Świąt zaczynały się od nastania Adwentu.
Okres ten w Kościele katolickim przypominał o duchowym przygotowaniu
się wiernych. Odprawiano Roraty, na które chodziło się o bardzo wczesnej
porze. Nie zważając na mróz i drogi zasypane śniegiem ludzie zdążali
do kościołów nieraz bardzo odległych. W tej porannej Mszy św. chętnie
uczestniczyła młodzież.
Porządkowano domy i obejścia, ściągano zapasy żywności
z myślą, aby na Święta niczego nie brakło. Miasto żyło w atmosferze
zakupów, zachęcały do tego barwne wystawy i reklamy towarów świątecznych.
W ostatnich dniach przed Świętami życie skupiało się na placach i
targowiskach. W sklepach spożywczych i korzennych tłumy po prostu "
przewalały" się, czyniąc zakupy pośpiesznie i gorączkowo ku utrapieniu
upadających ze zmęczenia subiektów.
W dniu wigilijnym wszystko nagle zwalniało tempa, w sklepach
robiło się przestronniej, a nawet pusto. Młodzi sprzedawcy wyglądali
teraz zza witryn sklepowych skracając sobie czas do zakończenia pracy.
Tylko najwytrwalsi kupcy ukazali się na placach rynkowych, bo ten
i ów robił ostatnie zakupy. Około południa oblicze miasta zmieniało
się zupełnie. Nastrój świąteczny opanowywał skwery ozdobione choinkami,
ulice i zaułki. Przechodnie spieszyli się do domów, niosąc drzewka
i prezenty dla najbliższych, widocznie w ostatniej chwili zakupione.
Miasto w przedświątecznej szacie stawało się piękniejsze, a ludzie
bardziej niż na co dzień mili i uprzejmi.
Z upływem każdej chwili wydarzenia zmieniały się jak
w kalejdoskopie. Jak na podane hasło zamykano sklepy, urzędy i miejsca
publiczne. Ulice coraz bardziej pustoszały, nawet tramwaje przestawały
hałasować. Wcześniej niż zwykle zapalone lampy uliczne i światła
w oknach domów rozjaśniały mroki wieczorne.
Już wkrótce na granatowym tle nieba ukazywały się gwiazdy,
które przypominały wszystkim, że czas zasiąść do wieczerzy wigilijnej.
Cały Lwów rozbrzmiewał muzyką kolęd, kolędowano w każdym polskim
domu do późnych godzin.
Nad miastem zapadała noc - Cicha noc, święta noc, taka
inna od wszystkich nocy, bo w przedziwny sposób otwierały się ludzkie
serca, przekazując innym to, co jest w nich najlepsze. O północy
głosy dzwonów kościelnych wzywały na Pasterkę. Jeszcze niedawno ciche
ulice miasta zapełniały się tłumem zdążających na tę niezwykłą Mszę
św. Kiedy w świątyniach zabrzmiała pieśń oznajmiająca Dobrą Nowinę
- Bóg się rodzi moc truchleje, do serc ludzkich wstępowała radość
i pokój.
Powracającym z Pasterki przedstawiał się niezwykły obraz.
Miasto okryte białym całunem, nad wieżami kościołów nisko rozwieszony
gwiaździsty baldachim, stwarzały piękną scenerię, gdzieś z oddali
dochodziło podzwanianie sanek. Mimo woli w niejednym sercu budziła
się świadomość ogromnej miłości do tego miasta, jedynego na świecie,
a usta bezgłośnie szeptały wyrażając zachwyt:
Miasto, Ty moje najdroższe, najpiękniejsze z miast.
Minęły lata - zmienił się świat i zwyczaje, ale w pamięci
pozostały wspomnienia...
Pomóż w rozwoju naszego portalu